Na szcz臋艣cie winogrona, cho膰 kolor maj膮 cudny, smak jeszcze niedojrza艂y i nies艂odki, mog膮 poczeka膰 jeszcze do nast臋pnego razu albo i wi臋cej, bo jeszcze nie opadaj膮 chocia偶 ju偶 ptaszory robi膮 fioletowe kupki, im nie straszna kwa艣nica.
Wi臋c jest czas na odpoczynek na tarasie i spacery wok贸艂 zalewu do zmierzchu a nawet p贸藕niej. W臋dek mn贸stwo ale branie narazie marne.
Nazajutrz rankiem, po rosie, posz艂am znowu na podobny spacer i rozwi膮za艂a si臋 zagadka, gdzie te kaczki 艣pi膮, bo kaczki jeszcze spa艂y w trawie i tylko niekt贸re leniwie schodzi艂y do wody gdy z dala je fotografowa艂am.
W po艂udnie wreszcie zabra艂am si臋 za koszenie trawnika, na szcz臋艣cie we wrze艣niu trawa ju偶 szybko nie ro艣nie. I zatrzyma艂a mnie zielona panna, kt贸r膮 ostro偶nie przenios艂am na drzwi, le偶膮ce przy letniej kuchni, bo w trawie nie wiem gdzie si臋 ona ko艅czy a gdzie zaczyna. Pet nie m贸j, bo ja nie pal臋 od 20 roku 偶ycia.
I znowu odpoczynek na tarasie, tym razem ze stosown膮 lektur膮, ju偶 nie najnowsz膮 ale nadal aktualn膮.
Przyjecha艂a M i zrobi艂a mi kilka niespodzianek. Jedna wzruszaj膮ca - obraz na pami膮tk臋, z mi艂膮 i sympatyczn膮 dedykacj膮 od plenerowicz贸w.
I zabra艂a mnie na wystaw臋 poplenerow膮, gdzie zobaczy艂am stworzone tu dzie艂a. Interesuj膮ce i fascynuj膮ce. Kilka sfotografowa艂am bo mi si臋 podobaj膮, cho膰 tak bardzo r贸偶ne.
Wieczorem rozpali艂am wielki ogie艅 i spali艂am w nim oczekiwania, plany, 偶ale .....
Rano sfotografowa艂am widoki z okien, jeszcze p贸藕noletnie, monotonnie zielone, a potem jeszcze obesz艂am dzia艂k臋 i utrwali艂am kolory. G艂贸wnie rudbekie, topinambur i r贸偶e.