Każdemu, kto narzeka, że jego życie jest złe, rozpaczliwe, koszmarne, nieszczęśliwe, ponure, tragiczne, beznadziejne ..... polecam kilka dni a może nawet jedną dobę u mojej Siostry, która opiekuje się swoim mężem, chorym na demencję i Alzheimera i porzuconym psiakiem, zabranym ze schroniska. Dzień w dzień, noc w noc, całe doby, od ponad siedmiu lat.
I nie narzeka, nie stęka, nie uskarża się, nie biadoli, nie płacze ..... Jest pogodna, pogodzona. Dba o męża i psiaka ale też o siebie a nawet o mnie. Jest wspaniale zorganizowana.
Czytam ostatnio" Lubię żyć" Ewy Błaszczyk. Ona, jak wszyscy wiedzą, opiekuje się córką w śpiączce. Ale ma do tego cały sztab ludzi z fundacji, opiekunki, pielęgniarki, rehabilitantów, gospodynię. A siostra jest sama i musi ogarnąć wszystko. Zakupy, przygotowanie posiłków dla męża, wszystko pokrojone na kąski lub zmiksowane, trzy posiłki i lekarstwa o tej samej porze a w międzyczasie dużo picia, deserów, owoców. Przebieranie, pionizowanie, spacerowanie, aktywizowanie... Pies wyprowadzany trzy razy dziennie, codziennie. I znajduje jeszcze czas i ochotę dla siebie na jogę, taniec intuicyjny, medytacje, spotkania ze znajomymi, jazdę rowerem, majsterkowanie i usprawnianie codziennego życia......
Zastanawiam się często, jak jej się to udaje, bo bardzo różne jesteśmy. Staram się jej trochę pomagać. Karmię Henia na śniadanie (systematycznie), wychodzę z psem na spacer w południe (codziennie), gotuję obiady dla nas (co drugi dzień), czasem daję Heniowi deser, spaceruję z Heniem po kwadransie i daję mu picie (czasem), wychodzę z psem na wieczorny spacer (prawie codziennie), pomagam przy przebieraniu Henia wieczorem (codziennie). Ale cała odpowiedzialność spoczywa na niej.
A Heniu ma trzech synów, trzy synowe i trzech wnuków.
Opieka nad bliskim z przewlekłą chorobą wymaga od bliskich pokory i poświęcenia. Nie każdemu się to udaje, zwłaszcza znaleźć czas na swoje drobne przyjemności, a więc tym bardziej Twojej siostrze należą się wyrazy uznania. Pięknie że jej pomagasz, a przez to chociaż trochę odciążysz ją w tej trudnej codzienności. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak Karolinko, wiele pokory i poświęcenia bo to bardzo trudne wyzwanie. I dlatego trzeba też dbać o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne, by temu podołać.
UsuńJa jej pomagam tylko trochę.
Jesteście niesamowite...W mojej rodzinie--jeden wielki bezsens ,zło,zawiść,chamstwo,materializm..Pozdrawiam serdecznie,dzięki Wam wierzę w ludzi.Ewa
OdpowiedzUsuńEwo, rzeczywiście nasza rodzinka niewielka ale serdeczna, może dlatego, że mam córkę i siostrę a kobiety są jakoś bardziej odpowiedzialne. Mamy szczęście w tym nieszczęściu. Takie rodziny jak Twoja znam tylko ze słyszenia i to przykre. Życzę wytrwałości i więcej, dużo szczęścia i radości.
UsuńA dlaczego synowie, synowe, wnuki nie pomagaja? Moze choc trzeba obciazyc ich finansowo, skoro nie poczuwaja sie do opieki nad ojcem? Czy to sa dzieci tez Twojej Siostry?
OdpowiedzUsuńJola
Jolu, to dzieci męża i dwaj troszeńkę pomagają jak się ich każdorazowo poprosi. Wychodzi raz na miesiąc przez kilka godzin do kąpieli. Bo jeszcze pracują.
