czwartek, 2 kwietnia 2020

W schronisku ale jeszcze nie w schronie.

A jednak będzie post o wirusie Covid - 19 zwanym powszechnie koronowirusem lub wirusem w koronie. To za ważne wydarzenie by je potraktować marginalnie, małym akapitem w poprzednich postach. W moim życiu niewiele zmian bo ja nigdy nie byłam zwierzęciem stadnym i towarzyskim ale jednak byłam w podróży. Od lat nie zdarzył mi się tydzień w jednym miejscu, oprócz sanatorium. Od 25 marca  nowe, ostrzejsze zalecenia i nakazy, narazie do 11 kwietnia
  • Wychodzenie z domu ma być ograniczone do absolutnego minimum, tylko załatwianie spraw niezbędnych do życia codziennego. Wyjście do pracy, po zakupy żywnościowe, wyprowadzenie psa, wizyta w aptece lub u lekarza. Po kilkugodzinnym zamieszaniu jasnym stało się, że można też wyjść na zwykły spacer
  • Po ulicach nie można poruszać się w grupach większych niż dwie osoby. Ograniczenie to nie dotyczy rodzin mieszkających wspólnie.
  • Pojawią się ograniczenia dotyczące poruszania się w komunikacji publicznej - tylko miejsca siedzące, podzielone przez dwa.
  • W mszach św. i pogrzebach będzie mogło uczestniczyć do pięciu osób plus sprawujący mszę
  • Kara za nieuzasadnione gromadzenie się może skutkować mandatem w wysokości nawet do 5 tys. zł, a w działaniach weryfikujących policji pomoże wojsko
  • Podstawą prawną dzisiejszych rozwiązań jest obowiązujący w Polsce stan epidemii. 
Trzy dni w mieszkaniu wolne i leniwe, choć wcale przyjemne. Zjadłam świeżą rybkę z zalewu, kupiłam fotel, lawendę, zioła i kwiaty, by ożywić i zaktywizować mój balkonik. Niewielki on ale teraz, w czasie odosobnienia i rygorów, będzie gdzie się gdzie wietrzyć, jak młodzi radzą seniorom. Myślałam, że termometr od siostry zepsuty bo wciąż pokazywał 35, 6 stopni ale po różnych testach się okazało, że mam osłabienie choć jeszcze nie hipotermię.

"W  moim magicznym domu, ciepło jest i bezpiecznie" ale w ostatnich dniach marca cios w łeb, w gardło, w brzuch. Nocna zmiana w Sejmie może nie powinna dziwić bo to już nie pierwsze takie pisowskie nocne zagrania ale to podstępne, o drugiej w nocy, wprowadzenie do ekonomicznej tarczy antykoronowirusowej poprawki 177 zmieniającej kodeks wyborczy na 40 dni przed wyborami prezydenckimi (dopuszczenie głosowania korespondencyjnego) i zmiany w Radzie Dialogu Społecznego (umożliwiające premierowi w okresie stanu epidemii odwoływanie członków Rady, powołanych przez pracodawców lub związki zawodowe) to parcie do zwycięstwa po trupach, to nieliczenie się ze zdrowiem i życiem suwerena, to buta i pycha która kroczy przed upadkiem. W samym środku pandemii, gdy wszędzie hasła " zostań w domu, bądź odpowiedzialny". teraz "zostań w domu, idź na wybory". Tylko na kogo jak nie ma kampanii wyborczej? Koronamatrix. A Szef wszystkich szefów od kota uczy się cierpliwości i skuteczności. I rządzi nie ponosząc żadnej odpowiedzialności. Jak można ode mnie żądać, bym wychodziła tylko w sprawach niezbędnych, apteka i sklep spożywczy a jednocześnie spełniała swój obywatelski obowiązek wybierania jedynego kandydata.
Rzadko tu ujawniam moje polityczne poglądy bo właściwie nie mam żadnych ale ta obłąkana żądza władzy mnie przeraża i robię się centrolewicowa. Nie dlatego że podobają mi się ich poglądy tylko dlatego, że boję się tych skrajnie prawicowych i nacjonalistycznych, tego despotyzmu, terroru, ograniczania wolności. Czuję wstyd i gniew, czuję się manipulowana, nie szanowana, traktowana przedmiotowo. Musiałam, "czasami człowiek musi, inaczej się udusi"
W odruchu buntu postanowiłam uciec do mojego schronu, chociaż tam zimno, brak bieżącej wody ale pusto i cicho.
Więc szybciutko zbieram się do jednoosobowego schroniska, teraz już pewnie tam fiołki buchnęły. I owszem, pola stokrotkowe i poduchy fiołkowe, uwijają się w nich puchate i brzęczące, wielkie i małe. Wkurzona, pełna niepokoju obchodzę działkę, focę i uspakajam się z każda chwilą, jakbym połykała z powietrzem gaz rozweselający.

