piątek, 19 czerwca 2020

Kleszczowisko i rododendron

Wreszcie rana przyschnięta i nawet zaczyna swędzieć czyli goi się. Władzia alarmuje że kosić trzeba, bo trawa się pokłada, motyczkować trzeba bo chwasty większe niż siewki i zachwycić się rododendronem bo jest w rozkwicie. Więc wreszcie zbieram się, pakuję  i wyjeżdżam. Ledwo ujechałam niespełna 10 km zerwał się wiatr, niebo zszarzało, potem zrobiło się prawie granatowe i taka burza, nawałnica, wichura, ulewa mnie dopadła, że dopiero nazajutrz dojechałam do chatty.


Nie było mnie dwa tygodnie a gniazda już puste. Szkoda, nastawiłam się, że będę obserwować naukę latania. Gdzie są teraz moi sublokatorzy, sikoreczki? Gniazda puste ale gąszcz wokół, ledwo spod chwastów widać uprawy.

Oprócz koszenia i odchwaszczania, a wszystko to w upale i między deszczami, zrobiłam stelaż na siatkę, by osłonić borówki przed ptakami. Troszkę pomógł mi uczynny sąsiad, bardzo mu dziękuję. Cały pobyt, kilka dni tak samo. Do południa lepki upał, parno i duszno a przed wieczorem ulewy. Raz tylko udało się niewielkie ognisko.

 Króluje rododendron, widoczny z każdego punktu działki.

Wprawdzie kleszcze mnie lubią, chatkuję często pod lasem i nie raz przynoszę nawet dwa, trzy to dotąd udawało się je wyciągać bez problemu (chociaż były dwa przypadki gdy urwałam im główki). Kupiłam nawet w aptece takie specjalne kleszczyki do wyciągania kleszczy. Ale ten ostatni był oporny i gdy już kilkanaście razy go skubnęłam i nic, pogoniłam do sąsiadów. Sąsiadka próbowała kilka razy i wreszcie zaklęła, prasnęła szczypczyki i wyciągnęła go paznokciami. Dzięki Ci dobra kobieto, uratowałaś mi noc. Ale on ze złości już chyba zdążył napluć mi do brzuszka, bo ślad wygląda nieciekawie, może to nie rumień wędrujący ale podpuchnięte i zaczerwienione. Oglądam się obsesyjnie kilka razy dziennie i łykam zielone tabletki na uspokojenie bo boję się tej boreliozy jak mało czego a na pewno dużo bardziej niż tej całej epidemii i pandemii razem wziętych.
Latareczkę dostałam od Córeczki na Dzień Matki, ładnie wygląda na tarasie i w dzień i wieczorem. Dzięki Ci Kochana!

A w ogóle to tak często przynoszę kleszcze, że oprócz tych które wyciągam sama, nierzadko korzystam z usług przychodni. I Panie już nie pytają z czym przychodzę tylko w którym miejscu tym razem. Miana mam dwukrotnie przekroczone ale podobno nie na tyle, by brać antybiotyki. A może już mam jakieś przeciwciała?

Kilka lat temu zdarzyło mi się odkryć wczepionego kleszcza, w sobotnie popołudnie, nie do wyciągnięcia ze względu na miejsce. To taka pora, że przychodnie już nieczynne, nie chciałam z takim drobiazgiem iść na pogotowie. Pomyślałam, że poczekam do poniedziałku No ale zasnąć się nie dało, cały czas wyobraźnia pracowała, czułam jak on wkręca mi się w skórę, jak tam pluje, jak rozchodzi się wraz z krwią, jak rana pulsuje .... Jakoś z nim żyłam dopóki go nie zobaczyłam ale jak już wiem, nie da się go zignorować. Ledwo doczekałam rana, nie było mowy bym wytrzymała jeszcze całą niedzielę i drugą noc. Niech na mnie nakrzyczą, niech mnie wyśmieją, jadę na pogotowie.  A tam ludzie pokrwawieni, płaczące dzieci, przepuściłam kilka groźnie wyglądających przypadków i wreszcie weszłam. Powiedziałam w czym rzecz i mniemałam, że pielęgniarka po prostu wyciągnie mi tego kleszcza ale wezwano chirurga. Było odkażanie przed i po, wywiad i zlecenie na badanie. I była też reprymenda, że tak długo zwlekałam i zajmuję czas w niedzielę, gdy ten kleszcz siedział już podobno kilkanaście dni a może i dłużej. I to tyle w temacie czy ciało rządzi głową czy odwrotnie. Jak głowa nie wie, że stało się Coś!!! - to ciało nie przeżywa, nie rozpacza, nie żałuje, nie boli, nie raduje się, nie tańczy, nie zachwyca ...... Głowa rządzi ciałem ale, no właśnie, kto rządzi głową? Bo nie my.

