Od rana gor膮co a ja czekam z kawk膮 a偶 s艂o艅ce osuszy ros臋 by wykosi膰 traw臋 obok chatty. Wreszcie obkaszam i zaczyna si臋 czekanie by sianko obesch艂o. Pakuj臋 si臋, grabi臋 i wyk艂adam traw臋
W samo po艂udnie jedziemy do Zoni, mojej ulubionej bratowej na imieninki. I znowu go艣cinnie i smakowicie tak, 偶e ledwo si臋 ruszam z przejedzenia.
Dobrze, 偶e kilkuletni
Karolek wyci膮ga mnie na sesje foto,
ma bestyjka talent, bo mi robi kilka, wcale
udanych portret贸w, przy ulubionej, wymarzonej wannie pod chmurk膮.
Popo艂udniu
wracam do Brz贸zki bo jutro raniusie艅ko przychodz膮 murarze. K艂ad臋 si臋 wcze艣nie
do 艂贸偶eczka i czytam „Zew natury”, gdzie
偶yje Irlandczyk, mieszkaj膮c na Alasce w namiocie, przy minus 40 stopniach mrozu,
topi膮c wod臋 ze 艣niegu i poluj膮c. S艂ysz臋, 偶e wiatr si臋 wzmaga, co jest dziwne bo
wieczorem z regu艂y zacicha a na burze si臋 nie zanosi bo ca艂y dzie艅 zimno i
mokro, 14 stopni i m偶awka. Jak偶e si臋 myli艂am. Zrazu s艂ysz臋 grzmoty daleka,
zaczyna pada膰 mocny deszcz, wygrzebuj臋 si臋 z po艣cieli i wychodz臋 na taras. Nie
ma b艂yskawic ale niebo rozja艣nia si臋 co chwil臋, na moment, w jasny dzie艅,
gdzie艣 jest burza ale daleko. Dudni od grzmot贸w, deszcz coraz wi臋kszy stuka o
dachy a dooko艂a same blaszane. Istna kanonada. Burza coraz bli偶ej, b艂ysk za
b艂yskiem - ku藕wa! - dopiero spra艂o mi autko. Szukam plandeki, ubieram sztormiak
i kalosze i w ulewie naci膮gam plandek臋 na Fordzika. Niewiele to pomo偶e je艣li
znowu b臋dzie grad ale ja zrobi艂am co mog艂am. Chowam si臋 do chatty bo
psychicznie jest gorzej ni偶 3 maja, wtedy gradobicie by艂o w dzie艅, wok贸艂
mn贸stwo ludzi, obok Przyjaci贸艂ka, mili s膮siedzi w zasi臋gu wzroku i g艂osu. A
dzi艣 ciemno i pusto jak to w niedzielny wiecz贸r. Grzmoty si臋 przetaczaj膮 przez
niebo, b艂yskawic nie widz臋 bo pozas艂ania艂am okna, puszczam radio prawie na full
by zag艂uszy膰 burz臋 i strach. W艂a艣ciwie to sama nie wiem, czego si臋 konkretnie
boj臋 a w dodatku nie ma prawa by膰 majowej burzy po ca艂ym dniu ch艂odnym i
d偶d偶ystym. Nie da si臋 czyta膰, nie da si臋 spa膰 ….. nagle radio cichnie, tylko
jaki艣 niewyra藕ny szum. Niebo szaleje i si臋 gniewa okrutnie, lepiej ju偶 widzie膰 a
nie tylko s艂ysze膰, bo wtedy w艂膮cza si臋 wyobra藕nia. Wychodz臋 na taras, pi臋kne
b艂yskawice, widowiskowe i fotogeniczne, na moment rozja艣niaj膮 艣wiat jak s艂o艅ce.
Poprawiam plandek臋 bo spad艂a z autka. Wydaje mi si臋 偶e te b艂yskawice dok艂adnie
nad moj膮 chatt膮 i chocia偶 wiem, 偶e to tylko z艂udzenie, wskakuj臋 do 艣rodka. I
wtedy …. 艣wiat艂o mruga a potem ga艣nie ale to mi natychmiast przypomina, 偶e
trzeba zapali膰 艣wiece. Z tego strachu tak zg艂upia艂am, 偶e zapomnia艂am o
najprostszych, najpewniejszych i najskuteczniejszych sposobach ochrony i
obrony. Posz艂am do gospodarczego, wymaca艂am dwa wk艂ady woskowe i dwa 艣wiate艂ka
cytrynowe. Zapali艂am wk艂ad, wstawi艂am do latarenki i posz艂am wy艂膮czy膰 korki.
Zapali艂am reszt臋 艣wiate艂 i od razu poczu艂am si臋 lepiej, bezpieczniej i spokojniej.
