Po艣niadana,
popakowana, po drodze zgarn臋艂am Krystyn臋 i szybko, nie wiadomo kiedy jeste艣my w
Brz贸zce. Wyskakujemy z autka i najpierw obiegamy posiad艂o艣膰, ja z okularami, K
z aparatem. Tu przekwit艂o, tam zakwit艂o, skie艂kowa艂o, s膮 jaszczurki przy chatcie i chocia偶 dzie艅
bez s艂o艅ca i tak budzi zachwyt. Po rozpakowaniu idziemy do lasu. Powalone
drzewa na polanach, ptaszka uciekaj膮ca spod st贸p, gniazdko z czterema
jajeczkami, pijane wiosn膮 motyle, grz臋zawiska z kacze艅cami – z Przyjaci贸艂k膮 las
ods艂ania swoje tajemnice. Po powrocie ogarni臋cie chatty i rytualne rozpalanie
ognia. Pielimy, pi艂ujemy, wykopujemy, dok艂adamy do ognia – niech si臋 艣wi臋ci 1
maja. Gdy 偶aru do艣膰, wk艂adamy do niego ziemniaczki. K porz膮dkuje le艣n膮 dzia艂k臋
a ja pilnuj臋 ziemniaczk贸w. Przewracam je na drug膮 stron臋, K robi sa艂atk臋 a ja
przyrz膮dzam grillowanego 艂ososia. Uczta do b贸lu, gor膮ca herbatka i przed snem
idziemy na przedwieczorny spacer. Poniewa偶 obie jeste艣my po niedospanej nocy a
mamy zamiar i艣膰 raniusie艅ko na wsch贸d s艂o艅ca, kokosimy si臋 w 艂贸偶eczkach,
Krystyna w pokoju go艣cinnym a ja w salonie. Jeszcze co艣 czytam, jeszcze co艣
s艂ucham i powoli zapadam w sen. Ale nie na d艂ugo, bo budz膮 mnie samochodowe
amory za p艂otem, w autku pewnie ciasno, co przysn臋 to w艂膮cza si臋 klakson. 艢wit pochmurny,
jam niewyspana – nie b臋dzie wyprawy na wsch贸d s艂o艅ca.
Okazuje si臋, 偶e Krystyna te偶 nie spa艂a
przez te amory i klaksony. Wstajemy p贸藕niej, dzie艅 szary i ponury ale ubieramy
si臋 ciep艂o, asekuracyjnie bierzemy peleryny przeciwdeszczowe i do lasu. I tu
si臋 okazuje, 偶e nie mam aparatu. Przeszukujemy ka偶dy k膮tek i zak膮tek ze trzy
razy i nic. Nie ma. Zosta艂 w domu razem z aparatem do mierzenia ci艣nienia i
艂adowarkami. Dobrze, 偶e Przyjaci贸艂ka nie zapomnia艂a o swoim, w dodatku to ona
jest mistrzyni膮 i mi艂o艣niczk膮 fotografii. Tutaj jej album. Wszystko
obudzone ju偶 do 偶ycia, ptaszki, jaszczurki, motylki, mr贸wki, robaczki mozol膮
si臋 z rado艣ci膮 nad pomna偶aniem potomstwa (jak wczoraj para w samochodzie noc膮).
Z Przyjaci贸艂k膮 widz臋 szczeg贸艂y i detale, kt贸re mi umykaj膮, gdy id臋 sama do
lasu, skupiona na innych celach i chodz臋 utartymi 艣cie偶kami bo etap poznawania,
zwiedzania i fascynacji mam ju偶 za sob膮. A dzi艣, p贸艂 kroku za ni膮, bez kosza,
wiadra, worka, taczki, aparatu – od nowa lub na nowo widz臋 „moje 艂膮ki, moje
lasy, moje polany, m贸j potok”. I niemoich mieszka艅c贸w i s膮siad贸w tych偶e, tak偶e.
Po powrocie troch臋 pracy na grz膮dkach, ognisko
i kurczak pieczony w folii, sa艂atka dosmaczana grz膮dkowymi, mizernymi jeszcze
plonami. Drugi spacer po le艣ne ro艣linki na uporz膮dkowan膮, prywatn膮 le艣n膮
grz膮dk臋, dok艂adanie do ognia i przegl膮danie zdj臋膰 z dzisiejszych spacer贸w,
pieczenie ziemniaczk贸w w popiele.
