sobota, 18 maja 2013

Wok贸艂 Zofiji czyli Zoni



Nadal obowi膮zuje ksywka: Krystynka na ostatni膮 chwil臋. Um贸wiona w pi膮tek w samo po艂udnie na przywiezienie piasku p艂ukanego, mia艂am w planie wyjecha膰 w czwartek popo艂udniu, by znale藕膰 miejsce na g贸r臋 piasku i na kwiaty kt贸re dosta艂am od C. Ale po艂udnie i popo艂udnie by艂o tak gor膮ce i m臋cz膮ce, naprawa reflektor贸w, wyja艣nienie sumy odszkodowania, 偶e wieczorem marzy艂am tylko o odpoczynku a nie o pakowaniu i je藕dzie. Postanowi艂am jecha膰 jutro rano. Ale jak rano je艣li wsta艂am o 9 tej, 艣niadanie, k膮piel, pakowanie, tankowanie w CPN i bankomacie – w Brz贸zie jestem 12.12 czyli po czasie. Dzwoni臋, 偶e ju偶 jestem a oni, 偶e wyjechali. W miastowych ciuchach obkaszam miejsce gdzie chc臋 mie膰 piach a potem miejsce gdzie to jest mo偶liwe, w upalne po艂udnie grabi臋 co skoszone, rozwijam foli臋 pod piach, padam na schodki w cieniu i widz臋, 偶e ju偶 doje偶d偶aj膮 wielkim transporterem, ledwo, o milimetry mieszcz膮c si臋 miedzy s艂upkami bramy. Zsypuj膮 cz臋艣膰 na foli臋 a cz臋艣膰 poza. Wielka g贸ra na 艣rodku dzia艂ki. Gdy odje偶d偶aj膮 zabezpieczam piasek drug膮 foli膮, ceg艂ami i znowu padam na schodki po p贸艂nocnej stronie, bo 28 w cieniu. Resztki pracowito艣ci rozpuszczone w upale, czas na sjest臋. I to by艂 przedni pomys艂 bo wsta艂am rze艣ka i wypocz臋ta, pospacerowa艂am z aparatem,posadzi艂am, podla艂am, zagrabi艂am co trzeba i ju偶 wiecz贸r. 
Od rana gor膮co a ja czekam z kawk膮 a偶 s艂o艅ce osuszy ros臋 by wykosi膰 traw臋 obok chatty. Wreszcie obkaszam i zaczyna si臋 czekanie by sianko obesch艂o. Pakuj臋 si臋, grabi臋 i wyk艂adam traw臋pod lip膮, przy niezabudkach. Ruszam do Mielcaale w Soko艂owie moje autko, jak ko艅 do stajni. Dopiero w Nienad贸wce zorientowa艂am si臋, 偶e mia艂o by膰 inaczej a jest jak zwykle bo nie skr臋ci艂am i jad臋 do Rzeszowa.  Zawr贸ci艂am i 20 minut w plecy. W Mielcu go艣cinnie i rodzinnie, czule i smakowicie – jak to w domu rodzinnym. 
W samo po艂udnie jedziemy do Zoni, mojej ulubionej bratowej na imieninki. I znowu go艣cinnie i smakowicie tak, 偶e ledwo si臋 ruszam z przejedzenia.
Dobrze, 偶e kilkuletni Karolek wyci膮ga mnie na sesje foto, ma bestyjka talent, bo mi robi kilka, wcale udanych portret贸w, przy ulubionej, wymarzonej wannie pod chmurk膮.Popo艂udniu wracam do Brz贸zki bo jutro raniusie艅ko przychodz膮 murarze. K艂ad臋 si臋 wcze艣nie do 艂贸偶eczka  i czytam „Zew natury”, gdzie 偶yje Irlandczyk, mieszkaj膮c na Alasce w namiocie, przy minus 40 stopniach mrozu, topi膮c wod臋 ze 艣niegu i poluj膮c. S艂ysz臋, 偶e wiatr si臋 wzmaga, co jest dziwne bo wieczorem z regu艂y zacicha a na burze si臋 nie zanosi bo ca艂y dzie艅 zimno i mokro, 14 stopni i m偶awka. Jak偶e si臋 myli艂am. Zrazu s艂ysz臋 grzmoty daleka, zaczyna pada膰 mocny deszcz, wygrzebuj臋 si臋 z po艣cieli i wychodz臋 na taras. Nie ma b艂yskawic ale niebo rozja艣nia si臋 co chwil臋, na moment, w jasny dzie艅, gdzie艣 jest burza ale daleko. Dudni od grzmot贸w, deszcz coraz wi臋kszy stuka o dachy a dooko艂a same blaszane. Istna kanonada. Burza coraz