Pod koniec listopada 2018 roku czyli ponad dwa lata temu postanowiłam, że już nie będę " Krystynką w podróży". Że będę się cieszyć tym co mam tu blisko a nie szukać przygód i wrażeń gdzieś daleko. Że zadbam o korzenie a nie o skrzydła, bo i wiek ku temu stosowny. Więc już nie "Krystynka w podróży" ale "Pellegrina" i "Starka".
I to zaczyna działać dopiero teraz, po ponad dwóch latach od postanowienia bo wcześniej jeszcze Łódź z Asią, z rozpędu Kraków i Wrocław w ferie 2019 roku z Asią i Markiem, Warszawa wrzesień 2019 r z Asią, Markiem, Dżejem i Agatką, Głębokie - lipiec 2020 r z Asią, Leszkiem, Laurką, Markiem, Dżejem, Agatką i silną grupą pod wezwaniem Nadolice! Ale już nie SLOT w Lubiążu pod namiotami z silną grupą pod wezwaniem Nadolice! Już nie Węgry i Chorwacja w dwa tygodnie z Asią i Markiem, już nie Toskania w 10 dni z Asią, Markiem, Danusią i Basią, już nie Bergamo, Como i Varenna z Asią i Markiem.... Teraz już nie zagranica i nie namiot, już nie intensywne i zachłanne zwiedzanie. Ale też tak naprawdę nie wiem czy to z powodu mojego postanowienia czy pandemii to zawężenie i posadowienie. Nie śmiem twierdzić, że to wszechświat nagiął się do moich postanowień ale może ja, nie wiedząc, przeczuwałam i przewidziałam, że nadchodzi pora na zmianę. Może ja i mój świat starzejemy się jednakowo?
Ze względu na zdrowie już nie wybieram się w dalekie, zagraniczne podróże ale nadal kursuję kilka razy w miesiącu między moimi trzema miejscami: mieszkaniem w miasteczku, chattą na skraju, domem u siostry. Czasem, dwa, trzy razy w roku między poddaszem Córci, mieszkankiem Wnusia, domem koleżanki w Hyżnem. A pandemia rozleniwiła mnie, obcięła mi skrzydła, zbladły marzenia. Ale tak czy siak od dawna wiem i czuję, że ten rok 2021 będzie dla mnie ważny, że będzie dobry, czuły i da mi wiele radości.
W Walentynki, zamiast pączków, zrobiłam dwa super-kotlety wg rozczochranej Madzi G, czyli schab marynowany w cebuli i mleku, panierowany w mące, jajku i bułce tartej z pokruszonymi płatkami kukurydzianymi. Z podsmażanymi ziemniaczkami i zasmażanymi buraczkami danie było świąteczne i smakowite ale szału nie było. Mój kotlet z dobrego schabu, bez marynowania chyba smakowitszy.
Tegoroczna zima ma Moc i Magię. Czuję ją nawet w moim miasteczku i cykam jak szalona by zapamiętać, gdyby się szybko miała nie powtórzyć. Codziennie kilkanaście zdjęć.
Podziwiam fotki zimy-urocze:-) Pandemia w końcu minie, a Ty będziesz zwiedzac nadal swoje ukochane kraje, nie wierzę, że usiedzisz w miejscu. Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńAlinko, bo też zima w tym roku wyjątkowo fotogeniczna. Pożyjemy, zobaczymy co będzie po pandemii, oby się jeszcze chciało chcieć.
UsuńCoraz mniej w podróży, ale tej realnej, wymagającej logistyki i wysiłku fizycznego. Natomiast podróżą jest przecież całe życie.Każdy dzień to nowa wędrówka w siebie w nowe, nieprzewidywalne dzianie. Oraz we wspominanie tego, co za nami. I w planowanie albo w marzenie o tym, co będzie. Dużo sie dzieje, nawet gdy z pozoru nie dzieje sie nic. A poza tym człowiek ma w życiu różne momenty - biegu i ustania w biegu. Nic nie jest raz na zawsze. I nei wszystko jest zwiazane z wiekiem. Czasem po prostu zmieniają sie realia. Czasem zmieniają sie potrzeby duszy i ciała. Bywa, że czegoś człowiekowi żal, jakby mu czegos ubyło, jakby jakiś etap sie skończył.Ale niepostrzeżenie zaczyna sie cos nowego. Wkracza w nasze zycie i zmienia je, zmienia nas, pokazuje cos nowego, uczy sie przyzwyczajać do nowych nas, nowych realiów. Płyńmy spokojnie, Krystynko kochana. Będzie ,co będzie...A w ogóle, to jak mówia słowa mojej ulubionej piosenki Anny szałapak: "Zwiesć Cię może ciągnący ulicami tłum. Wódka w parku wypita albo zachód słonca. Lecz pamiętaj naprawdę nie dzieje się nic i nie stanie sie nic aż do końca".