UsuńOstatni zapis, trzy razy po trzy jest smutny. Patrząc na Waszą , Twoją rodzinę, to chyba dzieci z innego związku. Podziwiam Twoją siostrę, ma wielkie serce i jest niesamowita, ale to wydaje mi się, też świadczy o jej małżeństwie. Jest pełna oddania, bo przetrwało to co ważne. Trzymajcie się, wszystkiego dobrego. Sił.
OdpowiedzUsuńTak Elu, to dzieci męża siostry, tam więzi są, by nie rzec inaczej, luźne. Tak, siostra jest niesamowita, prawie trzydzieści lat w związku a już siedem opieka. Tak, to było dobre małżeństwo.
UsuńI tobie szczęścia i radości życzę, ciebie i mnie taki los nie czeka na stare lata.
Dzielna kobieta. Podziwiam bardzo.
OdpowiedzUsuńM
Mario, bardzo dzielna. Pozdrawiam ją.
UsuńDoskonale znam realia opieki nad chorą osobą, więc rozumiem ile jest to trudu, obowiązków i czasu. Praktycznie całkowita rezygnacja z własnego życia. Najważniejsze, żeby mieć pasje, które trochę zajmą umysł i dadzą chwile radości. Jak widać Twoja siostra Krysiu je ma i jest cudowną, pogodną osobą, potrafi z morza obowiązków wyłowić trochę radości i dla siebie <3
OdpowiedzUsuńZ tym narzekaniem na pierdoły, to masz całkowitą rację, czasami zastanawiam się jak bardzo wyolbrzymiamy rzeczy błahe i nieistotne i urastają one w naszych oczach do rangi problemów, gdzie tak naprawdę są zwyczajnymi bzdetami, o których już za kilka dni, czy tygodni nie będziemy pamiętać, a kosztują nas mnóstwo niepotrzebnych nerwów. Ale życzmy sobie tylko takich problemów, które są tak nieważne, że za chwilę znikną z pamięci.
Pozdrawiam całą Waszą trójkę najserdeczniej, dużo siły i jak najwięcej radosnych chwil kochana, dla Was wszystkich <3
Agness:)
Jedyną osobą którą z bliska obserwuję przy tak absorbujących obowiązkach jest moja siostra. Ale wyobrażam sobie jak trudny jest zawód pielęgniarki w hospicjum, gdy te zabiegi się sprawuje przy obcych osobach. Ale pielęgniarka wraca do domu po 8 godzinach a moja siostra pracuje całą dobę. Musi mieć jakieś odskocznie, inaczej nie dałaby rady.
UsuńNarzekanie na pierdoły, samonapędzanie się na temat problemów, które urastają do rangi katastrofy. Trzeba zatrzymać tę spiralę.
I my Ciebie Agness pozdrawiamy, tak jak jesteś smakowita i cudna biżuteryjnie.
Opieka nad niepełnosprawnym członkiem rodziny to wielkie wyzwanie. Jeśli rodzina się dogada i dzieli obowiązkami to świetnie, ale to chyba rzadko się zdarza. Z wielu powodów, bo mieszkają daleko od siebie, bo nie są w stanie pogodzić opieki z własnym życiem, bo nie czują takiej potrzeby. Czasami wspierają się finansowo i to już jest dużo.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo daleka od oceniania kogokolwiek. Ile ludzi, tyle sytuacji.
Ale nie oszukujmy się: zazwyczaj opieka spada na tego kto mieszka najbliżej.
Wspaniałe jest, że siostra znajduje czas dla siebie. Tak potrafi się zorganizować, że myśli również o sobie.
Mądrą rzecz napisałaś, że zaakceptowała, pogodziła się z sytuacją. I to pozwoliło zapewne na podjęcie rozsądnej decyzji. Były na pewno różne opcje. Zawsze są.
