czwartek, 5 marca 2020

Przedwiosenne psie nowości

Ledwo ledwo udało mi się wyjechać do chatty w lutym, pod sam koniec, w czwartek. Przyjechałam jak zwykle w południe i oczywiście jak zwykle najpierw obiegłam działkę z aparatem poszukując śladów wiosny. Niewiele tego było u mnie ale to dla mnie nie nowina. Ale najbardziej cieszą mnie ranniki, pierwszą wiosnę u mnie, jeszcze w doniczce wkopanej w glebę, tuż przy bramie. Słoneczka ulubione.

Potem rozpakowałam autko bo sporo się przez luty uzbierało przydasiów do chatty, na taras, do ogródka i do lasu. Do chatty dwa plastikowe błękitne pojemniki i obraz namalowany palcami we Wrocku, na taras wycieraczkę super i wiaderka, na kompostownik skorupki z jaj i obierki z warzyw a do lasu suchy chleb i kości z żeberek. Gdy wracałam z lasu, znalazłam na obrzeżu wyrzucone dwie kępy ziół, suche ale bryły korzenne uczciwe więc wsadziłam je na działkę i podsypałam brunatną próchnicą z kompostownika. Dzień piękny, lekko słoneczny, pod wieczór nawet słoneczny.

I już nastał wieczór i czas na rozpalenie w kominku dla ciepła i ogrzania strawy przywiezionej z domu. Noc niespokojna bo by ogrzać izbę do przyzwoitych 15 stopni trzeba w pierwszą noc podkładać polana co trzy, cztery godziny.

Nazajutrz były plany pobielenia pni drzew i przycięcia gałęzi (wilków) na jabłoni i śliwie ale od rana padał deszcz. Padało caluśki dzień więc tylko rozpuściłam wapno w wodzie, wymyłam błękitne pojemniki, powiesiłam swój obraz i piekłam w piecyku ziemniaki na obiad i jabłka na deser a potem oglądałam przywiezione filmy, tym razem: " Adwokat", "Siedem sióstr" i "Bitwa pod Wiedniem"

I choć pod wieczór się rozpogodziło, za późno już było na prace, wystarczyło czasu na kilka zdjęć. 
W trzecim dniu czas na wyjazd, pada nadal ale już nie mam wyboru, w maleńkiej przerwie bez deszczu maluję wapnem pnie i zaczynam obcinać zbędne gałęzie wielkim sekatorem. Deszcz zmywa świeże wapno, ciało boli przy obcinaniu wilków, kiwam się na skrzynce - przestaję nawet nie w połowie. Przecież, do cholerci, mam wybór, drzewka poczekają, jestem przecież ważniejsza!!!
Jak się okazało, post z 31 stycznie pt: "Przemyślenia na spacerze z psem", był ostatnim udokumentowanym spacerem z Marcysią. Bo gdy przyjechałam do miasteczka w pierwszej dekadzie lutego, Marcysia już była za tęczowym mostem. Ale pustka nie trwała długo, w Walentynki jej miejsce u siostry zajęła nowa bida ze schroniska, Bajka. Zrobiło się miejsce w domu i w sercu, można byłoby tkwić w żałobie ale lepiej było przygarnąć i dać miłość nowej suni. Jest inna, przyjazna i słodka jak karmelek.

Na pierwszym spacerze trafiłyśmy na piękne, wiosenne miejsce, polanę przebiśniegową. Tuż za długim blokiem setki a może i tysiące przebiśniegów. A u mnie ledwo kępki, co roku mniejsze. Jak to jest!

Bajka ujęła mnie ufnością i serdecznością, jest przylepna i chętna do zabawy. I zalotna z niej kokietka.

18 komentarzy:

  1. Trochę tę wiosnę widać jednak. Zielone już się rozpędza :)
    U nas też już przebiśniegi, krokusy i szafirki kwitną. Żonkile i tulipany wyłażą na wierzch. Koty śpiewają pod oknami o dziwnych porach. Życie się budzi.
    Bajka jest fajna, w oczkach widać radość i mądrość :) U mojej mamy też znalazła się sunia. Pisałam, że mama chciała, szukałam, szukałam...a ona sama przyszła :)
    Nie chybotać się na skrzynkach, solidną drabinę Krystyno wziąć należy.
    Bądź nająć pomoce ręce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwiastuny wiosny oczywiste, wiosna jest nie do zatrzymania. I dobrze.
      Bajka jest figlarna i radosna, widać, że nie miała bardzo złych przeżyć i ufa ludziom choć znaleziono ją niedożywioną i nikt jej nie szukał. Nie miała czipu ani wizytówki. Czasem tak jest, że my szukamy a czasem Coś lub Ktoś nas znajdzie.
      Wiem, wiem Aniu, że skrzynka niepewna ale moja drabina jest wysoka i taka opieralna a na młodej jabłonce trudno ją umocować. A poza tym nóżki się jej zagłębiają w ziemię. Chyba dam młodzieży zarobić na książki.

