niedziela, 13 marca 2016

Dzień Kobiet w M.

Zmęczyła mnie i osłabiła ta zima-niezima. Znużyła i utrudziła. Za dużo pysznego jedzenia i wygodnego siedzenia, za mało ruchu i witalności.
A w dodatku w ciągu ostatniego miesiąca nastąpiła zmiana i teraz zamiast jednego, ulubionego kącika domowego mam dwa. Przez 25 lat Nr 1 to był kącik kuchenny, gdzie się planowało dzień przy kawce, przygotowywało potrawy, jadło, pisało i czytało. A teraz naprawdę, naprawdę trudno opuścić fotel gabinetowy, gdzie się planuje dzień przy herbatce, czyta, pisze, internetuje i ogląda TV. 
Było miło i leniwie, nawet bardzo ..... ale czas na zmianę. I przyszła po temu okazja czyli przyjazd Córeńki z Wnukami. Czas intensywny i aktywny fizycznie, psychicznie i emocjonalnie. Masaże relaksacyjne, gokarty, zakupy w Galerii, pieczenie biszkopta i robienie torta. Odwiedziny w Mielcu, Dzień Kobiet i róże, rodzinne życzenia i przytulania. Czas gęsty od mocnych wrażeń i dobrych emocji.

I stało się ! Na jakiś czas rezygnuję z pysznego jedzonka na rzecz zdrowego, czyli najwyżej smacznego pożywienia. Od tygodnia nie zaczynam dnia od kawki na czczo, rozdałam pyszności mięsne z lodówki i zamrażarki. Na śniadanie płatki ryżowe, kukurydziane, owsiane ... na mleku, jogurcie, kefirze. Na drugie śniadanie kawka z proziakiem lub macą, czasem posmarowana masłem (a jakże) i posypana pokruszonymi płatkami kukurydzianymi (z dodatkiem wapnia ale to mi nie przeszkadza).

Na obiad zupy jarzynowe czyli kalafiorowa, brokułowa, porowa, fasolowa, kapuśniak a także barszcz biały i buraczany, krupnik, grzybowa. Na kolację chleb, ryby, sery, sałatki, pomidory, rzodkiewki .....

Obserwuję na niektórych blogach spowolnienie. Jakby znużenie a może zimowe gawrowanie. I to rozumiem bo u mnie takoż. Jestem ospała i niedospana (chociaż wcale niemało śpię) i słaba nie wiadomo dlczego. Wigoru wystarczyło mi na tydzień i znowu wracam do fotelowania. Dobrze że narazie wytrwałam w żywieniowej zmianie. Byle do wiosny! Kalendarzowej chociaż.
P.s. Dzisiaj nie obchodzę imienin !!!

Wiosna niezdecydowana wygląda jak jesień. Rudo i złoto. I chociaż tyż piknie, to się chce seledynów i zieleni.

22 komentarze:

  1. Jak będziesz się tak odżywiała, to niebawem zastąpisz proziak prozackiem. Nawiasem mówiąc, nie wiem, co to ten proziak jest? W każdym razie dieta to jest depresyjna fuuu. Ale ogolnie wyglądasz pięknie i ładnie się usmiechasz, widać, ześ zadowolona z życia i niech tak zostanie niezależnie od pogody, kolorów i diety! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proziak to mąka, kefir, soda i sól. Placek upieczony w piekarniku lub na płytce pieca. Cudny na gorąco z masełkiem. Może i depresyjna ale narazie do świąt, potem się zobaczy.
      Może i pięknie wyglądam uśmiechnięta ale tej urody z 15 kg za dużo i zadyszki za częste i za mocne.

      Usuń
  2. Przypomniało mi się, ze Ty obchodzisz imieniny we wszystkich datach, więc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO dla najbardziej przeze mnie podziwianej postaci blogowej. Dużo szczęścia i wielu lat pięknego pisania życzy Ce :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miła, wzruszyłam się i uśmiałam. Nadajesz się do pracy z ludźmi jak mało kto, wiesz gdzie połechtać a gdzie pogłaskać z włosem i pod włos. Dziękuję Ci Cesiu gorąco i serdecznie.

