środa, 11 września 2024

Na odrobek

Wiadomo było od końca sierpnia, że ja jadę na odrobek do Zoni, naszej bratowej a córka Asia i wnuk Maro do nas. I to wszystko miedzy 5 a 8 września, to znaczy od czwartku do niedzieli.

Więc w niedzielę 1 września przygotowanie gołębnika do noclegu gości, przekładanie materacy, świeża pościel a przede wszystkim lista spraw do zrobienia dla najmilszych by mieli udział w tej nieruchomości. W przerwach  sprawdzanie laptopa czyli słuchanie Magdy Umer i oglądanie budowy schronów w lasach. 

W czwartek 5 września - Asia i Maro dojechali do nas około 22.30 wiec tylko powitanie, przytulanie i ukokoszenie w gołębniku

W piątek 6 września - Wspólne śniadanie i o 10 tej przyjeżdża po mnie Zonia. Zostawiam listę zadań do wykonania na dwa dni, chociaż wracam jutro też o takiej porze czyli nie będzie mnie tylko lub aż przez dobę. Około trzynastej po Zonię przyjechała siostra i zostałam sama. Ale czas mi szybko minął, starsza pani niekłopotliwa bardzo, obiad przygotowany, między karmieniem, pojeniem, głaskaniem i słuchaniem miałam czas na łażenie, posiadywanie na ganku, dumanie i focenie.

A popołudniu przyjechali z przygodami najmilsi, pomóc przy kolacji i toalecie i pobyć w domu pod laskiem. Wymieniliśmy się słodyczami, wypiliśmy kawkę i herbatkę i już czas na pożegnanie do jutra. 

Doba w domu, pod lasem, przy łące uświadomiła mi po raz któryś, że na stare lata chcę i muszę ( i odwrotnie ) mieć swój kawałek ziemi do deptania boso po trawie i kawałeczek swojego nieba do gapienia się bezmyślnie. To akurat jest do zrealizowania nawet w promieniu kilkuset metrów od Rynku czyli kwadrans spacerkiem ale to już temat na następnego posta.

Młodzi też nie próżnowali pod dowództwem Halinki ale zdjęć prawie nie robili, znalazłam tylko te trzy.

W sobotę 7 września - Wróciłam po śniadaniu i obeszłam gołębnik. Hurra, prawie wszystko z listy zrobione. Został tylko w gołębniku karnisz do poprawki, zawieszenie białego wieszaka i afisza powitalnego i zrobienie uchwytu do ramki, w której będzie portret rodzinny we wnętrzu. W izbie przywieszenie wieszaczka (z przygodami) i przerobienie szafki przy łóżku (też z problemami) a u Halinki i Henia ramka do obrazu z delfinami (z polotem). Miło patrzeć jak praca wre w rodzinnym kolektywie.

Zadania wykonane do popołudnia więc poszliśmy na wypasiony obiad do Crazy Pig, na mega zestaw żeberek, skrzydełek i ziemniaków po amerykańsku. Trzy osoby się najadły i jeszcze Maro zjadł na kolację a My resztę z ryżem nazajurz na obiad. Drogi to lokal ale dobrze wydane pieniądze.

Wieczorem odpoczynek, drobna kolacja i tradycyjne, rodzinne selfie. 

W niedzielę 8 września - Asia i Maro wyjeżdżają w samo południe, w domu będą po 19 tej.

6 komentarzy:

  1. Wspaniała rodzina, teraz takich coraz mniej. Podziwiam. Tak myślałam, że brakuje Ci działeczki i zielonej przestrzeni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lusiu, sporo jest takich rodzin tylko się nie chwalą, uważają to za coś oczywistego. A ja się chwalę, a co! Dla pamięci.

      Usuń
  2. U was zawsze taka współpraca, wzajemne sobie pomaganie. Starsi i młodzi. Super. Rozumiem co oznacza Twoje pragnienie swojego kawałka trawki i nieba. Powodzenia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, mała ale zwarta i serdeczna rodzinka mi się udała.
      Wiem że rozumiesz i jak tęskniłaś na ogrodem. Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Czy u ciebie w gołębniku są niebieskie okiennice czy to namalowane na ścianie? Tak czy siak, wyglądają super.
    Łooo matulu - rzeczywiście porcje prawdziwie amerykańskie. Ogromne. Ale jak sama mówisz, obiad na dwa dni.
    W miejscu nie usiedzisz, myślę, że pewnego dnia kawałek trawnika i nieba będziesz miała. Czego ci życzę z całego serca.
    Ja jestem w mojej chacie, patrzę przez okno na jezioro i drzewa, palę w kozie, za oknem wiatr i cudna pogoda na to aby docenić żywy ogień. Patrzę i myślę: to jest nie do pobicia.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie okna ( jedno duże i dwa maleńkie) są pomalowane na bladobłękitno. Ale okiennice to uroczy pic, zasłonka prysznicowa na karniszu!
      Wiem, że będę miała skrawek nieba i ziemi, na własność lub w dzierżawie ale to dopiero jak nie będę tak bardzo potrzebna siostrze i szwagrowi. Ale marzyć i oglądać mogę już teraz.
      O tak, ogień w domku i jezioro i drzewa za oknem - nic więcej nie potrzeba do błogostanu.
      Serdeczności przesyłam.

      Usuń