Czyli się gotuje i wrze, przymrozki minus 7 stopni i prawie 20 stopni popołudniu. Pięć dni kwarantanny w pięknych okolicznościach przyrody. Bez TV, radia i internetu a więc i bez wirusa (koronowirusa właściwie)
Dnia drugiego długo rano siedziałam w piernatach bo na polu szron a w izbie kawka smakowita, śniadanie dostatnie, książka ciekawa choć dziwna ("Dziewczyna zwana Jane Doe"). Wreszcie wczesnym przedpołudniem zaczęłam coś dziobać w ziemi ale mi nie szło więc zabrałam się za uprzątanie tarasu po zimie. Z przerwami zeszło mi ze trzy godziny bo trzeba było przesuwać szafki, fotel, resztę drewna, deski i takie tam duperele. Potem gotowałam i szukałam miejsca dla mojej mandali. Po obiedzie poszłam na spacer do lasu a tam jeszcze gorzej jeśli chodzi o zwiastuny. Nic a nic nie wypatrzyłam, choć słonko świeciło cudnie. I dobrze, że przyszedł sąsiad i skończył przycinanie drzewek owocowych bo dzień by przeszedł bez widocznych prac na działce. Dzień zakończyłam ogniskiem, przepędzając dymem wszelkie wirusy, wędzone się konserwuje.
Trzeci dzień był leniwy, bo jakaś słabość przedwiosenna mnie ogarniała co i raz. Głównie spacerowałam i siedziałam nad wodą pilnując wędek i obserwując odbicia w zalewie nieba i lasu, ruch wody od wiatru i kaczek, różne zwyczaje godowe kaczek i kaczorów. I tak dumałam, że w Naturze to samiec jest barwny i ozdobny, wabi i stroszy, rywalizuje i walczy a samiczka szara i niepozorna pozwala się zdobywać, dbać o siebie i swoje młode. A u ludzi to kobiety stroją się i puszą, zdobywają i rywalizują, męczą w gorsetach i stanikach ... mężczyźni, no cóż, pozwalają się zdobywać, troszczyć o siebie ... Nie, żebym chciała odwrócić trend bo sama z niego korzystam (oprócz strojenia, zdobywania i męczenia) ale to takie luźne dumki nad jeziorem.
Następnego dnia nadal słabość wiosenna, troszkę pobarłożyłam się w pościeli, poćwiczyłam rankiem na przyrządach, pograbiłam z grubsza nadmiar liści, powyłamywałam łęty z zeszłego roku, powtykałam czosnek który mi przerósł, poobcinałam troszkę oliwnik i wymościłam pod nim siedzisko w słońcu dla Władzi. Wszystko to wolno i ostrożnie. Wieczorem małe ognisko bez dymu ale za to z kiełbaską pieczoną na kiju, popijaną Warką Strong długo w noc, pod wygwieżdżonym niebem.
Ostatniego obeszłam włości i jakżeż tu inaczej niż cztery dni temu. Wiosna zawitała na skraj! Żal było wyjeżdżać ale obowiązki, powinności, nitki i łańcuchy społeczne wzywają.
A tak zupełnie nie a propos, a może jednak w związku:
Trochę zwiastunów wiosny znalazłaś. Przynajmniej przyroda jest w normie. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńKrysiu, jak już się rozpędzi, przekroczy próg, to wiosna jest nie do zatrzymania. Wirus też się rozpędza ale przyjdzie jego kres i wyhamuje.
UsuńOkoliczności przyrody są rzeczywiście piękne. Mamy je na pocieszenie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPotrzeba nam pocieszenia, że wszystko minie, nawet złe.
UsuńJakże ja teraz szczególnie zazdroszczę właśnie tym osobom co mają działki , ogrody...mają gdzie się schować spokojnie odetchnąć, w tej kwarantannie najbardziej batkuje mi właśnie kontaktu z przrodą, choć chodze na spacery ale miasto , to jednak miasto...Pozdrawiam Krysiu....ale masz tam błogo:):):
OdpowiedzUsuńOj, błogo tam mam i spokojnie chociaż te zimna sprawiają, że drewna szybko ubywa, trzeba będzie zrezygnować z palenia w piecu i przejść na prąd. Jakieś wiosenne zmęczenie i rozmemłnie mnie ogarnia
Usuńi atk bywa:)
UsuńAle dlaczego to osłabienie nie mija
UsuńDobrze mieć teraz swoje chatty, swoje malutkie wyspy oderwania od tego, co na zewnątrz. Myślę, że nie musi być to nawet jakieś fizyczne miejsce, ale umiejetnosc znalezienia takiej wyspy w sobie, czegoś co nadal nas cieszy, daje spokój, co jest jak gdyby nigdy nic.
