piątek, 12 kwietnia 2019

Fiołkowo i kwietniowe kontrasty

       Dzień po dniu. We wtorek jeszcze na skraju, na wsi a w środę w Krakowie, w metropolii.

We wtorek jeszcze w kaloszach i polarze, pod błękitnym niebem, gimnastyka au naturel, skłony i wyprosty, paznokcie w ziemnym brudzie ale też luzik w chatcie i na tarasie! No i wszędzie dookoła fiołkowo i przeważnie fioletowo, bo te typowe, wonne (chociaż jam już bez zmysłu wonnego) u mnie czują się najlepiej, białe mi powoli się adoptują a różowych to się mogę, co najwyżej, napatrzeć u Ani. A tych fiołków, podobno, jest mnóstwo, około 500 gatunków. Gatunkiem typowym jest podobno viola odorata czyli fiołek wonny i ja chyba taki mam. Bo są leśne, afrykańskie, bagienne, kosmate, pagórkowe, bławatkowe, leśne , wyniosłe, motylkowate .....

Ale ja te fiołkowe fiołki lubię najbardziej, no chyba że mi włażą na grządkę z truskawkami ale i wtedy nie gonię ich precz tylko mozolnie wykopuję i wtykam kępkami wokół choinek, powalonych pni, podjazdu z darni  i gdzie bądź, najpierw na swojej działce a potem to już poza ogrodzeniem. Tak jak i moja siaszka.

Po wstaniu uruchamiam mój poranny ogrzewacz do dłoni i mój ogrzewacz do porannej herbatki, gdy piecyk wygaśnie w nocy albo gdy na noc nie rozpalam piecyka, bo jak wiadomo "kwiecień plecień bo przeplata trochę zimy trochę lata". Bo w izbie wiosną spędzam sporo czasu. Rankiem, by się rozkręcić i poczekać na słońce, bo po rosie wilgotno i mokro i nie da się pracować. A wieczorem od zmierzchu, gdy się już nie da pracować bo ciemno. Wtedy gotuję i czytam i piszę, smażę i czytam, piekę i czytam, doprawiam i czytam i piszę i tak kuchnia i kultura splata mi się w jedno.

Około południa wreszcie wychodzę na pole, na dwór. Tym razem wsadzam trzy sosenki w miejsce żwirku wybranego do ścieżki wzdłuż tarasu, poszerzam grządkę przed tarasem wybierając darń i przenosząc ją na podjazd, wkopuję ograniczniki, dosypuję ziemi z kompostownika, wsadzam różę, bluszcze, podcinam maliny, mocuję podpory ... A potem ogarniam miejsce pod lipką, bo tam i rozsadnik i szkółka i wiosenne przedszkole.

Tak się zajęłam przodkiem czyli terenem przed tarasem że całkiem zaniedbałam tył czyli sadek i warzywniak. Drzewka i krzewy poczekają cierpliwie ale grządki już opanowane przez trawę, fiołki, kurdybanek, gwiazdnicę a nawet pokrzywę. Ale to dopiero początek kwietnia, nie ma co się stresować. Więc tylko z grubsza pograbkowałam grządkę na fasolkę, wkopałam tam drągi, związałam konstrukcję i powtykałam wokół fasolki.

A drugi na obcasach i w spódnicy, na betonie pod smogiem, pozycja spacerowa, wolność ograniczona  rozkładem jazdy  - ale za to jakie budowle, klimat, wspomnienia i historia! Po załatwieniu na Mogilskiej sprawy koniecznej, jadę do centrum, zaczynając oczywiście od Plant. A tam natychmiast kojarzy mi się fraszka pana Jana Izydora S: "Gołębiami brukowany Kraków, gówno ma z tych ptaków"

Ostatnio głośno o panu JIS z powodu jego fraszki na egzaminie gimnazjalnym "Życie mnie mnie", który nie tylko śledzę z wiadomych względów ale i trzymałam kciuka cały czas miedzy 9 a 12.30.
A z plantów przez Pijarską już tylko krok do krakowskiej Starówki, drogiej i komercjalnej ale niepowtarzalnej i wartej tego.

