czwartek, 12 lutego 2015

Lutne dni w izbie na skraju



Wschód słońca
To naprawdę bohaterstwo, wstać zimą przed świtem i wyjść na spacer. Gdy się nie musi i się nie chce.  Bo nie wiadomo czy o 6 tej jestem już wyspana czy jeszcze nie, izba po nocy wystudzona, pod kołderkami cieplutko i milutko. Ale widok zza okna kusi zorzą poranną. Jak już wstać to może lepiej rozpalić w piecyku, konstruktywnie i praktycznie, zamiast bezproduktywnie cykać fotki w mroźnym, lutowym powietrzu. Najczęściej wygrywa, a może przegrywa? ciało ale czasem, niespodziewanie i nieoczekiwanie wygrywa to Coś. I stąd takie fotki. Cykam bez opamiętania bo kto wie, czy mi się jeszcze tej zimy i tego roku, zdarzy taka okazja !!!
Kulinarne pichcenie 
W takich okolicznościach natury, gdy trzeba palić w piecyku ponad pół doby dla ogrzania izby, dobre i ekonomiczne są potrawy wymagające powolnego, długiego gotowania, duszenia, pieczenia. Rosół na wołowinie, gulasz z żołądków, fasola, bigos, kapuśniak z kwaśnej kapusty..... Karmi się wtedy i piec i siebie. Tym razem gulasz z żołądków indyczych zwany gulajką. Ponieważ siedzisko zasypane śniegiem, przygotowuję produkty w drugim co do przyjemności miejscu czyli na schodkach. Wypłukane w wodzie z potoka mięso indycze i połowę oczyszczonych warzyw wrzucam do gorącej, posolonej troszkę wody. Dodaję liście i ziele, jak do rosołu. I niechaj pyrka powoli, godzinę lub dwie. 

 Gdy jarzyny miękkie, wybieram je do miseczki, a do garnka z mięsem dodaję wcześniej namoczone, suszone grzyby z jesiennych zbiorów i resztę surowych jarzyn. I znowu pyrka godzinę, dwie. Na końcu dodaję kapustę, zioła, kminek i znowu kapustę, dużo kapusty... I gdy zmięknie, danie prawie gotowe. Jem po małej miseczce, solo i z grzankami, na obiad, podwieczorek i kolację. Bo garnek cały czas na piecyku, na ceglanej płytce, ciepły do północy.
 
Na deser, o każdej porze, jabłka pieczone w folii. A w poobijanym kraciastym kubku herbatka z sokiem malinowym lub z dżemem z owoców leśnych. Rozpieszczam się, a co!
Wieczór czyli po zachodzie
Zawsze wieczorem, o zmierzchu lub zmroku, idę na ostatni spacer. Okolica przyjazna, latarnie naprawione, spokój i cisza wokół, słychać tylko szelest moich kroków. Więc dlaczego ten spacer zawsze odrobinę podszyty emocjami? Zdjęcia oczywiście takie sobie bo jeszcze się nie nauczyłam reguł, którymi się rządzą zdjęcia nocne. Wracam gdy zmarznę bo pod wieczór zawsze mocno się ochładza. Ale za to jaka to radość, wracać z zimnej, ciemnej, nieoswojonej zewnętrzności do ciepłego bajkowego wnętrza.

Ps - Tradycja
Dziś wszędzie dookoła pączki i faworki. Napierają ze wszystkich stron, wizualnie z radia i TV, zapachowo od sąsiadów. Mnie słodkie nie nęci i nie kręci, ale tradycja zobowiązuje. Tłusty czwartek! Więc łamię tradycję i smażę na masełku panierowane, ugotowane wcześniej w wywarze warzywnym, maleńkie udka kurczaka. To będzie święto!!! Będę je podjadać cały dzień, do północy. 

14 komentarzy:

  1. Jakiż cudowny spokój i ciepły usmiech płyną z Twojego tekstu i z fotografii Krysiu. Żyjesz sobie po swojemu, w zgodnym z samą sobą rytmie. Taka dobra wróżka, któa poznała już świat i teraz wie, że to co najcenniejsze i nieprzemijalne jest tuz obok. Dom, ciepło, spokój...
    Też trzymamy na piecu cały czas coś. Ostatnio kapustę z grzybami. Rzeczywiscie - piecyk kuchenny nadaje ton i atmosferę domowi. Też się nim ogrzewamy, a wielki smok centralnego ogrzewania stoi obrażony na nas, zimny taki i obcy. Byle do wiosny!
    Przepiekne zdjęcia porannej jutrzenki Krystynko! To są prawdziwe cuda obok nas. W mieście takich rzeczy nie widać.
    Usciski przyjazne zasyłam!:-))*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, jeśli to widzisz u mnie, to znaczy, że masz to w sobie. Spokój, ciepło, dom, radość ...
      Piecyk w zimie to serce domu, karmi, żywi i grzeje, daje poczucie bezpieczeństwa. Ale tęskni się do wiosny, to inny rodzaj radości.
      Wschód słońca jest dla mnie pierwotny i magiczny, jest wizualizacją nadziei. Że po nocy zawsze dzień a po smutku radość. Choćby noc trwała dłuuugo, przecież się kiedyś skończy. I wzejdzie słońce.
      Serdeczności Oleńko.