20 komentarzy:

  1. Ja też jestem łapaczem kleszczy. Do ogrodu wychodzę spryskana wzdłuż i wszerz parę razy dziennie, a dodatkowo córka kupiła mi takie coś co ponoś wydziela coś czego kleszcz nie lubi. Bajer na szyi na tasiemce, ale mam nadzieję, że działa. Dobrze, ze noga już swedzi, bo kiepsko wygladało. Rododendron piękny. Popatrzę sobie, bo u mnie już przekwitły. A co do wołania władz o wykaszanie traw, u nas tego nie robią, a przydałoby się, aby niektórym zajrzeli do ogródka. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wychodzę spryskana tylko rano, ten pierwszy raz a potem już tylko odpoczywam na tarasie spocona i zmęczona, wracam na działkę, znowu odpoczywam i tak aż do wieczora. Dopiero wieczorem prysznic i oglądanie się ale wtedy często już za późno, kleszcz już wczepiony.
      Mam tylko jeden rododendron i odkąd go obskubuję po kwitnieniu, zakwita co roku. Ale za to jak zakwitnie to przez dwa, trzy tygodnie króluje na działce.
      U mnie władzą jest Władzia Narożna i to chyba ona bardziej troszczy się o moją działkę niż ja.

      Usuń
  2. Nie mam jakichś specjalnych urządzeń do wyjmowania kleszczy, najlepsze są własne palce, a raczej paznokcie, pewny chwyt i już po problemie; wyszkoliłam się na swoich psach:-) co się porobiło z ta pogodą, tropiki, a na dodatek wylęgło się sporo owadziego paskudztwa, lezą do oczu, wysysają krew z człowieka; ach, jak mi się już marzy sucha, słoneczna i niezbyt gorąca aura; przed chwilą przeszła jedna burza, a już za lasem od południa gada następna; dobrze, że noga wyzdrowiała, uważaj, żeby przypadkiem nie zdrapać za wcześnie strupka; rododendron jak kosz wypełniony kwiatami; u nas borówka ledwie zawiązała się, daleka do dojrzewania, ale jagoda kamczacka ładnie dojrzała; aj, aj, to zielsko, nawet nie ma kiedy wypielić, bo ciągle mokro, sałata zgniła:-( pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam jakieś bezrozumne obrzydzenie by kleszcza złapać w palce ale też często on w takim miejscu, że nie dosięgnę. Rzeczywiście, pogoda zupełnie nie do roboty a przyroda nie czeka, zarasta i wyrasta nie to co trzeba. Mnie też się marzy suche 20 stopni przez kilka dni. Noga już w porządku, niestety jestem niecierpliwa i co i raz coś tam skubnę, czasem do krwi. Rododendron króluje przez kilka tygodni, nie zawsze mi się udaje dopaść go w pełnym rozkwicie. U mnie kamczacka miała cztery owocki, czekam teraz na amerykańską. Zrobiłam stelaż, obłożę siatką i może coś dla mnie zostanie. Podmokły mi poziomki, koper, sałata. Jak nie susza to ulewy