Potem tradycyjnie wzdłuż Floriańskiej do Rynku ale nie wprost, tylko klucząc między Markiem a Tomaszem. Po drodze w KFC kubełek za 10 zł i tak sobie krążę skubiąc a to frytkę a to kurczaczka w pikantnej panierce, więc zdjęć niewiele bo palce tłuste.

I wreszcie wchodzę na Rynek od Siennej ! Ten widok zapiera nieodmiennie dech. Sukiennice, Kościół Mariacki i pomnik Adasia M. Przystaję na chwilę a potem idę niespiesznie przez Sukiennice na drugą stronę rynku, gdzie wieża Ratuszowa i Piwnica pod Baranami.
 
Trochę krążę po Sławkowskiej i Szewskiej a potem znowu wracam na Rynek, odrobinę zmęczona. Więc siadam u Noworola na herbatce. A tu i hejnał o 14 tej i kocyki na kolana i ogień z boczku. Siedzę prawie godzinkę bo miejscówka doskonała i nie wyganiają.

Ale wreszcie czas się ruszyć, powoli wracam przez Rynek w stronę Floriańskiej. Bo tu czeka niespodzianka i zachciewajka, która mnie kusi już od południa. Idę niespiesznie bo wokół kolorowo i sporo się dzieje. W dodatku co i rusz odwracam się i focę.

 A niech tam, przecież nie przejdę obojętnie obok takiej atrakcji. To kino 7D i Virtual Reality. Warto było, dla mnie szok. Najpierw 7D. Poprosiłam obsługującego o jak najspokojniejszy i Pan polecił mi "Wielki chiński mur" - głowa wiedziała że jestem bezpieczna i siedzę w fotelu ale zmysły czuły, że jadę rikszą z turbodoładowaniem po koronie muru, co i raz ocierając się o krawędź a nawet jadąc na jednym kole. I co chwilę wpadałam w ciasne bramy aż iskry leciały i rozbijałam zamknięte bramy aż leciały drzazgi i  wyskakiwałam w tej rikszy w dal .... w połowie prosiłam cichutko by się to już skończyło, że już wiem w czym rzecz i mi wystarczy. Gdy się skończyło, siedziałam jeszcze chwilę, tak miałam zaciśnięte palce na poręczy. Przypominały mi się jazdy w Europa Park na rollercoasterach, chociaż tam jechało się na przepadło w realu. Wyszłam na miękkich nogach i usiadłam w poczekalni zastanawiając się czy mam jeszcze siłę i chęci na VR. Ale jak już tu jestem to trzeba spróbować i tego, by porównać. Tym razem pan wybrał mi naprawdę spokojny, o planetach w układzie słonecznym, z uspakajającym głosem Czubówny. Jechałam w kapsule po kosmosie, po wąwozach Marsa, kraterach Księżyca, wulkanach Słońca  ... i bałam się mniej, bo takie to było nieprawdopodobne, że i zmysły nie ogarniały ogromu niebezpieczeństwa.

I już czas na powrót, 12 godzin w podróży w tym ponad połowa w Krakowie. Ale warto było bo i interes załatwiony i pierwsze razy były dwa.

26 komentarzy:

  1. :) nie żebym coś miała przeciwko Krakowskiej metropolii ale weszłam w nadziei że pooglądam na Twoich pięknych zdjęciach stolicę Podkarpacia :) ALe te też fajne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jago, tak już jest, że bardziej podziwiamy i zachwycamy się tym co dalekie i obce a to zwyczajne, codzienne, nawet piękne nam ulatuje. Ale zrobię jeszcze kiedyś sesję naszej lokalnej metropolii, może nawet wiosenną.

