Właściwie od niedawna ten zjazd na grzybobranie w Brzózie to świecka nasza tradycja. Październikowe grzybobranie połączone z pracami działkowymi, ogrodowymi i domkowymi. W Brzózie ochoczo i roboczo, grzybnie i rodzinnie. W tym roku było podobnie ale inaczej. Zaczęło się od awarii, w środku cud, miód, malina a skończyło się dziwnie ale o tem potem.
Grzybobranie codziennie ale grzybków nie za wiele. Zresztą nie o zbiory tu szło ale po pobywanie w lesie razem, rodzinnie. O wdychanie leśnego powietrza, deptanie po poduchach mchu, schylanie, focenie .....
I choć grzybków było niewiele to na śniadaniowe jajecznice i obiadowe zupy w zupełności wystarczyło. Gotowanie i jedzenie czasem w izbie a czasem na tarasie, w zależności od temperatury i ochoty, to fajna przygoda.
Roboczo też było i to bardzo mimo niepewnej pogody. Zaczęło się od prac w izbie, na liście wieszadełka kominkowe i deseczka na murku do odstawiania gorących kubasków. A też naprawa kuchenki elektrycznej. Wykonanie wnuka Maro ale rady i przeszkadzajki Asi i moje.
Z prac polowych jesienne przycinanie żywopłotu z ligustra, dzikiego wina i malin. I jak się okazało trzeba było uważać by nie zdeptać modliszki.
I trzecia pozycja na liście, obrywanie kiści winogron i przycinanie pędów winorośli. Udała nam się pogoda na taką pracę, wyszło dawno oczekiwane słoneczko.
Tak byłam zajęta rodzinką, że zaniedbałam focenie. Ale też nie za bardzo było czym się zachwycać. Jedynie róża wdzięczyła się jesienna
Jakiś wirus u mnie był, przegoniłam go rosołem, mlekiem i syropem z cebuli, cukru i soku z cytryny. Nie wiem czy to było bliskie spotkanie trzeciego stopnia, jaki to był wirus i nie chcę wiedzieć, choć mam pewne podejrzenia. Dlatego na wszelki wypadek zaordynowałam sobie dziesięciodniowe odosobnienie w mieszkaniu, które w zasadzie niczym się nie różni od mojego codziennego, dobrego życia. Wirus musnął mnie leciutko i delikatnie, tak jak co roku o tej porze.
Cześć Krysiu
OdpowiedzUsuńOstatnio ucichłam, bo praca i dużo zajęć z tym związanych. Widzę, że Marek to nie tylko naprawiacz, przycinacz, ale i również kucharz. Chłopak wielozadaniowy i dobrze, bo i Babci lżej, a i pewnie Mama dumna z syna :) Oj Krysiu chyba z dumy pękasz, wnuki się udały, bo dzisiejsza młodzież to nie taka jak być powinna. Pracuje w szkole i nieraz sobie gardło zedrę a i kilka uwag się posypie. Oj dziewczyna będzie miała pociechę i wsparcie w Marku :) A co on tam panieruje grzybki?
Pozdrawiam Cię i was serdecznie Krysiu , niech jasna strona Mocy będzie trwać dalej :)
Agnieszka - Łódź
Agnieszko, blog to nie FB, można tu zaglądać niespiesznie, w wolnej by nie rzec leniwej chwili. Maro wszechstronny, nawet mnie zadziwia talentami. A wiesz, ze nie pękam z dumy, mam dwóch grzecznych to uważam, że wszystkie wnuki sa takie, po prostu zwyczajnie nadzwyczajne. Tym razem były panierowane udka z wywaru warzywnego, do obiadu.
UsuńPo jasnej stronie mocy spokojnie i radośnie, pozdrawiam i życzę tego samego
Piękna tradycja:)
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie przecinałam winogronu jesienią. Nie sądziłam, że tak można.
Młoda ale już zacna i wpisana w kalendarz.
