czwartek, 26 lipca 2018

SLOT ART FESTIVAL - Świat II - Namioty i klasztorne mury

Na wielkich dziedzińcach przycupnęły tysiące namiotów a w nich miłośnicy i wielbiciele sztuk wszelakich, nauk i rzemiosł różnistych. I zabawy. I życia na luziku przez lipcowy tydzień.

Inne pola namiotowe wyglądają podobnie, my dzięki Markowi i Maksom łapiemy się na sektor rodzinny, gdzie spokojniej i bezpieczniej ale też ciaśniej i głośniej. Ale za to jakie widoki dookoła!!!

Namiotowisko rankiem to szur, szur rozsuwanych zamków, pochrapywanie tych jeszcze śpiących, westchnienia tych wstających, płacz dzieci i ich śmiech. Rankiem leniwe, senne snucie się wokół namiotów, miedzy linkami, szpilkami, stoliczkami, krzesełkami. Potem pracowite krzątanie przy śniadaniu. A wieczorem szmer rozmów, śmiech i nawoływanie. Bo w namiotach, tak ciasno ustawianych, prywatność i intymność jest mocno ograniczona ale, i to jest dziwne, tu czujesz się wolnym. Od nieba nad głowa i ziemi pod stopami odgradza cię tylko cienka warstwa nylonu, który przepuszcza dźwięki i zapachy, nie przepuszczając wzroku i deszczu.

W dzień namioty śpią bo ludzie przenoszą się do zabudowań klasztornych, na dziedzińce, do wirydarza, wielkich namiotów, pod platan i imprezują, uczą się, bawią, spacerują, tańczą ...

W dostojnych murach i dziedzińcach cysterskiego zespołu klasztornego, największego opactwa cysterskiego na świecie, drugiego, po Eskurialu obiektu sakralnego na świecie, tka się i maluje, szyje i wyplata, żongluje i walczy, puszcza wielkie bańki mydlane, chodzi do kina, teatrów i na koncerty, bierze udział w wykładach i dyskusjach ..... i odpoczywa.
Ponad 30 warsztatów manualnych, kilkanaście warsztatów muzycznych, ponad 30 scenicznych, kilkanaście sportowych i ponad 40 różnych.
I tu gdzieś mi się zapodziała setek zdjęć z moich warsztatów. Warsztaty Loesje, na okrętkę heksagonalnie, ze sznurka wyplatane, szydło z worka, projektowanie przestrzeni ...
Koncerty na dużej scenie, scenie doświadczalnej, konkursowej, hip hopowej, klubowej, folkowej, spontanicznej.
Spektakle na scenie teatralnej i literackiej.
Kafejki i miejsca spotkań, strefy i artroomy, namiot wschodni i wirydarz.
Wieloraka strefa inicjatyw społecznych, zielony Slot, strefa i seminarium pro, blogosfera, slajdowisko, kino ambitne, dokumentalne i fabularne, wystawy.

Najwięcej dzieje się po zmroku, może dlatego, że najbardziej głośno i kolorowo.

Na slocie najbardziej rzuca się w oczy i uszy a właściwie we wszystkie zmysły, luz, spontan, pogoda ducha, beztroska, otwartość, tolerancja, różnorodność, kreatywność ....

Jedynie wczesnym rankiem, gdy namiotowisko jeszcze śpi, i łatwiej i trudniej sobie wyobrazić gospodarną krzątaninę mnichów, których hasłem, zawołaniem i powołaniem było: Ora et labora czyli módl się i pracuj. Bo cystersi to benedyktyni biali. Oni by nie dopuścili do takiego zaniedbania zespołu klasztornego i jego otoczenia. Slot wlewa troszkę życia w te mury ale to tylko tydzień w roku.

I już czas powrotu do domów i do codzienności, czas pakowania i zwijania namiotów. Do zobaczenia za rok! Dziękuję Wam serdecznie, Asi i Markowi, Eli i Maksom, Agnieszce i Jasiowi.

