Najpierw, jak zawsze, czy to po kilkudniowej nieobecności na swojej działce czy po półrocznej u Dzieci, obiegam włości i patrzę co przybyło, co się zmieniło. Najczęściej to wizytacja z aparatem ale życzliwa, dobrotliwa, przyjazna. W pierwszy dzień przyjechałam późno więc odbyło się to nazajutrz, gdy wszyscy mili moi, jeszcze spali.
Po śniadaniu poszłam z Maro do niezwyczajnego oddziału biblioteki Wrocławskiej. Podziemie na skrzyżowaniu Świdnickiej i Kazimierza Wielkiego to miejsce gdzie można miło i pożytecznie spędzić czas. My spędziliśmy ponad dwie godziny czytając i oglądając komiksy i gazety. A potem Maro założył hełm, wziął w ręce pady (kontrolery czy joysticki) i zwiedzaliśmy wirtualnie świat i mnóstwo interesujących miejsc, dalekich i bliskich.
Wieczorem długi spacer do Rynku i krótkie ale kaloryczne posiedzenie w Czekoladzie. Do picia biała z bitą śmietaną, deserowa z chili i deserowa z wiśniami a na deser maleńkie czekoladki z kokosem, chili i orzeszkiem. Z powrotem na Komandorską przez DCF czyli Dolnośląskie Centrum Filmowe, obok Teatru Muzycznego Kapitol a potem wzdłuż torów czyli wzdłuż knajpek, pubów, pizzerii ...
Nazajutrz leniuchowanie dopołudnia a na obiad robię kopytka. Miały być z sosem pieczarkowym ale wyszły ze skwareczkami z mięska i pieczarek. Luz, blues z wnusiem Maro (oglądamy "Lucyfera")
A wieczorem Asia znalazła nam atrakcję dla wszystkich, od młodzieńca do starki czyli CCREO ART
Dobra zabawa która daje i dużo radości i do myślenia. A 'sztuka' malowania farbami akrylowymi, zwłaszcza palcami to rzeczywiście dziecięca radość.
Prowadząca warsztaty Ewa napisała:
Jeszcze raz pięknie dziękuję za Waszą obecność i pozwolenie mi na towarzyszenie Wam w Waszej podróży do Waszych serc. Przepiękna to była podróż. Tak cudna i energetyczna, aż dałam się pochłonąć i nie zrobiłam zdjęć Waszych niesamowitych obrazów Gdyby była możliwość wysłania zdjęć obrazów, byłoby super Jeszcze raz Dziękuję za niesamowita Energię. Wow
Tłusty czwartek to oczywiście po śniadaniu pączki do kawki, więc wyprawa do ZOO się oddaliła na wczesne południe.
Ale jak już tam ugrzęźliśmy to na długo, ja byłam ostatnio w zoo krakowskim dokładnie 20 lat temu ( z Dżejem który miał 5 lat). Najpierw spacer po zagrodach na świeżym powietrzu, potem Afrykarium bo zamykają o 16 tej a potem jeszcze obiad w barze w kształcie statku. Na koniec spacer do wyjścia ale taki dookoła. Wracałam mocno zmęczona, kilka godzin zeszło miło i sympatycznie ale dla Starki to spory wysiłek. Zdjęć narobiłam mnóstwo, trudno mi było zredukować to do 50 ale chcę mieć dość do wspomnień, bo za 20 lat będę wszystko oglądać inaczej.
Wracaliśmy o zachodzie słońca. Mieliśmy w planie jeszcze wieczorny spektakl w teatrze Polskim "Opowieść filadelfijska" ale kilkugodzinne dreptanie każdemu z nas dało w kość, mniej lub więcej, postanowiliśmy na ten czas odpuścić i posiedzieć razem na poddaszu miło i czule. Zdjęć z tego czasu nie mam bo aparat się ładował, rozładowany do zera pod koniec wycieczki. A poza tym jeśli jest miło i czule to by się i tak nie nadawało do publikacji.
A następnego ranka oczekiwaliśmy na krótką wizytę Dżeja i Agatki, po drodze na weekend w górach. Wpadli rzeczywiście na moment ale dali się poprzytulać na wejściu i na wyjściu i chociaż nie zdążyli nawet zjeść śniadania ani wypić kawki ani zjeść pączka to ucieszyła nas bardzo ich wizyta.
Do wyjazdu miałam jeszcze kilka godzin i postanowiłam pójść do Aquaparku. Trzy cudne godziny w strefie rekreacyjnej i saunarium. Bawiłam się w strefie rekreacyjnej w basenie głównym, z falami i bez, w jakuzzi, na ślizgawce trudnej i na łatwej potrójnej dla dziecków, z mosteczka wchodziłam do basenu słonego na zewnątrz ale na krótko, płynąc leniwą rzeką też wypływałam na zewnątrz ze trzy razy, odpoczywałam wśród palm i zieleni, w kostiumie kąpielowym gdy na zewnątrz chłód i wiatr. Ze względu na zimno i wiatr, saunarium bez ogrodu saunowego z łaźniami i basenem na powietrzu. Ale za to wewnątrz basen z jakuzzi ze słoną wodą, łaźnie parowe aromatyczne, sauny i biosauny ....
To czego nie można fotografować w saunarium, można pooglądać tutaj
A po obiedzie, odprowadzona do Neobusa przez Trójcę wróciłam do siebie. Ogólnie troszkę zmęczona ale szczęśliwa.
Dziękuję Ci Asiu, jesteś mistrzynią organizacji planowanej ale i spontanicznej, wyszukujesz perełki i delikatnie mobilizujesz nas do uczestnictwa. I zawsze dobrze na tym wychodzimy!