Wokół na kilkaset metrów pusto, pogoda niezła więc zrealizowałam założony naprędce plan:
- poszerzyłam grządkę malinową a darń przeniosłam na plac pod autko
- podlałam nowe wodą z Tarlaki, cztery pół wiaderka przyniesione z trudem
- wysypałam nasiona traw wzdłuż tarasu i na świeżą darń
- przyniosłam z zadyszką cztery pół wiaderka ziemi z kretowisk i zasypałam posianą trawę
- wszystko podlałam wodą przyniesioną na raty z Tarlaki, sześć pół wiaderek z trudem i zadyszką.
Mocno zmęczona już nie rozpalałam w piecyku tylko włączyłam kaloryferek olejowy elektryczny, farelkę i zagrzebałam się w pościeli z książką mojej młodości.

Nazajutrz, dnia drugiego spałam krótko ale polegiwałam długo, te wiadra wody i ziemi trochę mnie nadwyrężyły. Ale na szczęście plan na dziś lekki:
- zebrać dwa wiadra ziemi z kretówek na balkon w miasteczku
- spacer do lasu w poszukiwaniu szumów
- wykopać z działki na balkon brzózkę, stokrotki, fiołki ...
- podlać nowe zasiania.
Szumy znalazłam, brzózki do wykopania nie. Wcześnie wróciłam, bo zastanawiałam się czy już nie wrócić do miasteczka. Ale wieczór taki piękny, rozpaliłam w kominku, zjadłam na kolację grzanki na chlebie zakopiańskim, na nich resztka jajecznicy ze śniadania z dymką cebulki i czosnku, czosnkiem niedźwiedzim, kurdybankiem bo tyle zebrałam z działki. To przykryte żółtym serem i przypieczone na gorącej płycie piecyka. Po wieczornym spacerze wcześnie poszłam spać.


Trzeciego dnia wstałam wcześnie i ..... zaskoczenie. Wokół świat pobielony. Fiołki pod śniegiem, siedzisko, autko przypudrowane. W powietrzy wilgoć ale taką rześką bo - 2. Dziś nie żal wyjeżdżać, piecyk wygasł, jedzenie się kończy, plan prac wykonany.

Wróciłam a tu nie prima aprilis. Ograniczenia jak w stanie wyjątkowym który jest de facto ale nie faktycznie czyli prawnie. Kary za nieprzestrzeganie tych drakońskich ograniczeń są administracyjne, z mocą natychmiastowej egzekucji. Mocą rozporządzenia a nie ustawy można karać i represjonować, bez prawa do odwołania i obrony. Że to łamie artykuły 42 i 45 Konstytucji? Że nie można się odwołać do sądu?
Mistrzu Osho, jak kuźwa żyć!!!

Moja Przyjaciółka K, dobra, mądra i empatyczna, upuściła  trochę pary z mojego gniewu i buntu, rozsądkiem i argumentami, współodczuwaniem i współczuciem Postanowiłam oglądać niewiele ale z obu stron. Niby to oczywiste ale jak już się wahnęłam, trudno mi zdzierżyć prawicowe argumenty. Na szczęście dziś prima aprilis, śmiech serdeczny też gasi złość.
 
Poniosło mnie ale "czasami człowiek musi, inaczej się udusi". Napisałam ten post dla siebie, dla pamięci, by z perspektywy któregoś czerwcowego czy wrześniowego dnia wrócić pamięcią do tych dni ograniczeń i buntu, złości i mam nadzieję chwały.
Post pisałam kilka dni przełomu marca i kwietnia bo sytuacja bardzo dynamiczna. Sejm i obrona Senatu, znowu Sejm i wiadomo przyklasnął, potem Prezydent i tu też wiadomo. podpisał. A wszystko w ciągu niespełna czterech dni. Walka z koronowirusem to nie moja bajka, ja nie walczę, nawet o pokój. Po prostu nie walczę i już! Staram się akceptować ale to też mi nie wychodzi. Więc chociaż staram się zrozumieć meandry historii. Też nie za bardzo wychodzi.
Tylko to na szczęście mi zostało z praw konstytucyjnych, że mogę spędzać tyle czasu ile każą, w inteligentnym i mądrym towarzystwie.

