sobota, 24 października 2020

Jesienne migawki

Jesienne migawki z moich trzech 'domów' a właściwie z trzech werand, tarasów, balkonów. 

MIELEC   Knedle wyszły bezkształtne ale ja zawsze robię za miękkie ciasto bo wtedy delikatniejsze i smaczniejsze. To też taka nasza nowa świecka tradycja,  knedle we wrześniu, zupa grzybowa w październiku, gołąbki w listopadzie.

 

U siostrzyczki zawsze jakieś nowe detale, drobiażdżki, ozdóbki, upiększajki zwłaszcza na wypoczynkowej werandzie, gdzie od wiosny do jesieni spędza się sporo czasu, podobnie jak na moim tarasie na skraju. Tu się je, odpoczywa, czyta, słucha muzyki, podlewa, uskubuje, muska ....

Jak z ponurego, miejskiego. betonowego dziedzińca można zrobić cudny, kolorowy, wypoczynkowy zakątek? Tylko Halinka to potrafi ale to kosztuje dużo pomysłów, pracy, czasu ... Efekt powala!!!

Przyniosłam ze spaceru dekoracyjne gałązki. Jaki to krzew? Może ktoś? coś?

 BOGUCHWAŁA W moim mieszkaniu balkonik niewielki ale i tu widać jesień. 

Wykopałam bazylię, lubczyk, rozmaryn, szczypior a wsadziłam trzy sosenki. Jesienne porządki na maleńkim balkonie, zabierałam się do nich dwa tygodnie a zrobiłam w dwie godziny. W mieszkaniu kłopoty i awarie. 5 letni telefon poklejony i porysowany, 10 letni laptop woła o wymianę, baterie czyli krany prawie czterdziestoletnie już nie dają się uszczelniać, w kuchence gazowej połowa palników nieczynna, w nowym junkersie pika alarmująco wskaźnik baterii a w dodatku pralka wibrując prawie wznosi się do góry i jazgocze przeraźliwie. Jak nie wiadomo od czego zacząć to trzeba zacząć dla zachęty od najprostszych, czyli wymiana baterii w piecyku. Ale jak zdjąć obudowę by się dostać do bebechów piecyka? Jak sprawdzić jakie to baterie gdy się zgubiło instrukcję? Jaki fachman przyjdzie do takiej dupereli. A jednak przyszedł i w mig wymienił baterie, teraz rozpusta na całego, można się kąpać choćby i codziennie i zmywać nie czekając aż braknie czystych naczyń w szafkach.

BRZÓZA Na skraju nie tylko radości ale i kłopoty. Od kilku lat przecieka mi coraz bardziej nowa rynna, liczne konsultacje stwierdziły, że rynna była założona na za małą zakładkę i powoli się rozjeżdżała a teraz zamiast rynną pionową deszcz z całego dachu spada szparą szeroką na kilka cm z wysokości 4 m, rozbryzgując wokół. Od wiosny kontaktuję się z wykonawcą i od wiosny zwodzi mnie, że za miesiąc, że jak będzie w tych stronach, że za tydzień, dwa ... Grzybów niewiele ale zawsze jest z czego zrobić obiad na gorąco. 

Na długie, jesienne wieczory kupiłam polarowy kocyk w paski co ze śpiworem w kratkę Starszego tworzy przytulną kompozycję.

Pracy prawie nie było, grzybów też więc z lasu przynosiłam poduchy mchu i samosiejki sosen. Nie wynoszę tylko przemieniam mój skraj w leśny zakątek, za kilka lat działka zrośnie się z otoczeniem.

Już mi się wydawało, że opanowałam te przerwy przy enter ale teraz znowu robi te odległości jak chce. Może ktoś, coś poradzi? Liczę na młode pokolenie.

22 komentarze:

  1. Krzew, o który pytasz to trzmielina. Jest to roślina trująca:)
    Szacun dla Halinki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, szkoda że trująca. Jest to jedno z niewielu połączeń pomarańczowego i różowego które nie kłuje w oczy. Dzięki od Halinki.