10 komentarzy:

  1. I znowu pieknie i kreatywnie spędziłaś czas, Krystynko. Masz w sobie więcej odwagi, radości życia i chęci uczenia się, niż wiekszosc młodzieniaszków. Podziwiam Cię i cieszę sie Twoją radoscią!
    Uściski serdeczne zasyłam!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam jest tak klimatycznie i ciekawie, że niewygody namiotowe i toytojowe nieważne a w dodatku to czas spędzany wspólnie z rodzinką najmilejszą. Gdyby nie psiaczki i wy byście wędrowali. Pozdrawiam najserdeczniej.

      Usuń
  2. Wiedziałam, że Cię nie ma, że "nastała u Ciebie nowa tradycja" na udział w SLOT:-) już kolejny raz uczestniczysz w tych spotkaniach i warsztatach, znaczy że jest tam klimatycznie, niezwykle i spodobało Ci się; otoczenie klasztoru, sam klasztor tajemniczy, a ile namiotów na polu, trudno zliczyć, widzę, że impreza rozkręca się; zawsze podziwiam Cię na otwartość wobec świata, chęć poznawania, uczenia się nowego; niezwyczajny człowiek z Ciebie:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Marysiu, to "nasza nowa świecka tradycja", lipcowe spotkania z rodzinką ulubioną w niezwykłym miejscu. Klasztor, warsztaty i siedziska stanowią dla mnie niewątpliwy wabik, dla innych koncerty, dla jeszcze innych wykłady, kino, teatr ..... i stąd te około 10 tysięcy ludzi w Lubiążu.
      Wy też macie tego bakcyla otwartości, chęci poznania nowego i starego, dalekiego i bliskiego, cieszę się, że Was znam. Serdeczności gorące z upalnego Mielca przesyłam

      Usuń
  3. Szalone to i kolorowe.:))) Widzę nawet coś znajomego: znam ich ze sklepu internetowego - Szczypta świata. Mają fajne rzeczy, tylko hmm... drogie nieco.:) Mam wrażenie, że ta impreza się rozrasta - przynajmniej tak to wygląda na Twoich zdjęciach.:) I każdy znajdzie coś dla siebie.:)
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażko, szalone może nie ale kolorowe tak. A gdzie Ty wypatrzyłaś tę Szczyptę? Ceny tam niemałe, prawo rynku, tłum potencjalnych klientów ale my kupujemy tylko niezbędne rzeczy, no czasem szalone ale wygodne, letnie spodnie. Koszulki ozdabiamy sami na warsztatach, tam też ze starych podkoszulek robimy koszyczki. Rozrasta się bo jest tam cudnie! Jak dla Ciebie w Biskupinie!!!

      Usuń
    2. U mnie to jest jako zdjęcie 27. Brukowana alejka, stragany, po prawej stronie taki amarantowy dach/namiot, pod nim stołki i w tle napis Szczypta świata - ma taką charakterystyczną czcionkę.:)
      Poproszę o zdjęcie koszyczka, jeśli masz.:)

      Usuń
    3. No, no Grażko, byłby z Ciebie doskonały Sherlock Holmes, taka spostrzegawczość i precyzja, taka pamięć detali i szczegółów. Ja nawet po Twoich wskazówkach i powiększeniu zdjęcia ledwo spostrzegłam ten napis. I tak, kupiłam u nich czekoladę malinową, za cenę jak flaszeczka żubrówki. Ale warto było.
      Zdjęcie prześlę jak wrócę do domu, bom dalej w podróży, to koszyczek pleciony na szydle nr 12.

      Usuń
  4. ciekawy pomysł. ja co prawda wolę szukać większej kameralności, a wręcz odludzia, kiedy rozstawiam namiot, ale to kwestia gustu - wygląda na bardzo udaną wyprawę. super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem na odludziu, czasem w przyjaznym gwarze, i to i to lubię, sama nie wiem co bardziej. Jeśli towarzystwo marne to zdecydowanie w przyjaznej samotności.

      Usuń