Mam do czynienia z niepełnosprawnymi i widzę jak różne są postawy bliskich. Jedni poświęcają się całkowicie i zapominają o sobie - to bardzo złe, inni całkowicie odwrotnie, nie interesują się i pozostawiają opiekę odpowiednim instytucjom - to też złe. Trzeba jakoś wypośrodkować i wydaje się, że twojej siostrze to się udało - jestem pełna podziwu. Pozdrów ją serdecznie ode mnie.
A teraz ma jeszcze ciebie do pomocy. :)
Dogadanie co do opieki chyba rzadko się zdarza, ja raczej słyszę o takich wręcz przeciwnych czyli opieka spada na jedną osobę. I też nie oceniam, bo ja sama nie wiem jak bym się zachowała gdyby to nie chodziło o siostrę i jej męża.
UsuńTo trudny temat i będzie tych dylematów coraz więcej bo społeczeństwo się starzeje. Ale ja, obserwując na codzień trud opieki nad całkowicie niepełnosprawnym, skłaniam się na alternatywę umieszczania takich 'niekumatych' w ośrodkach społecznych, publicznych czy prywatnych. Ja bym tak chciała dla siebie. Mnie byłoby wszystko jedno a jak nie to miałabym świadomość ( albo i nie), że nie obciążam córeńki i wnuków.
Pozdrawiam siostrę od Ciebie!
Krystyno, myślę dokładnie tak samo. Nie wyobrażam sobie, nie chcę tego, żeby moje dzieci poświęcały własne życie aby się mną zająć. Tak jak piszesz, naprawdę jest tak jak piszesz: jeśli nie miałabym świadomości to byłoby mi dokładnie wszystko jedno, jeśli bym ją miała nie życzyłabym sobie, alby ktoś rezygnował ze swojego życia dla mnie.
OdpowiedzUsuńOd tego są odpowiednie instytucje. A będzie ich coraz więcej, bo jest ogromne zapotrzebowanie.
Należy tylko zawczasu poinformować o tym rodzinę.
Na razie powiedziałam, że chcę być spalona i wcale nie muszę mieć grobu. Niech mnie postawią na półce, albo rozsypią w górach. Takie małe marzenie mam. ;)
Ja też zapowiadam moim bliskim, że tylko ośrodek opieki. Świadomość, że najmilsi mają rezygnować z siebie dla mojej całodobowej wygody byłaby dla mnie trudna do zniesienia. Ale oni mówią, że zrobią tak jak im będzie lepiej, nawet gdyby to miała być opieka w domu. I to rozumiem i akceptuję - zrobią jak zechcą.
UsuńU nas już od dawna jest decyzja i grobowiec dostosowany tylko dla prochów po kremacji. Dużo się nas tam zmieści a i tym którzy zostają będzie łatwiej.
Wiem o czym piszesz. Mój mąz juz nie żyje. Ale wiem dobrze czym jest choroba Alzheimera, potęzny wylew krwotoczny, złamana szyjka stawu biodrowego na skutek niedopatrzenia personelu medycznego w suwalskim szpitalu. Do dziś nie moge sie otrząsnąć ,mam w oczach to straszne cierpienie, swoją bezradnosc, niemoc i co dnia dziekuje, że jestem zdrowa, sprawna, niezalezna. I nie osmieliłabym sie narzekac na cokolwiek.Bo jestem szczęściarą, to ja pomagam dzieciom i wnuczkom w róznych sprawach . I bardzo bym chciala, żeby bylo tak do konca.! Pozdrawiam najcieplej z polskiej Syberii .kociafrania czyli Barbara.
OdpowiedzUsuńBarbaro, dopiero jak jesteśmy tak blisko ciężkiej choroby i niemocy, zdajemy sobie sprawę co jest ważne w życiu. Więc czasem to co złe, wychodzi na dobre; rzeczy nie zawsze mają się tak, jak nam się wydaje. Zdrowa, sprawna i niezależna - to też moje priorytety.