I
ju偶 noc i chocia偶 ca艂y dzie艅 s艂o艅ca jak na lekarstwo, niebo obiecuj膮co
wygwie偶d偶one.
Spa艂am
nadspodziewanie dobrze, chocia偶 dach przecieka艂 w kuchni ale tak niewiele, 偶e
wystarczy艂 garnek i 3 艣cierki by zebra膰 przeciekaj膮c膮 wod臋 w ryzach. Ranek
zimny ale po kawce idziemy w las i na 艂膮ki by zobaczy膰, jakie spustoszenie i
szkody poczyni艂o tam gradobicie. Nadspodziewanie niewielkie straty z pozycji
ludzkiego oka. Jedynie wczoraj wyklute ptaszki, obserwowane przez przyjaci贸艂k臋
od kilku dni, nie prze偶y艂y ale lito艣ciwa natura tak ukry艂a t臋 艂膮kow膮 tragedi臋,
偶e dopiero po d艂ugim, uporczywym szukaniu znalaz艂y艣my zniszczone gniazdo. I
brak motyli, wa偶ek, mr贸wek przy pracy. Woda w Tarlace wysoka i brunatna, wsz臋dzie
– na 艣cie偶kach, pniach, ga艂臋ziach, mchu i poszyciu zielono od listk贸w, kitek
sosnowych, ga艂膮zeczek 艣wierkowych. Na zaprzyja藕nionym blogu cudnie i poetycko
skomentowa艂 to autor: „Jest taki grad, co dukty le艣ne zazielenia”. Spacer z K to niespodzianki i nadzwyczajne spotkania. Dzi艣 bocian na 艂owach, w locie i
pozuj膮cy na latarni a potem b贸br o kt贸rym si臋 m贸wi, 偶e widzieli go nieliczni i tylko o
wczesnym 艣wicie. Z Przyjaci贸艂k膮 widz臋 wi臋cej fauny w kilka dni ni偶 sama w rok,
ja natur臋 kocham powierzchownie, jako t艂o i w og贸le, a Przyjaci贸艂ka dog艂臋bnie, jako
ekosystem i raczej w szczeg贸le. Dzie艅 bez s艂o艅ca, po wczorajszym 偶ywiole
wilgotny i ponury, na obiad zupa jakby roso艂owa, syta i rozgrzewaj膮ca.
Wieczorem palimy ognisko na grillu, troszk臋 w臋gla, du偶o ga艂臋zi i rytualnie
pieczemy ziemniaczki. Przed za艣ni臋ciem dumam, jak tak r贸偶ne Kobiety, Krystyny
si臋 zaprzyja藕ni艂y. Ona, Krystyna, madame C – wra偶liwa, empatyczna, mistrzyni
detalu i szczeg贸艂u, estetka i artystka, melancholijna i lubi膮ca porz膮dek – i
ja, jej przeciwie艅stwo, Krystynka i Lola P, egoistka i spontaniczna sza艂aputka, ba艂aganiara,
mistrzyni swobody i wygody. Ech, 偶ycie!
Jakby wszyscy byli tacy sami, to by艂oby nudno. :))) Przepi臋kne jaszczurki. :) Serdeczno艣ci :)
OdpowiedzUsu艅Tote偶 mnie nie dziwi r贸偶norodno艣膰 tylko charakter naszej znajomo艣ci.
Usu艅Moje w艂asne, maj膮 norki i schowki przy mojej chatcie
No ten charakter Waszej znajomo艣ci jest w艂a艣nie taki dzi臋ki r贸偶norodno艣ci. :)
Usu艅Czyli 偶e przeciwie艅stwa si臋 przyci膮gaj膮 a nie 偶e szuka si臋 pokrewnej duszy Magdalenko?
Usu艅Okazuje si臋, 偶e czasem pokrewn膮 dusz臋 znajduje si臋 w... przeciwie艅stwie. :) Nazwa艂abym to wtedy raczej uzupe艂nieniem. :) Bo nie kierujecie si臋 przeciwko sobie.