OdpowiedzUsuńSłońce odmienia co dnia rzeczywistosć. I dzisiaj mocno świeci od rana.Niech ten blask doda nam sił i pogody ducha. Bądźmy jego częścią!:-))
Coraz milsze ciepłe paputki, fotel, koc, książka czy film. Coraz mniej się chce wychodzić z przyjaznego mieszkania na ziąb czy upał. Więc zostają tylko te podróże wgłąb siebie i te cudze w książkach i filmach. I chociaż one nie mniej wartościowe to żal, żal że tylko. Ale to może tylko przedwiosenny marazm i roztopi się w promieniach słońca. "Będzie to co musi być" Oleńko, płyńmy w nurcie rzeki naszego życia. Uwielbiam piosenki z Piwnicy krakowskiej ale niech mnie "zwiedzie ciągnący ulicami tłum, wódka w parku wypita albo zachód słońca?" Podłączam się do słońca z jego Jasną Mocą
UsuńA co to za czarodziejski drewniany dzbanek? Dżiny z niego będziesz wypuszczać? Tajemniczy taki.
OdpowiedzUsuńOby ta piękna zima zmieniła się w równie piękną wiosnę!
Agniecho! Ten dzbanek to dyfuzor. Uroczy w kształcie jak egzotyczny kwiat a w środku ma Moc i gdy naleję doń wody i kilka kropel olejku aromatycznego to wypuszcza pióropusz pary nawilżającej, inhalującej i rozjaśniającej umysł.
UsuńMamy w życiu różne okresy. Ja też przez długie lata uwielbiałam podróże po różnych zakątkach Europy. Bardzo ciekawa byłam świata. Były to wspaniałe lata. Z czasem trochę mi się pozmieniało, bo ograniczenia zdrowotne, potrzeba większej wygody, a w końcu pandemia. Wprawdzie chciałabym znowu oglądać świat i podziwiać jaki jest piękny ale na razie nie robię planów. Niech świat się ogarnie, a mi na razie musi wystarczyć mniejszy kawałek tego świata w naszej Wyluzowanej. Pozdrawiam Cię serdecznie
OdpowiedzUsuńBożenko, też tak myślę. Był czas na podróże małe i duże, po Europie, Afryce południowej i bliskim Wschodzie. A teraz jest czas na bliskie podróże i nie mówię tego z żalem. Teraz jakoś szczególnie jestem gotowa na zmiany, rok 2021 w jakiś wyjątkowy sposób stał się dla mnie ważny i przełomowy. Ale wiadomo, co ma być, to będzie!
Usuń"Że zadbam o korzenie a nie o skrzydła" - zatrzymały mnie te słowa... W sumie to też jest ważne, nie tylko skrzydła do których zawsze wszyscy namawiają, ale właśnie też korzenie...
OdpowiedzUsuńTeż robiłam takie kotlety wg M.G ;) Zakwas z buraków, Kochana Ty wiesz co ma moc!
Asiu, korzenie i skrzydła dajemy dzieciom, bo w gruncie rzeczy zawsze o nich myślimy i chcemy dla nich to co najlepsze. Aż czasem zapominamy o sobie a to nie jest dobre dla naszych dzieci.
UsuńKotlety jak kotlety, zawsze dobre dla mięsożercy ale zakwas z buraków ma wdzięk, smak, zapach i Moc!
A to może po prostu potrzebne. To wyciszenie, to pluszowe utulenie na fotelu, te ciepłe kapcie i marazm w planach. Może taki czas. Wszystko potrzebne. Nawet szarość i mgła. Świata w tym nie widać, co w gruncie rzeczy czasem dobrze robi. Poza tym to, co ty nazywasz marazmem, mi wydaje się być pełne życia :)
OdpowiedzUsuńAch, pierścionek na czyimś paluszku :) I zaczyna się przygoda ;)
Anno, ja dobrze wiem, że wszystko potrzebne ale najczęściej wiem to po fakcie, gdy To już minie i widzę dobre skutki. Ale w trakcie, po ludzku, złoszczę się i niecierpliwię.