OdpowiedzUsuńCieszę się, Krystynko, że u Ciebie wszystko w porządku.
Pozdrawiam Cie serdecznie w imieniu nas obojga!:-)
Właśnie się zastanawiałyśmy z Siostrą ile to my mamy takich cieszących nas rozrywek, rzadko się nad tym człowiek zastanawia a tu i czytanie książek i wypełnianie sudoku i rozwiązywanie krzyżówek i pies i blog ... nie ma się nijak nudzić.
UsuńCudną macie kwarantannę i odosobnienie, pełną zapasów, zajęć i polegiwania w wannie wypełnionej aromatyczną pianką.
U nas dzisiaj było -6 rano. Sok z brzozy, który troszkę jej podkradam, zamarzł w butelce. Na Podlasiu zawsze wiosna później przychodzi, ale już jest. Widać. U ciebie jakby bardziej jednak. Nad Bugiem sporo wędkarzy. W przyzwoitych odległościach od siebie, siedzą i odpoczywają. Każdy szuka miejsca dla siebie. Fajny ten obraz emocjonalny :)
OdpowiedzUsuńSpokojnego dnia, trzymaj się krzepko, to bardzo fajne słowo :)
Po kilku ciepłych dniach wróciła zima, nawet popadało trochę śniegu i mroziło w nocy. Ale wiosny nic już nie zatrzyma (mam nadzieję że z wirusem w koronie jest inaczej) Wędkarze zawsze siedzieli w odstępach by sobie nie kłusować w zasięgu wędki i to teraz jest wspaniałe hobby na czas zarazy. Czujność i medytacja.
UsuńCoraz bardziej mi się podoba to krzepko, bo to i fizycznie i emocjonalnie dobry stan.
Dobrze, że wirus wiosny nie wystraszył
OdpowiedzUsuńSzkoda,, że wiosna nie wystraszyła wirusa.
UsuńKochana
OdpowiedzUsuńTrochę brak kontaktów międzyludzkich, niekrępujących spacerów, podróży, ech...
Najbardziej brak mi Wnusia Grzesia! tak szybko rośnie, a ja go nawet nie mogę zobaczyć, przytulić.
Musimy przetrwać ten trudny czas, oby w spokoju z rozwagą!
Pozdrawiam cieplutko, zdrówka życząc, pogody ducha i słoneczka:)
Morgano, troszkę może brak ale mniej niż myślałam. Rozumiem Twój żal, wnusie tak szybko rosną i się zmieniają, moje już duże więc żal jest mniejszy.
UsuńZdrowia i cierpliwości życzę na ten trudny czas.
Zawsze Cię podziwiałam za hart ducha. Siedzieć w takiej zimnicy trzy dni...Wiem, że palisz w piecu ale siedzisz też w nocy przy ognisku. Mroźnej nocy. Pierwsze kwiatki wynagradzają wszystko, cieszą oczy i rozgrzewają duszę. Trzymajmy się, bo czas jest okrutny.
OdpowiedzUsuńTo raczej hart ciała Aniu i moje wysokie ciśnienie. Po prostu ubieram się na cebulkę i zimno mi nie straszne. Masz rację, pierwsze kwiateczki, choćby skromne cieszą najbardziej. Trzymam się bo nie za bardzo jest się z kim się puścić :-)))
UsuńMy siedzimy w domu. Dzieci mają zamknięte szkoły, mąż w pracy, a ja paskudnie przeziębiona. Toteż żadnych spacerków. Do tego przesilenie wiosenne i przejścia, to słaba jestem jak myszka.