bli偶ej, b艂ysk za b艂yskiem - ku藕wa! - dopiero spra艂o mi autko. Szukam plandeki, ubieram sztormiak i kalosze i w ulewie naci膮gam plandek臋 na Fordzika. Niewiele to pomo偶e je艣li znowu b臋dzie grad ale ja zrobi艂am co mog艂am. Chowam si臋 do chatty bo psychicznie jest gorzej ni偶 3 maja, wtedy gradobicie by艂o w dzie艅, wok贸艂 mn贸stwo ludzi, obok Przyjaci贸艂ka, mili s膮siedzi w zasi臋gu wzroku i g艂osu. A dzi艣 ciemno i pusto jak to w niedzielny wiecz贸r. Grzmoty si臋 przetaczaj膮 przez niebo, b艂yskawic nie widz臋 bo pozas艂ania艂am okna, puszczam radio prawie na full by zag艂uszy膰 burz臋 i strach. W艂a艣ciwie to sama nie wiem, czego si臋 konkretnie boj臋 a w dodatku nie ma prawa by膰 majowej burzy po ca艂ym dniu ch艂odnym i d偶d偶ystym. Nie da si臋 czyta膰, nie da si臋 spa膰 ….. nagle radio cichnie, tylko jaki艣 niewyra藕ny szum. Niebo szaleje i si臋 gniewa okrutnie, lepiej ju偶 widzie膰 a nie tylko s艂ysze膰, bo wtedy w艂膮cza si臋 wyobra藕nia. Wychodz臋 na taras, pi臋kne b艂yskawice, widowiskowe i fotogeniczne, na moment rozja艣niaj膮 艣wiat jak s艂o艅ce. Poprawiam plandek臋 bo spad艂a z autka. Wydaje mi si臋 偶e te b艂yskawice dok艂adnie nad moj膮 chatt膮 i chocia偶 wiem, 偶e to tylko z艂udzenie, wskakuj臋 do 艣rodka. I wtedy …. 艣wiat艂o mruga a potem ga艣nie ale to mi natychmiast przypomina, 偶e trzeba zapali膰 艣wiece. Z tego strachu tak zg艂upia艂am, 偶e zapomnia艂am o najprostszych, najpewniejszych i najskuteczniejszych sposobach ochrony i obrony. Posz艂am do gospodarczego, wymaca艂am dwa wk艂ady woskowe i dwa 艣wiate艂ka cytrynowe. Zapali艂am wk艂ad, wstawi艂am do latarenki i posz艂am wy艂膮czy膰 korki. Zapali艂am reszt臋 艣wiate艂 i od razu poczu艂am si臋 lepiej, bezpieczniej i spokojniej. W migotliwym 艣wietle 艣wiec jako艣 bledn膮 b艂yskawice w zas艂oni臋tych oknach. Co i raz wychodz臋 na taras, nie ma wiatru, to i dobrze bo plandeka trzyma si臋 na autku ale i 藕le, bo burza b臋dzie ko艂owa膰 i sta膰 nad moja chatt膮, nie ma jej co przep臋dzi膰, m贸j Anio艂 Str贸偶 za s艂aby. Spa膰 si臋 nie da, przenosz臋 si臋 na fotel, obstawiam 艣wiat艂ami 艣wiec i pisze, pisz臋, pisz臋 z przerwami na „ chwalcie 艂膮ki umajone”. Robi mi si臋 coraz lepiej we wn臋trzu i troszk臋 jakby spokojnieje na zewn膮trz. Ju偶 23-cia, burza chyba wreszcie odchodzi na zach贸d. Wychodz臋 z latarenk膮 na taras, rzeczywi艣cie burza s艂abnie, jeszcze pomrukuje gniewnie ale deszcz coraz mniejszy i b艂yski zamiast b艂yskawic. Wracam do 艂贸偶eczka ale ju偶 nie uruchamiam pr膮du, gasz臋 dwa wk艂ady, zostawiam 艣wiate艂ka, one si臋 pal膮 ponad cztery godziny. Nastawiam budzik na 6.30 i szybko zasypiam. Pami臋ta膰, by w przypadku nast臋pnej burzy wy艂膮czy膰 korki i zapali膰 艣wiece, bo te burze s膮 i b臋d膮 chyba coraz bardziej gro藕ne i to czego w mie艣cie, w bloku nawet si臋 nie zauwa偶a, tutaj urasta a w艂a艣ciwie odzyskuje swoj膮 偶ywio艂ow膮, dzik膮 natur臋 i moc.
 „艢wiat przed katastrof膮 zawsze wygl膮da tak cicho i spokojnie. …- my艣la艂a zachwycona: O, jak wspaniale! C贸偶 ja poradz臋, biedna, ma艂a Filifionka, przeciwko wielkim si艂om przyrody?”