UsuńOch i ach, złoty pierścionek na szczęście, w dodatku z błękitnym oczkiem na szczęście.
Ta pandemia wszystkich nas mocno przyhamowała i chyba już wystarczy, bo ciężko w takim ograniczeniu na dłuższą metę. A te bliskie podróże potrafią być tak samo piękne, jak te na drugi koniec świata, to zależy tylko od nas, czego oczekujemy i czego w danej chwili potrzebujemy. Zdjęcie fotela z książką najbardziej przyciągnęło dzisiaj moją uwagę. Pozdrawiam serdecznie :))
OdpowiedzUsuńOj ciężko, szczególnie dlatego, że końca nie widać. Każda podróż ważna jest ale jednak te dalekie, egzotyczne kusiły mnie bardziej.
UsuńTo obszerne fotelisko, z poduszkami, kocem polarowym, swetrem i lampką do czytania. Wszystko w zielonkawych odcieniach zieleni, jak ściany w gabinecie.
Ale wolno mi dalej nazywać Cię Krystynką? :-) I ja zauważyłam na końcu wpisu ten znak, który raduje Twoje serce, cieszę się z Tobą. Córka jak siostra młodzieży, bardzo młodo i delikatnie wygląda. Nie śpiesz się na skraj, jest bardzo mokro po roztopach, przynajmniej u nas. Poczekaj na prawdziwe ciepło, a oko i cała reszta niech pokona wiosenne przesilenie, wtedy jest więcej sił. Wiem, bo sama jestem teraz bardzo "rzadka", męczliwa, wręcz spowolniała. Bardzo nam brakuje dłuższych wyjazdów, choć kręcimy się po bliskiej okolicy, ale jest to czas wyrwany, na szybko, bo coś czeka w odwodzie, najczęściej obowiązki pracowe męża. Teraz w domu armagedon, sama wiesz, jak to z remontami, ale chciałam przed wiosną ogarnąć dom, żeby już bez czegoś oczekującego w kolejce bywać na Pogórzu. Zdjęcia z kotletem nie pokażę mężowi, uwielbia je, ja zresztą też:-) nie musi być mięso marynowane, byle panierka rumiana i chrupiąca, a kotlet mocno rozbity i cienki. Wiem, kucharze rasowi tego nie pochwalają, ale tak lubimy. Zima niech już zostanie na zdjęciach, teraz czas na prawdziwą wiosnę. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńOczywiście wolno Marysiu, tylko już nie "w podróży" i powiem więcej, ta Starka się nie przyjęła i u mnie samej, dlatego zaraz zmieniam ją na Krystynkę a może Kryskę. Dobrze wypatrzyłaś pomyślny znak, to jednak symbol zmiany statusu i chociaż wydawało mi się, że nie przywiązuję do tego wagi nic a nic, to po radości jaką poczułam wiem, że to jednak ma znaczenie. Cóż, wybieram się na skraj, nie dla prac ale dla szukania znaków, bo czuję, choć jeszcze nie wiem, że i dla chatty są jakieś nowe plany we wszechświecie, może nie jeszcze w tym roku ale już blisko i niedaleko. Panie Boże, oddal ode mnie wszelkie remonty, niech te rzeczy które mnie otaczają służą mi do końca moich dni! Ale jeśli już nie mogą, to niech się psują po kolei a nie po kilka naraz. Oj tam, oj tam, raz na jakiś czas smakowity, rumiany i chrupiący kotlet nie zepsuje zdrowia. Między zimą a wiosną jeszcze nas czeka przedwiośnie - to też tradycja.