OdpowiedzUsuńZapasy gromadzimy, bo jak u męża w pracy wirusa znajdą, to będziemy mieli domową kwarantannę i nie wyjdziemy wcale.
Mroźno, czasem śnieży. Dziwna, smutna wiosna.
Serdeczności
Grażko, ja dopiero od dziś siedzę w domu, może się uda chociaż z tydzień pomieszkać w mieszkaniu. To nie znaczy że podróżowałam, raczej pomieszkiwałam w apartamencie w Iwoniczu, w chatcie i u siostry. Ale od dzisiaj przekonało mnie hasło "zostań w domu" i narazie się nacieszam odosobnieniem.
UsuńMroźna i dziwna ale dlaczego smutna?
No wiesz, dla mnie bardzo smutna... Moja Mama miałaby za trzy dni urodziny...
UsuńPrzepraszam Grażko, w tym amoku zapomniałam, myślałam globalnie i egoistycznie.
UsuńNie ma sprawy.:) Wiesz, jest tak dziwnie. Niby spokój, mniej ludzi, ciszej, ale i tak jest jakiś chaos, nerwowość, zamieszanie. Ale damy radę... Chyba.:)
UsuńW tej ciszy więcej też czasu na myślenie. Więcej lęku, niepewności, mniej zaufania do bezpiecznej codzienności. Damy radę Grażko, na pewno, mamy Moc!
UsuńPiękne zdjęcia. Cieszę się, że miałaś taką cudną pogodę i jednocześnie trochę mi żal, bo miałam zawitać do mojej chatki po świętach. Ale w dobie zarazy raczej nic z tego. Przyjdzie mi tu siedzieć do maja, a kto wie czy nie do czerwca. Powoli przyzwyczajam się do tej niemiłej myśli. Byle wirus się nie przypałętał.
OdpowiedzUsuńKaczki jak widać mają w nosie, a właściwie w dziobie wirusa. I bardzo dobrze. Widzę, że lubisz naturę i masz Netflixa to obejrzyj sobie; Our Planet - Davida Attenborough, bo to nie są zwykłe filmy przyrodnicze, opowiadają o tych wszystkich dużych i małych powiązaniach w naszym świecie. On jest niesamowitym człowiekiem, ma 93 lata i wciąż ma pomysły i wciąż pracuje. Jego filmy to nieprawdopodobnie piękne spektakle dające dużo do myślenia. Bardzo polecam.
A Jane Doe nieodmiennie będzie mi się kojarzyć z książką Petera Singera: Should the baby live? - nie wiem czy była tłumaczona na polski. Bardzo ciekawe i trudne rozważania etyczne nt. nieuleczalnie chorych dzieci. Baby Doe nazwano dziewczynkę, którą zgodnie z ówczesnym prawem (to były chyba lata 50-te) uśmiercono poprzez zaprzestanie leczenia. A tak ogólnie angielskie Jane Doe to jak Kowalska w języku polskim.
Pozdrawiam i dużo zdjęć proszę z twojego skraju, bo mi tęskno za moim. :)
Ciekawa jestem gdzie teraz przebywasz, już wcześniej miałam spytać ale mi jakoś umknęło. Ja mam szczęście, między moim mieszkaniem a chattą tylko około godzina jazdy. Zwierząt wirus nie dotyczy a gdyby nawet, to one nie boją się na zapas, żyją tu i teraz. Każdy z nas by tak chciał żyć tylko teraźniejszością. Lubię Naturę ale nie mam Netflixa, nawet nie mam internetu na skraju. Po prostu nie niepotrzebny gdy tyle ciekawostek wokół. Ale programy Dawida Attenborougha znam i podziwiam, oglądałam je dawno, dawno temu, teraz muszę gdzieś poszukać. Ta Jane Doe o której czytałam to przebiegła, podstępna, zimna kobieta, mszcząca się na sprawcy tragedii jej przyjaciółki. Przeczytałam ale mnie nie porwała.