33 komentarze:

  1. 55,6 stopni? w jakiej skali masz termometr? jeśli Celsjusza, to raczej nie żyjesz, bo białko ścina się w 40 stopniach. No, chyba, że jesteś wirusem, bo on dopiero w 60 zdycha, to jeszcze masz drobny margines.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oko, Ty masz oko, wypatrzyłeś taką literówkę. Dzięki, już poprawiam, to z osłabienia

      Usuń
    2. nie ma sprawy - czujność obywatelska i ciekawość zupełnie prywatna. bo może jest taka skala, w której można osiągnąć podobny wynik nie wchodząc do pieca. Parę dni na działce powinno osłabienie zwalczyć. dobrze, że masz gdzie wąchać powietrze. nie każdemu aż tak się powodzi. Trzymaj się zdrowo.

      Usuń
    3. Obywatelskie posłuszeństwo i czujność obywatelska są teraz w cenie ale to nie moje klimaty więc uciekam do kawałka świata gdzie rządzi pogoda, wiatr, deszcz
      Nie każdemu ale żal, że nie można zaprosić innych do tego schroniska

      Usuń
  2. Dzień dobry, Krystynko. W obecnych czasach trudno stale trzymać nerwy na wodzy, nie niepokoić się widząc to wszystko, co sie dzieje, uczestniczac w tym chaosie, matrixie, wirze codziennych zmian, złych wiadomości, nieustajacej walki politycznej, obaw o najbliższych. Trzeba wiec czasem tych nerwów z siebie wypuscić, żeby sie to na zdrowiu nie odbiło.Też mam w zwiazku z tym lepsze i gorsze dni.Ale dominuje bezradnosć. Każdy chyba ma podobnie...Dobrze wyjsc do ogrodu i odetchnąć od tego kraustrofobicznego uczucia.Teraz będzie coraz cieplej, co cieszy.
    Fiołki od Ciebie właśnie zaczęły u nas kwitnać. Posadzilismy je na miejscu, gdzie kiedyś był kurzy wigwam. Jesli sie rozrosną, będzie to śliczny zakatek. Winobluszcz od Ciebie rozrósł sie przepięknie i co roku zachwyca mnie bujnościa i barwami. Nawet teraz, gdy nie ma listków ładnie wyglada prawie jak liany w Amazonii. Co popatrzę, to myśle zawsze o Tobie!I od razu ciepło mi na sercu!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Oleńko, dziękuję że rozumiesz bo ja staram się by blog czyli moje wspomnienia były optymistyczne, nie chcę wracać i wspominać trudne chwile ale czasem trzeba, bo blog choć wybiórczy ma być prawdziwy
      Fiołków ci u mnie dostatek, jako też stokrotek więc gdy przyjadę do Was wczesną jesienią ze słoikami to przywiozę wielkie kępy i kłącza. Miało być spotkanie marcowe z Marysią, wirus zamieszał ogonem i popsuł plany. Ale co się odwlecze to nie uciecze, jeśli tylko będzie wola i moc.
      Ja tez zawsze myślę o Was ciepło i czule gdy wylizuję resztki ze słoiczków.

      Usuń
    2. Staram sie wszystko przyjmować ze spokojem, ale wczorajszy zakaz wejsc do lasów wzburzył mnie ogromnie. Jeszcze i to, jeszcze i to?!
      Obyśmy mogły sie spotkać w normalnych warunkach, pogadać, pośmiać sie normalnie. Z Tobą i Marysią. Tylko czy jesienią będzie to możliwe? Oby.
      Krystynko!Ściskam Cię serdecznie o poranku!:-)*

      Usuń
    3. Ja się też dopiero dowiedziałam rano o tym zakazie do lasów, niektóre są bezsensowne bo np boiska szkolne nie są zamknięte i są odwiedzane przez grupy dorosłych. My i tak mamy nieźle, najgorzej Ci co nie mają podwórek, balkonów jak moja córcia we Wrocku. A ona kocha wędrówki.
      Łatwiej by było to przetrzymać gdyby było jakieś światełko w tym tunelu.
      Pozdrawiam wieczorową porą.

