niedziela, 28 lutego 2016

Ju偶 przedwio艣nie?

Jeszcze nie wiedzia艂am, czy czas oko艂o niedzielny sp臋dz臋 w mieszkaniu czy w chatcie. Zanurkowa艂am w szufladach lod贸wki by je intensywnie opr贸偶ni膰 przed oczekiwanym, przed-wielkanocnym postem. Czego tam nie by艂o?! Same zimowe, po偶ywne, energetyczne dania. Wi臋c wygarn臋艂am po艂ow臋 i postanowi艂am podzieli膰 si臋 z Cesi膮, kt贸ra smutna jest, bo chocia偶 hojna i 偶yczliwa, nie umie, nie potrafi ( bo nie wierz臋, 偶e nie chce i nie mo偶e) wybaczy膰 rodzinie. I zawsze mnie co艣 skusi, by jej radzi膰, cho膰 po tylekro膰 postanawiam, 偶e ju偶 nie b臋d臋.

Od Cesi przyjecha艂am tu do chatty, nazajutrz, popo艂udniu, z deszczem. Dzia艂k臋 obesz艂am szybko w poszukiwaniu 艣lad贸w wiosny ale opr贸cz dyndaj膮cych leszczyn i kilku marnych bia艂awych p膮czk贸w, nic wi臋cej nie zauwa偶y艂am. Na zewn膮trz plus 5, w izbie plus 2 i wilgo膰, wi臋c obowi膮zkowo i przyjemno艣ciowo g艂贸wne zadanie na dzi艣, to rozpalanie w piecyku.

W nocy nadal pada艂o a poniewa偶 nie zapowiadali w radiu, 偶eby poniedzia艂ek mia艂 by膰 jaki艣 inny, nie upiera艂am si臋 zbytnio z wczesnym wstawaniem, tym bardziej, 偶e spa艂o mi si臋 dobrze, chocia偶 z przerwami na dok艂adanie. I d艂ugo, a szkoda. Bo gdy wreszcie wsta艂am, na zewn膮trz jasno i s艂onecznie. I na spacer chcia艂oby si臋 i niespieszne 艣niadanie, przy siedzisku, w polarowej pi偶amce si臋 marzy. W ko艅cu zdecydowa艂am, 偶e wypij臋 gor膮c膮 kawk臋, wezm臋 kanapki i wyjd臋 na spacer z aparatem bo nie wiadomo jak d艂ugo b臋dzie takie s艂o艅ce.

S艂o艅ce si臋 nie chowa, przezornie wzi臋艂am gumofilce i kurtk臋 i szal i czapk臋, bo wczoraj zmarz艂am. Wi臋c dzi艣 zapuszczam si臋 dalej, w 偶erowisko bobr贸w. Ich wprawdzie nie widzia艂am ale tyle ich 艣lad贸w ile tylko chcia艂am. I st膮d wiem, 偶e i iglaste tn膮 i li艣ciaste po r贸wno i zjadaj膮 w艂a艣ciwie tylko kor臋 i 艂yko. Ale dalej nie wiem dlaczego wi臋cej tn膮 ni偶 wykorzystuj膮, bo mn贸stwo drzew le偶y powalonych nieca艂kiem lub ca艂kiem ale w miejscu ci臋cia a nie przy 偶eremiu.

Samo po艂udnie, gor膮co i g艂odno, rozbieram si臋 do podkoszulka i robi臋 sobie piknik, w艂a艣ciwie to ju偶 niedaleko od chaty. Ale i tu bliziutko 艣lady le艣nych zwierz膮t. Jakich?

Po powrocie zabieram si臋 za gotowanie ale poniewa偶 w cieniu plus 13 i og贸lnie nadal gor膮co, wyk艂adam produkty na schodkach i na zmywaku. Obieram i gapi臋 si臋 wok贸艂, kroj臋 i co rusz obiegam dzia艂k臋 w poszukiwaniu 艣lad贸w wiosny. Wreszcie uk艂adam w warstwach zapiekank臋: kapusta, ziemniaki, warzywa, mi臋so i pieczarki, znowu warzywa, mi臋so, ziemniaki .... i ju偶 pe艂no, reszta si臋 nie zmie艣ci - narazie. Rozpalam w piecyku i na p艂ytce nastawiam zapiekank臋.