      Usuń
  3. Odpukać w niemalowane - nigdy kleszcz się we mnie nie wczepił. A znam tałatajstwo bardzo dobrze, bo psy i koty mam.
    A u mnie jak nie urok, to sraczka. :/
    Umarło moje volvo. Tzn. dycha jeszcze, ale potrzebuje naprawy, a ponieważ jest już leciwe stwierdziłam, że nie warto naprawiać i rozpoczęłam poszukiwania samochodu. Więc do chaty na razie nie pojadę.
    Siostrzeniec był przez tydzień i zgolił dżunglę.
    Rododendron piękny, ale one tak krótko kwitną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowite, nie spotkałam osoby która nigdy nie złapała kleszcza! Ja mam jakąś specjalną krew lub woń bo łapię ich kilkanaście rocznie.
      Dobrze Cię rozumiem bo mój Fordzik już dawno pełnoletni i w każdej chwili może tak się zepsuć, że już nie będzie się opłacało go naprawiać. I drżę na taką myśl, bo lubię i znam tego gościa i nie wiem czy by mi się chciało zaprzyjaźniać z nowym.
      Rzeczywiście dżungla, mnie się nie udało jej ujarzmić bo cały czas padało.
      Może krótko kwitnie ale za to jak królewsko i upojnie.

      Usuń
    2. Podobno grupa krwi ma znaczenie dla komarów, może i dla kleszczy. Nie wiem czy to prawda, ale wiem, że siedzimy z córką na dworze i ją gryzą, a mnie nie. Więc może cośnwbtym jest.
      Mój volvo właśnie uzyskał pełnoletność, a wszelkie naprawy w tej marce są bardzo drogie. Ja już go parę razy naprawiałam i stwierdziłam, że nadszedł moment kiedy trzeba się pożegnać. I mam podobnie jak ty, lubię je. To przyjazne i fajne auto, ale cóż... Nadszedł jego koniec.

      Usuń
    3. Jeśli to prawda to jestem skazana na kleszcze i komary, krwi nie zmienię.
      Ja narazie autko, to Ford Ka, podratowałam, bo przeraża mnie to szukanie, to podejmowanie decyzji. Ale jak będzie trzeba to się zrobi, ze stresem i niepokojem.

      Usuń
  4. Krysiu, współczuję kontuzji, wyglądało groźnie, na szczęście rana już się ładnie goi, niedługo będzie całkiem dobrze i tego Ci życzę <3
    Zdjęcia z chatty i okolic obejrzałam, jak zawsze z ogromną przyjemnością, sielsko, spokojnie i cudnie. Roślinki rosną, rododendron cudnie kwitnie, moje już przekwitnięte i oskubane.
    Pozdrawiam Cię serdecznie, Agness <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby kózka nie skakała .... ale gdyby nie skakała toby smutne życie miała:-)
      Mam tam i rajsko i anielsko ale też wkurzająco bo teraz tam mokro, sporo gnije i ślimaki wchodzą na taras. A rododendron już oskubany

      Usuń
  5. Dwa tygodnie nieobecnosci i faktycznie wszystko zaroslo niczym w dzunglii. A Wiesz, ze mnie tez nigdy kleszcz nie dopadl chociaz szlajamy sie po roznymch chaszczach nie raz. Wiem jednak, ze nie mozna tego lecewazyc i trzeba isc do lekarza i mysle, ze antybityk jest niezbedny.
    Wlasnie p. zaglada mi przez ramie i jest zachwycony Twoja letnia kuchnia, mialas swietny pomysl aby ja urzadzic na tarasie.
    Rododendron zachwyca! Serdecznosci Krystynko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa tygodnie deszczu i gorąca. I oto się dowiaduję, że są osoby które nigdy nie miały w skórze kleszcza!!! To niesprawiedliwe, ja jakąś setkę a taka Renatka z antypodów ani jednego! Szczęściara z Ciebie, jedno zagrożenie mniej.
      Cześć jest na tarasie, czyli stoły, krzesła, fotele, szafki, kuchenka a część przy schodach czyli stół podręczny i wielki zmywak. To wszystko klamoty kupione wraz z chattą, wyniesione prowizorycznie poza chattę do wywiezienia a potem systematycznie przysposabiane i obłaskawiane i teraz taki misz masz ale od lat nie wyobrażam sobie gotowania w izbie od wiosny do jesieni, A nawet zimą czasem też.
      Rododendron już kaput, obskubany i przygotowany do następnego lata

