Prawie dwa tygodnie poza domem i chattą czyli wakacje w wnukami.
Pierwszy tydzień nad jeziorem Głębokim. Atmosfera jak na SLOT ART choć otoczenie, okoliczności i program inny. Doborowe towarzystwo, woda czysta i przejrzysta, domki wakacyjne w wysokim, sosnowym lesie, urocze plaże, dużo zabawek dla dzieci i dorosłych. Luz, blues i popitka.
Ranki niespieszne i powolne. Budzę się i wychodzę na taras by zobaczyć, czy Asia wystawia na zewnątrz prowiant na śniadanie. Jeśli jeszcze nie, to wracam do łóżeczka lub zasiadam w foteliku na balkonie i czytam coś albo uzupełniam sudoku. A jeśli tak, to się przyłączam z kubkiem i czekamy na wolno budzących się resztę domkowników, którzy schodzą się powoli.
Po śniadaniu chodzi się z kawką po miłych znajomych ( zajmujemy 5 sąsiednich domków) i ustala mniej więcej plany na dzień i wieczór, ramowe a nie szczególne.
Jeśli pogoda dopisuje baraszkujemy na plaży, kąpiemy się, leżakujemy, pływamy na rowerach wodnych albo gramy w gry ruchowe obok domków ....
A jeśli pogoda nie dopisuje to na świetlicę lub główną plażę, gdzie inne zabawiajki, pocieszajki. Na świetlicy głównie TABOO, wspaniała planszówka, niby łatwa ale wymagająca refleksu, spostrzegawczość, skupiania się .... I nic nie kosztuje. Bo już na deptaku wszystko kosztuje jak na wypoczynku w atrakcyjnym miejscu, piątki w automatach znikają jak śnieg w słońcu.
A wieczorem i nocą grilowanie, kino pod wieczornym niebem, spacery po plaży,
Albo wybieramy się na dalsze wycieczki. Pierwsza to zwiedzanie MRU czyli Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Niby wojenne sprawy to męska rzecz ale i na mnie zrobiły wrażenie swoją wielkością, precyzją, organizacją. Niemcy to jednak jakieś inne są. Bez laserów, kopiąc kilometrowe tunele z obu stron, spotykali się z centymetrową dokładnością.
Druga to kajakowy spływ Obrą, na którym nie byłam bo bałam się wysiłku a i miałam ochotę na chwileczkę samotności. I dobrze, bo miejscami nie było łatwo. Ale wszyscy byli zadowoleni, nawet Agatka ze skręconą kostką.
Dziękuję Kochani, że zjechaliśmy się z Wrocławia, Nadolic, Warszawy i Rzeszowa na ten północno- zachodni skrawek Polski.
Dzień Dobry Krysiu Podróżniczko. Pięknie, przepięknie z rodzinką spędzony czas :) Chłopcy z mamą to jak bracia z siostrą :) Piękna, szczęśliwa rodzinka w całości i osobno :) Maro to już duży "Chłop" a włoski zawsze będą to powtarzać ---> cudne MA :) Ja w sierpniu troszkę pojeżdżę, bo Lipiec pracowity na Uczelni i niestety urlop ustawić można w sierpniu :) Serce się raduje kiedy i młodzież i troszkę "starsza" młodzież super wspólnie się bawią i każdy coś znajduje dla siebie i razem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i Ściskam was serdecznie :) Agnieszka - Łódź
Oj dobrze było i czule, caluśki tydzień z wnukami. Ze starszym i jego dziewczyną nawet mieszkaliśmy w jednym domku bo młodszy mieszkał z młodzieżą. Żebyś Maro widziała w czasie nieczynności salonów fryzjerskich, miał wtedy po prostu szopę na głowie. Sierpień też dobry na urlopy, może nawet lepszy bo noce chłodniejsze i poranki rześkie. A jak praca doktorska? Podgoniłaś czy jest opóźnienie.
UsuńTeż mi się to najbardziej podobało, że czasem każda grupa robiła coś innego ale częściej robiliśmy fajne rzeczy razem. I czas wspólny był i zajęcia w podgrupach.
W zaistniałej sytuacji niestety jestem zmuszona przedłużyć pracę, ale tak posuwam się do przodu , w chwili obecnej jeszcze wykonuje analizy chemiczne, aby bardziej wzmocnić pracę :-) W sierpniu trochę odpuszczę mam potrzebę i muszę odpocząć :-)
UsuńCzasem takie opóźnienie przynosi dobre rezultaty, po odpoczynku może coś ekscytującego i odkrywczego się wyłoni.