UsuńWitam Cię Krysiu
OdpowiedzUsuńWidzę, że trochę sobie pozwiedzałaś, a pewnie jeszcze więcej było podróży i miejsc, bo pewnie z Wnusiami jeszcze mniejszymi, jeszcze w tych czasach kiedy Corony nie było. Czekam z utęsknieniem na powrót do szkoły w formie stacjonarnej. Jutro mam szczepienie, stres jest, ale oby bez powikłań :) Myślę, że jeszcze nie pora rezygnować z podróży, jeszcze wiele będzie przed Tobą :) Zdrowia życzę i bez Corony. Niech Jasna Moc będzie z Nami Krysiu :)
Pozdrawiam Agnieszka - Łódź
Agnieszko, od lat podróżuję, jeszcze w XX wieku, kiedy nie było ułatwień internetowych i podróżowało się z papierowymi mapami. Też czekam z utęsknieniem na stacjonarne szkoły bo ta nienormalnie ekstremalna sytuacja niszczy więzi społeczne i koleżeńskie. Gadanie przez telefon to nie to samo co mecz lub wyjście z przyjaciółmi. Mnie po I dawce tylko bolała ręka, dzień odpoczynku i wszystko dobrze. Zdrówka Ci życzę i cierpliwości. Jeszcze będzie normalnie
UsuńOj powiem szczerze, że dwa dni odchorowałam szczepionkę, bóle mięśni, wymioty i brak apetytu, tragedia ...... A widzę,że Maro był w podróży, szkoda, że bez Ciebie. Ja pamiętam czasy i podróże z Babcią było cudownie, ale wtedy bezpieczniej :) Babcia zawsze 31 sierpnia zabierała nas, bo też mam siostrę zawsze na rozpoczęcie roku do Częstochowy, i też zwiedzaliśmy okolice przy okazji :) Fajnie podróżować, z najbliższymi jeszcze lepiej, bo samemu to się nie chce :)
UsuńSerdecznie pozdrawiam
Agnieszka - Łódź :)
Wcale sie nie dziwie Krysiu, ze wtulilas sie w swoja przytulna chatke i bardzo cieplutkie w niej kąty. Na zdjeciach - az sie chce tam byc :) Jestem od pierwszej mlodosci skrajna domatorka i nigdy nie ciagnely mnie podroze. Moze dlatego dzisiejszy obowiazek bycia w domu mnie nie ogranicza, lecz nakaz ten jest mi na reke. Teraz, w wieku trzeciej mlodosci jeszcze bardziej chce sie zyc, radowac i usmiechac do swiata. Poprzez blog Daguni trafilam do Twojego kacika i bardzo sie ciesze, ze Cie poznalam. Pieknie piszesz, pieknie fotografujesz, pieknie rozmawiasz z ludzmi ... :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i zycze Zdrowka :)
Są sowy i skowronki, są domatorki i włóczykije, są optymiści i pesymiści, są leniuszki i pracusie .... i wszystko co pomiędzy. Mnie od zawsze nęciły podróże, małe i duże. Ale w domu tez się cudnie żyje, chociaż ja się przemieszczam między trzema domami, tak się życie ułożyło. Alenko, widywałam Cię u Dag i bardzo się cieszę, że tu trafiłaś i że Ci się podoba. Serdeczności ślę.
UsuńO, ja też rozpoznałam ten znak ! Gratulacje ! Z pewnością ten rok będzie dla Ciebie wspaniały ! Wiadomo, będą ograniczenia, wirus tak szybko nie odpuści ale już po zaszczepieniu będziemy śmielej korzystać z uroków wiosny i następnych pór roku. Zdjęcia śnieżnej zimy zachowamy sobie w archiwum ( na wypadek, gdyby nie miała się taka biała powtórzyć) i już nastawimy obiektyw na kwitnące leszczyny i radośniejszych ludzi. Ja już też po pierwszej dawce ( ręka dwa dni bolała ale niezbyt mocno) i zaczynam optymistyczniej patrzeć na świat. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńAniu, cieszy się moje staroświeckie serce! Rok będzie ważny na pewno i dobry, oby był tez wspaniały. Za kilka dni druga dawka i już będę pewna, ze nikogo nie zarażam a i sama nie zachoruję. Właściwie to nie czekam na wiosnę, potrzeba mi jeszcze trochę czasy na leżakowanie i leniuchowanie a wiadomo, jak poczuję zew natury pogonię na skraj i będę grzebać, przycinać, przesadzać, siać i sadzić. Serdeczności
UsuńPiękne podróże odbyłaś i tak myślę, że wszystkie podróże i te bliskie, i te dalekie miały wielki wpływ na Twoją osobowość:). Osobiście mam wielki problem z podróżowaniem, bo należę do ludzi którzy niezwykle mocno tęsknią do domu. Jeszcze nie zdążę wyjechać, a już tęsknię za powrotem. Słowiańska dusza ciągle mnie więzi:)
OdpowiedzUsuń