      Usuń
  2. Cieszę się, że masz czas pojechać, popstrykać zdjęcia i popatrzeć na roślinki i drzewa.
    Ciekawe, co u mnie? Pojadę dopiero po świętach, bo wtedy wracam.
    Zauważyłam u ciebie takie same wiklinowe kosze jak ja mam. I tak jak ty, trzymam w nich drewno do kozy. Moja babcia była zapaloną grzybiarką, chodziłam z nią na grzyby i nadal bardzo lubię to robić. Mam kilka starych koszy.
    Fajna historia z psiakami. Przykro, że jeden nie żyje, ale miło, że siostra przygarnęła drugiego.
    Ja myślę, że przebiśniegi nie lubią lasu, w naturze nie uświadczysz ich w lesie, dlatego pewnie słabo u ciebie rosną. Ja mam duże poletko konwalii. Moja babcia przywiozła od swojej siostry. I tak rosną już 30 lat pod sosną. Dopiero w zeszłym roku po raz pierwszy od wielu lat pojechałam w maju, żeby nacieszyć zmysły konwaliami. Pięknie pachną. :)
    A Anna ma rację - nie wchodź na byle jak skleconą, niby drabinę. To niebezpieczne, kup porządną, przyda ci się na działce z pewnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się chociaż dwa razy w miesiącu tam pojechać chociaż na kilka dni by naładować akumulatory mocy.
      Kosze wiklinowe są u mnie od zawsze, gdy są nowe chodzę z nimi na zakupy, gdy się podniszczą służą do zbierania plonów leśnych a gdy już się im pourywają uchwyty są pojemnikami na drewno, suszone zioła, warzywa czy owoce.
      Szkoda by się marnowało dobre i serdeczne miejsce dla zwierzaka.
      Może to jest to, ziemia piaszczysta i kwaśna, nie na przebiśniegi. Ale konwaliom chyba służy bo ja z maleńkiej kępki mam już po 5 latach spory zagonek pod tują złocistą.
      Skrzynka wydawała się stabilna, bo nóżki mojej drabiny wbijają się nierówno w ziemię. Ale trzeba przemyśleć sprawę bo drzewa rosną szybko, jeszcze w zeszłym roku podcinałam z ziemi.

      Usuń
    2. U mnie też piaszczysta ziemia, bo kaszubska ziemia to piach. Ale konwalie rosną, widać im to pasuje. Chociaż nie wiem czy dużo ich przybyło jeśli wziąć pod uwagę, że rosną od lat trzydziestu, a może i dłużej?
      U mnie koszy wiklinowych sporo. Jeden bardzo duży, podobno służył kiedyś jako łóżeczko dla dziecka, chyba moja siostra w nim spała. Ale czy to możliwe? Ona ma 64 lata !!! I ten kosz nadal mi służy na drewno do kominka. Bo mam i kozę i otwarty, tradycyjny kominek. Kosz idealnie mieści się między kominkiem a ścianą i tam pakuję drewno. A po ostatnich wichurach, o dziwo, drewna wciąż przybywa. Dwa lata temu przewróciła się olbrzymia sosna, bardzo piękna, żal mi jej było. Całe szczęście, że nie uszkodziła domu. Od tamtej pory ubezpieczam chatę od takich wypadków, bo aura zupełnie nieprzewidywalna się zrobiła.

      Usuń
    3. U mnie konwalie się rozchodzą od kilku do całego poletka więc stąd wiem, że ziemia im służy.
      Kosze są dobre na wszystko a już na drewno czy szyszki idealne. Ja drewno do piecyka kupuję na metry sześcienne, już pocięte i porąbane, nie jest to tania przyjemność ale zawsze przyjemność gdy taki stos stoi pod ścianami chatty.
      Też ubezpieczam chattę by mieć odszkodowanie na wypadek zdarzeń, gdy mnie tam nie ma.