W migotliwym 艣wietle 艣wiec jako艣 bledn膮 b艂yskawice w zas艂oni臋tych oknach. Co i
raz wychodz臋 na taras, nie ma wiatru, to i dobrze bo plandeka trzyma si臋 na
autku ale i 藕le, bo burza b臋dzie ko艂owa膰 i sta膰 nad moja chatt膮, nie ma jej co
przep臋dzi膰, m贸j Anio艂 Str贸偶 za s艂aby. Spa膰 si臋 nie da, przenosz臋 si臋 na fotel,
obstawiam 艣wiat艂ami 艣wiec i pisze, pisz臋, pisz臋 z przerwami na „ chwalcie 艂膮ki
umajone”. Robi mi si臋 coraz lepiej we wn臋trzu i troszk臋 jakby spokojnieje na
zewn膮trz. Ju偶 23-cia, burza chyba wreszcie odchodzi na zach贸d. Wychodz臋 z
latarenk膮 na taras, rzeczywi艣cie burza s艂abnie, jeszcze pomrukuje gniewnie ale
deszcz coraz mniejszy i b艂yski zamiast b艂yskawic. Wracam do 艂贸偶eczka ale ju偶
nie uruchamiam pr膮du, gasz臋 dwa wk艂ady, zostawiam 艣wiate艂ka, one si臋 pal膮 ponad
cztery godziny. Nastawiam budzik na 6.30 i szybko zasypiam. Pami臋ta膰, by w
przypadku nast臋pnej burzy wy艂膮czy膰 korki i zapali膰 艣wiece, bo te burze s膮 i
b臋d膮 chyba coraz bardziej gro藕ne i to czego w mie艣cie, w bloku nawet si臋 nie
zauwa偶a, tutaj urasta a w艂a艣ciwie odzyskuje swoj膮 偶ywio艂ow膮, dzik膮 natur臋 i
moc.
„艢wiat przed katastrof膮 zawsze wygl膮da tak cicho i spokojnie. …- my艣la艂a
zachwycona: O, jak wspaniale! C贸偶 ja poradz臋, biedna, ma艂a
Filifionka, przeciwko wielkim si艂om przyrody?”
Wsta艂am jak budzik kaza艂, salon wystudzony do
10 stopni. W艂膮czy艂am korki, uruchomi艂am kaloryferek i wysz艂am zdj膮膰 plandek臋 z
Forda i obej艣膰 dzia艂k臋. Mocno ula艂o i zaklepa艂o to co si臋 pr贸bowa艂o podnie艣膰 po
gradzie. Ale zaraz przyjad膮 murarze i nie ma czasu na 偶ale. Korzystaj膮c z transportu kupuj臋 60 l worek ziemi i
kosz na drewno. Gdy oni robi膮 posadzk臋, ja sadz臋 5 pomidor贸w, 4 selery, 2
bazylie i doniczk臋 ro艣lin na taras.
Ko艅czymy w samo po艂udnie i jedziemy po
deski do szalunku a ja za 5 z艂 kupuj臋 pi臋kny pniak do r膮bania drewna. Stawiam na stole col臋, mineraln膮,
trzy piwa i sernik od Zoni, serniczek znika jako pierwszy, potem cola i piwo.
Wylewaj膮 艂aw臋 pod schowek, sprz膮taj膮 narz臋dzia i teren, rozliczam si臋 i ju偶 15
ta, uwalam si臋 na schodkach, zm臋czona nie wiem czym. Czas na obiad, rozpalam
ognisko suchymi ga艂臋ziami spod tarasu. Niebo si臋 zachmurza coraz bardziej,
niech jeszcze ze dwie godzinki nie pada, bo planuj臋 na obiad pieczone na kratce
udka i ziemniaczki z popio艂u.
Gdy si臋 piek膮, czytam „Zew natury” gdzie Guy
buduje chat臋 z pni i bali, na Alasce w zimie, przy minus 60 stopniach.
Moje przygody w Brz贸zie, nawet z gradem, burzami i przemakaj膮cym dachem to piku艣.
Czyta艂am zesz艂ej wiosny "Zew natury", a potem Mi艣ka zjad艂a mi kawa艂ek ksi膮偶ki i musia艂am odkupi膰; by艂am pe艂na podziwu dla samozaparcia bohatera, a na ko艅cu najbardziej by艂o mi 偶al psa, kt贸rego musia艂 zostawi膰, gdy wraca艂 do siebie; u nas sucho, zupe艂ny brak deszczu, za kt贸rym t臋skni臋, Pog贸rze zapuszczone, niekoszone, mam wra偶enie, jakby kto艣 niewidzialny podkr臋ci艂 czas, tak umyka.
OdpowiedzUsu艅I wcale nie dziwi臋 si臋, 偶e boisz si臋 burzy po maj贸wce ... ale艣 Ty elegancka na przyj臋ciu, mia艂am kiedy艣 takie kr贸ciutkie w艂osy, by艂o mi wygodnie, a teraz warkocz mi si臋 wyhodowa艂; pozdrawiam serdecznie.
