piątek, 7 lutego 2020

Im gorzej tym lepiej


Im gorzej na polu czy na dworze, tym lepiej w domu, mieszkaniu, chatcie ....

Z tą aurą już nie nadążam ale cieszę się gdy słońce bo wtedy wychodzę na zewnątrz i miło na spacerze. I cieszę się gdy deszcz i wiatr bo wtedy tak miło we wnętrzu. I zawsze coś radosnego do zrobienie, albo do nicnierobienia. Ale i niestety więcej czasu do rozmyślań, dumań, obmyślań, rozważań a to już niedobrze.

I podobnie działa to w człowieku, gdy gorzej u ludzi to jakby troszkę lepiej u mnie. Nie świadczy to dobrze o mnie ale tak to czuję. Jak mam wpływ na troski bliźnich to pomagam a jak nie mam to mi lżej, że u mnie jeszcze nie tak źle.

Od pewnego czasu, tak od siedemdziesiątki, zrobiłam się egzaltowana, miętka i płaksiwa, płaczę nawet na filmach animowanych Disneya. Dzisiaj na "Krainie lodu" i tej piosence: "Mam tę Moc". Może dlatego, że u mnie Mocy coraz to mniej, z każdym rokiem, miesiącem, tygodniem nieomal.

Czas tak szybko pędzi a mocy ubywa jeszcze szybciej więc może płaczę nad sobą. Że na animowanych płaczę to może i nie takie dziwne bo oni, ci twórcy, wiedzą jak manipulować takimi emocjami. Ale ja płaczę na kryminałkach, szkoda mi do łez tych ludzi uwikłanych w ekstremalne sytuacje, tych pokrzywdzonych dzieci. Ale o dziwo, wcale nie płaczę na melodramatach, choć specjaliści od wyciskania łez trudzą się nad patetyczno sentymentalnymi efektami. Mnie te filmy śmieszą, takie egzaltowane, przesłodzone, pretensjonalnego i romansowe. No chyba że te:
- Casablanca
- Przeminęło z wiatrem
- Co się zdarzyło w Madison County
- Miasto Aniołów
- Uwierz w ducha
 i kilka innych, gdzie nie ma na końcu ckliwego, banalnego i przewidywalnego  happy endu tylko porządne rozstanie z odrobiną nadziei i mnóstwem wspomnień.

W mieszkaniu właśnie zdjęłam bożenarodzeniowe detale, wróciły zimowe rozgrzewajki. Winko zlane do butelek, gorąca herbatka, ciepłe mleczko, kawka i świeczki wokół.

Ale mnóstwo kurzołapek zostało. Są całoroczni opiekunowie od dobrej energii, katoliccy i pogańscy i one, w przeciwieństwie do sługów Bożych wcale się nie kłócą, nie tępią, nie nawracają. Pełne współistnienie czyli ... tu brak mi słowa, chyba na e.
I z tym brakiem mam kłopot bo coraz częściej mi się to zdarza, że trudno mi dokończyć precyzyjnie zdanie. I mam coraz więcej bezrozumnych lęków. I mam coraz więcej trudności w ogarnięciu spraw codziennych, terminowych. A w dodatku opiekując się chorym na Alzheimera, panicznie boję się dla siebie takiego stanu. Ale już coś zadziałałam, byłam u neurologa, dostałam lek i skierowanie na TK. Diagnoza pewnie dopiero w maju, bo terminy odległe ale już nie czekam bezczynnie. I niech pomagają mi wszelkie bóstwa, ten Jedyny i jego posłańcy ze wszystkich stron świata, ze wszystkich wierzeń. Bóg jest jeden ale postaci ma wiele, mnóstwo, dla każdego to co mu w duszy gra.

 I tu mi się przypomniał cudny "Dokument o ludzkim braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia"
Jest nadzieja!

A co w chatcie?
O tym, mam nadzieję, za tydzień.

30 komentarzy:

  1. Rok już minął od podpisania tego Dokumentu i nie bardzo widzę, aby coś się zmieniło w nastawieniu większości chrześcijan. Zauważyłam, że najczęściej jest tak, że jedynie Papież się stara.
    Tej okropnie podstępnej choroby też się obawiam:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, nie tylko mu nie pomagają ale bojkotują, zwłaszcza hierarchia, musi być jakiś wilk którego boją się owieczki a obcy doskonale się do tego celu nadają.
      Okropna i upokarzająca

      Usuń
  2. Ja zawsze płakałam na "Pożegnaniu z Afryką" i kiedy było mi źle, to robiłam sobie jeszcze gorzej i płakałam, płakałam, płakałam, i zrobiło mi się lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, "Pożegnanie z Afryką" też mam na liście ulubionych. A wiesz, że teraz czytam "Okrążyć słońce". to jest ta sama historia tylko widziana oczami zakochanej w Denysie młodej Beryl, w filmie Felicity.