UsuńBo gdyby tak przenieść te wszystkie zajęcia do BK, to miałabyś to sam, i zalew, i domek, i las podobny, i atrakcji w okolicy mnóstwo:-) bardzo podobne plenery; ale najważniejsze w tym wszystkim to, że mogłaś spędzić czas z bliskimi, na pewno poznałaś ciekawych ludzi, i na pewno stęskniłaś się za swoją chattą:-) ze zdjęć czytam powolutku historię Twojej rodziny, niech Wam się darzy; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMasz rację Marysiu, mam te wszystkie atrakcje na codzień ale takie Towarzystwo jest nie do ściągnięcia u mnie, bo po pierwsze nie mam gdzie nocować tylu osób a po drugie wszystkie one z Zachodu lub Warszawki. I ani woda u mnie nie taka czysta, obiektów sportowo wypoczynkowych brak, do jedzenia tylko pizza. Ale może kiedyś spotkamy się i u mnie, gdy ja już nie będę mogła podróżować. Czasem się odsłaniamy na blogach ale one tym się różnią od Fb, że choć krąg znajomych jest teoretycznie nieograniczony, to zagląda do nas niewiele osób, tych znanych od lat, serdecznych i nam życzliwych.
UsuńNo popatrz - już 2 tygodnie minęły. Czas pędzi jak szalony, a im starszy człowiek tym szybciej.
OdpowiedzUsuńJa siedzę w kraju już około 6 tygodni, a w mojej chacie spędziłam JEDEN DZIEŃ - o zgrozo!
Ale Pellegrino kupiłam nowe/bardzo stare auto. Co za cyrk z rejestracją, Covid 19 rządzi. W Gdyni termin za miesiąc. Więc drogą dedukcji zadzwoniłam do UM w Gdańsku i zapytałam: jestem zameldowana w Gdyni, ale mieszkam w Gdańsku. Czy mogę...? Może pani. No i jest! Zarejestrowałam, teraz tylko trzeba powymieniać, to co trzeba i wiśta wio. :)
Nawiązując do nacji niemieckiej dodam, że autko {prosto z kraju Goethego i Kanta) ma wszystko o czym mógł zamarzyć człowiek zachodu wiele lat temu, a o czym człowiek wschodu nie miał wtedy pojęcia. ;)
Jest nadzieja, że w przyszłym tygodniu w końcu pojadę. :)))
Pellegrino, ustawiłaś się. Asia wystawia śniadanko, a ty czekasz na gotowca. Tak trzymaj. ;)
Chociaż z córką bardzo dużo gramy w karty i gry planszowe, nie znam Taboo, albo może znam tylko pod inną nazwą.
O cenach w ogóle nie mów. W radiu Gdańsk mówili, że tydzień nad Bałtykiem kosztuje około 3000 zł, a ten sam tydzień w Turcji 1500. Jest jedna mała różnica: w Turcji jest ciepło, może nawet upalnie, a nad polskim morzem...? Wieczna pogodowa loteria. :/
Spływ - nie moja para kaloszy, ale jakby co, kajak jest pod domem, gotowy do użytku. Tylko chęci trzeba.
Ja z córką chcemy w góry jechać i chodzić po stokach i podziwiać widoki, i się zmęczyć okropnie i poczuć to coś, co tylko na szczycie znajdziesz. I się wspinać do upadłego, bez końca, aż słońca dotkniemy.
Do Słowacji się wybieramy. Oby Covid 19 nie pokrzyżował nam planów.
Pozdrawiam znad kapryśnego, polskiego, zimnego morza. ;)
Nic dziwnego, po długiej nieobecności trzeba najpierw ogarnąć najważniejsze sprawy, działka może poczekać. Fajnie że już wybrałaś, zdecydowałaś i kupiłaś autko, teraz tylko się z nim zaprzyjaźnić w czasie jazdy.
UsuńAsia wstaje rano a reszta lubi pospać. A tak w ogóle to Asia jest wspaniałym organizatorem i na niej polegamy, mam tylko nadzieję, że to lubi. Wygugluj sobie grę planszową Taboo, tylko że w nią się gra w kilka, conajmniej 6 osób a im więcej tym weselej.
Tam też nie było tanio a pogoda na szczęście niezła, choć nie tylko plażowa ale nam to odpowiadała.
Kajak i woda fajna rzecz, teraz bardziej bo wcześniej góry i owszem i Sudety i Tatry a teraz serducho nie pozwala. Tatry słowackie nawet piękniejsze od naszych, tam właściwie nie ma cowida.
Ale cudne wakacje miałaś ! I dobre miejsce i rodzina dookoła. I jak wesoło Wam tam było ! Wspaniale ! Jak to potrzebne w tych smutnych czasach. Teraz tylko jazda do chatty i odchwaszczanie zarosniętych grządek. Ale pielenie to jak medytacja i dobrze robi na te "atrakcje", ktore szykują nam miłościwie(?)panujący.
OdpowiedzUsuńUściski !
Oj cudne Aniu to wakacje były, radosne i serdeczne, nawet serducho zajęte atrakcjami zapomniało o bólu przy wysiłku. A po powrocie zamiast odchwaszczania działki kopanie kanalizacji i sprzątanie po tym kopaniu. Dla mnie chodzenie z sekatorem i aparatem to medytacja.
Usuń