piątek, 19 listopada 2021

Ja i Halinka w Warszawie

Dzień trzeci. Kochana Trójka z Wrocka odjechała a My z Agatką i Andrzejem wróciliśmy na Trębacką.  Odpoczęliśmy troszkę, miałam ochotę na więcej ale Dżej nam obiecał urokliwą niespodziankę czyli spacer po ogrodach Biblioteki Uniwersyteckiej. Szok i niedowierzanie! Niedaleko od Trębackiej, tuż przy Centrum Nauki Kopernik, jest fascynujący i zachwycający budynek Biblioteki a na górze niezwykły Ogród z widokiem. To jeden z największych i najpiękniejszych ogrodów dachowych w Europie. 

Więc idąc za ciosem ode mnie dla Halinki Pałac Kultury i okolice nocą. Byłam tu dwa lata temu z Asią i Markiem i wtedy te okolice mnie zachwyciły, chociaż a może właśnie dlatego, że tak totalnie i skrajnie różne od mojej codzienności w małych miasteczkach i na skraju lasu. Mieszkać bym tu nie chciała i nie umiała ale raz na dwa lata można dla kontrastu, no i dla starszego wnuka, który to miejsce wybrał na życie.   

Dzień czwarty - poniedziałek wyjeżdżamy popołudniu, mamy więc jeszcze sporo czasu na babskie połażenie po centrum. W planie tylko wystawa miniatur a potem już gdzie oczy i nogi poniosą. Ale wcale niełatwo znaleźć ten park miniatur nawet z przewodnikiem w telefonie. Dwa lata temu był w podwórku na Krakowskim przedmieściu, teraz przeniesiony w okolice PKiN. Ale warto znaleźć to miejsce.

Troszkę z głodu a troszkę z ciekawości poszłyśmy na lunch do kultowej naleśnikarni Manekin. Szału nie było, nikt nam, Mamom i Babciom, nie zaimponuje naleśnikami. 

Głód zaspokojony, czasu mamy sporo wiec poszłyśmy, wiadomo, na Starówkę. I wiadomo, że przez Park Saski, bo te okolice znamy najbardziej, choć tym razem drugą stroną. 

Do odjazdu autobusu zostało jeszcze sporo czasu, wracamy do Agatki i Andrzeja na Trębacką.  Dzieci są w zdalnej, wirtualnej pracy wiec im długo nie przeszkadzamy bo i tak niezadługo mamy odjazd autobusu.

Zebrało się kilka punktów na następną wycieczkę  do stolicy jeszcze raz, ja też chciałabym pobuszować po Centrum Nauki Kopernik i zobaczyć wnętrza domu na Trombitach i fontannę multimedialną w całej krasie. I po raz trzeci Wam dziękuję, Paro prezydencka, że nas przyjęliście w waszej rezydencji tak serdecznie i gościnnie

21 komentarzy:

  1. Rzuciłaś się w wir stołecznego życia, dziennego i nocnego:-) miło wspomnieć, popatrzeć na zdjęcia. Też zawsze wiele obiecuję sobie po zamówionych w knajpce daniach, ale wiele rozczarowuje, jednak do domowej kuchni im daleko. Najgorzej wspominam placek po bieszczadzku, jedzony kiedyś w przydrożnym barze przy obwodnicy też bieszczadzkiej, odgrzany w mikrofali placek ziemniaczany, do tego sos ze słoika, fuj! paskudztwo, a niby wybredna nie jestem:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście ta Warszawa była zaplanowana i odbyła się przed wypadkiem upadkiem. Miałam co wspominać i opisywać w okresie gojenia i rekonwalescencji. I mobilizować się do odbywania takich podróży w przyszłości. Jedynie jedzenie egzotyczne za granicami zawsze mi smakuje bo nie mam porównania, te w kraju raczej zawsze rozczarowują mniej lub więcej.

      Usuń
  2. Jakie wy kolorowe jesteście :)
    A zdjęcia ze skrzydłami są cudne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moją siostrę nazywam Tęczulką a i mnie się to troszkę udziela. Te skrzydła dla nas już tradycyjne i kultowe, dla nas to: Trębacka 3 uskrzydla.

