Marzec też przeplata trochę zimy trochę lata. Tak było w czasie tego pobytu. Przyjechałam 27 marca w sobotnie popołudnie, jak zwykle obeszłam działkę, usiadłam na tarasie i zrobiłam spis prac na ten pobyt. Wyszło mi 12 punktów, nietrudnych i nieczasochłonnych ale koniecznych ot takie zdejmowanie okryw po zimie, przycinanie, wygrabianie, oczyszczanie, spalanie, przenoszenie zakopcowanych przed demolką kanalizacyjną roślinek .... W pierwszy dzień niewiele zadziałałam, właściwie tylko przeniosłam przycięte gałęzie tui na grządkę warzywną by odsłonić fiołki i konwalie. O szarówce zaczęło padać i tak już do nocy. Ale przyjemnie było siedzieć na tarasie pod kocem, słuchając jak deszcz stuka o dach sąsiadów. Rozpaliłam w kominku bo w izbie 7 stopni, na kolację grzanki i kubek grzańca. Nic a nic się nie denerwowałam, bo mam tu w planie zostać jeszcze trzy do cztery dni, zdążę z wykonaniem tych prac.
Obudziłam się późno, dopiero gdy odsłoniłam tęczową zasłonkę zobaczyłam dlaczego. Padało i to mocno, nie było po co wstawać z ciepłego łóżeczka. Rozpaliłam w kominku, bo w nocy wygasło, z zapasów wyciągnęłam "Kościaną górę" Pattisona. W dodatku niedziela, lenistwo usprawiedliwione. Przed południem, jak zwykle, przyszła Władzia Narożna i przy kawce zeszło nam ponad dwie godzinki. W tym czasie deszcz przestał padać, więc spontanicznie wykorzystałyśmy Forda i objechałyśmy południową część wsi, przez Górę po Podkudłacz. Niestety nie wzięłam aparatu i nie ma dokumentacji foto. Pozdrawiamy mieszkankę chaty Bronisławy!!! Wróciłam na czas, by do pieczeni upiec ziemniaczki na obiad.
Nazajutrz, w poniedziałek, wstałam niewcześnie bo nadal mżyło. Poszłam do łazienki a tam lampa nie świeci, pewnie spaliła się żarówka. W taki mokry, chłodny dzień zachciało mi się gorącej kawki ale czajnik nie działał, jak pech to pech. Podgrzałam na podgrzewaczu kubek mleka ale gdy i radio nie działało tknęło mnie, że prąd 'wysiadł'. W pierwszej chwili panika, no bo jakże to tak bez prądu, nieprzygotowana. W starej chatce, bez prądu, było prosto, zawsze zapas świec, 12 m kw łatwe do ogrzania kozą, duże okna dające światłość i wszystko w zasięgu wzroku i rąk, i WC i magazynek. A chatta nieprzygotowana. Sprawdziłam bezpieczniki - w porządku, sprawdziłam w skrzynce ee - też jakby w porządku. Na skraju pustki, nie ma się kogo spytać czy to większa awaria Ale po co jest młodsza siostra! Podała nr do pogotowia energetycznego i już po chwili wiedziałam, że to awaria w całej wsi i że się skończy niebawem. Nawet zaczęłam żałować, że nie pokosztuję 'przygody bez prądu w chatcie' Wczesnym popołudniem przestało padać ale było zimno, ledwie 5 stopni. Mimo, że było mokro i grząsko, wykonałam 5 punktów z listy. Przycinam, zgrabiam, zbieram i sortuję. Co miękkie i wilgotne na kompostownik, co twarde i suche na ognisko. Kompostownik rośnie w górę, ognisko paliło się niemrawo, raczej dymiło ale to też ma swój urok i prawie wszystko się spaliło. Pod wieczór znowu zaczęło padać a ja wędruję po Tybecie z eks inspektorem Shanem po Dachu Świata.
