Plan był taki, na drugą połowę sierpnia: goście do chatty a ja gościnnie do Siostrzyczki a potem do Starszego Wnusia Dżeja Andrzeja.
Zaczęło się pechowo, bo moje żółte autko zbiesiło się i stanęłam na samiutkim rondzie w godzinach szczytu. Moment wcześniej zapaliła się czerwona lampka ale myślałam, że dojadę choć do zatoczki. Ale gdy spod maski zaczęły się wydobywać dymy szare i czarne, stanęłam i włączyłam awaryjne. Potem coś zaczęło spod niego wyciekać, jakoweś oleum ale czyste. Zadzwoniłam do mojego osobistego mechanika Roberta by się go poradzić a on każe zadzwonić do ubezpieczyciela, jakie mam opcje. Więc dzwonię i dowiaduję się, że moje ubezpieczenie komfortowe nie obejmuje holowania w razie awarii tylko w przypadku kraksy lub wypadku, czyli gdyby ktoś we mnie wjechał, stuknął i puknął. A że autko zepsuło się samo z siebie to już nie. Stoi autko, ja stoję obok i dzwonię, opływa nas strumień samochodów, kierowcy nie zawsze grzeczni i współczujący bo może myślą, że zachciało się starej babie nagle zadzwonić i blokuje ruch a w godzinach szczytu na tym rondzie naprawdę ciasno. Wpadam na pomysł i otwieram klapę, teraz już spokojniej, każdy widzi że awaria. Ale ja denerwuję się coraz bardziej, dzwonię do mechanika, nadal niedostępny. Nagle zatrzymuje się obok mnie żółte wielkie auto i młody człowiek Jaromir pyta, czy potrzebuję pomocy. Pytam ile to będzie kosztowało. Sporo ale czy mam inne wyjście? Przecież go tu, na tym rondzie, nie zostawię (choć taka myśl też przemknęła mi przez głowę) bo będą mnie ścigać i słusznie. Tak więc autko pierwszy raz w swoim życiu będzie wożone na lawecie a ja pierwszy raz w życiu będę jechała w lawecie.Ale ważne, że goście czują się dobrze i mam nadzieję, czule opiekują się chattą a ona im się takoż odwzajemnia. Kilka migawek fotograficznych ale obrazów nie ocenia się ani nie komentuje w trakcie tworzenia, więc zapraszamy na wystawę poplenerową.
Się będzie działo!!!
A jam u Siostrzyczki czule zaopiekowana. W upalne dni siedzimy na tarasie do południa, śniadanie, gadanie i czytanie bo Heniu dopołudnia bardzo spokojny. A gdy upał się nasila mimo mnóstwa zieleni, chowamy się do domu w chłód klimatyzatora. I coraz częściej myślę o klimie w mieszkaniu a może i w chatcie bo takie upały jeszcze pod koniec sierpnia to zaprawdę zwiastun nadchodzących zmian związanych z ociepleniem klimatu a jam z wiekiem coraz mniej odporna na wysokie temperatury.
Mamy cudny piecyk ale nawet po zmroku za gorąco na zapalenie ognia
Odwiedziłam wieczorem tę grecką knajpkę która kusiła mnie od dawna. Klimatycznie i na luzie, jak w Grecji bo i dzieci i psy mimo późnej pory mile widziane. Ale szaszłyk doopy nie urywa. Cóż, warto posiedzieć przy piwku i tyle.
W Mielcu zawsze robię szalone zakupy choć nie drogie ale takie nie bardzo przemyślane. Tym razem okularki z podświetleniem. Przydałyby mi się takie na tarasie w chatcie ale dlaczego kupiłam aż trzy sztuki?
Pożegnaliśmy ciocię Bronię z Woli Mieleckiej. Odchodzi pokolenie mojej Mamy, została tylko ciocia Lola. Trzeba szybko ja odwiedzić, by nie żałować.
I trawy się zaczynają opuszczać chociaż w lipcu się wydawało, że już one kaput!
A teraz, kierowco łaskawy, zawieź mnie do Warszawy !!!