sobota, 16 marca 2024

Przymiarki do Gołębnika

Bo jednak zostaje nazwa Gołębnik. Będę mówiła: "idę do gołębi" i już wiadomo, że przepadam na dłużej. Na początek maluję zatyłki regału bo jakiś taki za ciężki no i zostało pół puszki Aqua. Malowałam na cztery razy bom po kontuzji lewej nogi. Pierwszy prostokąt na sprawdzenie efektu, następnie cztery, potem dwa górne z drabinki i na koniec ostatni dolny i poprawa pierwszych. 
To właściwie jeszcze jakby końcówka remontu bo czeka mnie jeszcze spora robótka czyli malowanie podłogi. W międzyczasie uszlachetniłam (jak mówi Asia) kinkiety ze sznurka, wplatając resztki biało-niebieskiego. I może dodam białe i niebieskie ozdoby. Żarówki będą miały ciepłe światło. 

Wreszcie nadszedł czas malowania podłogi. W pierwszy dzień tę cześć za piecykiem bo jest najmniej widoczna a chciałam sprawdzić efekt.  Po dwóch warstwach impregnatu podłoga jest szorstka więc trzeba ją przelecieć papierem jakieś 120, odkurzyć i pomalować warstwą bezbarwnego. I choć powierzchnia malowania jest większa niż regału, malowałam ją już tylko na trzy razy. Teraz niech schnie. I chociaż dopiero jak wyschnie można meblować i urządzać, to już zaznaczam patyczkami gdzie łóżko ( a może nawet dwa) i stół. A potem już z górki krzesła, fotel, drewniane panele na ciągu między drzwiami, kinkiety, firany, koce .... I już pierwszy posiłek na roboczo, na kolanie był. 

Podłoga schnie długo bo zimno ale wreszcie można zacząć przymiarki. Narazie suwam materacami i właściwie to tylko dwie opcje przy założeniu, że będą dwa łóżka, wzdłuż i pod kątem A może zostawić tylko jedno łóżko? I jeszcze stół i krzesła i może szafa i to właściwie wszystkie duże sprzęty. Stołu trzeba pomalować nogi bo są brzydkie i nakrapiane ale aqua nie chwyta i trzeba pomalować dwa a może nawet trzy razy. Za to blat nadal to mój ulubiony z chatty. Drugi taki sam mam w izbie. I dwa krzesła dodane. Tylko łóżka czekają jeszcze w kącie na wstawienie, po ich odkurzeniu i naprawie. 

czwartek, 7 marca 2024

Remont gołębnika cz.4

Dzień jedenasty - środa - 28 lutego.  Po dwóch tygodniach przerwy na schnięcie drewna jedenasty dzień remontu. Przewieźli deski i przeszlifowali je na podwórku. Ale się kurzyło!

Potem je odkurzyli i wnieśli na górę. Każdą przycięli i układali na podłodze przykręcając wkrętami do stelaża z łat. Potem całość odkurzyli, dobrze ale nie doskonale.
Toni przyniósł próbnik impregnatu ale żaden kolor mi się nie podobał, bo miałam w głowie i marzeniach taki jaśniutki dąb bielony. Ten dąb w próbniku może i ciekawy ale ciemny i smutny był. Zastanawiałam się nad bezbarwnym ale za jasny (błąd bo nie wzięłam pod uwagę, że impregnat przyciemnia świeżo szlifowane drewno). I wybrałam szary jasny z woskiem. Pomalowali i zakończyli na dziś a ja zostałam w rozterce bo impregnat przykrył rysunek słoi w drewnie. Zostawili mi do pomalowania kilka deseczek na próg a ja pomalowałam też podest. Malowałam je cienką warstwą starannie rozcierając i wynik był niejednoznaczny. Poszłam spać z myślą, że po wyschnięciu może podłoga będzie ok. Nie spałam dobrze.

Dzień dwunasty - czwartek - 29 lutego. Impregnat wysechł i rankiem okazało się, że kolor podłogi jest dobry chociaż nie idealny. Ale jak się pomaluje drugi raz tym szarym to już nie będzie taki śliczny, druga warstwa przykryje rysunek słoi w drewnie. Więc nowa decyzja, druga warstwa będzie bezbarwna, tak by zachować tę śliczność i dobroć, choć nie idealność. Zostanie mi więc sporo jasno szarej jedynki z woskiem, może ją komuś dam a może się ją wykorzysta w letniej kuchni, warsztacie czy garażu.

Pomalowali, poszli na obiad i po powrocie przykryli podłogę czarną folią. Teraz będzie ważny czas i  moment,  ustawianie piecyka i podłączenie go do komina. Dużo brudnej roboty, z przycinaniem rur łącznie. I wreszcie kulminacja, wielka radość, pierwszy w Gołębniku ogień!😀

Nie cieszyłabym się tak gdybym wiedziała, że za tydzień, w czasie burzy i ulewy, woda będzie spływać na podłogę po kominie i kapać z sufitu 😟

Dzień trzynasty - piątek - 1 marca. Dziś prace okołogołębnikowe tzn. pocięcie starej drewnianej podłogi z gołębnika na drobne polana do piecyków, ułożenie ich w garażu i wniesienie regału z garażu do gołębnika. Tylko tyle i aż tyle a zeszło całą dniówkę. Bo najpierw piła nie pasowała do prądu, potem organizacja klamotów w garażu tak by się zmieściło drewno a wreszcie cięcie drewna i układanie. Układanie to już nasza praca z conajmniej dwóch powodów bo my i dokładniej i taniej.  I wreszcie, już po południu wnoszenie regału na piętro. To dopiero była 'przygoda'! Próbowali schodami, próbowali wszerz i wzdłuż, prosto i na ukos i wydawało się, że nie ma prawa się udać. Wreszcie się udało wnieść go na górę. I cóż, to dopiero początek przygody, bo gdy już go wnieśli na piętro to się okazało, że nie przejdzie przez drzwi do warsztatu. Inni by się poddali ale ta trójca wykombinowała, że się da ten regał wyciągnąć na piętro sznurem przez inny balkon. Ale trzeba było najpierw znowu znieść ten regał na parter. Oczywiście w tym amoku nie robiłam zdjęć więc jest uwieczniona tylko pierwsza i ostatnia faza. 

Dla odprężenia takie różne marcowe. Mój widok z łóżka, mój wielki siniak po tygodniu i po dwóch, zwiastuny wiosny, apele dla poległych i zabitych ....