Ja czyta艂am skr贸t z Readers Digest ale ju偶 zam贸wi艂am ca艂o艣膰 w Empiku. To b臋dzie moja ulubiona ksi膮偶ka na zimowe dni w Brz贸zie.
Usu艅U mnie te偶 czas p臋dzi jak szalony, wi臋c dlaczego prace remontowe tak si臋 wlok膮?
Ta suknia ma ju偶 prawie 20 lat, ro艣nie wraz ze mn膮, jest bawe艂niana i pomi臋ta, objecha艂a ze mn膮 p贸艂nocn膮 Afryk臋.
W艂oski kr贸ciutkie, na upa艂y wy艣mienite, mo偶na je my膰 w ma艂ej miseczce a czesa膰 palcami. Mnie si臋 bardzo podoba Tw贸j staropolski warkocz ale on si臋 sam nie wyhoduje i wymaga pracoch艂onnej piel臋gnacji zw艂aszcza przy myciu i po. Ale dobrze, 偶e si臋 komu艣 chce Mario, pozdrawiam i dzi臋kuj臋
Bardzo ladne Twoje zdjecia, na wannie i tak zielono wokol, ciekawa czerwona suknia, piszesz bawelniana musi byc przyjemna do ciala.
OdpowiedzUsu艅Mialas burze w nocy, ale emocje w takim domku, w samotnosci; fajnie ze pamietasz o Filifionce, ona w tym fragmencie co piszesz jest rozbrajajaca.
Pomidor, ktory posadzilas wyglada na bardzo dobry, dorodny, chyba sie troche znam.
A wiesz moj psiak ma na imie Pikus, to tak przy okazji, bo uzylas ten zwrot.
Pozdrawiam Teresa
Teresko, moja ulubiona bawe艂nianka, powiewna i przewiewna.
Usu艅Filifionka zawsze jest rozbrajaj膮ca, i W艂贸czykij i Paszczak i ..... nieustaj膮ce brawa dla Tove!
Wsadzi艂am 5 pomidor贸w, ka偶dy inny. Dwa podobno do podwi膮zywania, dwa kar艂owe i jeden koktailowy. Wystarczy do jedzenia prosto z krzaczk贸w przez ca艂e lato.
Piku艣 u mnie znaczy drobny, ma艂y, niewielki. Czy Tw贸j psiaczek jest taki?
Krystynko, tak moj Pikus jest maly, bo to jest jack russell terrier, australijski pies, chyba nie ma polskiego tlumaczenia. Pikusiem zostal, kiedy ja go wzielam, przez pierwsze 7 lat nazywal sie Cesar, jego pan poprzedni wlasciciel zmarl na atak serca, rodzina nie chciala pieska. Pikus jest piekny i zabawny, bialy, troche czarnego, uszy, jedno uszko oklapniete, jedno oko na bialym tle, drugie na czarnym i troche czarnego na ogonie, ale Pikus tez jest wielki egoista, raczej nieprzyjemny gdy spotyka inne psy, czy nieznane mu osoby. Teresa
Usu艅Jak ma艂y to musi si臋 jako艣 broni膰.
Usu艅Z taka czu艂o艣ci膮 o nim piszesz, psy daj膮 si臋 lubi膰, kochaj膮 nas bezwarunkowo.
Pozdrawiam majowo
呕ycie w Brz贸zie jest niezwykle urozmaicone, droga Pellegrino :-). Powa偶nie m贸wi膮c burz nie zazdroszcz臋 - nas jakos omijaj膮, oby jak najd艂u偶ej. Powodzenia przy pracach murarskich ! U艣ciski !
OdpowiedzUsu艅Sama wiesz Aniu, 偶e lubi臋 przygody ale co za du偶o to niezdrowo, a ostatnio i burze i wichury i kleszcze na ciele i 偶mije na dzia艂ce i szerszenie pod dachem. A i murarza po-strzykn臋艂o, bierze zastrzyki i prace wstrzymane, narazie na tydzie艅.
Usu艅Oj dzieje si臋 u Ciebie, dzieje w przyrodzie, noc膮 i dniem, rano i wieczorem... Wspaniale, 偶e wszystko sobie notujesz, nic w贸wczas Ci nie umknie. Nimfa w czerwieni siedz膮ca na skraju wanny - kapitalny portret!
OdpowiedzUsu艅Dzieje si臋, dzieje Dominiko, nawet ja ju偶 mam do艣膰 i marzy mi si臋 tydzie艅 wielkiej spokojno艣ci.
Usu艅Nimfa powiadasz - chyba obfito艣ci wszelkiej - ale przyznaj臋, uwielbiam t臋 sukni臋 i t臋 wann臋, chcia艂em nawet zrobi膰 sobie zdj臋cie w niej ale ca艂y dzie艅 si膮pi艂o.