Zgodnie z Tradycją, w listopadzie zawsze mamy gości, albo w okolicy 1 albo 11, zależy jak się ułoży kalendarz wolnych dni. W tym roku przyjechała tylko córcia ale i tak były tradycyjne gołąbki z kapusty włoskiej i białej oraz dwa sosy: pomidorowy i grzybowy. Miały być jeszcze dwa farsze do gołąbków ale już mnie zmogło. Ale były proziaki podkarpackie na śniadanie!
W piątek, 7. XI - Popołudniu Halinka pojechała do Krakowa na spotkanie z Asią. Pobuszowały w Krakowie wieczorem do północy i przenocowały w Hostelu u Kmity na Floriańskiej. 





W sobotę 8. XI - Prawie cały dzień nazajutrz zwiedzanie i zakupy w Krakowie. I filmy 7D. Asia zrobiła cudny filmik ale tutaj nie da się go pokazać bo jest za długi, przekracza jakieś 100. Przyjechały do Domu późnym wieczorkiem. Pełne wrażeń i akurat gołąbki z włoskiej kapusty były gorące. I dwa sosy też. 




W niedzielę 9. XI - dzień deszczowy, domowy, trzy spacery z psem, aparat mój nie otworzony ale Asia i owszem zrobiła cudny filmik który i pojawia się i znika. No i zrobiłyśmy gołąbki z białej kapusty, cały wielki gar. Córeńce spakowałyśmy gołąbki do plecaka a co sie w nim nie zmieściło czyli ciuchy, posłały paczkomatem.
W poniedziałek 10. XI - dzień pracowity. Cały ten winobluszcz, zdobiący dziedziniec latem i jesienią do ściągnięcia i zutylizowania w bio. I to wszystko dopołudnia bo popołudniu Córeńka wyjeżdża do Wrocka, z noclegiem w Katowicach u Iwony. Bo paździerze to odpady z lnu i konopi a listopad to liść opadł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz