Sobota i niedziela, przerwa w remoncie ale chodzę tam by pofocić, podumać, pomarzyć i poplanować.
Dzień trzeci - poniedziałek - 5 lutego. Od 8 rano dwóch fachmanów, szef Toni i Aduś bo Dawid jest niezdrowy. Ale praca wre. Upychanie 16 mm izolacji między deski na suficie nie jest ani łatwe ani zdrowe więc w ramach 'przerwy' pojechali do szklarza po okna i do sklepu po płyty osb i folię.
Szklarz włożył szyby w okna, które były dotąd zabite płytami. Ależ różnica w jasności, chociaż zdjęcia robione o różnych porach dnia nie oddają efektu łał ! Było warto!!
Popołudniu na izolację położyli folię a potem mozolnie przycinali i mocowali płyty osb do sufitu. Jeszcze nie wiem jak będą potraktowane. Czy matowym bezbarwnym impregnatem bo to jednak jakby drewno i trochę pasuje do całości, czy błękitem lodowym jaki miałam w chatcie. Ale izolację będę miała solidną.
W międzyczasie załatwiłam dziś sprawę w banku bo remont to wydatki, załatałam lewą dolną "1" u dentystki, zapisałam się pierwszą wizytę u nowego lekarza rodzinnego i na pedicure, kupiłam kabelek by ściągać zdjęcia z aparatu na laptopa.
Dzień czwarty - wtorek - 6 lutego. Prace punktualnie od 9 tej, w dwójkę. I już rankiem zamówienie podsuszonych desek na podłogę bo taki pomysł wczoraj powstał w głowie Halineczki. Aż wstyd powiedzieć jaka była poprzednia koncepcja. Kończą płyty na podsufitce, trzeba było dołożyć łatę. Pojechaliśmy do Leroy Merlin po piecyk ale już nie było tego najlepszego więc wzięłam ten najładniejszy. Taki piecyk leży już u nas w warsztacie. Śliczności żeliwne, ciężkie jak diabli.
Po powrocie zaczęli odkuwać tynk ze ścian by oczyścić cegły. To brudna i żmudna praca, do końca pracy zrobili chyba połowę. I zaczęli czyścić belki szczotkami, by wydobyć całą urodę drewna.
Dzień piąty - środa - 7 lutego. Praca wre od rana, od 8 mej, ekipa w pełnym trzyosobowym składzie. Jednocześnie szlifuje się futryny i drzwi, wykuwa dwa okienka, czyści cegłę. Zastanawiam się, czy nie za często zaglądam do nich w trakcie pracy ale okazuje się, że za każdym razem zauważam coś, co wychodzi dopiero w trakcie remontu i wymaga obgadania. Czasem dodaje to pracy a czasem ujmuje. Wczoraj zmieniłam koncepcję podłogi, z płyt osb na deski ale zrezygnowałam z nowych drzwi na taras. Dziś zrezygnowałam z drugiego małego okienka ale dołożyłam do czyszczenia ścianę miedzy drzwiami a oknem. No i wpadam tam by zrobić kilka zdjęć, na pamiątkę trudów remontu. Robię zdjęć za dużo ale wszystko mnie zachwyca, każdy szczegół i ogół. Potem trud i wysiłek by wybrać te naście dla pamięci.
Dzień szósty - tłusty czwartek - 8 lutego. Wczoraj wróciła wersja z dwoma okienkami a dziś koncepcja z otwieranymi na zewnątrz a nie do wewnątrz i jeszcze jedna mała ścianka w kącie przy oknie do oczyszczenia do gołej cegły. Ale dopóki można zmieniać to udoskonalamy, to się zresztą okaże po fakcie. Pomalowali pierwszy raz ściany i sufit na biało gruntem kryjącym a cegły popryskali impregnatem Żywy kolor. Zostawiłam na noc grzejnik i trzy duże znicze by wszystko podeschło przez noc.
Dzień siódmy - piątek - 9 lutego. Dziś pracują we dwóch, bo szef ma swoje sprawy. Chyba dwukrotne malowanie sufitu kolorem Aqua przy zabezpieczonych belkach, drugie malowanie ścian białym gruntem kryjącym, zdejmowanie zabezpieczeń i konserwacja belek drewnochronem .....
Tak wygląda wreszcie gołębnik w sobotę rano, po siódmym dniu remontu. Czas na odpoczynek. Robię dużo zdjęć bo taki pusty i prawie gotowy i pełen różnych możliwości, już nigdy nie będzie.
II etap remontu, ten najbrudniejszy - zakończony. III etap to prace wykończeniowe np. położenie podłogi gdy wyschną zamówione deski, elektryka i detale (parapet, malowanie framug i drzwi, postawienie piecyka i orurowanie ...) Bo 24.02.24 wkracza ekipa rodzinna, silna, zwarta, pomysłowa. I na wtedy planuję urządzanie. Regał, łóżko, fotel, stolik, krzesła, koce, firany .... tylko to co niezbędne, minimalizm. No chyba że jakieś żółte duperele, granatowe durnostojki ... No i oczywiście kapliczka dla św. Antoniego ....