Koniec roku 2023 a więc podsumowanie roku tak przełomowego i tak brzemiennego w skutki jak pamiętny, niepamiętny już rok 1976. Wtedy Śliczna Dziewczynka wybrała mnie za mamę i odtąd nigdy już nie byłam i nie będę sama.
A teraz Młodsza Siostra wybrała mnie na współmieszkankę i odtąd zawsze już będę podwójnie niesama.
Trudne jest podsumowanie tak ważnego roku. Więc by to jakoś uporządkować będzie w 12 krokach, po miesiącu każdy. A i tak będzie spontaniczne i chaotyczne.
1. W STYCZNIU - pierwsze razy (a tych coraz mniej w moim wieku). Ruchoma Szopka w Kielanówce i uczestniczenie w orszaku Trzech Króli w Boguchwale. No i drugi zabieg na oku (usunięcie zaćmy)
2. W LUTYM - sprzedałam garaż i postanowiłam, że nigdy już nie będę jeździła autkiem (bo go oddałam wnukowi). Już nigdy nie wsiądę do swojego i nie pojadę wprost przed siebie, zatrzymując się gdzie mi się zachce. Tym bardziej że prawie wszędzie dojadę autobusem, busem, pociągiem, taksówką. A jednak trochę żal.
3. W MARCU - Pieniądze z garażu w sam raz się przydały, przy zakupie domu przez Dzieci . To stary ale dla nich nowy Dom, na przedmieściu Wrocławia. A u mnie pomysły i projekty, wolty i zmiany - ale już dojrzała decyzja o sprzedaży mieszkania w pięknym, klimatycznym i boguchwalnym miasteczku.
4. W KWIETNIU - Troszkę jakby przerwa w stresie spowodowanym woltami i zmianami planów co do zmiany miejsca zamieszkania na tzw. stare lata, bo wyjechałam do Wrocka do Córeńki na kilka dni. A tam oglądanie Domu i przygotowanie działki nr 5 do sprzedaży.
5. W MAJU - Nadal projekty i pomysły ale już bez stresu i zadęcia, bo jeszcze nie ma pewnego kupca. Więc poszłam na spotkanie starych znajomych z ZPE Zapel. A pod koniec miesiąca wybrałam się na spotkanie starych znajomych z AGH Kraków. Dobrze mi zrobiły te spotkania, większa większość potwierdziła mój i siostry pomysł. Swoje wiem ale dobrze usłyszeć potwierdzenie.
6. W CZERWCU - Czerwiec bardzo intensywny. Bo i remont w Mielcu, totalna rozpierducha! Wynoszenie mebli, wykuwanie dodatkowych drzwi w łazience, likwidowanie ścianki miedzy korytarzem ...
Pod koniec miesiąca przyjechałam na tydzień przed ślubem mojego starszego wnuka Dżeja Andrzeja do Wrocka. Przed ślubem zamieszanie, zwiedzanie, zakupy. makijaże i odpoczynek w cudnym miejscu.
A nazajutrz: Och, co to był za ślub!!! Wyczekany ślub Agatki i Andrzeja czyli naszej pary prezydenckiej z Warszawy.7. W LIPCU - Remont w Mielcu caluśki miesiąc. Instalacja wodna i elektryczna, malowanie, tapetowanie, wymiana podłogi na panele z ogrzewaniem, sprzątanie po remoncie, wstawianie mebli ...
Ostatniego dnia lipca pożegnałam koleżankę Czesię, to był szok !!!
8. W SIERPNIU - W połowie sierpnia klamka zapadła, wyprowadzam się z mieszkania w B do kamienicy w miasteczku M. Pomagają mi Asia i jej silna grupa czyli Lesiu, Maro i Laurka, zeszło pięć dni.
Więcej do umeblowania w kamienicy, w moim pokoju tzw. Izbie. Narazie wstawiamy tylko meble.
9. WRZESIEŃ - 15 września akt notarialny podpisany, nadal pożegnania ale i powitania. Już nie przeprowadzanie ale wyprowadzanie i wprowadzanie. Niby to samo ale teraz już ostatecznie!!! A w tym samym dniu (to zagadka i znak) podpisuje umowę sprzedaży mieszkania Lesiu. Mam pewność że to dobry znak dla nich. I dla mnie też. Ja zostawiam nowym właścicielom meble i sprzęty, tylko wejść i zamieszkać.
10. W PAŹDZIERNIKU - Zgodnie z nową, świecką tradycją jadę w październiku do Brzózy Królewskiej na grzyby, na kilka dni. Z przygodami bo Rysiu nie może przyjechać, został w szpitalu. Ale " choć już życia psiamać popołudnie, jest cudnie". I pogoda dopisuje i ochota i zdrowie i grzybki.
A w Mielcu coraz bardziej zadomowiona jestem. I w mojej Izbie i na tarasie i w gołębniku.
11. W LISTOPADZIE - Nadal kokoszenie i ozdabianie w mojej izbie a pomaga mi Asia która przyjechała na kilka dni na Wszystkich Świętych , do Domu Rodzinnego w M. Sporo się nadziało!!!
12. W GRUDNIU - Na początku grudnia tradycyjne Święta Przedświąteczne. Tym razem zjechali się z Wrocka i Warszawy na kilka dni, cała piątka. Było pracowicie, świątecznie, miło i rodzinnie.
A w same Święta i Sylwester w Domu Rodzinnym, w M. We dwójkę, w trójkę albo nawet w czwórkę. W kuchni, przy stoliku w saloniku i przy ognisku na tarasie, bo pogoda dopisała.
A rodzinka w Warszawie i Wrocławiu, połączona życzeniami na messengerze.
Już prawie koniec przeprowadzki. Prawie bo zostało jeszcze uporządkowanie warsztatu, magazynu i gołębnika ale Mój Pokój czyli Izba już wykończona na cacy i na full. I jest mi tu dobrze! Zdjęcia będą w Nowym Roku!