piątek, 25 lipca 2014

Garść wspomnień z początków

Prawie 8 lat temu, pod koniec listopada, zrobiłam sobie prezent na równe urodziny i kupiliśmy nieprzypadkowo w Brzózie, w pięknej okolicy, we współwłasności, działeczkę niewielką, z czterema maleńkimi domeczkami letniskowymi.
Podzieliliśmy się tak, że każdy  miał po domeczku a czwarty był wspólny, tzw gospodarczy. Mój mały, biały miał kuchnię i sypialnię, razem 12 m kw i werandkę wąską tak, że ledwo mieścił się tam plastikowy fotel i stoliczek. Kupiliśmy tę posiadłość tanio ale zapowiadała się dość droga w eksploatacji bo oprócz podatku płaciło się koszty administrowania terenem, ryczałt za ee i wodę. Działka letniskowa, więc każdego 30 października, administrator wyłączał wodę i energię elektryczną. Wszyscy zamykali wtedy domki, zakładali okiennice i czekali do wiosny. Ale nie Ja. Późną jesienią, zimą i wczesną wiosną właśnie, do domeczku ciągnęło mnie najbardziej. 
Bo wtedy przygoda największa, najmocniejsza, najgłębsza, najbardziej intensywna. Największa różnica między życiem w bloku (z pełną lodówką, sklepem za rogiem,  ciepłą wodą, łazienką, WC, kaloryferami, TV, sąsiadami wokół) a tym na łonie Natury. Bez prądu, sąsiadów, wody, ale z potokiem w pobliżu, który nie zamarzał. Mnóstwo czystego śniegu wokół, suchych gałęzi w pobliskim lesie. Sklep GS w zasięgu spaceru, gdzie kupowałam duże ilości ciepłych skarpet, zapałek, świec, wkładów do zniczy, nafty, makaronu, ziemniaków, ryżu, oleju, cebuli, czosnku, przecieru pomidorowego, konserw rybnych, chleba, mleka, masła, śmietany ... Jedyne inwestycje to koza żeliwna, wielka puszka pokostu i mała farby w kolorze awokado. Wypokostowałam wszystko co drewniane, pomalowałam siedzisko i anioły, zainstalowałam kozę. To były dni beztroskie i spokojne, miałam wszystko czego pragnę i potrzebuję. Ale nadeszły zmiany. Administratorowi skończyła się dzierżawa, sieć wodociągowa niezabezpieczona na zimę całkiem się rozpadła a i elektryczna też okazała się do wymiany.
Zrobiliśmy nowe media, ogrodzenie, znieśliśmy współwłasność, domki zyskały na atrakcyjności i wtedy właśnie, zamiast cieszyć się, leżeć i pachnieć, po kolei zaczęliśmy się wyprowadzać. Najpierw B wypatrzył i zakupił piękny, duży dom z bali po sąsiedzku. Za rok KiW wyczaili i kupili niewielki, zaniedbany dom na końcu a po roku i mnie skusiła chatta na skraju.
To były piękne dni, dużo z nich zapisane w moim starszym blogu z onetu. Tam też napisałam na pożegnanie Domku pod Aniołami, 24 października 2012 roku: 6 lat, tysiące zdjęć, miliony szczęśliwych chwil. Sama prawda.
Tu kliknij jak masz dużo czasu
A o chatcie będzie w drugiej części wspomnień.....

8 komentarzy:

  1. Jak wspomnień, nie ma jej juz???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest jeszcze dlatego wspomnień jeszcze nie ma. Tak mi się nie całkiem gramatycznie napisało, bom zła.

      Usuń
  2. Piękne wspomnienia, fajnie że do nich powracasz i dzielisz je z nami :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne wspomnienia z cudnych dni, powracam do nich jak mi smutno i żal, bym pamiętała, że do szczęścia niewiele potrzeba.

      Usuń
    2. Pamiętam, Krystyno, pamiętam, i Twoje narzekanie na pozostawione ślady po nocnych imprezach nieproszonych gości, a jakoś Ci weselej wtedy było; czy już odrobinę wygładziły się Twoje myśli? pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Tak to jest Maryś, narzekamy i marudzimy, a potem, gdy to już wspomnienie, tęsknimy i wzdychamy. Teraz czas smutku, bo może to czas zmian i strat i nowych miejsc? Już łagodniej i z pokorą myślę o tych znakach, o ożywieniu i zonk. Dziękuję za wsparcie.

      Usuń
  3. Zmiany w życiu są czymś nieuniknionym i potrzebnym. Ile można "leżeć i pachnieć"?:) Wierzę, że wszystko ma swój cel i każde doświadczenie czyni nas silniejszymi ludźmi. Możemy być sentymentalni, czasem powspominać i potęsknić...ale potem wracamy do rzeczywistości, rozglądamy się po naszym teraźniejszym życiu i dochodzimy do wniosku, że taki widok też cieszy oczy i w gruncie rzeczy jesteśmy szczęśliwi:) A o to przecież chodzi. Wspaniale móc dzielić z Tobą wspomnienia i zobaczyć jak to drzewiej bywało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, moja dusza wie, że życie to ciągła zmiana ale moje serce łka i się smuci a moja głowa wariuje z powodu utraty kontroli. Ale potrzebne mi takie przypomnienie i bardzo Ci dziękuję Weroniko.

      Usuń