UsuńJa nie wiem kiedy można i dlatego przycinam kiedy mam pomocników, najczęściej raz właśnie po zbiorach a wiosną jeszcze przerzedzam, gdy już nie ma liści i widać gdzie za gęsto.
Pięknie rodzinnie spędzony czas i jakby taki spowolniony w tym zamieszaniu z covidem i innymi rzeczami. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńCzas z najmilszymi zawsze płynie wolniej bo smakujemy te chwile, chcemy je utrwalić.
UsuńMaro mężnieje, Asia młodnieje, Ty przypatrujesz się wszystkiemu spokojnie, jak zwykle pełna miłości, zapału i chęci; choć człowiek nie żyje życiem swoich dzieci i wnuków, to nie da się inaczej, jak być obecnym przy nich, bo nie wyobrażam sobie inaczej:-) kiedyś napisałaś "smutki i radości właścicielki nieruchomości" czy coś w tym stylu, zapamiętałam sobie tę sentencję, bo oddaje ona nasze przywiązanie do tych skrawków ziemi, które posiadamy; trzeba zadbać, pomalować, przyciąć, przekopać, przygotować na zimę; podpatruję na zdjęciach Wasze życie na skraju, to mieszanie w garnkach, panierowanie, smażenie, wspólne wyjście na grzyby, prace w ogrodzie, to takie miłe, scalające rodzinę chwile, ale tego nie da się osiągnąć, ot, tak, na potrzebę chwili, na to pracuje się całe życie:-) nasza babcia jeszcze w Radawie, już chce do miasta, z kolei w mieście niebezpiecznie, już lepiej w domku z wyjściem na świeże powietrze, do lasu, ciężko to wszystko pogodzić; mam nadzieję, że wyjdziemy wszyscy obronną ręką z tego armagedonu, jaki zafundował nam wirus, bo nie powiem, obawa jest; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMaryś, widzisz to we mnie bo sama jesteś pełna miłości, zapału i chęci. Teraz w dobie internetu jesteśmy często razem na messengerze ale jednak w realu to inna jakość. A wiesz, że ostatnio coś mi się pochrzaniło i wyskoczył mi ten podtytuł: "Kłopoty i radości właścicielki nieruchomości". I gdy się zastanawiałam, czy go nie zostawić znowu wolta i wrócił nowszy. Ależ oni majstrują! My nie często jesteśmy razem w realu ale tym bardziej cenimy takie chwile, po prostu lubimy się a to może nawet ważniejsze niż to osławione kocham. Mnie te deszcze przegoniły z Brzózy ale dopóki mam autko będę kursować tam i z powrotem, tylko na skraju w moim przypadku się nie da. Pozdrówcie Babcię. Moją rodzinkę wirus musnął lekko, pozytywni w izolacji, negatywni i z kontaktu w kwarantannie ale objawy jak u mnie, ot jesienne przeziębienie. Narazie więc się nie boimy, co miało stać się już się dokonało.
UsuńMaryś, udało mi się zmienić podtytuł ale tam, w bebechach to dopiero zmiany!!!
UsuńTak daleko się nie zapuszczam, bo obawiam się, że coś naknocę:-)
UsuńTen komentarz usunięty, to moje zdziwienie, bo w którymś momencie widniały tylko 2 komentarze, a pamiętałam, że mój był czwarty, potem znowu wszystko wróciło:-)
Podobno ciągle jeszcze 'ulepszają' stąd te zmyłki. Co za świat, po co zmieniać co było dobre, niechby chociaż był wybór ale niestety wprowadzając nowe uśmiercają stare. Już się nie naprawia tylko wyrzuca i kupuje nowe. Już się czuję jak jakiś matuzalem z 25 letnią kuchnią, 10 letnim laptopem, siedmioletnim starym telefonem, bez smartfona, aplikacji, z tym swoim przekonaniem, że najlepiej się załatwia sprawy osobiście. Ten wirus to energetyczna projekcja tego trendu by wyeliminować starych jak najszybciej, może podświadomy a może i nie. Nie jestem rozżalona, chętnie się usunę, miałam dobre życie ale ... no właśnie ....