Siedz臋 na schodkach, czytam, foc臋 i co chwil臋 zagl膮dam pod pokrywk臋. Gdy skl臋艣nie dok艂adam pora i ziemniaki, mi臋so i kapust臋. Pi艂uj臋 ga艂臋zie dla rozgrzewki, bo chocia偶 nadal s艂onecznie to wiatr si臋 zrywa zimny i niepokoj膮cy.

Jako艣 nie wiedz膮c czu艂am, 偶e taki czas w lutym nie mo偶e trwa膰 d艂ugo. I tak by艂o. Nazajutrz jak偶e inaczej, bez s艂o艅ca i zdecydowanie ch艂odniej, znowu luty i zima. Wysz艂am na spacer ale bez aparatu, tak dla zdrowotno艣ci. I oczywi艣cie spotka艂am sarenki (a nie tylko ich kupki jak wczoraj). Trzy prawie r贸wne wzrostem ale dwie p艂owe i biszkoptowe a jedna ciemniejsza. Pewnie i tak bym ich nie ustrzeli艂a aparatem bo chocia偶 wyskoczy艂y zza chaszczy kilka metr贸w ode mnie, to pop臋dzi艂y tak szybko, 偶e nie zd膮偶y艂abym zdj膮膰 pokrywki z obiektywu nie m贸wi膮c o w艂膮czeniu aparatu. Ale rado艣膰 by艂o patrze膰 jak p臋dz膮 beztrosko w bezpieczne miejsca. Po powrocie, z tarasu cykn臋艂am kilka fotek ale smutne i szare, na szcz臋艣cie tak tylko na zewn膮trz, bo wewn膮trz ciep艂o, przytulnie i bezpiecznie.

A potem ka偶dy dzie艅 inny ale raczej zimowy. I 艣nieg i deszcz i grad.

Przez 5 dni na skraju, w s艂o艅cu, deszczu, 艣niegu i gradzie nic si臋 mnie nie ima艂o. A si贸dmego, w mie艣cie wojew贸dzkim, zawia艂o mnie i unieruchomi艂o.

poniedzia艂ek, 15 lutego 2016

Walentynki singielki

Rano strach w艂膮czy膰 jakie艣 media, wsz臋dzie atakuj膮 serducha, r贸偶e i mi艂o艣膰. Waha艂am si臋, gdzie sp臋dzi膰 Valentino, czy uciec i gna膰 na skraj gdzie cicho i pusto czy zosta膰 w mieszkaniu wy艂膮czaj膮c media i rozpieszczaj膮c si臋 rozkosznie.
Zdecydowa艂am zosta膰. Jak si臋 ma kulinarnie rozpieszcza膰 mi臋so偶erna i nie lubi膮ca s艂odyczy Dama. Przegl膮dn臋艂am lod贸wk臋 i ch艂odziark臋 (w jednym) a tam  na bogato. W艂a艣ciwie to wypchana na full. Jak to si臋 sta艂o,  tak po karnawale i na pocz膮tku postu? Trzeba zacz膮膰 opr贸偶nia膰 lod贸wk臋 by zd膮偶y膰 jeszcze popo艣ci膰. Ale jako艣 nie mam ochoty na odmra偶ane chocia偶 pyszne dania, przecie偶 dzi艣 ma to by膰 rozpieszczanie. Wi臋c id臋 do sklepu po 艣wie偶e mi臋sko i warzywa, jajka i mleka. Mi艂a sklepowa namawia mnie na chude podgardle na skwarki i na mielone z chudej kark贸wki. Kupuj臋 jarzyny w p臋czku, dwa pory i ma艂膮 kapust臋, miseczk臋 sa艂atki  z buraczk贸w, jab艂ka i winogrona bezpestkowe. Wracam ob艂adowana bo i mleka kupi艂am i jajka i mas艂o i chlebek drwala i wi艣niowe lody Grand. Ledwo si臋 wtaczam na swoje pi臋tro i znowu mi z r膮k wypada siatka, dobrze, 偶e nie z jajkami. Bo przy drzwiach stoi doniczka z r贸偶ami. Ani karteczki ani znaku identyfikacji. Nie spe艂nia艂am ostatnio dobrych uczynk贸w, nie wiem o 偶adnym adoratorze ani o wielbicielce, sk膮d to valentino? Gdyby to by艂o co艣 innego i w innym czasie to bym obesz艂a s膮siad贸w albo zostawi艂a prezent pod drzwiami. Ale r贸偶a, w Walentynki, pod moimi drzwiami? Wi臋c wnosz臋 j膮 do mieszkania i wstawiam do zesz艂orocznej, walentynkowej doniczki. I robi臋 herbatk臋 w kubku w serducha. No i mam r贸偶e i serducha! Ja, taka przeciwniczka walentynek.