      Usuń
  3. Osobiscie zdecydowanie wybralabym fotel gabinetowy, w kaciku kuchennym nie umialabym odpoczac, bo ciagle widzialabym cos do zrobienia.
    Sniadanie masz bardzo delikatne, ja po takim sniadaniu najpozniej za godzine musze miec drugie sniadanie, zupy uwielbiam i jem czesto, u mnie odwrotnie ciagle chce zeby mi wrocily moje kilogramy. Tez nie wiedzialam co to ten proziak, smieszne bo ja dzisiaj pieklam placki- bialy ser, maka, jajko, soda, sol. Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie ma z tym problemu, gary mogą się piętrzyć w zmywaku a ja czekam na natchnienie z książką czy kalendarzem.
      Taki jest człowiek, albo za dużo albo za mało i nie tylko kilogramów to dotyczy. Musze spróbować Twoich placków Teresko, zapowiadają się smakowicie. A zupy nie tuczą, takie tylko z jarzyn, spróbuj pieczonych żeberek, panierowanych ryb i kotletów, pieczonej karkóweczki - mniam, mniam!

      Usuń
    2. Krystynko, moje zupy sa zawsze na kosciach porosnietych tlustym miesem, ktore dlugo gotuje, a warzywa dodaje na koniec, ryby, tak jak piszesz, panierowane, smazone w glebokim tluszczu. Moje jedzenie jest pokrecone, bo chore serce, watroba w zlym stanie, ale najbardziej przeraza mnie tracic wage, wiec duzo jem takich tuczacych produktow. Teresa

      Usuń
    3. Jak to jest, że jedna chce schudnąć a druga przytyć? Pewnie tych co chcą schudnąć jest więcej a to jedzenie, jakie opisujesz, takie smaczne! Pozdrawiam Tereso i życzę spełnienia marzeń i pragnień.

      Usuń
  4. Dzień dobry, Krystynko! Zaniepokojona tym, co napisałaś u mnie czym prędzej poleciałam tu by sprawdzic, co takiego sie u Ciebie dzieje. Czytam więc o zmeczeniu zima, o nadmiarze kilogramów, o ulubieniu fotelowania (cudne to słowo!), o nowej diecie, co ma pomóc wrócic do formy. Czytam to coraz bardziej uspokojona, bo w sumie, to u nas jest bardzo podobnie (a do tego przypałętało sie parę chorób).Ciężko przezywa sie zimy. Coraz częśćiej jakby. Niedobory witaminy D robią swoje. I człowiek niby czeka na tę wiosnę a jednoczesnei sie jej boi, no bo jak da radę z całą tą robota, skoro jestzupełnie bez energii a co rano cięzko wstać z łózka, bo każda kosteczka przypomina o sobie bólem i skryzpieniem. Miejmy nadzieję, kochana, że jeszcze sie rozruszamy. Jeszcze w zielone zagramy. Bo zycie wciaz trwa. To jedno, jedyne. Piękne i dobre, mimo wszystko.
    Ściskamy Cię oboje bardzo serdecznie i dobrego dnia zyczymy! (u nas nareszcie słonko!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak będzie Olu, jako rzeczesz, ale opadła mnie jakaś apatia i co się zerwę do lotu na dzień, dwa, trzy, skrzydełka opadają i plaskam boleśnie na wielką doopę z mocną zadyszką. A fotele kuszą, łóżeczko wabi, nic się nie chce bo w domu najmilej. Jeszcze chyba śpię zimowo. Masz rację, chatta ma tylko mnie i chociaż ona nie żywa to ma duszę o którą trzeba dbać.
      Niech tylko "wiosenne deszcze obudzą ruń zieloną" - odbijemy! Bo możemy tylko do przodu.
      Hej siup Oleńko!

      Usuń
  5. Wiosna idzie, jest już blisko. Będzie więcej ruchu na świeżym powietrzu, lżejsze ciuchy, więcej słońca, to od razu będzie lepiej.:) Ja ostatnio też przeszłam na dietę warzywną. Jakoś tak samo wyszło. Robię różne eksperymenty, węszę za nowymi przepisami.:) Bardzo lubię np. bakłażana (oberżynę) pokrojonego na cieniutkie plastry, lekko przyrumienionego na suchej patelni. Z solą, bez żadnych innych dodatków. Tylko obieram ze skórki, bo nie lubię, jak mi się plącze w zębach. Teraz przymierzam się do zupy z soczewicy.:)
    Ostatnio trafiłam na zdjęcia z Rzeszowa.:) Obudziły bardzo miłe wspomnienia.:)))
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiosną bardziej się chce zaczynać. Bakłażana próbowałam ale jak dla mnie ma za dużo goryczki. Z soczewica próbuję się zaprzyjaźnić ale cóż, wolę fasolę. Tak to już jest, że co smaczne to tuczące. Ale masz rację, wiosną więcej pracy, więcej ruchu, więcej słońca to i kilogramów mniej. Niech tak sie stanie Grażko!
      Rzeszów pięknieje i zaprasza.