UsuńPrzepraszam Mario, ulało mi się.
Miła moja, od początku października jestem już seniorką, czekam na decyzję emerytalną, niby nic, a jakoś trudno się z tym pogodzić, bo jeszcze duch młody kołacze się w mym ciele:-) a ja lubię naprawiać, dawać drugie życie przedmiotom, lubię stare rzeczy, mam w nosie mody, trendy, postawiłam na siwe włosy, takie moje prawo, chciałabym spokojnie żyć, ale nie jest mi to dane; daj, panie Boże, unieść życie z tego armagedonu, bo bardzo martwię się o rodzinę, babcię, moje starsze rodzeństwo, to są ludzie schorowani; trend, by wyeliminować starych, to brzmi strasznie, ale i takie kontrowersyjne słowa słychać było z usta pewnego polityka; dokąd ten świat zmierza?
UsuńOd zawsze wspólne pichcenie, wspólne posiłki, wspólna praca, wspólne wyprawy na grzyby, jagody, maliny itp. łączyły ludzi, tak jak i łączyło ich wspólne życie w wielopokoleniowych rodzinach. Od urodzenia mieszkałam na Śląsku i choć nie pochodzę ze śląskiej rodziny, jestem zauroczona ich kultywowaniem więzi rodzinnej,wspólnym świętowaniem wszelkich uroczystości w rodzinie,wzajemna pomoc...itp Mam przyjaciółkę, która pochodzi właśnie z takiej rodziny i teraz jako babcia również propaguje taki styl życia. To bliskość i wsparcie bliskich daje ludziom wielką siłę i pomaga znosić największe trudy życia. Szczególnie teraz, w czasie zagrożenia corona wirusem siła psychiczna jest wielkim bogactwem.A Ty widzę masz wokół siebie mnóstwo bliskich , a więc i jesteś gotowa na wszelkie wyzwania. Miło patrzy się na Twoje fotki. Życzę Ci jak najwięcej tego bogactwa wokół i dobrego zdrowia. Przesyłam dużo dobrej energii w postaci ciepłych myśli.
OdpowiedzUsuńBożenko, moja najbliższa rodzina nie jest liczna, w dodatku rozproszona po Polsce dlatego może wymyślamy sobie takie, oprócz Świąt, dodatkowe świeckie tradycje by się spotkać osobiście od czasu do czasu. Tak ciasno, na codzień to nie moje klimaty, ja muszę mieć przestrzeń i trudno mi się dostosowywać a kompromisy to nie moje ulubione działanie. Ale tak mi się ułożyło życie że na codzień mam wymarzoną i wypracowaną samotność a od święta najmilejszą rodzinkę i miłych znajomych.
UsuńCiepłych poranków i miłych wieczorów w te deszczowe dni.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZa każdym razem jak oglądam twoje zdjęcia żałuję, że i ja nie prowadzę blogu. Czasem wstawiam coś na facebooku, ale rzadko.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kanie, moja babcia mówiła: sowy. Pyszne grzyby. Pewnego roku był ich ogromny urodzaj a ponieważ ani moja córka, ani syn nie bardzo lubią grzyby większość zjadłam sama. Zawiozłam część do miasta, bo miałam już ich dość i zapytałam mojego byłego męża czy ma chęć. Popatrzył dziwnie na mnie i mówi: a dożyję rana? Ha, ha. To lubię w kaniach, ludzie się ich boją. A ja nie pojmuję jak można je pomylić z muchomorami. Sam zapach jest bardzo silny i bardzo specyficzny. W tym roku zjadłam tylko dwie. :/
A co to tam masz w tych szklankach? Czyżby grzane wino?
Ja jutro, jeśli nic nieoczekiwanego się nie wydarzy, wyjeżdżam i wracam w roku 2021. Wprost z lotniska kierowca wiezie mnie do mojego miejsca odosobnienia i tam spędzę następne 2 tygodnie. Będę się lenić, pisać pamiętniki, czytać i rozmyślać. Córka mówi, że mogę siedzieć w piżamie przez 2 tygodnie i mieć wszystko w wiadomym miejscu. ;) I taki mam zamiar.
Pozdrawiam serdecznie.
Taki blog to cudny pamiętnik, wracam wstecz a tam już czekają wspomnienia.
UsuńJa też lubię kanie i nie wiem jak można je pomylić ze sromotnikowym. Ale mają tę właściwość, że rosną stadami i łatwo się nimi przejeść.
W szklaneczkach oczywiście grzaniec galicyjski czyli "wlej grzańca do garnca, pij gorącego a poczujesz wyborny smak jego"
To odosobnienie z konieczności czy z wyboru? Bo ja tez jestem teraz w takim, trochę z konieczności a trochę z wyboru i oczywiście dni piżamowe obowiązkowe, luz, blues i bąbelki, czytam, piszę rozmyślam, gotuję ....
Venus, mogłabyś mi podesłać zaproszenie na FB? Ja to Krystyna Pellegrina
Piąty dzień odosobnienia. U mnie podobnie trochę z wyboru, nie musiałam jechać, trochę z konieczności, kwarantanna obowiązkowa dla Polaków. Tak więc siedzę w obcym kraju, w cudzym mieszkaniu i nie mogę wyjść. Niby jak w filmie, z tą tylko różnicą, że to rzeczywistość.
UsuńNie mam Neta, nie mam telewizora, nie mam radia.
Mam parę GB na moim pokskim telefonie więc korzystam, ale muszę oszczędzać. Będę zaglądać, a facebook na razie odpuszczam, za dużo zdjęć i kiepsko mi się ładuje, ale będę pamiętać.
Jakie fajne jest takie spotkanie ! Wnuk już taki duży ! A córka tak młodo wygląda, że myślałam, że to jego dziewczyna ! Dobrze, że pomogli w jesiennych robotach, których zawsze jest mnóstwo. Ja winorosl bardzo krótko przycinam pod koniec zimy. Niedawno usuwałam tylko gałęzie, które nie owocowały. Mam nadzieję, że musnął Cię jakiś inny wirus, bo z tym nowym tak łatwo by nie przeszło. Trzymajmy się ciepło i bezwirusowo !
OdpowiedzUsuńA wyobraź sobie Aniu, że Asia ma jeszcze starszego od Marka o 8 lat syna Dżeja? Przy tych dwóch dryblasach rzeczywiście wygląda jak siostra. Te winogrona były wybierane jako altanowe, chodziło o cień, o liście a nie o grona. Potem się okazało, że owoce są bardzo smacznie więc teraz miotam się z przycinaniem między liśćmi a owocami. Moje podejrzenia się udokumentowały, to ten nowy ale był dla nas łaskawy i właśnie kończymy kwarantanny, izolacje i odosobnienia.
UsuńW Brzózie byłam dawno temu, spacerowałam i latem i jesienią🌳🌲😉
OdpowiedzUsuńCiepły, rodzinny post, jakie lubię u Ciebie😘
Pozdrawiam milutko, weekendowo, zdrówka życząc Tobie i bliskim😀🍂🍁🌻☕🍩
Kochana! nie wiem, co się dzieje, ale mój nowy post nie wyświetla się u Was w linkach🤔
Pamiętam Morgano, pisałaś kiedyś czule o Brzózie.
UsuńJa lubię ten czas z rodziną ale i swoją samotność lubię.
Ciągle coś grzebią w blogerze, zmiany, zmiany.
Zdrowia życzę Wam.
Grzybobranie to taka polska miła tradycja ;) A u Ciebie znowu odpoczywam. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńSporo mamy tych miłych polskich tradycji.
UsuńOdpoczywaj ile wlezie, na skraju cicho i spokojnie.