Nazajutrz patrzyłam z niepokojem jak demolowali teren sąsiadów i nadal nie miałam pomysłu jak zmniejszyć straty bo ilość objętościowa ziemi jaką wydobywali z wąskiego choć głębokiego rowka, przekraczała moje wyobrażenia. Powyciągałam tylko kawałki płyt mniej więcej z terenu przewidywalnych prac i przykryłam plandeką newralgiczne wejścia wody i rozsadnik pod lipką gdzie takie cudeńka jak czosnek niedźwiedzi, szczawik, pierwiosnek miodowy, samosiejki lipy, brzózek, buczyny ....
W samo południe się zaczęło u mnie. Najpierw Meni przenieśli mi siedzisko spod lipki na przed kuchnią letnią a potem się zaczęło. Wszędzie ziemia, góry ziemi, kubiki piasku bo się okazało, że pod płytką warstwą dobrej, urobionej ziemi jest sam piasek. I tak wszystko co dobre poszło w dół, bo na koniec Meni spychem nagarnęli ziemię do wykopu. I ekstra przenieśli mi siedzisko obok leszczyny bo obok lipki jeszcze pobojowisko.
Popołudniu tak byłam zmęczona, bardziej psychicznie niż fizycznie, że tylko zapaliłam ognisko i upiekłam cukinie znalezione wśród bujnych liści. Ucięłam kilka gałązek krzaczora i oganiałam się od komarów, meszek, gzów i much, dym niewiele pomagał. Ziemniaczki podebrane z kompostownika ugotowałam nazajutrz ( największe wielkości małego jajeczka, najmniejsze paznokcia i to nie kciuka)
Nazajutrz już nie mogłam odwlekać prac ręcznych czyli zbieranie łopatą ziemi, ładowanie do taczek, wsypywanie do wykopu, uklepywanie. A potem zgrabianie nadmiaru ziemi i uzupełnianie gdzie się dało. Mimo, że troszkę pomogła mi Pani Narożna, pod koniec dnia byłam posiniaczona, pogryziona, wszystkie mięśnie obolałe, nawet te o których istnieniu nie miałam pojęcia. Nie zrobiłam ani jednego zdjęcia w trakcie sprzątania, a szkoda. Bo po wysprzątaniu nie wygląda to już tak fatalnie, porażająco, dramatycznie ....
Po prysznicu i zielonej tabletce padłam jak nieżywa i usnęłam natychmiast. Ale obudziłam się przed wschodem i do rana smarowałam pogryzienia Fenistilem, siniaki Heparizenem 1000 a obolałe mięśnie Naproxenem. Byłoby jeszcze sporo grabienia i przenoszenia ziemi ale moje ciało oznajmiło: nie i do obiadu tylko chodziłam z aparatem, focąc głownie zielone i różowawe.
Przez te roboty ziemne zapomniałam uczcić, wyprawą z plecakiem, Światowy Dzień Włóczykija!
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhshtylOmfPq2NQvsf8SEwYF8_JLNytEX80xrXD6UxR4cnZm9Sp-PYPFBiHCWDTQSFY6_cnbWj2Fbp0Yrce1abA_k0kX4ndOVW82ksT7a_gXRS7M-bydtq7N0Xz8pr-_J0PLf0fQW_tb3Q7/s320/2.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWx4otyX79cKY7LDyFaLDD0yZ47HwX_XM3RnGlot1BN1QKpKXO3QmN-D4jMn0atMn5-XGxxIPKhk_Ib4rPL-TsnQJvPArkGwHY1kkQ0fhX9VKSuLzxQl40K4NrwNT5NeUFZXHhUY5hmIX7/s320/4.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0IEPXoRn6JBFip61rQyNh6TP-YgZXcweoqL58FKAVTujciR72IDod36RqMmtQZrWFlZTNuP56jxFYXcpZQ4xJsVsWjCphhMScIzeFKN_KPox4QUgPvmASal-HPezVfFv-DlLzWGxmio7N/s320/1.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXI5UR3Hf9UC9IDV-dwOIuB326uy5nKd2FB8hW0UTmmDx8Y1otS2Wthx1ulmkGcCq_R8aUI4G8ZTzdrqdnNCxbGpSK_2hWUiCFDD9j_wYt8tkXdArr3z1OlPupobt8SjJ8ZEnDfTAdmH5K/s320/3.jpg)
Zmieniam dostawcę internetu, może być dłuższa przerwa w komunikacji.