To koncertowa wersja Dżemu może się wydawać nie z mojej bajki, bo skąd Babci do tak ekspresyjnej, ekspresywnej, patetycznej, mocnej, widowiskowej formy.
Ale Dżem, to jego frontman do '94 roku Rysiek Riedel a dla mnie ostatni 'wolny' Indianin, nierzeczywisty potomek wymyślonego przez Karola Maya Winnetou, Old Shatterhanda i Surehanda, w którego książkach się zaczytywałam jako Młoda, wierząc w realność i autentyczność tych opowieści. I nawet kiedy wyczytałam gdzieś tam, ze wszystko to wymyślił w więzieniu, to jego bohaterowie żyli nadal w moich marzeniach.
Teraz bliższa mi jest TA WERSJA
Tak jakoś ostatnio błąka mi się ta myśl, po raz dziesiąty, setny, tysięczny: przestań się użalać nad sobą, zamartwiać obecnymi kłopotami dzieci i chwilowymi porażkami wnuków. Dziękuj za ich zdrowie, dostatek, miłość, opiekę. Dziękuj Bogu, Ojcu niebieskiemu, Wiekuistemu, Wszechmogącemu, Absolutowi, Kreatorowi, Stwórcy, Twórcy, Energii, Źródłu, Duchowi bożemu .....
Czasem trzeba zejść z Nieba na Ziemię, z Raju do Codzienności. A czasem trzeba wspiąć się z Ziemi do Nieba, z Codzienności do Raju.
Winko nie buzuje choć kaloryfer w kuchni odkręcony na full, okna aż się proszą o umycie, mieszkanie o odkurzanie, ciuchy o pranie, gary o zmywanie więc by na to nie patrzyć i się nie stresować jadę do chatty, Na skraju lasu, na krawędzi cywilizacji te sprawy nie są ważne. Ważny jest las i cisza wokół, kolorowe i zamglone dookoła, smaki i zapachy, pracowicie i leniwie, deszcze i przebłyski słońca .....
A po powrocie przelewam nastaw do szkła i od razu zaczyna buzować, ogarniam z grubsza mieszkanie w dzień i już mam jak co roku, chryzantemę złocistą, złotoblade słońce i ukochanych gości!