Wsta艂am jak budzik kaza艂, salon wystudzony do 10 stopni. W艂膮czy艂am korki, uruchomi艂am kaloryferek i wysz艂am zdj膮膰 plandek臋 z Forda i obej艣膰 dzia艂k臋. Mocno ula艂o i zaklepa艂o to co si臋 pr贸bowa艂o podnie艣膰 po gradzie. Ale zaraz przyjad膮 murarze i nie ma czasu na 偶ale. Korzystaj膮c z transportu kupuj臋 60 l worek ziemi i kosz na drewno. Gdy oni robi膮 posadzk臋, ja sadz臋 5 pomidor贸w, 4 selery, 2 bazylie i doniczk臋 ro艣lin na taras.

 Ko艅czymy w samo po艂udnie i jedziemy po deski do szalunku a ja za 5 z艂 kupuj臋 pi臋kny pniak do r膮bania drewna. Stawiam na stole col臋, mineraln膮, trzy piwa i sernik od Zoni, serniczek znika jako pierwszy, potem cola i piwo. Wylewaj膮 艂aw臋 pod schowek, sprz膮taj膮 narz臋dzia i teren, rozliczam si臋 i ju偶 15 ta, uwalam si臋 na schodkach, zm臋czona nie wiem czym. Czas na obiad, rozpalam ognisko suchymi ga艂臋ziami spod tarasu. Niebo si臋 zachmurza coraz bardziej, niech jeszcze ze dwie godzinki nie pada, bo planuj臋 na obiad pieczone na kratce udka i ziemniaczki z popio艂u. Gdy si臋 piek膮, czytam „Zew natury” gdzie Guy buduje chat臋 z pni i bali, na Alasce w zimie, przy minus 60 stopniach. Moje przygody w Brz贸zie, nawet z gradem, burzami i przemakaj膮cym dachem to piku艣. 

Dzi艣 tylko czekam na stolarza, by przeszlifowa艂 drzwi od 艂azienki, bo jak spuch艂y po zalaniu ju偶 nie powr贸ci艂y do normy. Dzie艅 odpoczynku bo wczorajszy, chocia偶 nie przepracowany, by艂 stresuj膮cy. Wyplewi膰 grz膮dk臋 z dzikim winem od wschodu, sko艅czy膰 koszenie, oczy艣ci膰 z chwast贸w pas 偶ywop艂otu – zejdzie ca艂y dzie艅. Ale g艂贸wnie zesz艂o na w艂贸czeniu si臋 z aparatem po bliziutkiej okolicy. Pisa艂am po kawa艂ku i taki te偶 patchwork wyszed艂 w tym po艣cie

10 komentarzy:

  1. Czyta艂am zesz艂ej wiosny "Zew natury", a potem Mi艣ka zjad艂a mi kawa艂ek ksi膮偶ki i musia艂am odkupi膰; by艂am pe艂na podziwu dla samozaparcia bohatera, a na ko艅cu najbardziej by艂o mi 偶al psa, kt贸rego musia艂 zostawi膰, gdy wraca艂 do siebie; u nas sucho, zupe艂ny brak deszczu, za kt贸rym t臋skni臋, Pog贸rze zapuszczone, niekoszone, mam wra偶enie, jakby kto艣 niewidzialny podkr臋ci艂 czas, tak umyka.
    I wcale nie dziwi臋 si臋, 偶e boisz si臋 burzy po maj贸wce ... ale艣 Ty elegancka na przyj臋ciu, mia艂am kiedy艣 takie kr贸ciutkie w艂osy, by艂o mi wygodnie, a teraz warkocz mi si臋 wyhodowa艂; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. Ja czyta艂am skr贸t z Readers Digest ale ju偶 zam贸wi艂am ca艂o艣膰 w Empiku. To b臋dzie moja ulubiona ksi膮偶ka na zimowe dni w Brz贸zie.
      U mnie te偶 czas p臋dzi jak szalony, wi臋c dlaczego prace remontowe tak si臋 wlok膮?
      Ta suknia ma ju偶 prawie 20 lat, ro艣nie wraz ze mn膮, jest bawe艂niana i pomi臋ta, objecha艂a ze mn膮 p贸艂nocn膮 Afryk臋.
      W艂oski kr贸ciutkie, na upa艂y wy艣mienite, mo偶na je my膰 w ma艂ej miseczce a czesa膰 palcami. Mnie si臋 bardzo podoba Tw贸j staropolski warkocz ale on si臋 sam nie wyhoduje i wymaga pracoch艂onnej piel臋gnacji zw艂aszcza przy myciu i po. Ale dobrze, 偶e si臋 komu艣 chce Mario, pozdrawiam i dzi臋kuj臋