      Usuń
  3. Napisałam wczoraj komentarz, ale mam kłopot z zamieszczaniem i widać nie wszedł. Warszawa, czyli zwiedzanie full-wypas. I dobrze, że przed wypadkiem. Lubię czytać Twoje wpisy, bo są bardzo radosne i optymistyczne, a tego nam wszystkim teraz trzeba.
    Zdrowia i uśmiechów tęczowej anielicy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Intensywne zwiedzanie bo w trzy dni trzeba się nachapać na co najmniej dwa lata. Skupiam się na radosnych i pozytywnych zdarzeniach i wrażeniach bo piszę te posty dla wspomnień (po co potem wspominać, że nogi bolały i kręgosłup)
      Pozdrowienia przekażę Tęczulce.

      Usuń
  4. Pięknie w tej naszej Warszawie! Co już zauważam po raz kolejny czytajac i oglądając Twoje posty.Tyle zmian, tyle nowych atrakcji. Ja nie mam o tym pojęcia siedząc w domku na górce, gdzie zmieniaja sie tylko pory roku, no i siwych włosów na głowinie przybywa... Ale jak widać po Twoich uskrzydlonych fotografiach, furda siwizna!:-) Zawsze można wzlatywać na wyżyny i cieszyć sie życiem, niezależnie od wieku i wszelkich bolączek.I mieć potem cudne wspomnienia.
    Serdeczne usciski zasyłam Ci droga Krystynko!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i pięknie ale do zwiedzania a nie do mieszkania, to moje zdanie bo moi młodzi myślą inaczej i dobrze. Każdy ma coś co go cieszy i uskrzydla, trzeba tylko to świętować i pomnażać i cieszyć się tym. Mam wrażenie, ze wszyscy mnie odwiedzający to potrafią, stąd tak tu miła atmosfera, żadnych anonimów i trolli.
      Pozdrawiam Was najserdeczniej.

      Usuń
  5. Piękne i skrzydlate jesteście:)
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. ładne to żywe igloo. dobra rzecz.

    OdpowiedzUsuń
  7. Miło patrzeć na piękną warszawską jesień. Zwłaszcza z końcem listopada:). Pozdrawiam Cię Krystynko:) xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wyszło Dorotko, że piękną jesienną Warszawkę wspominam i opisuje dopiero teraz. Przesyłam serdeczności.

      Usuń
  8. 🌹 U Ciebie zawsze coś się dzieje. Dobrze,ze pokazujesz swoje eskapady, pomimo że z opóźnieniem to dobrze Zdrówka życzę 🌼

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem czy to błogosławieństwo czy przekleństwo ten ruch wokół mnie. Spisuję i pokazuję dla wspomnień, kiedyś będę się zachwycać tym ile mogłam i chciałam.

      Usuń
  9. Kochana
    Zwiedzanie w miłym towarzystwie zwłaszcza, to radość i korzyść podwójna😊🧡
    Serdeczności zostawiam, zdrówka życzę🌹😘🍂🍁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Norgano, to był taki zjazd rodzinny a zwiedzanie było wspaniałym dodatkiem.
      Za życzenia dziękuję i wzajemnie zdrowia i szczęścia życzę.

      Usuń
  10. Jak fajnie się Kogoś widzi kogo zna się z bloga...gdzie parę lat temu zaczynałyśmy pisać w tym też u siebie nawzajem...Ciebie więcej widać od jakiegoś czasu..mnie nie..ale tak to bywa na blogach...ale ja cieszę się ,ze Ciebie widzę, Krysiu, którą blogowo znam od lat:):)Ot takie refleksje dziś mnie naszły:):):): Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yolu, zacichłaś i znikłaś, brakuje mi Twojej radości, pogody ducha i optymizmu. Próbowałam Cię znaleźć na innych forach ale mi się nie udało. Co u Ciebie, napisz na maila bo się martwię. Rozumiem Twoją potrzebę wycofania się ale wracaj. U mnie rzeczywiście ostatnio sporo się nadziało!!!

      Usuń