We wtorek miałam trudny dzień, dzień telewizyty lekarskiej kardiologicznej. Termin o 12 tej, przygotowałam wyniki badań wykonywane od listopada, minęła 12.30, 12.45 i cisza. Stresuję się i denerwuję, czekanie bardzo się dłuży, by odwrócić uwagę od teleporady ( bardzo nie lubię tych nierealnych wizyt telefonicznych) nadal dumam o wielkiej, szalonej, gruntowej inwestycji. Pani dr zadzwoniła po moich trzech monitach o 13.30. Napięcie opadło ale nie mam ochoty na prace. Jakiś marazm mnie ogarnia, siedzę na tarasie i słucham deszczu. Jakieś myśli nieuczesane snują się po głowinie, jakieś plany i marzenia, jakieś wizje. Wpół-śnię, wpółdrzemię owinięta w koc. Gdy wreszcie się wybudzam nagłe postanowienie - nie chcę tej nowej inwestycji, zdecydowanie. Tak postanawiam tu i teraz ( po miesiącu rozmyślań). I równie nagła myśl, by zadzwonić. Pan Stanisław przyjechał późnym popołudniem, bardzo zainteresowany inwestycją, dla niego ona nie szalona. Pogadaliśmy dłuższą chwilę i jak odjechał zaczęła mi świtać inna koncepcja. Narazie się wykluwa w ciszy ale te znaki: mój telefon, informacje Pana S, rok 2021, 4+2+9 lat, 18 Maro, moje 75, plany Dżeja - to się zaczyna składać w całość. Oj, sporo mam do przemyślenia. Pod wieczór zaczęło się robić nadzwyczajnie ciepło, znowu wielka ociężałość i poszłam spać przed 21, zmęczona woltami moich planów.
Środa 31 marca to ostatni, nie cały dzień pobytu, Obudziłam się wczesnym rankiem, ptaszęta głoszą chwałę poranka, wstałam i ja. Zaskoczona! Ciepło a nawet upalnie, w cieniu 15 stopni! Rzutem na taśmę zrobiłam jeszcze 3 zadania z listy, zostało trzy. Coraz cieplej, jeszcze zmywanie, pakowanie, w cieniu 23 stopnie, duszno i gorąco. Jakbym wracała z wczasów.
Przyjechałam przedwiośniem, wyjeżdżam latem. A puszczam ten post w Wielką Niedzielę! Coś umiera by zrodzić się miało Coś!! Stare ustępuje Nowemu i to nie tylko 31 grudnia. "Alleluja i do przodu" jak mawiał ks Rydzyk. Wszystko ma swój czas, i rzecz i człowiek.
Pogoda zmienną jest! Pogoda w kratkę, że hej! Teraz znowu zimno a w nocy było minus pięc. Potem ma być ciepło. W nocy zapowiadają deszcz ze śniegiem.Oj, to normalne o tej porze roku, ale trudno cokolwiek w ogrodzie planować, bo niczego nie da się przewidzieć.No i uwazać trzeba żeby sie nie przeziębić, bo łatwo teraz o to.Roślinki mimo wszystko rosną i coraz wiecej ich co dnia widać. Im żadne chłody ani nagłe zmiany niestraszne!
OdpowiedzUsuńI u nas bywa, że prądu przez jakis czas nie ma, i nie ma z tego powodu nieszczęścia, bo poza tym, że u nas brak pradu łączy sie z brakiem wody w kranie (ale przecież zawsze można sobie wiadrem ze studni wyciągnąć) wszystko działa normalnie.
Krystynko!Pozdrawiam Cię serdecznie w drugi dzień świąt i uśmiech pogodny zasyłam wraz z życzeniami by to był dobry dzień, jak i reszta tego wiosennego tygodnia!:-))
Jak rzadko kiedy sprawdza się to przysłowie o kwietniu co przeplata, chociaż i marzec potrafi namieszać. W mieście się tak tego nie czuje ale na skraju czy na górce bardzo.
UsuńBrak prądu to dla mnie też nie nieszczęście, zwłaszcza na skraju i to tak krótko. To nawet jakby przygoda. Sama nie wiem dlaczego się przestraszyłam.
Dobrego czasu Wam życzę, da los to się jeszcze spotkamy osobiście chociaż nie wiadomo kiedy. Słoneczko przesyłam na górę
U nas też ponuro, zimno, dżdżysto w te święta i smutno jakoś, chociaż Wielkanoc powinna być wesoła. Wszystkiego dobrego na wiosenny, już poświateczny czas.
OdpowiedzUsuńWielkanoc nietypowa, już druga taka. A i wiosna niełaskawa. I ludzie zamaskowani, nie widać mimiki, czasem trudno poznać znajomych.