UsuńNie wiem jak to będzie ze zdjęciami bo u nas zimno i mroźno nocą a i ograniczenia poruszania się restrykcyjne, wszędzie hasło, nakaz i polecenie: "bądź człowiekiem, zostań w domu"
Jeszcze jedno pytanie mam -czy ty wędkujesz? Czy tylko przypadkuem się tam znalazłaś? Ja jestem córką zapalonego wędkarza, tata zabierał mnie na ryby jak był dzieckiem i nastolatką. Trochę łowiłam, ale nigdy mnie to nie wciągnęło. Dzisiaj w ogóle nie widzę sensu mordowania ryb w ten sposób, chyba że przyjdzie mi z głodu to robić. ;)
UsuńAle dla mojego taty to była wspaniała ucieczka od ludzi, hałasu, tłoku. Wsiadał na łódkę i siedział bez ruchu godzinami. I zawsze były tylko dwie możliwości: siedzi tak długo bo bierze, albo siedzi tak długo bo nie bierze.
Aaa - właśnie przeczytałam twohą odpowiedź dla Bożeny - wszystko jasne. :)
UsuńBardzo bogaty program w Twojej Chatcie. I dla mnie zaskoczenie; o, wędkujesz! Fajnie! Od kiedy zaczęłaś? Zawsze kojarzyło mi się wędkowanie z hobby męskim, a tu kobieta! Napisałabyś trochę o tej niebanalnej pasji. Od kiedy, jakimi technikami, jakie połowy i gdzie łowisz? U nas to pasja mojego męża. Gdy byliśmy młodzi też próbowałam ale później jakoś mi przeszło. I tak zostało do tej pory. Uważaj na siebie, teraz tak łatwo złapać jakąś zarazę. Zdrówka życzę i przesyłam serdeczności.
OdpowiedzUsuńBożenko, nie wędkuję i niewiele Ci mogę powiedzieć o technikach i połowach, po prostu czasem pilnuję wędek, gdy znajomy wędkarz chce na chwilę opuścić stanowisko na zakupy czy zajęcia fizjologiczne. To taki rewanż za to, że pozwala mi posiedzieć nad wodą i obserwować wędkowanie a czasem nawet dostanę świeżutką, wypatroszoną rybkę. Chyba się nie zanęcę tym 'sportem', za ruchliwa jestem, godzinka nad wodą i owszem ale pół dnia już nie.
UsuńZdrówka i pogody ducha życzę.
U nas jeszcze nie nie widac oznak wiosny. W ogole nastroj kiepski kiedy czlowiek czyta co sie dzieje na calym swiecie. Parki miejskie pozamykane jak i sciezki rowerowe wyczuwa sie strach na kazdym kroku.
OdpowiedzUsuńU Ciebie jak zwykle swojsko i klimatycznie, pozdrawiam serecznie:)
Nie oglądam, nie czytam i nie słucham wiadomości ale stosuję się do rozsądnych zaleceń bo dla mnie odosobnienie i izolacja to nic strasznego. A na skraju i w moim mieszkaniu miło jest i bezpiecznie.
UsuńKrysiu, uwielbiam czytać o Twojej codzienności i oglądać zdjęcia z chatty i okolic. Jest tak naturalnie, sielsko i przyjaźnie. Wciąż jestem pod wrażeniem Twojej odwagi, sama na odludziu, dniem i nocą. Trzeba być prawdziwą siłaczką, pełną optymizmu i odwagi. Ja straszny tchórz jestem ;)
OdpowiedzUsuńCudownie, że wiosna zawitała w trakcie Twojego pobytu i przed odjazdem uradowała Cię pięknymi kwiatuszkami.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo zdrowia <3
Agness, mam szczęście pobywać w takiej sielskiej, cichej, spokojnej okolicy a moja chatta na jej skraju. Ja zawsze byłam typem samotnika, najmilsze mi było inteligentne i mądre swoje towarzystwo. Po tylu latach, w wieku dojrzałym też się boję ale umiem osłabiać ten lek.
UsuńWiosna kapryśna jest ale nie skąpi nam swych kolorów.
Uściski bezpieczne bo wirtualne przesyłam.
wiosna na działce zawsze znajdzie się zajęcie. nie ma tak, że wszystko gotowe, choćby jesienią zrobiło się więcej niż wszystko.
OdpowiedzUsuńmiłej zabawy.
Masz rację, perpetum mobile, zawsze w ruchu ale ruch to zdrowie. Powolutku do celu ale bez napinki na doskonałość.
Usuń