      Usuń
    2. Zupa z soczewicy wyszła mi pyszna.:) Oczywiście przerzuciłam kilka przepisów i wybrałam to, co mi najbardziej odpowiadało. Robiłam po raz pierwszy.:)))
      Bakłażany są bardzo różne, istna loteria. Ale można je trochę złagodzić. Obranego nie powinno się już płukać, a przed pieczeniem pokroić w plastry, lekko osolić i na chwilę odstawić. Potem odcisnąć z soku na ręczniku papierowym. Poza tym smażony na oleju jest delikatniejszy i smaczniejszy. Można otoczyć w mące, albo panierować. Ja najbardziej lubię takiego przyrumienionego na suchej patelni, ale to kwestia gustu.:))
      Ja próbuję oswoić selera naciowego. W sałatce zjem, ale chciałabym tak chrupać.:) Seler (zwłaszcza korzeniowy) i pietruszka to dwie rzeczy, których unikam na surowo. Nie cierpię ich zapachu. Ostatnio mąż dostał od sąsiada pietruszkę, ale po wnikliwym badaniu wyszło, że to pasternak. I ten jest dla mnie bardziej przyjazny.
      Teraz jak będzie cieplej, to trzeba będzie pomyśleć o wyprawach. Wiesz, nie lubię planować, bo to potem różnie wychodzi. Ale od pewnego czasu mam wielki apetyt na festiwal w Trzcinicy. To niedaleko Twoich okolic.:))) To ma być w sierpniu. No ale do sierpnia jeszcze daleko, to nic pewnego. Ale kiedyś tam muszę się wybrać.:)))
      Oj. Rozpisałam się.:)))
      Serdeczności:)

      Usuń
    3. Miło mi, że się rozpisałaś. Tak jak opisałaś bakłażana to ja robię cukinię i jest pyszna we wszystkich odsłonach. A bakłażana do tej pory robiłam tylko duszonego z jarzynami i dlatego może mi nie smakował. Selera uwielbiam w każdej postaci, nać i korzeń, na surowo i gotowane, ale jestem na bakier z koprem włoskim o anyżkowym posmaku.
      Masz rację, jeszcze za wcześnie na planowanie letnich wypraw. Do sierpnia jeszcze bardzo daleko. Pozdrawiam przedświątecznie!

      Usuń
  6. troszkę spóźnione, wszystkiego najlepszego :-)
    moc uścisków

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję CzeKo, miło dostawać serdeczności nawet bez okazji.

      Usuń
  7. PS
    Dlatego powstrzymam się od składania życzeń
    Pozdrawiam tylko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bez okazji też lubię życzenia, zwłaszcza dobre i serdeczne.
      Pozdrawiam i ja.

      Usuń
  8. Krysiu, czytam wszystko co napisałaś ale nie zalogowana na ogół nie komentuję. Mnie tez apatia dopadła. Widać po moim blogu :-). Dopiero teraz jakos sie zbieram. Kilogramów nieco przybyło, a to dzieki wizycie córeczki, którą odkarmiałam ( siebie przy okazji). Teraz trzeba to zgubić. Podoba mi sie Twoja dieta ale zrezygnowałabym z chleba na kolację. Co to są proziaki wiem z blogu Marysi z Pogórza. U nas to nieznany przysmak. Chyba muszę je upiec - przecież mam piec z płytą. A z Toba jest całkiem OK, skoro pomieszkujesz w chattce. Prawdziwy survival ! Zawsze Cię podziwiam - jestes niesamowita ! Uściski !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpisałam Ci i zjadło! Niech mu pójdzie na zdrowie.
      Ta zima-niezima tak nas umęczyła choć nie utrudziła. Zaokrągliłam sie i ja ponad miarę i przyzwoitość i tak teraz trudno to naprawić. Ale damy radę chociaż ja bez chleba nie mogę, więc żytnie, razowe, ziarniste. Proziaki gdy piec nagrzany, więc w zimny czas. Ja też Cię podziwiam Aniu Kwiatowa, Kocia, Psia i Ptaszkowa.

      Usuń
  9. Otóż i ja powoli zacznę odkurzać bloga...zima to faktycznie czas spowolnienia, może też refleksji nad tym co przeminęło. Czas książek, snu i rozmyślań...
    Wiosenna odnowa, czas zmian, porządków w głowie i w ciele:)
    W zdrowym ciele, zdrowy duch;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda pora roku jest potrzebna a nawet niezbędna. I naturze i człowiekowi, bo chociaż człowiek to podobno brzmi dumnie, jest On częścią Natury.
      Z Porządkami mam na bakier, i tymi rzeczowymi i tymi co do ciała i ducha.
      Czasem duch ochoczy ale ciało mdłe :-)

      Usuń