UsuńKapryśna ta wiosna i pełna lęków.
OdpowiedzUsuńOj prawda to.
UsuńBardzo męczące są te skoki temperatury, od nocnego mrozu po +20 w dzień, pot na czole, a człowiek osłabiony wiosną rusza się jak mucha w smole:-) czasami tak podnoszę głowę znad przycinania, prostuję zbolałe plecy i myślę sobie, kiedy ja to ogarnę? niepokoi mnie ten pan Stanisław, nie wiem, czy to tylko moje przypuszczenia:-) czuję, że masz sporo do przemyślenia, a decyzja nie będzie łatwa; cieszy wiosna, pierwsze kwiatki, ale jakiś lęk za plecami czai się, niepokój męczy, nie wiem, czy to tylko mnie, czy wszyscy tak mają; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCiężka ta wiosna, teraz u mnie 0 stopni, śnieg i wiatr, "pieska pogoda" - dlaczego właśnie pieska? Słaba jestem jakoś niezwyczajnie, przygnębiają mnie zamaskowani ludzie dookoła, narzekania, niepewność jutra. I ja coraz częściej myślę: jak długo jeszcze dam radę ogarniać te trzy domy. I dobrze czujesz Marysiu, Pan Stanisław tylko dodał mi jeszcze jeden argument, o tej decyzji myślę od pewnego czasu ale narazie, może nawet do jesieni nie podejmę postanowienia. Najpierw muszę znaleźć mniej absorbującą alternatywę ale musi tam być miejsce dla zielonego, dużo zielonego i kawałeczek własnego nieba. Też czuję ten niepokój, nieuchwytny i tym gorszy od lęku o coś konkretnego.
UsuńTrochę ciężko mi było połapać się, kiedy co się zadziało, ale wyraźnie w Twoim życiu wiele się dzieje. I to nie tylko wokół chatty. Pan Stanisław? Inwestycja? Masz czas, by sobie w głowie wszystko poukładać. Nic nie musi być już. Ważne, abyś była pewna swoich decyzji. A w tym roku kwiecień, jak z przysłowia. Wszystkigo dobrego Krystynko !
OdpowiedzUsuńBożenko, ja sama jeszcze nie nie bardzo wiem, dlatego nie piszę wyraźnie bo to narazie takie obserwowanie znaków, sygnałów, zbieranie informacji, plany na papierze. Pewna nigdy nie będę ale mi się nie spieszy, mam czas. Langsam, langsam.
UsuńWiosna budzi nas do życia nawet kiedy nie bardzo chcemy :) Inwestycja- to słowo i u mnie padło, i ja mam sporo do zastanowienia. Ale na razie odpędzam, bo jakoś nie mam ochoty jeszcze...
OdpowiedzUsuńWolałabym tak jak ty, w kocyku słuchać deszczu. Pozdrawiam Krysiu :)
Miesiąc się kokosiłam z tą szaloną, wielka inwestycją, nie była ona na moje siły ale kusiło mnie by zaryzykować. Na szczęście otrzeźwił mnie kubeł zimnej wody i teraz cieszę się, że zrezygnowałam. Trzeba dać innym szansę.
UsuńAnno, zawsze możesz posłuchać deszczu i wiatru w kocyku, kołdrze, pledzie ...
Krysiu jak to mówią Kwiecień plecień, ale może wkrótce wiosna nas ciepłem przywita i może lato lżejsze będzie nieupalne, ale to się okaże :-) A zajrzałam na poprzedni post i widziałam, że Wielkanoc była z najbliższymi chociaż inna data inny czas, ale ważne, że razem wspólnie. A dobrze zrozumiałam narzeczony Córki? A ja myślałam, że to tata chłopaków :-) Niech się szczęści i nich jasna moc będzie z nimi i z Tobą Krysiu, a kto wie może rodzinka jeszcze się powiększy? :-):-)
OdpowiedzUsuńŚciskam z Łodzi - śnieżnej i wietrznej :-) Agnieszka
A na razie u mnie sypie śniegiem, pobieliło wkoło. Jeszcze zatęsknię za tym śniegiem w upalne lipcowe południe. Radosne Święta rodzinne były tydzień wcześniej, we właściwym czasie te terminowe, w podgrupach ale też serdeczne i ciepłe. Niech im szczęście sprzyja i dobra strona Mocy towarzyszy. I nam także.
