poniedziałek, 29 kwietnia 2013

MOJE KSYWKI


       Od rana dzień bardzo ciepły, powoli się pakuję, powoli śniadam, powoli ogarniam mieszkanie, powoli ustalam trasę, plan i oczywiście wyjeżdżam w największy upał. Pół biedy jak jadę ale gdy się zatrzymuję (pod bankiem, spółdzielnią, stacją benzynową, sklepem, barem) – istna sauna. A przecież ubrałam się stosownie, sandałki i lekki podkoszulek. Więc jeszcze jeden przystanek w pałacowym parku bo skusił mnie zielenią i kolorem. Gdy wreszcie zajeżdżam na miejsce, w cieniu 27 stopni. Uwalam się na tarasie od północy i odpoczywam od miasta i od podróży. Dookoła bladozielona delikatność wiosny i jednocześnie upał lata. Po odpoczynku obchodzę grządki i widzę suchość, ziarenka i korzonki śpią w suchej, spękanej ziemi, puściły tylko cebulki irysa blue magic. Ale drzewom i krzewom to nie przeszkadza, pączkują i listkują aż miło patrzeć. Chociaż żal, bo lipka chyba chora.O zmierzchu długo podlewam to co poprzednio zasiane i zasadzone, z dzisiejszych nasadzeń tylko bazylia z doniczki, dorodna i zielona, podzielona na kępki. Zanęcam Władzię leśną by przyjechała rozpocząć sezon, pogaduję z sąsiadeczką Krysią przy płocie i już Wojtek rozpala ognisko. I dobrze bardzo, bo mnie się dziś totalnie nic nie chce. Zostaję zaproszona do nich na pieczone ziemniaczki i częstują jeszcze Tokajem Aszu. Ambrozja i nektar, świętujemy jak bogowie towarzyskie rozpoczęcie sezonu. Wieczór ciepły jak w lipcu, leniwie wakacyjny.
Dzień 2

       Słaby dzień. Planowałam wysprzątać chattę albo chociaż pokój gościnny na przyjęcie majowych gości ale niskie ciśnienie, porywisty wiatr, upał 28 stopni w cieniu, nie sprzyjają planom.Tu zaczęłam, tam przestawiłam i odstawiłam, ówdzie przeniosłam i rozpakowałam i zrobił się jeszcze większy bardak, jak to w trakcie sprzątania. „Duch wprawdzie ochoczy ale ciało słabe” – Mt 26, 41 – ale u mnie duch też słaby i mdły. A ponieważ nie mogłam patrzeć na ten bałagan, uciekałam na taras a tam wygodny fotel i moja nowa zdobycz. Zaczynam czytać i wciąga mnie ta recepta na szczęście: „okno na Bajkał i przy tym oknie stół”. Próbowałam tu zamieścić zwiastun tej ksiażki ale mi się nie udało. Przyszła Władzia narożna i przyniosła mi słoiki nasion, wielkie słoiki, myślałam, że to na jakąś zupę a to do rozsiania. Bordowe proso i koper swojski, można obsiać z hektar. Ale nie obsiewam nawet grządki, jestem w zagubionej chacie nad brzegiem Bajkału."Tesson nazywa siebie współczesnym pustelnikiem – eremitą. Wprowadza w świat swoich rozmyślań, lektur i nade wszystko pozwala podziwiać i kontemplować piękno nieskażonej jeszcze przyrody we wszystkich szczegółach i odcieniach"

Dzień 3

Nad ranem obudził mnie deszcz. Jeszcze przez jakiś czas będę mieć ambiwalentne uczucia bo i strach, że dach przecieknie i znowu zaleje (mogę mieć ksywkę czyli nicka: Krystynka olaboga) ale także radość, że podlewa zielone, nawilża ziemię i te wszystkie nasionka, cebulki, kłącza, sadzonki które pracowicie wtykam od ponad dwóch tygodni. Mogłabym kontynuować sprzątanie bo deszcz na zewnątrz niby nie przeszkadza ale punkt skupienia gdzie indziej. W chatcie co i raz spoglądam i sprawdzam czy sufit i ściany nie wilgotne. A na zewnątrz ten deszcz cudny, ciepły, monotonny więc ubieram sztormiak i urabiam wilgotną glebę i sieję na grządkach maciejkę, sałatę, koper, bazylię a nad potokiem niezapominajki i rumianek. Jak na niedzielę to i tak dużo. Trudno, będę sprzątać przy gościu, mogę mieć też ksywkę: Krystynka na ostatnią chwilę.
Gdy wróciłam, w moim miasteczku już maj, wszystko w rozkwicie, w kolorach żółci i bieli!