      Usuń
  3. Wielka szkoda Marcysi, przywiązujemy się do naszych czworonogów, są jak domownicy; chwała Twojej Siostrze za to, że wzięła następnego psiaka do kochania, pamięć o Marcysi pozostanie w sercu, a Bajka na nowo przyniesie radość, no i Ty nie będziesz byle jak chodzić na spacery, tylko dostojnie, z pieskiem:-) też jestem zdania, że nie ma co tkwić w żałobie, bo tyle psiego nieszczęścia czeka na przygarnięcie, a jeśli się lubi, to i radość podwójna; oj, nie! na skrzynce nie! małą, stabilną drabinkę, i wszystko będzie dobrze; mąż jakiś czas temu przywiązywał gałązkę winorośli na taborecie, a że chłopisko wielkie i ciężkie, złamała się jedna noga ... myślałam, że złamał kręgosłup na kamieniach skalniaka, bo wiesz jak się leci bezwładnie, gdy się człowiek nie spodziewa, okropne doświadczenie; hm! ranników jeszcze nie dorobiłam się, a to takie wdzięczne kwiatuszki, za to krokusiki kwitną na potęgę, i dereń jadalny; serdeczności ślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Marysiu, takie chodzenie byle jak i po nico jest 'naganne', co innego z psem czy na zakupy :-)))
      Sama nie wiem czy to Halince psiak jest bardziej potrzebny czy ona jemu. Najpewniej to obustronna korzyść i to najlepszy interes gdy dwie strony są zadowolone. Każda drabinka wbija się i zagłębia jedną nóżką bardziej, trzeba obmyślić jakąś podstawę. Z taboretami też mam złe wspomnienia, choć na szczęście nic się nie złamało, narazie skrzynki się sprawdzają, bo jak się zaczynają kiwać zdążam uskoczyć. Ale drzewka rosną szybko, skrzynka nawet najwyższa już nie wystarcza.
      Udało mi się w zeszłym roku kupić w ogrodniczym cebuleńki ranników, maciupcie jak ziarnka słonecznika. Wsadziłam je narazie w wielkiej doniczce, wkopałam w ziemię i w tym roku mam słoneczną radość. To u mnie najwcześniejsze kwiaty, nie licząc oczywiście stokrotek co kwitną całą zimę z wielkim zapałem. Krokusików kupiłam kilkadziesiąt kilka lat temu i wszystkie wcięło. Pozdrawiam wiosennie.

      Usuń
    2. Wiosna radosna, wystarczy kilka kolorowych kwiatów, a serce się cieszy. Kwiaty, by rosnąc muszą mieć odpowiednie miejsce...niestety i u mnie wcina wiele,to zależy od zasobności potrzebnych składników w glebie. Jak ja Ciebie rozumiem,że chcesz sama wszystko zrobić, chcemy być samowystarczalne jak najdłużej:-) U mnie kwitną fiołeczki i pachną ślicznie. Dużo słoneczka życzę Krysiu i...niech 'wiosna słowika do stolika nam da', jak najprędzej:-)

      Usuń
    3. Coś w tym jest, że te kupowane szybko giną a te darowane trzymają się dzielnie. Trzymam w małej szufladce etykiety z kupowanych kwiatów, krzewów i drzew i przez 10 lat szufladka pełna a na działce nawet jedna trzecia już nie rośnie. Ale może to dobrze, bo ta jedna trzecia rośnie wzdłuż i wszerz. Mam satysfakcję jak zrobię sama coś trudnego ale już powoli trzeba odpuszczać, zwłaszcza te ciężkie i wymagające wysiłku.
      Pozdrawiam wiosennie i słonecznie.

      Usuń
  4. U Ciebie, jak zawsze garść ciekawostek i kolorków wiosennych:)
    I u mnie powoli w ogródeczku rozkwitają krokusy:)
    Zdrowie najważniejsze, wiem coś o tym, zwłaszcza teraz!
    Pozdrawiam najserdeczniej na kolejne miłe, udane marcowe dni kochana:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dzieje się dookoła, u mnie i u bliskich, narazie na szczęście dobrze i ciekawie. Kwiaty już nie tylko przedwiosenne, oj wiosna na całego.
      Zdrowia i radości, pogodę ducha już masz.

      Usuń
  5. Krystynko! Bajka Walentynkowa:) Cudna i kochana. A chatta i Ty w niej - skauting i pełna/perma kultura :)
    Piękne wiedziesz życie. Jak wrócę z Północy wpraszam się na herbatę:) Tymczasem miłej wiosny xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Dorotko, podoba się nam Bajka Walentynkowa, to jakby imię i nazwisko tej psinki. A moja chatta na skraju to szkoła przetrwania i rajskie życie
      Zapraszam Dorotko nie tylko na herbatę, koniecznie na ranek i wieczór bo wtedy najbardziej klimatycznie

      Usuń
  6. Wiosna u Ciebie :) Historia o nowej suni piękna, wzruszająca, inspirująca... sunia dostała dom... A Twoja chatka jak arka...przytulna i swojska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie dopiero przedwiośnie ale wiosna nieubłaganie idzie i ku nam. Bajka miała szczęście ale i moja siostra też - to dopiero jest dobry interes gdy obie strony są zadowolone.
      W mojej chatcie miło będzie spędzać nakazaną kwarantannę

      Usuń
  7. Teraz wszyscy żyją sytuacją Koronowirus, przybywa chorych a na weekend miałam wskoczyć do Wrocławia, ale nie da sie. A u Ciebie Krysiu wiosennie, psinka śliczna i ma piękne oczy, takie ufne�� Pozdrawiam Krysiu z deszczowej Łodzi - Agnieszka ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, trudne czasy ale też pouczające i doświadczające. Wiosna nie da się zatrzymać żadnym wirusom, psy wymagają opieki i w trudnych czasach a u nas i 3 stopnie i 18 cie. I deszcz i słońce.

      Usuń