      Usuń
  3. Zawsze dać trzeba upust emocjom a więc i złosci ..Czlowiek ma prawo i musi wypowiadać to co myśli..tearz nam tyle narzucono, pozamykano w imię dobra i ok ale jednizceśnie wladza wykorzystuje swoją wałdzę dla siebie ale chyba na to szkoda słow....Pozdraiwam |Krysiu,,jakże zazdroszczę Ci Twej samotni:):):

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię to ale zawsze w pewną dozą nieśmiałości, ja nie jestem z tego typu co rzuca talerzami i wyrzuca sprzęty za okno, wali w poduszkę i krzyczy głośno. Może i coś wypieram ale mnie to nie pomaga. Jolu, teraz dołuje mnie bezradność, bunt wewnętrzny i wybujała potrzeba wolności.
      Wiem, jestem szczęściarą że mam taki skrawek na skraju, taka kopię nieba i szkoda, że nie mogę się tym podzielić z innymi

      Usuń
  4. w takim cudownym miejscu, przy tylu planach i zajęciach, nie sposób się nudzić! przepięknie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z nudzeniem się zawsze było u mnie trudno bo zawsze miałam coś ciekawego do zrobienia, czasem radosnego, czasem niebezpiecznego, czasem leniwego, czasem banalnego albo niezwykłego.

      Usuń
  5. Podoba mi się ten Prima Aprilis w maju, a co do wyborów podzielam Twoje zdanie, może więc powinniśmy je zbojkotować i nie iść? A może na to liczą Ci co chcą cichaczem wygrać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo na poważnie przecież nie można tych majowych wyborów brać. Bojkot to akt bezradności, wybiorą ci co zagłosują i wiadomo, że nie po naszej myśli. A niestety, zwycięzców się nie sadzi, oceni ich historia ale po latach a my musimy żyć teraz.

      Usuń
  6. Może być przydługo, ale należy mi wybaczyć, bo jestem daleko od miejsca, w którym chciałabym być. I w moim przypadku najgorsza jest niewiedza. Niewiedza: jak długo jeszcze?
    Więc wygadam się u ciebie, bo swojego blogu nie mam.
    Można by się spierać, że zakupy, które poczyniłaś nie są artykułami pierwszej potrzeby. ;) Sama kupiłam bukiet żonkili i patrzę teraz na nie z wielką przyjemnością. Może jednak potrzebuję ich bardziej niż chleba?
    Widzę, że u ciebie też ślady bobrów, a widziałaś je kiedykolwiek? W sensie, bobry? Mnie się nie udało.
    Politykę lekceważę, ale mam takie same strachy jak ty. Bardzo boję się nacjonalizmu i źle rozumianego patriotyzmu, a w Polsce ów wypaczony patriotyzm ma się coraz lepiej.
    Hanna Banaszak przepiękna i głos wspaniały.
    Zdjęcia jak zwykle śliczne a fiołki pod śniegiem wyglądają bardzo ładnie. Żal mi, że prawdopodobnie nie zobaczę ani moich konwalii, ani niezapominajek w tym roku. Mówi się: Aby do wiosny, w moim wypadku powinnam powiedzieć: Aby do lata, a może nawet: Aby do świąt, tych grudniowych. :/
    Co do obostrzeń wszelkiego rodzaju to u mnie zamknięto nawet cmentarz. Komuż na cmentarzu przeszkadza wirus?
    Dwa dni temu przeszłam się po opustoszałym miasteczku i zrobiłam dokumentację fotograficzną z czasu zarazy. I tak jak ty, mam nadzieję, że za parę miesięcy będzie to tylko niemiłe wspomnienie.
    Pozdrawiam i trzymaj się. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta niewiedza dotyczy nas wszystkich i pytanie: jak długo jeszcze?
      Zakupy poczyniłam jeszcze przed obostrzeniami choć i teraz dziwne, że markety budowlane nie zamknięte a do lasów wstęp wzbroniony.
      Ja bobra nie widziałam ale znajomi widzieli tutaj nad zalewem i to nie jeden raz. O polityce staram się jak najmniej myśleć i pisać ale czasem się uleje. Hanna B bosa-nowa, chciałoby się do nich zajrzeć koniecznie.
      Ja też nie wiem kiedy pojadę na skraj, co kilka dni nowe obostrzenia, niezadługo zakażą oddychać by nie zarażać.
      Rób taką dokumentację z czasów zarazy, bo za kilka pokoleń będzie to taka historia jak dla dzieci II wojna światowa. A może załóż bloga, to fajna i pożyteczna zabaweczka.
      Uściski przesyłam, to chyba jeszcze wolno