11 komentarzy:

  1. P.s.
    A jednak się udało, link do zwiastuna się wyświetla tylko tak tajemnie, trzeba najechać myszką na podkreślone. Ale uprzedzam - to cudo trwa ponad 50 minut.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się "Krystynka Olaboga"; i do Łańcuta Cię zaniosło, to Twoja trasa do BK? bardzo podoba mi się struga, dno z żółtego piaseczku, stópki można pomoczyć w upał; zostawiam jutro wszystko, jadę na Pogórze dokończyć grządkowego dzieła, majstrowie świętują, przyjdą w czwartek, w domu, jak to mówisz, bardak, z akcentem na ostatnie "a"; i tęsknię już za normalnością, a końca nie widać; pozdrowienia serdeczne ślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedna z tras do BK bo czasem przez Sokołów. Rzeczka Tarlaka cudna, po drugiej stronie drogi, woda czysta i smaczna chociaż w kolorze słabej herbatki ale to od dobrego żelaza, bo od źródeł do zalewu ani jednego domu tylko meandry po łąkach. I stópki moczę i piję z dłoni.
      Kiedy będzie ta normalność? Bo jak nie cudowne katastrofy to niezbędne udoskonalenia, oszczędnościowe projekty, schowek na narzędzia, taras od zachodu, letnia kuchnia ..... szopa dla kozy, kurnik, buda dla psa, wędzarnia, ziemna piwniczka .... marzenia i plany bez końca

      Usuń
  3. Dodałabym jeszcze Krystynka Kwiatowa. :))) Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to latem i chyba nie w tym roku Magdalenko, bo przy wymianie dachu wszystko będzie stratowane

      Usuń
  4. Ania z Siedliska5 maja 2013 08:04

    A może jeszcze Krystynka - Pędziwiatr i Krystynka-Pracusia ? Chociaż najładniej brzmi Krystynka-Olaboga :-). U Ciebie były upały, wszystko masz w pełnym rozkwicie. U nas zimno i deszcz ale wiosnie to mało przeszkadza, choć nieco wyhamowała - i u mnie jest pięknie, kolorowo i zielono. Kiedy zrobią Ci dach, bys nie musiała bac sie każdego deszczu ? Pozdrawiam Cię serdecznie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba Aniu inaczej rozumiem słowo pracowity bo już któraś osoba tak mnie "przezywa" a ja uważam się za wzorowy okaz leniucha i bałaganiarza. Chyba więcej piszę o pracy niż pracuję. Dach muszę zgrać z kominem a styknąć dwóch fachowców na zakładkę jest trudno. Narazie ustalam koszt, kolejność i terminy

      Usuń
  5. Krystynko, pieknie u Ciebie. Wiosna to taka magiczna pora roku, i pieknie maluje krajobrazy wokol nas.
    W tak sloneczne i pogodne dni szkoda siedziec w domu, a porzadki nie uciekna.
    Ja tez kazda wolna chwile spedzam na zewnatrz i czerpie przyjemnosc z podgladania przyrody.

    Bardzo mi przykro z powodu "katastrofy dachowej":(
    Ty jednak "Dzielna Krystynka" radzisz sobie swietnie.

    Serdecznosci przesylam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz piękniej Renatko, z każdym dniem, nic tylko podglądać i focić.
      Katastrofa przyspieszyła to co było planowane ale byłam zła, bo lubię zarządzać planowo swoim życiem, w miarę możliwości oczywiście. Dzielna, bo nie ma innego wyjścia, jak tylko "cycki w górę i do przodu". Uściski

      Usuń
  6. Krystynka Ogrodniczka też nieźle brzmi :--) w BK wiosna w pełnym rozkwicie, no tak to wszak południe Polski jest przecież,te wszystkie kwitnące cudeńka mówią: Krystynka Kwitnąca :--) buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze kilka dni temu bym się z tym zgodziła Dominiko ale dzisiaj, po gradzie, moja działka marnie świadczy o tych ksywkach. Ale za tydzień, dwa damy radę, ja i przyroda. I będzie Ogrodniczka kwitnąca. Przytulam

      Usuń