      Usuń
  2. Znajomy troszkę mnie pouczył przy robieniu zdjęć nocnych: żeby oprzeć czy też położyć na czymś stabilnym aparat i dopiero wtedy nacisnąć spust, bo coś tam długo się naświetla i zawsze zdjęcie z ręki będzie poruszone; wymądrzyłam się, a teraz do rzeczy; z zazdrością zajrzałam do talerza, bo lubię takie jednogarnkowe, ale u mnie to jeden kapusty nie je, a drugie za grzybami nie przepada, a podróbki błe! dopiero jak jesteśmy z mężem w chatce, to sobie folgujemy; a co to za ziele suszone tam z mięskiem się moczy? coś czuję mróz na tych zdjęciach o wschodzie, igiełki lodu w wodzie, zmrożony trop psowatego, i ta mgiełka na słońcu; nie mam takich widoków wschodu, chowa mi się słońce za górą, no chyba, że jadę na kalwaryjskie wzgórze;
    i ja popełniłam dziś niecny czyn tłustoczwartkowy, i mało co zostało, znaczy smakowało; pozdrowienia ślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet kupiłam statyw, ale jakoś zawsze zapominam zabrać to koromysło. Wmówiłam sobie, że takie poruszone ma swoisty klimat.
      Jednogarnkowe są u mnie the best, takie które im dłużej się grzeją, tym są smaczniejsze. To szałwia, mam jej mnóstwo, całe pęki suszonej na popielato i dodaję do marynowania, gotowania i pieczenia.
      Cały pobyt był mrozik od nocy do rana, szron i mgła. Ale brak mi było szadzi. Ja odwrotnie, mam widowiskowe wschody, za to zachody za lasem, tylko czasem łuny odblasków.
      Byłam, widziałam i czytałam - było smakowicie i pachnąco.

      Usuń
  3. Krystynko, tak ciepło i przytulnie jest w Twojej Bajce, że nie dziwię się, że wychodzisz przed świtem i po zachodzie, bo jest do czego wracać. I tym milej i cieplej i bardziej zimowo-bajkowo. I jednogarnkowo:) Pozdrawiam! xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma taką Bajkę jakiej pragnie, bardzo mocno i bardzo cierpliwie. Bo wszechświat sprzyja tym, którzy marzą i planują. Taką mam nadzieję. Bo jest też przecież boski Plan, przeznaczenie i przypadek. Odwieczne pytania i brak odpowiedzi. Uściski dla Ciebie DD. :-D

      Usuń
  4. Zdjęcia ze wschodu słońca absolutnie przepiękne! Tez bym się zerwała tak wczesną porą. Zresztą zrywam się i tak, bo muszę i bardzo często żałuję, ze nie mam aparatu przy sobie, bo widoki wschodzącego słońca zimą są obłędne.

    Po takich wieczornych spacerach musi się świetnie spać!!! Chyba wezmę z Ciebie przykład, choć u nas spacerowanie po ciemnej, nie oświetlonej drodze to żadna przyjemność...

    Udka musiały być przepyszne! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś też wstawałam skoro świt i mnóstwo wschodów widziałam ale bez zachwytu, bo nie z wyboru a z konieczności. To wielka różnica.
      Świetne spanie to dla mnie już przeszłość Iwo, jak to mówią, dobrze już było.
      Udka przepyszne, już skonsumowane, nawet jedno się nie ostało na dzisiejsze śniadanie. Serdeczności.

      Usuń
  5. rozmarzyłam się, rozsiadłam i masz goscia:):) Tak sie wczytałam tak zapachy poczułam ,ze musze szybko do kuchni, coś zjeść!!!!
    Całusy w dniu Walentynek!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, jedzenia sporo a nawet gdyby zabrakło to się włoży kilka ziemniaków do żaru i po jabłku na deser. Do ziemniaczków masełko, do jabłek miód lub powidło. I można gadać i milczeć do północy.
      Dziękuję walentynko :-)

      Usuń
  6. Niedźwiedź! Nareszcie! ;)) Witaj Krystynko, ostatnio nie miałam czasu tu zagladać, ale myslę często o Tobie i staram się brać przyklad, ale mój duch opieszały, zwłaszcza kiedy rózne przeciwnosci. Ale to przecież wiesz. Staram się zalatwic cos, na czym mi zależy i niestety są poważne trudności. czemu mnie to nie dziwi :-(. Dlatego nie mam czasu ani rozpedu zakladac następnego bloga, tym razem optymistycznego. Załoze go tylko wtedy, gdy mi sie cokolwiek uda, a powinno sie udać kilka rzeczy, istne skaranie. Ściskam szyjkę w ten dzień miłosny he he i pozdrawiam jak najserdeczniej Cesia :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cesiu, jak miło Cie znowu widzieć. Zapowiadałaś, że robisz przerwę ale nie myślałam, że zlikwidujesz bloga. Teraz rozumiem, szykują się zmiany. Na lepsze! Trzymam kciuki, bo naprawdę zasługujesz na dobrą passę.
      Uściski serdeczne na codzień i od święta. Twoja niedźwiedzica :-)

      Usuń
  7. Krysiu, warto było wstac i dzwoniąc zębem o ząb robić zdjęcia ! Ja taką bohaterką nie jestem, więc podziwiam Twoje. Jesteś prymuską szkoły przetrwania - powtarzam to po raz kolejny :-). Uściski !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie żałowałam wstania na wschód słońca ale zawsze bardzo mi się nie chce. Nie wiem czy to bohaterstwo czy pragnienie. Czy mnie pamięć nie myli, że Ty masz wschód z okien i nie musisz wychodzić z domku? I zachód takoż?
      A ja nie mam i muszę być prymuską Aniu.

      Usuń