Mocz臋 w wodzie gar艣膰 suszonych grzybk贸w. Z mielonego plus dodatki robi臋 klopsa, kt贸ry wygl膮da jak keks i kilka kotlecik贸w mielonych a z podgardla okras臋. Zapasy na tydzie艅 albo d艂u偶ej. Na mro藕n膮 zim臋, kt贸rej w tym roku nie ma ale mo偶e jeszcze b臋dzie, wszak to luty. Na klarowanym ma艣le sma偶臋 sporo mro偶onych podgrzybk贸w dodaj膮c pod koniec pokrojon膮 cebul臋. Gotuj臋 namoczone, dodaj臋 podsma偶one, podprawiam 艣wie偶ym mas艂em i zag臋szczonym mlekiem, wrzucam gar艣膰 pokrojonych li艣ci selera. Na dzisiejszy walentynkowy obiad dwa spore plastry klopsa, pachn膮cy sos grzybowy, ziemniaki i sur贸wka z buraczk贸w (kupna by艂a za s艂odka wi臋c doda艂am trzy starte kiszone og贸rki, troszk臋 posiekanej kapusty i przeci艣ni臋te przez prask臋 trzy z膮bki czosnku. Teraz za kwa艣na wi臋c doda艂am 艂y偶k臋 miodu).

Pojedzona do przesytu w艂膮czy艂am filmy ze skarbami przyrody Podkarpacia, do kt贸rych link przes艂a艂a mi wiotka i s艂odka Dorotka. http://lukaszluczaj.pl/moj-nowy-cykl-audycji-tv-laki-i-murawy-skarb-przyrody-podkarpacia/
Potem odcinek 2, 3 4 i 5 i zesz艂a godzina. Zachcia艂o mi si臋 teraz natychmiast wyj艣膰, na 艂膮ki nie pora ale ubra艂am si臋 wreszcie i wysz艂am na spacer. S艂o艅ce i wiatr, ch艂odno i cicho tam gdzie zaw臋drowa艂am. To moje ulubione wzg贸rze i du偶o fajnych dziw贸w po drodze. Dzika chata si臋 rozwali艂a, zosta艂o kilka desek z kt贸rych zrobi艂am sobie siedzisko i miejsce do medytacji i zachwytu.

Nazajutrz to samo tylko z ry偶em parabolicznym z dzikim. A spacer kr贸tszy bo w deszczu. W planie na jutro to samo ale z kasz膮 gryczan膮. I wyprawa do miasta.  Co dzie艅 to samo ale inaczej. A lody nie ruszone.

Psikusy bloggera, internetu, komputera czy moja niewiedza? Musia艂am narazie odda膰 kota Anarionka bo przy g艂askaniu w艂膮cza艂o mi si臋 strasznie g艂o艣ne buczenie. Mo偶e on nieca艂kiem darmowy by艂 a ja niedopatrzy艂am terminu demo?