      Usuń
  2. Krysiu i znów pięknie, kolorowo spędzony czas. Co do egzaminu gimnazjalnego z J.Polskiego też śledzę, bo mój zestresowany chrześniak dzwonił i ciociu wytłumacz, o co chodzi żebym dobrze napisał, a ja do niego: Nie martw się pewnie inne problemy będą do rozwiązania. Powiem szczerze, że sama po tej rozmowie się zastanawiam o co chodzi i widzę dużo krążących memów na temat Życie mnie MNIE ! :)Ale Maro to mądry , poukładany chłopak i pewnie świetnie sobie z tym poradził. A co na przyszłość Liceum, Technikum? Mój młody wybiera się do Liceum profil piłka nożna dlatego zestresowany chodzi, ale wierzę w niego, a najważniejsze by sam w siebie uwierzył :) Kraków piękny, sama się wybieram od roku, ale tylko wybieram, teraz mam drugą pracę więc czas jest, ale nie na prywatne życie niestety. Krysiu trzymam mocno kciuki za naszych Marków będzie dobrze, bo MUSI :)
    Pozdrawiam i ściskam serdecznie z zimnej Łodzi, gdzieś ta wiosna się schowała :)

    Agnieszka, Łódź

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie było ani ociupinki słońca, byłoby jeszcze bardziej kolorowo.
      Lubię fraszki Sztaudyngera, w ogóle lubię fraszki a im bardziej zwięzła tym lepiej. Ta chyba nie była trudna do zrozumienia, też czasem czuję się zmięta.
      Maro mądry i inteligentny, sporo punktów nastukał mimo stresu. Nie wiem gdzie się wybiera po dalsze nauki, jeszcze nie całkiem zdecydowany.
      Do Krakowa naprawdę warto się wybrać, dla mnie dodatkowo to miasto gdzie studiowałam kilka lat. Wspomnienia, ach i och!
      U nas nawet sypnęło wczoraj śniegiem ale to przecież kwiecień plecień, będzie i cieplutko jeszcze.
      Serdeczności Agnieszko

      Usuń
  3. Och Krysiu,u Ciebie jest tyle życia ,pozytywnego nastawienia.Podziwiam jak zawsze Ciebie,za te wyprawy☺ Ile w Tobie energii ♥♥Ale to dobrze ,bo siedzieć w jednym miejscu ,to byłoby "chore"Przepiękne zdjęcia.Masz tyle fiołków.Wiesz ,że własnie teraz możesz pozrywać kwiaty i zalać spirytusem..Wspaniała nalewka zdrowotna na bolące stawy,na odporność.Można też zrobić z kwiatów syrop.Wpisz w Google "syrop z fiołków"Masz aptekę na polu☺ U mnie tez są ale mało .Z Polski zabrałam kilka krzaczków i teraz pod pigwą się rozsiewają..Troszkę poprzesadzałam i czekam::)W tym roku dzieciaki zdają z większym stresem ,bo tyle sie dzieje .Pozdrawiam Krysiu cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była jednodniowa wyprawa ale jak już musiałam się tam wybrać to połączyłam interes z przyjemnością.
      Fiołków ci u mnie dostatek ale szkoda mi urywać same łebki, muszę się przełamać i wytłumaczyć sobie, że jak je pozrywam to w następnym roku zakwitną jeszcze obficiej. Chyba wolę nalewkę od syropu bo nie lubię słodkości. Masz rację, mamy wokół aptekę tylko zagubiliśmy gdzieś cierpliwość i ciekawość, łatwiej wziąć pigułkę czy pastylkę.
      Na szczęście dziecka mądre są i skupione na celu, wnuczkowi bardzo dobrze poszło i bardzo się cieszę. Serdeczności ślę Danko, hen na północ.

      Usuń
  4. Kolorowo, pachnąco i emocjonująco.:)))
    Danka słusznie pisze: z fiołków sporo rzeczy można zrobić. Ty masz takie z daleka od drogi, to korzystaj. Możesz też zasuszyć na herbatkę zimową, samą, albo dodatek do różnych herbat.
    Też bym chętnie spróbowała 7D i tego drugiego.:) Pamiętam pierwsze wrażenia z filmu w 3D. Złapałam się na tym, że odruchowo próbuję się otrzepać z kropli wody.:))) Ale podobało mi się. Pora na nowe.:)
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emocje były bo i interes niepewny i te pierwsze razy w kinie wirtualnym.
      Zawsze szkoda mi zrywać tylko same kwiateczki ale one się rozmnażają podobno nawet bardziej przez rozłogi niż z nasionek więc w tym roku zaryzykuję i uzbieram ze dwa talerze. Jeden zasuszę a drugi zaleję okowitą 70 %.
      Grażko, naprawdę warto a już dla dziecków to niesamowita przygoda. Ja na pewno jeszcze nie raz się tam wybiorę bo do wyboru jest kilka, ja zaczęłam od tych najspokojniejszych ale kuszą mnie piraci i safari. Woda, para, wiatr, kołyszące fotele, dźwięki dookoła, specjalne okulary ...