Usu艅Bardzo to filozoficzne ale prawdziwe i zgodne z podszeptem duszy Magdalenko.
Usu艅Dzielny Tw贸j domek, przetrwa艂 to gradobicie bez wi臋kszych uszkodze艅. Ty te偶 dzielnie usuwasz skutki nawa艂nicy. Nie wierz臋 ani troch臋 w opis Twego charakteru :-), mi艂a kokietko ! U艣ciski !
OdpowiedzUsu艅Szkody ograniczone dzi臋ki temu, 偶e przez lenistwo nie otworzy艂am okiennicy od zachodu, bo inaczej st艂uk艂oby szyby i znowu zala艂o chatt臋, tym razem przez okno i przez dach. Czasem wady te偶 okazuj膮 si臋 zalet膮 albo jak to powiadaj膮: rzeczy nie zawsze s膮 takie, jak nam si臋 wydaje. Wi臋c widzisz Aniu, 偶em mo偶e leniwa ale mam silny instynkt i mocnego Anio艂a Str贸偶a.
Usu艅W takim pieknym miejscu ten Twoj domek, mam na mysli nature, a wtedy kojarzy mi sie spokoj, cisza, no bo naturalne 'halasy' lubie, szczegolnie ptaszki rano i nie mam ani troche pretensji do nich jak mnie obudza za wczesnie, ale ludzkie halasy szczegolnie w nocy, co to to nie, wtedy jestem zla, co innego jak burza mnie obudzi, to wrecz lubie. Teresa
OdpowiedzUsu艅Miejsce czarowne i urokliwe Teresko, ptaszk贸w Ci tutaj dostatek, jeden nawet ma gniazdko pod moim dachem. Chatta niezbyt szczelna wi臋c i wiatr cudnie gwi偶d偶e i deszcz szumi miarowo.
Usu艅Na szcz臋艣cie ekscesy m艂odzie偶y rzadkie.
Ale偶 te jaszczurki cudne, u mnie w kompo艣cie mieszka zielona, du偶a, jak ma艂y smoczek; nie mam czasu na Pog贸rze, a jak mi 偶al z tego powodu, tyle d膮br贸wek kwitnie, bodziszk贸w 偶a艂obnych, a mnie tam nie ma; jak przyjemnie poby膰 z przyjazn膮 dusz膮, porozmawia膰, ponadawa膰 na tych samych falach, pomilcze膰 cho膰by; chc臋 deszczu dudni膮cego o dach, grzmot贸w po g贸rach, rado艣ci ps贸w w trawie ... mam ju偶 do艣膰 tego remontu; pozdrawiam Ci臋 serdecznie, Krystyno, korzystaj z urok贸w chatty, ile tylko si臋 da.
OdpowiedzUsu艅Moje jaszczurki s膮 przepi臋kne chocia偶 z bliska wygl膮daj膮 jak prajaszczury, zw艂aszcza g艂owy maj膮 smocze.
Usu艅Wiem co czujesz Mario, t臋skni si臋 za zielonym rajem, nawet za obowi膮zkami bo z wyboru. A remonty, chocia偶 to przekle艅stwo kiedy艣 przecie偶 si臋 sko艅cz膮 i znowu b臋dzie pi臋knie ..... do nast臋pnego przedsi臋wzi臋cia.
Krystynko, pi臋kne i ciekawe by艂y to dni, zw艂aszcza, 偶e dzieli艂a艣 je z Przyjaci贸艂k膮. Poznawa膰 na nowo dobrze znan膮, w艂asn膮 okolic臋, to jest to! zawsze trafi si臋 jakie艣 nowe odkrycie. Super jest to zdj臋cie z jaszczurkami :--)
OdpowiedzUsu艅Tak to jest gdy mija zachwyt pierwszych lat. Trzeba 艣wie偶ych oczu by zobaczy膰 na nowo urod臋 szczeg贸艂u.
Usu艅A w albumie mojej Przyjaci贸艂ki 32 foty zaprzyja藕nionych jaszczurek
Ty to masz fajne 偶ycie...
OdpowiedzUsu艅Ja cysorz Cesiu albo jak cysorzowa. Klawe 偶ycie
Usu艅