UsuńPozdrawiam z Podkarpacia, Syberia i Alaska to moje krainy do marzeń.
Zrobiło mi się bardzo smutno. dzisiaj mija 8 rocznica śmierci mojej mamy. Też chorowała na Alzheimera i też sama się nią opiekowałam ( moje rodzeństwo nie kiwnęło palcem). Do pomocy miałam tylko Jaskóła, ale on musiał przecież zarabiać na życie i tyle ile miał czasu to go dawał.
OdpowiedzUsuńOpiekowałam się nią 5 lat, ale potem już nie dawałam rady ( wysiadł mi kręgosłup, powróciła depresja)i Mama resztę życia- rok, spędziła w prywatnym ZOL. Myślę, że jej pomogłam (miała świetną fachową opiekę, a odwiedzałam ją czasem i dwa razy w tygodniu), ale wyrzutów sumienia chyba się nie pozbędę do końca życia.
Podziwiam Twoją siostrę, podziwiam Ciebie, Was...To bardzo trudne, to bardzo bolesne, a jak piszesz nie zatraciłyście pogody ducha:). Pamiętam, ze ja nawet nie miałam czasu czy siły narzekać ( nie mam tez takiej natury). Moim towarzyszem był strach, czy dam radę i strach czy mnie się coś złego nie stanie, bo wtedy...Pozbierałam się, i mam tylko jedno marzenie- takie o jakim piszą poprzednicy w komentarzach- być sprawną jak najdłużej.
Życzę Wam wytrwałości i samych pogodnych dni.
Pięknie wyglądacie na zdjęciach, a Twój szwagier ma w sobie mnóstwo spokoju, przynajmniej jego twarz go wyraża.
Dopiero teraz, gdy mam tak bliski kontakt z chorym na Alzheimera, docierają do mnie historie i niestety, najczęściej jedno z rodziny się nim opiekuje (i to może dobrze) ale prawie nikt nie pomaga (i to źle).
OdpowiedzUsuńWyrzuty niepotrzebne, zadbałaś jak okoliczności pozwalały ale je rozumiem (a może mogłam więcej!?).
Moja siostra wydaje się być silna, empatyczna ale i asertywna. Ale i jej trudno, bo to już ponad 7 lat.
Wytrwałość i cierpliwość potrzebna koniecznie, dziękujemy.
Zdjęcia robię w najlepszych momentach, gdy Henio wygląda na prawie zdrowego.
To jest choroba, w której trudno przewidzieć zachowanie chorego. Jest spokojny, a za chwilę zaczyna być agresywny. Moja mama, gdy ja kąpałam stała jak słup i za chiny nie chciała się przesuwać, czasem szarpała mnie za włosy, albo odsuwała moje ręce. Zacisnęła usta i "co mi zrobisz, jak mnie złapiesz". A jak była już "leżąca", to przy zmianie pampersa usztywniała się i nie pozwoliła zapinać rzepów. Długo opowiadać. Starałam się być łagodna, wyrozumiała, spokojna, ale czasem, niestety, musiałam krzyknąć. To też mnie uwiera.
UsuńJa jeszcze widzę u Was jedna dobrą stronę wspólnego mieszkania- możecie sobie z siostrą rozmawiać o trudnych momentach, bo wiecie, o czym mówicie. Ja miałam Jaskóła, ale tak do końca, to on czasem nie wiedział z czym się borykam. Ale te rozmowy to było prawdziwe dobrodziejstwo, to taki wentyl, bo naprawdę napięcie nierzadko było ogromne.
Naprawdę zasługujecie na podziw w tym wspieraniu się:)
Uznanie wielkie dla siostry!!! Dawno mnie nie było a tu się u Ciebie tyle dzieje Sciskam Bedę zagladać
OdpowiedzUsuńZapraszam Krysiu na nowo stworzonego bloga Przeróbkowo:) Troszkę ja z innej strony.
Usuń