      Usuń
  7. Najbardziej mi żal tych fiołeczków pokrytych śniegiem i nas.
    Z tą temperaturą, to są manipulacje, tylko kto nami manipuluje? Przyroda? Nie mogę uwierzyć, że 70 procent moich koleżanek ma osłabienie, a są w wieku, tuż po przejściu na emeryturę. Ty Krysiu potwierdziłaś, że coś tu nie gra. Może ktoś to umie wyjaśnić? I ja zmieniłam termometr.. i nadal było 35,2 stopnie C.
    Przepiękna Twoja okolica, bo...podobna do mojej💖 Życzę powrotu do 'normalności', i samych dobrych dni Krysiu🌻

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fiołeczki ożyją gdy padnie na nie słońce a My też, gdy realnie uściskamy się i przytulimy do naszych najmilejszych.
      Jakiś sens ta manipulacja ma i pewnie okaże się po czasie, jak i to kto, skąd i po co spuścił na ludzkość tego wirusa.
      Nasze zawsze najpiękniejsze ale nie wiem, czy tam jeszcze pojadę w najbliższym czasie. Czy coś posadzę, posieję, podleję ...

      Usuń
  8. Mam żal, że na nasze piękne Podkarpacie sypią się kalumnie z całego kraju, ale żyją tu też ludzie, którzy myślą inaczej; szkoda tylko, że jest nas tak mało; powiem Ci Krystynko, że dopiero na Pogórzu czuję się bezpiecznie, jakby tamten świat zagrożenia to sen, zła mara, ale jednak trzeba do niego wracać; bobry zabrały się nawet do słupa pomostu? widać potrzeba spiłowania zębów była silniejsza, że nie szukały świeżego drewna:-) fiołkowe dywany, jak one pachną w słońcu; wirus zamieszał w spotkaniu, myślę, że nadejdzie jeszcze dobry czas:-) pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem kiedy znowu pojadę na skraj, ostatnio tak nasilają się obostrzenia że czasem aż absurdalnie. Bo 17 letni wnuk może wyjść z domu tylko z rodzicem i iść obok niego 2 m a w domu wolno im ściskać się by dodać sobie otuchy, jeść przy jednym stole i oglądać filmy na jednej kanapie. A pełnoletni wnuk z narzeczoną też takoż, choć śpią czule w jednym łóżeczku. Tylko czekam, kiedy zakażą oddychać, by nie zarażać. Marketu budowlane czynne a do lasu wejść nie wolno, czy markety są własnością ważnego polityka? Przepraszam Maryś, znowu mnie poniosło, pewnie znowu uderzono w stół i odezwała się moja wybujała potrzeba wolności.
      Już dwa słupy przerwane, trzeci zaczęty i mosteczek pewnie się zawali ale i tak do lasu wejść nie wolno, może to nie bobry podgryzły:-))) Przyniosłam z działki poduchy fiołków i posadziłam na balkonie ale narazie po przesadzeniu są nieokazałe.
      Mamy czas, moc i cierpliwość, doczekamy spotkania. Uściski przesyłam, chyba jeszcze wolno

      Usuń
  9. Każdy musi jakoś emocje upłynnić. Bo jak zaskorupieją, zaszkodzą. Temperaturę masz ok. Sporo ludzi tak miewa. I to wcale nie jest źle. Ta cała sytuacja tak jakoś przerysowuje zachowania ludzkie, dodaje im wyrazistości, lepiej są widoczne. Mnie nie dziwi to co robią politycy, oni tam po to poszli. Po władzę, po moc, po zamaskowanie własnych braków. Im mniejsze poczucie własnej wartości i strach, tym większe parcie do rządzenia. Niemniej Krystyno, jesteśmy wolne. Miałam chwile załamania, ale rozejrzałam się. W mojej głowie i sercu są wolne pokoje, mnóstwo ich jest :) Trochę czuję się jak w kinie, oglądam thriller psychologiczno-społeczny. No ciekawy jest.
    I na koniec pytanie: co to są te szumy w lesie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anno, wiem, że w środku jestem wolna ale to mi nie wystarcza, pragnę przestrzeni i prawa wyboru a wokół tylko bloki i mury, zakazy i obostrzenia. Wolno mi myśleć co chcę ale te myśli szare i bez polotu, z nadzieją daleką i bezterminową. Mnie może też nie dziwi zachowanie polityków ale bierność i bezsilność suwerena. Trzeba przyznać politykom, są bezwzględni, obłudni, interesowni ale są skuteczni.
      Szumy to miejsca na potoku, gdzie bobry robią tamy i woda z nich urokliwie szumi, pluszcze, bulgoce ... zobacz filmik w środku posta

