niedziela, 18 sierpnia 2013

PIERWSZE RAZY

Ostatni tydzień to trening przed rowerową wyprawą Szymona i Dżeja i moje pożegnanie z Wrockiem w którym towarzyszyła mi Asia i Marek.
A w tym tygodniu wreszcie wszyscy na wschodzie, z Wrocławia do Rzeszowa. I wszyscy swój pierwszy raz !!! Ja z Markiem luksusowym autokarem, Asia z bagażem i przebojami męskim autem, a Szymon i Dżej rowerem w dwa dni a właściwie w niecałe dwie doby z jednym noclegiem. I czy ktoś dotknął jakiejś swojej granicy ryzyka czy tylko poczuł zew przygody - to każdy przeżył coś niezapomnianego.
W mojej Brzózce po miesięcznej nieobecności chwasty olbrzymie a to by znaczyło że ziemia u mnie urodzajna. I to dziwna prawda. Ale tylko obkosiłam działkę, z trudem i przerwami,  tępą kosiareczką,  bo to przecież czas wakacji dla dzieci. Więc wakacjujemy !!!

6 komentarzy:

  1. Jeśli to pierwsze razy, to na pewno coś niezapomnianego ... tylko dla mnie wyprawa z Wrocławia do Przemyśla otarła by się pewnie o granice ryzyka; alez Ci pięknie wszystko zarosło, zacieniło się, nie do poznania, czasami dobre jest pozostawienie zieleni samopas, bez naszej ingerencji, przycinania, prowadzenia, przyroda poradzi sobie; widok wody, tyle jej w jednym miejscu, czy wiesz, że myślę o zasobnikowaniu jej w jakiś sposób na lato? mamy suszę w studni, w potoku, dowożę z miasta w beczkach, tylko co dalej? pozdrawiam upalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też taka rowerowa wyprawa ponad 400 km w dwa dni to szaleństwo boże ale dla syna i wnuka to radosne, chociaż męczące wyzwanie. I satysfakcja i duma dla wszystkich.
      Zarosło pięknie ale równo a nie tylko tam gdzie trzeba, musiałam obkosić dojścia i dojazdy i miejsce na basenik, fotele, stolik. Na warzywniku i działce leśnej chwasty większe niż plony.
      Wody u nas pod dostatkiem, wielki chociaż zamulony zbiornik o powierzchni chyba 3 ha i powolna ale zimna i bystra struga Tarlaki. Tyle, że ja nie podlewam więc i zużywam niewiele. Serdeczności gorące Mario.

      Usuń
  2. Jak widać natura nie próżnuje i wakacji nie ma. Wszystko pięknie, bujnie zarosło, słoneczniki się kłaniają, a słońce otula wszystko niczym kołderka. Ileż bym dała żeby posiedzieć tam u Ciebie na tej ławeczce:) Dla każdego ryzyko oznacza co innego- czasem dreszczyk emocji dodaje wyprawie pikanterii, oczywiście w granicach rozsądku. Tylko czy właśnie ryzyko nie zaczyna się tam, gdzie kończy się rozsądek? Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I za to kochamy naturę! Ty widzę też, więc zapraszam Cię na ławeczkę zwłaszcza ranną porą bo lipka daje wtedy delikatny cień i kawka smakuje tam znakomicie, nawet gdy listek do niej wpadnie w czasie zagapienia się na kwietne cudeńka.
      Jest takie "staroradzieckie" powiedzenie: Nie ma ryzyka - nie ma zabawy. Cosik w tym jest.
      Pozdrawiam nadal upalnie Weroniko!

      Usuń
  3. Piękne kadry, te i z poprzednich notek. Same szóstki - to jest dopiero szczęście, Brzóza cała w kwiatach i wijących się pnączach, ach Krystynko, toż to cuda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kadry piękne bo obiekty cudne ale jakość zdjęć marna bo mój aparat znowu fiksuje. I lodówka. I toster. Na szczęście laptop już uporządkowany.
      Ten poker z szóstek to myk wnusia, ja to zobaczyłam dopiero na zdjęciu. Ale dzień był szczęśliwy.
      Ta letnia bujność to zasługa bliskości zalewu i Tarlaki, która płynie prawie skrajem mojej działki. Cuda i dziwy Dominiko!

      Usuń