      Usuń
  5. Fiołki rozsiewają się w zupełnie nieoczekiwanych miejscach, czy to nasionka wiatr niesie, czy może pracowite mrówki; czosnek niedźwiedzi, widzę, rośnie, i w skrzynce obok nowe siewki; u nas na Pogórzu kwitną fiołki takie z rozbielonymi górnymi płatkami, wyglądają jak uszy zająca, i nie pachną, z kolei w domu opanowały przydrożny rów i jest fiołkowo; rozmawialiśmy z mężem ostatnio o szkole, przeżyliśmy reformy, gdzie jeden syn kończył 8-klasową, drugi już łapał się do gimnazjum, sterty niepotrzebnych książek, potem te stresujące testy, i orzekliśmy, że dobrze, że mamy już dorosłe dzieci ... do tego wywiadówki, bo synkowie rogate dusze mieli, i dla mnie to był dodatkowy stres:-) ale lata lecą, Jasiek rośnie, Tosia już się uśmiecha i babcia będzie przeżywać, podobnie jak Ty, ich pobieranie nauk:-) krakowskim smogu na pewno z jeszcze większą chęcią wracasz do spokoju swojego miasteczka, a tym bardziej na skraj, czasami taka odskocznia jest potrzebna, by tym bardziej cenić, co się ma; tak my wczoraj przyjechaliśmy, rozpaliliśmy w piecu i zalegliśmy w błogim lenistwie, ja z książką, mąż drzemka, ale dziś już bierzemy się do pracy, choć zimno jak licho; pozdrawiam bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem, czy przez nasionka czy przez rozłogi ale zawsze mi żal zrywać kwiateczków chociaż od dawna wiem o mocy zdrowotnej fiołków. Właśnie Marysiu, to w skrzyneczce obok czosnku to też czosnek? Miałam taką nadzieję ale skąd by się tam wzięły? To plastikowa skrzynka, rozłogi niemożliwe. Czyżby z nasionek? W zeszłym roku był tylko jeden kwiatostan i to niezbyt dorodny.
      Takie fiołki też kiedyś miałam z lasu ale zniknęły, bo zneutralizowałam kwaśną glebę pod warzywa.
      To znana rzecz, że egzaminy przeżywamy mocniej niż dzieci i wnuki, może dlatego że bardzo chcemy oszczędzić dzieciom stresów a jesteśmy bezsilni. Ale mam nadzieję, że nasze trzymanie kciuków w jakiś harmonijny sposób przekazuje im naszą miłość a nie troskę. Trzymałam kciuki bo też chciałam mieć swój udział w jego triumfie albo nie daj Boże jakąś cześć winy w klęsce. Przez jeden dzień nie poczułam tego smogu, trzyma mnie mocno sentyment do Krakowa, miasta gdzie studiowałam i byłam młoda.
      Takie błogie lenistwo tylko w chatcie, to preludium do koniecznego wysiłku na roli, którą mamy w boskiej dzierżawie. Oj zimno, wczoraj padał śnieg z deszczem przez całe dopołudnie. Serdeczności ślę na Pogórze.

      Usuń
    2. Tak, tak, to wykiełkowały nasiona czosnku niedźwiedziego, spadły szczęśliwie do skrzynki, a może i były obok głównej rośliny, tylko je wyplewiłaś? będziesz mieć następne sadzonki:-)

      Usuń
    3. Hurra, to już będę mieć plantację, tylko muszę mu znaleźć miejsce w półcieniu bo pod lipką już ciasno.