      Usuń
  2. Knedle ze śliwkami, mniam, że też zupełnie zapomniałam o tym jedzonku; masz rację, im lżejsze ciasto, tym pulchniejsze, a co tam, że nie trzyma troszkę formy, ważne, żeby smakowało:-) cichy zakątek u siostry podziwiam od lat, taki śródziemnomorski klimat, ale to trzeba chcieć, żeby upiększać swoje otoczenie, robić przyjaznym i do wykorzystania na wypoczynek; też lubię wyskoczyć na brzeg lasu czy do sadu, na grządki, coś uskubać i danie gotowe; ja to jestem niezbyt wymagająca, jeśli chodzi o jedzenie; też kupiłam polarowe kocyki, ale dla zabezpieczenia foteli i kanapy przed psami, są milusie, puszyste, ale ślizgają się pod tyłkiem jak diabli:-) Twój las prześliczny, takie poduchy mchów, zielone, niewysuszone jak w poprzednich latach; grzybów i u nas brak, nie zdążyłam na rydze i opieńki, za to kanie dopisały; krzew już oznaczyła poprzedniczka, a u nas w dzieciństwie nazywaliśmy tę trzmielinę "kurza d...a":-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marysiu, knedle najlepsze z węgierkami więc właśnie pod koniec września, dobre na gorąco i na chłodno. Podziwiam Halinkę, że się jej chce bo ozdobić cały taras i podwórko roślinami w doniczkach, to trud podlewania, chowania na zimę, wyciągania wiosną ... Jak jest baza typu mięsko, mleko, mąka, kasze to dodatki zawsze znajdzie się w pobliżu i już smakowita potrawa wychodzi, za każdym razem inna. Te polarowe rzeczy rzeczywiście są mięciutkie i leciutkie i nawet się nie elektryzują jak te syntetyki kiedyś. No i są tanie. W tym roku lasy piękne, co to jednak woda robi z Naturą. Trzmielina chyba rośnie dziko, nigdy nie widziałam jej w ogródkach. Serdeczności ślę jesienne.

      Usuń
  3. Dzień dobry, trafiłam tutaj czytając bloga Marii z Pogórza... Spodobał mi się Twój wpis jak pozwolisz będę częściej zaglądała. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Aleksandro, zapraszam serdecznie, Maria jest najlepszą rekomendacją.

      Usuń
  4. Uwielbiam jesienny winobluszcz. Zresztą wszystkie kolory jesieni są piękne i ta nostalgia w powietrzu, mgły snujące się po polach. Ja już zakończyłam prace, bo chyba poczułam się bardzo zmęczona. Należy sie trochę odpoczynku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Winobluszcz i sumak jesienią są przepiękne, takich odcieni ognistych nie spotyka się często. A mgły, welony pajęczyn z kropelkami rosy. A zapach zwiędłych liści. U mnie jeszcze sporo do zrobienia ale bez napinki.

      Usuń
  5. Krysiu, ależ narobiłaś mi smaka na knedle, jeszcze ich w tym roku nie jadłam, a bardzo lubię. Szczególnie polane jogurtem z cukrem waniliowym...mmmm pycha :D Muszę koniecznie zrobić na dniach, i już jest pomysł na jeden z obiadów, dziękuję <3
    Twoja siostra super zaaranżowała swoją przestrzeń, jest kolorowo, przyjaźnie i tak radośnie. A radości trzeba nam teraz jak najwięcej.
    Pozdrawiam Cię serdecznie, Agness<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja staram się chociaż raz w roku zrobić knedle chociaż dla mnie to trudna potrawa. Czasem nawet kupię ale to nie to samo co domowe.
      Pięknie tam ma ale to wymaga sporo czasu, trudu i wysiłku. Ale robi to z radością i satysfakcją, taka oaza w kamienicy w środku miasta

      Usuń
  6. Piękna ta październikowa jesień, szkoda tylko, że tak krótko możemy cieszyć nią oczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie będzie mrozów lub deszczów, jeszcze z miesiąc możemy się cieszyć barwami jesieni - taką mam nadzieję.