      Usuń
  6. Dobrze, że noga sie goi, tylko to swędzenie pierońskie! Też nie umiem sie w takich razach powstrzymać od drapania i skubania. Mam nogi dokumentnie przez komary (i dwa kleszcze pogryzione) drapie się przez sen, to nie do opanowania. Pogoda sprzyja wszelkim insektom, ale nie nam - ludziom, no i niektórym warzywom też nie. Ale co poradzic? Podobno dalej będzie padać.Moze przynajmniej widmo suszy zniknie na długo? No i powietrze wypłukane z alergenów - na pewno wiele uczulonych osób lepiej sie teraz czuje.Trzeba szukać jakichś plusów w tym co jest.Bo moze być gorzej - jak słonce porzadnie przyswieci i wszystko to będzie parować!Istna szklarnia albo puszcza amazońska sie szykuje!
    Pozdrawiam Cie serdecznie, Krystynko!
    P.S. A propos paniki kleszczowej to zobacz sobie poniższy filmik nagrany przez Łukasza Łuczaja, botanika i znawcy dzikich roślin, naszego sąsiada z wioski pod Krosnem. Mądre rzeczy prawi, moim zdaniem!:-)
    https://www.youtube.com/watch?v=dvaQ6Zsvleo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście skubać się jeszcze nie da bo strupki nie odpadają. A na swędzenia od komarów, meszek i innych pchełek mam Pudroderm, smaruje na biało ale skutecznie powstrzymuje świąd.
      Tak, trzeba szukać plusów, nawet znalazłam takie żydowskie powiedzenie : "Dziękuj Bogu nie tylko za to, co dostałeś, ale też za to, co zostało ci oszczędzone". I wtedy zawsze się znajdzie dużo do wdzięczności.
      Zaraz pędzę do Łukasza, czasem do niego zaglądam i nawet kiedyś napaliłam się na jego warsztaty ale to cena dla warszawki nie dla galicji.
      Pozdrawiam gorąco i wilgotno, obyśmy mchem nie zarośli

      Usuń
  7. Pięknie masz Krysiu, kolorowo i uroczo. Oj kleszczy sporo trzeba uważać i dokładnie się oglądać po spacerze, a przed pryskać. Cieszy mnie, że noga się goi :) Wakacje zbliżają się wielkimi krokami, w planach był Wrocław, ale podobno znowu się zalewa, jeszcze Kraków na kilka dni oby było dane wyjechać i wrócić bez szwanku :)Maseczkę mam inne rzeczy na kilka dni też można jak się chce zorganizować :) Warszawa tylko weekendowo :)

    Ściskam delikatnie i pozdrawiam Krysiu, dużo zdrowia i Mocy ślę :)

    Agnieszka - Łódź

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej aurze wszystko kwitnie bardzo krótko, jeden dzień pąk, w drugim kwiat a w trzecim przekwitanie. Narazie od dwóch tygodni żadnego nowego kleszcza, cieszmy się drobnymi łaskami.
      Ja jadę przez Wrocław za Zieloną Górą, na takie niby slajdowisko, będzie cudnie bo z rodzinką i serdecznymi znajomymi
      Przyjemnych wyjazdów, pozdrów Kraków, wracaj zdrowa Agnieszko.

      Usuń
    2. Dziękuję Krysiu i wzajemnie, również udanych wyjazdów i powrotów, cało i w zdrowiu :) Kraków pozdrowię:)

      Agnieszka :)

      Usuń
    3. Agnieszko, a ja pozdrowię od Ciebie Wrocław!

      Usuń
  8. Bardzo się cieszę że rana się goi! :) Jeśli chodzi o kleszczowisko... teraz jestem nad morzem, wczoraj wieczorem na soacerze, gdy bliska osoba usiadła odpocząć pod drzewem za chwil parę na nodze zobaczyła 6 spacerujących kleszczy. 6 !!! a ile jeszcze nie zobaczyła?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To i nad morzem są te paskudy? Trzeba się psikać przed każdym spacerem i oglądać po każdym. Ale jak to zrobić na własnej działce gdy się wpada i wypada z chatki kilka a nawet kilkanaście razy dziennie? Za każdym razem brać prysznic?
      Przyjemnego czasu nad morzem Joasiu

      Usuń