      Usuń
  6. Wczoraj ogrzałam się przy herbatce, dzisiaj wróciłam... na kolejny spacer. Fiołki i róże, ale i bzy... przypominają, że za chwilę maj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąca herbatka o poranku dobra rzecz, fiołki i stokrotki bardziej pasują niż fiołki i róże ale rozumiem moc kultowej piosenki. A w maju to bzy i konwalie - taka jestem prozaiczna.

      Usuń
    2. Groszki były w piosence, a stokrotek mam tyle co... nic. Ale zawsze mogę się o nie postarać. Tylko, czy zdążę w tym roku?

      Usuń
    3. Groszki i róże pachnące rymują się z "na łące". A stokrotek u mnie zatrzęsienie, dość powiedzieć,
      że co dwa, trzy lata muszę je pokropić mniszkiem na dwuliścienne by mieć troszkę zielonej trawy, takie agresywne i zagarniające. Na stokrotki czas jest zawsze.

      Usuń
  7. Cudna ta Twoja fiołkowość, Krystynko! I sam opis Twego dnia odziennego w chattcie - taki energetyczny, ciepły, swojski. Jakby sie tam z Tobą było i oglądało wszystko na własne oczy i ogrzewało dłonie Twoją pomysłową ogrzewajką!:-)
    Kino 7D?! Nie słyszałam do tej pory o tym cudzie techniki. Czego to ludzie nie wymyślą?!:-)
    Uściski serdeczne zasyłam Ci o chłodnym poranku!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona ci niemoja tylko ale cudna rzeczywiście. A w opisach ciepłej, miłej codzienności nikt Ci nie dorówna Olu, ja tylko próbuję.
      I mnie się zdaje, że to tylko 5D ale na afiszach pisało 7 a zresztą na mnie i 5D robi wrażenie. Da się bez tego żyć ale jako ciekawostka budzi we mnie emocje dziecinne i dziecięce. Trzeba czasem nakarmić dziecko w sobie.
      U nas chłodne ranki i wieczory.

      Usuń
  8. No i jest Krystynka w podrozy. Dobrze sie czytalo i ogladalo ciekawe zdjecia.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak z rozpędu Teresko, na szczęście Kraków niedaleko i to tylko jeden dzień. Dzięki za łaskawość, serdeczności ślę.

      Usuń
  9. skoro przed tarasem jest przodek, to za domem powinien być tyłek. konsekwentnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, tyłek zaniedbany ale przodek brzmi czule a tyłek tak jakoś szorstko.

      Usuń
  10. Jadę właśnie do Krakowa!!! Przekocham to miasto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja je tylko lubię ale zawsze z radością i zachwytem tam przebywam.

      Usuń
  11. Jaki masz fajny ogrzewacz do rąk :-) Przypomniałaś mi moją wycieczkę z Mężem do Krakowa. Ale było nam fajnie :-) Trzeba to koniecznie powtórzyć. Riksza odpada chyba, ale to VR, polatałabym w kosmosie bardzo chętnie.
    Proste przyjemności :-) U nas chwilowo remont generalny łazienki u mamy. No nie dam rady się cieszyć tym, chyba, że w kontekście, do tego co było i co będzie :-)
    Miłego, słonecznego dnia :-) Ja to czekam na ten post o "materialnym" ;-) Bom okrutnie ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola nazwało toto ogrzewajką i bardzo mi się podoba to określenie. Kraków jest magiczny i tyle, tu człowiek bardziej siebie kocha a więc i innych też. Następnym razem koniecznie idźcie do VR i 7D na Floriańskiej 36.
      Wielkie wzruszenia z małych rzeczy to właśnie te proste przyjemności. Remontów nienawidzę a one mnie kochają. Zabieram się do nich jak pies do jeża, ledwo jeden skończę już drugi woła o uwagę. Dla mnie to organizacyjny chaos.
      Będzie o tajemnicy, jak się uporam z remontem ściany południowej w chatcie i zdrowia w sanatorium.
      Dobrego remontowania.

      Usuń