      Usuń
  7. Faktycznie, ten kącik siostry jest przecudny. Nawet spinacze na zielonym sznurze są fajne :)
    Aż mi ślinka pociekła na knedle. U nas śliwek w tym roku mało. Jakoś nie obrodziły.
    Drobne usterki, naprawy, decyzje. Znaczy życie płynie...i dobrze :)
    Ta bułka mchu cudna jest!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spinacze są konieczne bo w domu jest chory dorosły i dużo rzeczy do suszenie i wietrzenia. Tym bardziej podziwiam siostrę, że ma jeszcze czas i ochotę na upiększanie otoczenia.
      Anno, to nie płynny nurt, to wiry i spiętrzenia, czekam na wolniej, wolniej a nawet nudno.
      Tych poduch całe mnóstwo w naszym lesie

      Usuń
  8. U Ciebie jesienne "tour de sjesta". Piękne jesienne zdjęcia z miejsc, gdzie odpoczywasz. Trzy różne światy jesienne, których jesteś łącznikiem. Jestem zachwycona Twoim otoczeniem chatty. Jak leśna wróżka tworzysz piękną scenografię swojego świata,który wchodzi w las, w łąkę.I co tam drobne kłopoty dnia codziennego, takie jak cieknąca rynna, przeciekający kran... gdy wokół tak cudnie!Tak trzymaj! Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego roku mało, za mało bywam na skraju chociaż to idealne miejsce na odosobnienie. Ale tam za daleko od lekarza a ja mimo chojrakowania jestem z tzw chorobami towarzyszącymi i bezpieczniej czują się w miasteczku. Sadzę głównie drzewa i krzewy owocowe i drzewa iglaste, bo moja ziemia kwaśna jest. Bożenko, jednak mnie stresują i wkurzają te kłopoty i awarie

      Usuń
  9. Tych kani to bym zjadła, oj zjadła... Piękne kolory. Czytając i oglądając zdjęcia czułam zapach wilgotnego jesiennego poranka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym roku nie było kani do przesytu, ot tyle by pojeść i ususzyć. Piękny czas, i kolorowy i melancholijny

      Usuń
  10. Twoje zdjęcia mnie zawsze powalają. Aż chce się wyciągnąć rękę i dotknąć tego mchu, kwiatów i liści. Moje zdjęcia są zazwyczaj do kitu, takie jakieś zwyczajne.
    Ja już w tym roku nie wrócę, ale mój syn się wybiera do mojej chaty. Napali w kozie i kominku, może pójdzie na grzyby, pooddycha leśnym powietrzem i prześle mi fotkę, którą będę musiała się zadowolić.
    Jutro o godz 10.00 będę wolna. 😁
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie zepsuł mi się aparat foto, dla mnie to klęska, bo teraz jesień taka złota i płomienna. Dobrze chociaż ze syn się nacieszy chatą i naturą.
      Będziesz wolna od czego czy do czego? Życzę radości z tej wolności.

      Usuń
    2. Wolna od kwarantanny! Teraz to już zapomniałam o niej zupełnie.
      Dzisiaj syn i córka i pies oczywiście, zakończyli sezon. 😐
      Woda wyłączona, stół zniesiony, meble tarasowe zabezpieczone.
      Mam nadzieję, że pojadę zimą pogrzać się przy kozie i kominku.

      Usuń
    3. Ja miałam dobrowolną izolację ale też nie była uciążliwa za bardzo. Nakupowałam prowiantu i połowę przebyłam w mieszkaniu i połowę w chatcie.
      Sezonu jeszcze nie zakończyłam, wodę zakręcę za dwa tygodnie, siedzisko zostaje pod lipką a stół na tarasie pod dachem więc zostaje.
      Koniecznie jedź zimą, ogień w kominku gdy za oknem mróz i biało to magiczne doznanie.

      Usuń