      Usu艅
  2. Bardzo ladne Twoje zdjecia, na wannie i tak zielono wokol, ciekawa czerwona suknia, piszesz bawelniana musi byc przyjemna do ciala.
    Mialas burze w nocy, ale emocje w takim domku, w samotnosci; fajnie ze pamietasz o Filifionce, ona w tym fragmencie co piszesz jest rozbrajajaca.
    Pomidor, ktory posadzilas wyglada na bardzo dobry, dorodny, chyba sie troche znam.
    A wiesz moj psiak ma na imie Pikus, to tak przy okazji, bo uzylas ten zwrot.
    Pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. Teresko, moja ulubiona bawe艂nianka, powiewna i przewiewna.
      Filifionka zawsze jest rozbrajaj膮ca, i W艂贸czykij i Paszczak i ..... nieustaj膮ce brawa dla Tove!
      Wsadzi艂am 5 pomidor贸w, ka偶dy inny. Dwa podobno do podwi膮zywania, dwa kar艂owe i jeden koktailowy. Wystarczy do jedzenia prosto z krzaczk贸w przez ca艂e lato.
      Piku艣 u mnie znaczy drobny, ma艂y, niewielki. Czy Tw贸j psiaczek jest taki?

      Usu艅
    2. Krystynko, tak moj Pikus jest maly, bo to jest jack russell terrier, australijski pies, chyba nie ma polskiego tlumaczenia. Pikusiem zostal, kiedy ja go wzielam, przez pierwsze 7 lat nazywal sie Cesar, jego pan poprzedni wlasciciel zmarl na atak serca, rodzina nie chciala pieska. Pikus jest piekny i zabawny, bialy, troche czarnego, uszy, jedno uszko oklapniete, jedno oko na bialym tle, drugie na czarnym i troche czarnego na ogonie, ale Pikus tez jest wielki egoista, raczej nieprzyjemny gdy spotyka inne psy, czy nieznane mu osoby. Teresa

      Usu艅
    3. Jak ma艂y to musi si臋 jako艣 broni膰.
      Z taka czu艂o艣ci膮 o nim piszesz, psy daj膮 si臋 lubi膰, kochaj膮 nas bezwarunkowo.
      Pozdrawiam majowo

      Usu艅
  3. Ania z Siedliska21 maja 2013 08:44

    呕ycie w Brz贸zie jest niezwykle urozmaicone, droga Pellegrino :-). Powa偶nie m贸wi膮c burz nie zazdroszcz臋 - nas jakos omijaj膮, oby jak najd艂u偶ej. Powodzenia przy pracach murarskich ! U艣ciski !

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. Sama wiesz Aniu, 偶e lubi臋 przygody ale co za du偶o to niezdrowo, a ostatnio i burze i wichury i kleszcze na ciele i 偶mije na dzia艂ce i szerszenie pod dachem. A i murarza po-strzykn臋艂o, bierze zastrzyki i prace wstrzymane, narazie na tydzie艅.

      Usu艅
  4. Oj dzieje si臋 u Ciebie, dzieje w przyrodzie, noc膮 i dniem, rano i wieczorem... Wspaniale, 偶e wszystko sobie notujesz, nic w贸wczas Ci nie umknie. Nimfa w czerwieni siedz膮ca na skraju wanny - kapitalny portret!

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. Dzieje si臋, dzieje Dominiko, nawet ja ju偶 mam do艣膰 i marzy mi si臋 tydzie艅 wielkiej spokojno艣ci.
      Nimfa powiadasz - chyba obfito艣ci wszelkiej - ale przyznaj臋, uwielbiam t臋 sukni臋 i t臋 wann臋, chcia艂em nawet zrobi膰 sobie zdj臋cie w niej ale ca艂y dzie艅 si膮pi艂o.

      Usu艅