Przyjecha艂am do chaty a tu sucho, suchusie艅ko, s艂o艅ce pra偶y i grzeje, ziarna i fasolki nie wschodz膮, truskawki i poziomki marniutkie. Zawsze mam dylemat, czy podlewa膰 grz膮dki gdy jestem na skraju a ziemia sucha do g艂臋bi. Bo my艣l臋, 偶e cowieczorne podlewanie przez trzy, cztery dni sprawia, 偶e ro艣linki ukorzeniaj膮 si臋 p艂ytko a gdy potem nie ma mnie tu przez dwa tygodnie, wydelikacone omdlewaj膮. Czy moja empatia nie robi im wi臋cej krzywdy ni偶 po偶ytku? Ale jak nie podlewa膰, gdy tak sucho i to takie przyjemne. Wi臋c czasem nie podlewam i mam wi臋cej czasu ale mniej rado艣ci a czasem podlewam. Oczywi艣cie podlewam do艂ki przed wsadzeniem m艂odych ro艣linek i potem je podlewam po posadzeniu. Tym razem wsadza艂am 6 krzew贸w, 10 pomidor贸w, kilka truskawek i poziomek, troch臋 zi贸艂 i sadzonki bluszczy zerwane w czasie spacer贸w. Tylko powojnik o wielkich, bia艂ych kwiatach jako pn膮cze i to nie w miejscu wisterii zgodnie z planem, bo ona jednak nie umarz艂a i zacz臋艂a puszcza膰 li艣cie.







I znowu koszenie bo stokrotek ju偶 wi臋cej ni偶 trawy, im nie przeszkadza susza, mam wra偶enie 偶e w obawie o wygini臋cie kwitn膮, roz艂a偶膮 si臋 i rozsiewaj膮, poczw贸rnie szybko i hojnie. 


I cho膰 wieczory s膮 cudne, chmurzaste i niespokojne, nie spada ani kropli deszczu, nie ma porannych i wieczornych mgie艂, nawet rosy jest niewiele.



Staram si臋 kontynuowa膰 kuracj臋 obni偶aj膮c膮 cholesterol, tr贸jglicerydy i ci艣nienie, tutaj na skraju to nietrudne, bo nie ma pokus. G艂贸wn膮 straw膮 jest kapusta a wi臋c to jakby dieta kapu艣ciana. P贸艂 g艂贸wki niedu偶ej surowej kapusty kroj臋 艣rednio drobno, wrzucam do garnka, zalewam mineraln膮 i zaczynam gotowa膰, na male艅kim ogniu. Na 艂y偶ce oleju podsma偶am dwie pokrojone cebule i dorzucam do garnka. Obieram i 艣cieram na tarce dwie marchewki i pietruszki, kroj臋 膰wiartk臋 selera i dwa ziemniaki na male艅k膮 kostk臋 a pora na paseczki i dodaj臋 do gara. Wrzucam sporo kminku, dodaj臋 s贸l morsk膮 z zio艂ami i pyrka jeszcze chwil臋. Urywam z dzia艂ki gar艣膰 naci pietruszki, szczypioru z cebuli i czosnku, szczypiorku, czosnku nied藕wiedziego, lubczyku, majeranku i co tam mam zielonego. A wszystko to przygotowuj臋 na tarasie, z widokiem na ziele艅 majow膮, w podmuchach ciep艂ego wiatru. I to naprawd臋 smakuje dobrze !!! W domu zrobi臋 wersj臋 z dodatkiem wcze艣niej ugotowanej kapusty kiszonej, suszonych grzybk贸w, 偶urawiny i miodu. I chocia偶 smakuje lepiej to przyjemno艣ci w czasie robienia mniej.



Spacery te偶 by艂y, raczej pobliskie, bo naci膮gn臋艂am troszk臋 nog臋. Raczej z laseczk膮 ni偶 z aparatem. Ale ju偶 dobrze, to by艂o raczej ostrze偶enie, 偶e ju偶 nie mam sze艣膰dziesi臋ciu lat. Niewiele po偶ytku z tego ostrze偶enia bo pami臋膰 u mnie s艂absza. I by艂o sprz膮tnie 艣wiata, wspania艂a akcja.



Jakie by艂o moje wspania艂e, pozytywne zaskoczenie, gdy dzie艅 przed wyjazdem obudzi艂 mnie szum i deszcz, pierwszy od ponad miesi膮ca. Wyskoczy艂am z 艂贸偶ka i nie bacz膮c na 偶mije, na bosaka pobieg艂am zamkn膮膰 szyby samochodu. A potem otulona ko艂dr膮 siedzia艂am na tarasie, a偶 deszcz zel偶a艂 i przesta艂. Ledwo zd膮偶y艂am si臋 zmartwi膰, 偶e tak kr贸tko pada艂o, gdy znowu si臋 zacz臋艂o. Wr贸ci艂am do 艂贸偶ka, deszcz pada艂 i si膮pi艂, kapa艂 i la艂 ale nie wiem jak d艂ugo bo szybko usn臋艂am. A rano 艣wiat odmieniony, obmyty z 偶贸艂tego py艂u lip. Z p膮k贸w kwiaty rozwijaj膮 si臋 w oczach, fasolki i s艂oneczniki przebijaj膮 si臋 przez ziemi臋, nowo posadzone nabieraj膮 t臋偶yzny. A za chwil臋 zza chmur wychodzi s艂o艅ce. Ciep艂o i mokro, to dopiero jest maj!!!














Pierwszy raz w tym roku zakwit艂 mi czosnek nied藕wiedzi i to o niego, nie o drzewa, krzewy, warzywa, zio艂a i kwiaty dbam najwi臋cej. Niech si臋 rozrasta pod lipk膮, niech b臋dzie mu dobrze, tu w p贸艂cieniu. Ziemia tu 偶yzna, rozsadnikowa.


O konwalie nie dbam wcale a i tak si臋 panosz膮 mi臋dzy dwoma tujami, w艂a偶膮 te偶 na trawnik ale tam je kosz臋. Zrywam, rozdaj臋, wk艂adam w s艂oiki ... i tylko 偶al, 偶e ich nie czuj臋.


Mam sporo smoczk贸w, niekt贸re nawet jakby brzemienne wi臋c chyba czuj膮 si臋 tu bezpiecznie. A to by znaczy艂o, 偶e 偶mij ju偶 nie ma. Tak si臋 pocieszam.