poniedzia艂ek, 30 czerwca 2014

Przed d艂ug膮 i dalek膮 podr贸偶膮


Po tym larum i olaboga powinnam Wam pokaza膰 mieszkanie po remoncie ale nadal, opr贸cz kuchni, chaos i burdelino. 
A ja, przed d艂ug膮 i dalek膮 podr贸偶膮, zamiast nasili膰 sprz膮tanie, wyje偶d偶am na swoj膮 bosk膮 dzier偶aw臋. Macie racj臋 (m贸wi臋 tak zawsze, jak wasze rady s膮 zgodne z moja ochot膮), sprz膮tanie nie zaj膮c, nie ucieknie. Luz blues i b膮belki :-)))
Lepiej, du偶o lepiej, jest w sprawie egzamin贸w i 艣wiadectw wnuk贸w. List gratulacyjny, 艣wiadectwo z czerwonym paskiem, mn贸stwo punkt贸w w cz臋艣ci ustnej i pisemnej, z przedmiot贸w podstawowych i dodatkowych. Trzeba jecha膰 i wr臋cza膰 babciowe, babcine nagrody.
Ale najpierw doba w Brz贸zie, nawet wi臋cej ni偶 moje ulubione minimum czyli wiecz贸r, noc i poranek !!! Z Przyjaci贸艂k膮. Wi臋c oczywi艣cie wieczorne ognisko, jeszcze w ciemno艣ci, bo ju偶 wkopano s艂up pod latarni臋. Przyjaci贸艂ka 偶artuje, 偶e to ju偶 nie b臋dzie "moja chatta skraja" tylko "chatta na skraju pod latarni膮". B臋dzie dobrze, bezpieczniej i przyjemniej ale czy nie b臋dzie 偶al tych ognisk w egipskich ciemno艣ciach? Nie dogodzi luksusowej Kobiecie :-). No i cudna cho膰 spodziewana o tej porze roku niespodzianka czyli taniec 艣wietlik贸w. P艂ywa艂y w tych ciemno艣ciach ca艂ymi gromadami, najwi臋cej ich w lesie na skraju ale przekracza艂y wszelkie granice i ogrodzenia, 艣wieci艂y i na naszej dzia艂ce, jeden nawet da艂 si臋 z艂apa膰 w d艂o艅. Tak lekki, 偶e si臋 go nie czu艂o, oszo艂omiony 艣wieci艂 w d艂oni wcale mocno, nie 艂askota艂 ani si臋 nie wierci艂, zdmuchn臋艂am go dopiero gdy zgas艂. Ale w aparat nie da艂y si臋 z艂apa膰, cho膰 pr贸bowa艂y艣my z ca艂ych umiej臋tno艣ci, jak si臋 okazuje mizernych.   
I obowi膮zkowo 艣wit i wsch贸d. A nie by艂o 艂atwo bo po ognisku, 艣wietlikach i sesji fotograficznej ciem podobno przecudnych (to ju偶 dziedzina przyjaci贸艂ki), posz艂y艣my spa膰 o p贸艂nocy a wsta艂y艣my oko艂o trzeciej, razem z ptakami. Wprawdzie czeka艂y艣my jeszcze z godzin臋 na poranne zorze, na tarasie i w 艂贸偶kach ale nie艂atwo by艂o ubra膰 si臋 i wyj艣膰 na powitanie dnia. Ale jak ju偶 si臋 wysz艂o to tylko zachwyt i oczarowanie. Prawd膮 jest, 偶e nie ma dw贸ch takich samych 艣wit贸w,  tym razem punkt skupienia na kaczuszkach, tyle ich wysz艂o o wczesnym 艣wicie na 艣niadanie.
I obowi膮zkowo i oczywi艣cie spacery po 艂膮kach ukochanych Przyjaci贸艂ki, ja w kapeluszu hyc, hyc od cienia do cienia a Ona w pe艂nym rynsztunku, w pe艂nym s艂o艅cu.
Ale nawet na mojej dzia艂ce Przyjaci贸艂ka wynajduje cudne obiekty, prawie nie wstaj膮c z siedziska. Popatrzcie tutaj.
Na spacerach 艂膮kowych nie mog艂y艣my nie zauwa偶y膰 strach贸w, chocia偶 ja wol臋 je nazywa膰 stra偶nikami. 
Zbo偶e i chwasty ju偶 je prawie przeros艂y a one wiernie trwaj膮 na posterunku. Zachcia艂o mi si臋 takiego stra偶nika na mojej dzia艂ce warzywnej, mo偶e troszk臋 chwasty przegoni i przestraszy. I dzi臋ki inwencji Przyjaci贸艂ki mam cudnego, ekologiczne stracha Stacha Stra偶nika. Chocia偶 nie wiem czy d艂ugo u mnie popracuje bo jakby ju偶 zbiera艂 si臋 do w艂贸cz臋gi, razem z wiatrem.
I jeszcze kilka fotek z mojej chatty, jeszcze tylko na skraju, nie spos贸b wybra膰, wrzucam tylko te kolorowe jednoobiektowe, kt贸re rzuci艂y mi si臋 w oczy. Na wi臋cej nie mam czasu, czas si臋 pakowa膰, jutro rano wyje偶d偶am na zach贸d !!!