UsuńKrysiu, życzę Ci dobrych decyzji. Jakakolwiek będzie, niech będzie Twoja. Pozdrawiam z kapryśnego, kwietniowego wieczoru ! Tylko ciepły piec, książeczka i coś dobrego do picia ( nie musi to być herbata) może nas uratować :-).
OdpowiedzUsuńAniu, to dobrodziejstwo i przekleństwo, że będzie tylko moja, bo nie będzie na kogo zwalić gdy decyzja okaże się nietrafna i będę jej żałować. Za oknem dziś ziąb i śnieg, może być i herbatka tylko z prądem.
UsuńHmm... coś napisałam nie tak. W pierwszym zdaniu liczba mnoga, w drugim pojedyncza. Ale decyzja(e) zawsze Twoje !
OdpowiedzUsuńHmm .... przeczytałam trzy razy i nie zauważyłam, bo decyzji u mnie kilka do podjęcia i każda dotyczy czegoś innego.
UsuńWiosna, przednówek.... Jak zwał tak zwał, ale faktycznie jest kapryśna. Wszyscy czekamy na zieleń, liście, kwiaty.......juz chyba jest tuż tuż.
OdpowiedzUsuńJuż prawie była tuż tuż ale od kilku dni przysypało na biało i zieleń i kwiaty.
UsuńMoc serdeczności przesyłam kochana, zdrówka, pogody ducha i uśmiechu życząc💛🌞🤗🌷
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie Morgano, zdrowia i zadowolenia.
UsuńTwoja kolacja - tost i grzaniec brzmi nieźle. Może taką zrobimy sobie z córką. Bo zimno jak diabli.
OdpowiedzUsuńWróciłam na łono Ojczyzny (czemuż to nie nazywa się Matczyzna, wszędzie ten patriarchat) - wczoraj jak przyjechałyśmy: ja, córka, pies i kot było przyjemnie, ciepło nawet. Zamontowałyśmy stół zewnętrzny i zjadłyśmy tam obiad, znaczy ciepło było. Ale w domu istna lodówka. 9 stopni było w salonie jak weszłyśmy. Więc, jak u ciebie, kominek i koza w ruch. I malutki grzejnik w łazience. Ale przy takiej pogodzie, kiedy zimno, dżdżysto, wietrznie człowiek czuje, że żyje. Zgrabiałymi dłońmi przekładam drewno, żeby dogrzebać się do ostatnich polan buka, którymi palę w kozie. To jest piękne. :)
Patrzę teraz przez okno jadalni, dzień ohydny, ponury, szary, mokry i zimny. Jeden krokus, który wczoraj przecudnie się rozwinął i pokazał żółty środek, dzisiaj zwinięty. Śpi chyba. Ale jest cudnie, słucham muzyki, ach ta technologia - bardzo mi się podoba. Telefon, malutkie zielone pudełeczko i to wystarczy, by posłuchać czego tylko chcę.
Zaraz ruszę w tę dżdżystą szarość, wezmę psa i pójdziemy w las.
Pozdrawiam z Kaszub. Nareszcie. :)
Na zimne wieczory nie ma to jak kolacja na gorąco! Też mnie wkurza ten patriarchat nawet w rodzajach, ten człowiek, ten świat, ten dom ..... Na szczęście jest ta natura, ta radość, ta rodzina ..... No i ta ojczyzna jest rodzaju żeńskiego. Ja już też obiadowałam na tarasie ale to w tamtym tygodniu, w tym chłód i śnieg ale tak jak Ty też widzę w tym urok. W takie dni docenia się ogień i koce, muzykę i książki, ciepłą izbę i gorącą herbatkę zbójnicką po długim spacerze.
UsuńPozdrawiam z Podkarpacia.
Oj widzę,że jakies ważne decyzje masz do podjecia.Trzymam kciuki I w ogóle zyzcę aby ta wiosna była radosna:):):
OdpowiedzUsuńA mam, ważne i fundamentalne bo czas na zmiany, jeśli nie teraz to kiedy, jeśli nie ja to kto! Wiosna i jesień zawsze radosna.
UsuńPiękna wiosna zagościła u Ciebie, pomimo kwietniowej,zimnej aury.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Przez tydzień była wiosna radosna, teraz nieznośne przedwiośnie
Usuń