      Usuń
  10. Przez zaistniałą sytuację zostało wszystko i dosłownie zamknięte. Szkoły, Parki itp itd. Nie dajmy się zwariować myślę, że to nie potrwa długo i wszystko wróci do normy. Świąt w tym roku nie obchodzę wyjątkowo ze względów bezpieczeństwa dla zdrowia mojego i bliskich tym bardziej,że tato 71 - letni słabowity zdrowiem - serce + ciśnienie;/ A ja mam kontakt z ludźmi jeżdżę komunikacją miejską do pracy, pracodawca obiecał testy, ale na obiecuję się skończyło. Krystynko mimo wszystko składam wam na zbliżające się Święta Wielkanocne Tobie i Twoim najbliższym zdrowych, spokojnych Świąt i wesołego króliczka :) A dla Maro cierpliwości w ten trudny okres jeszcze młodzież i dzieci wrócą do szkół i będą cieszyć się ze spotkań face to face :)Mój chrześniak tez ma w sobie dużo optymizmu i myśli pozytywnie, sporo nauki, pracy, ale daje radę :) :)

    Agnieszka - Łódź

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej sytuacji masz Agnieszko szczęście że pracujesz, wychodzisz z domu, masz cel i czas jakoś leci, łatwiej żyć z perspektywą że to już nie potrwa długo. Ale dla mnie każdy dzień to 20 godzin zamknięcia a tydzień to 140 godzin. Dziękuję za życzenia, pewnie nawet nie odczuję tych świąt, może tylko alleluja zabrzmi jakąś nadzieją. Dzieci mają więcej cierpliwości, moje wnuki mówią, nie jest tak źle babciu, damy radę.

      Usuń
  11. "Walka z koronowirusem to nie moja bajka, ja nie walczę, nawet o pokój" - nie mogłam przejść obojętnie obok tego zdania - silne, proste i intrygujące... A u Ciebie odpoczywam i lubię tu odpoczywać, i u mnie ostatnio śnieg prószył a już kwiecień, no ale wiadomo jaki kwiecień jest plecień. Gdy zobaczyłam kwiaty jakie masz kolorowe i wiosenne to uśmiech zagościł na mej twarzy, a to tak tera. ważne. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walczy ktoś kto chce narzucić drugiemu swoje zdanie, granice, styl życia, poglądy ... Ja nie mam takiej potrzeby.
      Ja też odpoczywam na skraju, w mojej chatcie i cieszę się że mam takie schronisko. Kwiaty mam marne ale kolorowe i zwyczajne, dadzą sobie radę nawet beze mnie, bo teraz nadchodzi dla mnie i dla nich czas próby.

      Usuń
  12. Krysiu, przeróżne emocje i myśli kłębią się nam w głowach, czasami dobrze przelać je na papier (ekran) żeby spuścić trochę napięcia. Dobrze jest pogadać o gnębiących sprawach, jeśli nie na żywo, to chociaż wirtualnie, to uspokaja, wycisza i pokazuje nam, że wiele ludzi myśli podobnie <3
    Hannę i tę piosenkę uwielbiam :D
    Przepiękne fiołeczki, niesamowicie lubię te drobinki, zawsze gdy je widzę, to wracają wspomnienia z dzieciństwa, gdy chodziłam a kuzynkami na cegielnię i tam zrywałam mojej mamie, która je uwielbia, całe bukieciki, a ona rozstawiała po całym domu w kieliszeczkach :))
    Krysiu, ściskam Cię serdecznie i życzę zdrowia i spokoju, Agness<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę by spuścić parę i dla pamięci, dobrze będzie wrócić po czasie do tych czasów grozy i pandemii.
      Hanna ma taki kojący, swingujący głos i zawsze wspaniały tekst mają jej piosenki.
      Kiedyś też ustawiałam je w kieliszkach, w takich rozchylonych prezentowały się wspaniale. A teraz takie ilości mam na działce że stąpam po nich i wycinam całe kępy na balkon w mieszkaniu.

      Usuń
  13. Osho znam i bardzo cenię. Pozdrawiam!^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On da się lubić ale w naszej, polskiej rzeczywistości trochę nierealne jego lekcje.

      Usuń