Coś się dzieje niedobrego nie tylko z narodem ale i ze światem.
Ja mam już za sobą trzy czwarte wieku więc już przeżyłam śmierć Stalina (tego nie pamiętam), rządy Gomułki, marzec 1968, Gierka i jego' pomożecie', pamiętny Wielką Nadzieją Solidarności rok 1980, rok 1981 i wszystko na kartki, rok 1989 burzliwy czerwcowymi wyborami u Nas i obaleniem muru berlińskiego w listopadzie, Michaił G, pierwszy i jedyny prezydent ZSRR - 1990 i 1991 r, przełom wieku XX / XXI i koniec świata przepowiedziany przez Majów ale nieodbyty, 1 maja 2004 euforia z powodu wstąpienia do UE, 2008 i pierwszy czarnoskóry Prezydent USA ..... To wszystko były wydarzenia ważne i przełomowe, w przeważającej części pozytywne dla mnie i dla moich najmilszych.
Od kilka lat w kraju i świecie same negatywy. Zjazd z górki ale czy na samo dno? Ekstremalne zjawiska pogodowe na świecie, pandemia covid 19 u nas od marca 2020 do dziś, hiperinflacja od zimy 2021 roku do dziś, wojna w Ukraini od lutego 2022 roku do dziś, zatruta Odra od lipca 2022, strach przed zimą ...
Kilka dni temu ugryzła mnie pszczoła w czasie picia kompotu na balkonie. Na balkonie nie siedzę ciurkiem ale troszkę posiedzę, popiję, pogapię się, poczytam i idę do mieszkania po cosik; po owoc, po nożyczki, po sznurek, po scrabble, po notes, po okulary ..... I oczywiście nie przykrywam szklaneczki na wychodnym bo to przecież na moment tylko. Widziałam u siostry, że przykrywa wszystkie szklaneczki, kubeczki i wiedziałam po co ale u siebie tego nie robiłam. Tak napisałam o tym u znajomego: Tydzień temu na balkonie ugryzła mnie pszczoła, bolało, szczypało i napuchło mocno. Przytomnie wyrwałam żądło, zażyłam wapno i lek odczulający. Ale miałam szczęście, że chociaż ugryzła mnie w trakcie picia to w wewnętrzną stronę wargi. Stara a niemądra, nie przykrywałam szklaneczki, teraz od tygodnia przykrywam nawet w mieszkaniu. Strach pomyśleć że mogła mnie ugryźć głębiej 😥🤩😅 A przecież pszczoła pożyteczna jest i troszkę żal, ze nie przeżyła tego spotkania ze mną. Dobrze, że ja przeżyłam. Antoni odpisał mi tak : Miałaś szczęście, albo opatrzność nad Tobą czuwała. Do wyboru A naprawdę było dramatyczniej, ugryzła mnie w piątek wieczorem około 19 tej. Przychodnia już zamknięta, puchnie coraz bardziej, boli i szczypie, mieszkam sama więc Strach ma coraz większe oczy. Przypominają się zdarzenia, gdy z bratem jechaliśmy na klaksonie z lasu gdy ugryzła go mrówka w trakcie jedzenia jeżyny i ledwo go na pogotowiu odratowali jakimś zastrzykiem, bo się dusił. I ta historia z Ewą Sałacką. która zmarła mimo natychmiastowej reakcji męża lekarza. Po godzinie nie wytrzymuję, dzwonię na 112 bo opuchlizna coraz większa i warga zdrętwiała, bez czucia. Chcę tylko spytać o poradę ale procedury nieubłagane, najpierw adres i miejsca zdarzenia, opis i przełączają na 999. Tutaj znowu od początku, czuję się intruzem bo przecież chyba nie ma zagrożenia życia. Ale Kobieta miła, rozumie mnie, pyta czy jeśli nie mam już czynnej przechodni, mam dostęp do apteki. O tym w amoku nie pomyślałam, mówię, że są apteki ale nie wiem czy czynne. Za chwilę odpowiada, że jest jedna czynna w moim miasteczku i czy mam do niej blisko czy daleko. Mam blisko więc mówi, bym się tam udała bezzwłocznie i poprosiła o wapno i coś odczulającego. A jeśli po godzinie od zażycia się nie poprawi, bym zadzwoniła bezpośrednio na 999. Popędziłam do apteki, coś wydukałam przez zapuchniętą wargę, dostałam leki, zażyłam po jednej już w aptece i pokuśtykałam do mieszkanka. Ta godzina na obserwację czy opuchlizna się zmniejsza, ciągnęła się niemożebnie, bo żadnej zmiany nie było. Odczekałam jeszcze drugą godzinę i wreszcie, bardzo powoli ustępował ból, szczypanie, drętwota. Oczywiście noc była nieciekawa ale ranek już dobry i pojechałam do Siorki. Miałam szczęście czy Opatrzność nade mną czuwała? A czy to nie to samo?
Faza na fiolet dopiero u mnie od niedawna, narazie w gabinecie. W mieszkaniu salon w odcieniach beżu i brązu, gabinet zielonawy i zielonkawy, kuchnia biało błękitno czerwona, łazienka biało brązowo ruda, wc morelowe, przedpokój w jasnym drewnie. Nie jest to spójne ale obrazuje moje gusta na przestrzeni półwiecza. Nie mam i nigdy nie miałam zakusów, by robić remont kapitalny jak w programach wnętrzarskich, bo u mnie salon, przedpokój, łazienka i wc w stylu późnych lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku gdy dostałam wyczekane prawie 20 lat mieszkanie. I chociaż moje małe wnuki mówiły: "Babciu, u Ciebie się nic nie zmienia", to ja odpowiadałam i teraz też powiem, dobre i wygodne jest piękne. Wymiana wykładziny w salonie i przedpokoju początek XX wieku, remont kuchni i gabinetu rok 2014 ty, wymiana zlewozmywaka i kuchenki w tym roku. Gdzieś w międzyczasie poprawa frontów szafek kuchennych z brązowych na kratkę czerwono białą, zmiana pokoju Asi na mój gabinet pod koniec XX wieku, moja sypialnia na pokój dziecków a po ich wyprowadzce doszedł stryszek. Większość remontów konsekwencją zmiany układów rodzinnych a nie fanaberią bo niemodne.
Kuchnia powoli i konsekwentnie się zaniebieszcza, chociaż narazie nieśmiało wypiera czerwień. A na tarasie niebieskość zaczynają przytłumiać kolory wczesnej jesieni.
Fiolet i wrzos to kolory mojej Mamy w późnym wieku ale po niej została mi tylko koszula, wreszcie na mnie dobra, choć niemodna bo z poduszkami na ramionach. Czasem mimo to ją ubieram.