      Usuń
  3. To ja chyba jestem twarda baba☺ Nie pamiętam kiedy płakałam oglądając film ,o książce nie wspomnę.Wzruszyłam się kiedyś ...to pamiętam,oglądając "W pustyni i w puszczy" Końcówkę filmu,kiedy Staś ostatnimi siłami biegł do ojca ... Krysiu,w naszym wieku często dopadają nas przemyślenia,lęki,co trzeba by było jeszcze.....I ja to miewam,ale uciekam od myśli ,które mnie niepokoją.Uciekam od złych emocji.A mam lęk o dalsze życie ,bo walka z rakiem 5 lat temu...jeszcze jestem na lekach do jesieni...I odganiam złe myśli ,bo musi być pięknie.Nie poddawajmy się kochana.Nawet jak jest nam ciężko ,coś uwiera..to cieszmy się ,że możemy jeszcze sprawić komuś radość.Twoje wino Krysiu z pewnością smaczne...A te BUTELKI???Są urocze ,jakbym była rada mając kilka takich u siebie.Tez jak coś wpadnie mi do ręki z fajnej butelki ...to od razu zabieram do siebie ☺Moja koleżanka z Grecji mi 4 przywiozła po alkoholu...Mam je do dziś.::)Urocze są obrazy i wazony...Ogólnie u Ciebie zawsze jest klimacik.Taki jak lubię::)) Pozdrawiam Krysiu...




























    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danko, powiedz jak uciekasz od złych myśli? Można je na chwilę odsunąć, odgonić ale wracają podwojone, jak uciekam to gonią mnie jeszcze mocniej. To nie jest tak, że one są ciągle, bywają dni i tygodnie że jest dobrze, radośnie a potem ciemna noc duszy. Na szczęście te mroczne chwile nie są częste ale jak już dopadną to przesłaniają wszystko. Winko smaczne chociaż bardziej słodkie niż w zeszłym roku a buteleczki zbieram i nie wyrzucam a jak znajdę trunek w ładnej butelce to kupuję, nie bacząc na smak i zacność trunku. Każdy obraz i wazon to wspomnienie jakiejś cudnej chwili. Serdeczności ślę.

      Usuń
    2. Krysiu,jeżeli coś mnie dopada,a dopada czasami ,bo bez tego nie ma życia.Zawsze mówię ok prześpię się z tematem,nie rozmyślam ,bo jutro może być całkiem inaczej..a ileż to spraw było podbramkowych ,i zawsze jakoś się załatwiło.Kiedy byłam młodsza inaczej wszystko przezywałam,na spontana...Teraz kiedy jestem w wieku emerytki☺ staram się myśleć w dzień ,mogę na spokojnie zaplanować co i jak ..Za dużo nie rozmyślam..bo im bardziej chcemy ,tym bardziej wychodzi inaczej.Dlatego czasami jeżeli nie dotyczą mnie sytuacje bezpośrednio ..po prostu daję sobie na luz .Czekam co się wydarzy.Zawsze mówię ,że inni mają o wiele więcej zmartwień i żyją ..Tak ,że moje rozmyślania i problemy to pikuś..A jeżeli dopada mnie coś na łóżku,to uciekam we wspomnienia...planuję sobie jak to będzie latem na moich ogrodach ,rozmyślam i umęczona planami usypiam☺Wiem ,że nie jest łatwo uciec od trosk,ale nie można się dawać ,bo nie jesteśmy już młodzi...I pewne sprawy po prostu trzeba "olewać" że tak brzydko napiszę...Spokojnej nocki Krysiu....♥

      Usuń
    3. Wiem Danko, że "jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było" ale jak się ma słabszy czas i pogodę nieciekawą to nie da się nie myśleć o problemach. Też tak robię jak Ty, przed snem uciekam w wyobraźni na skraj ale trudno rządzić myślami, jak się kotłuje w głowie.
      Dziękuję Ci Danko za rady, teraz już troszkę lepiej

      Usuń
  4. Widziałam ludzi z demencją i alzheimerem - to jest przerażające. Ludzi, którzy po minucie nie pamiętają, co jedli, gdzie byli i co robili. Tacy ludzie są jak zombi - ani żywi, ani martwi. Zastanawiam się od czasu do czasu, jak sobie z tym poradzić. Jak się przygotować dopóki głowę mam zdrową. I powiem ci, że nie wiem. Wiem jedno - nie chcę, żeby moje dzieci kiedykolwiek musiały mnie taką oglądać. Bo to i tak nie będę JA. Oglądałam niedawno jak byłam w Anglii film pt:"Elizabeth is missing" - czyli po polsku: Elizabeth zaginęła, z Glendą Jackson traktujący o starej kobiecie, która traci rozum, krzywdzi swoich bliskich, jest agresywna wobec córki i wnuczki.
    Pellegrino masz sporo tych nalewek, to własnej roboty?
    Jestem młodsza od ciebie, niedługo 60, ale jeszcze chwila a też mam coraz częściej myśli, które mnie oplatają i powodują, że zaczynam się martwić i najmniejsze nawet niepowodzenie powoduje, że się wściekam i krzyczę i rzucam przedmiotami. Kiedyś tego nie miałam, a im jestem starsza tym częściej mi się to zdarza.
    A kurzołapki to ja bardzo lubię. Przez wiele lat zastawiałam półki zwierzątkami wszelakiej maści i gatunku oraz pamiątkami z podróży. Teraz mieszkam gdzie indziej a moje zwierzaki, talerzyki, muszle, skarabeusze i inne wciąż stoją. I wciąż się kurzą. Teraz mieszkam w mini mieszkanku i postawiłam na japoński minimalizm, ale ostatnio z podróży przywiozłam sobie porcelanowego konia. Musi być coś, co dobrze łapie kurz. ;)
    A jeśli chodzi o płakanie przy bajkach i filmach o zwierzętach to nie pękaj - więcej nas w tym klubie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ze względu na dzieci będę się starała, na ile się da, zapobiec demencji ale oczywiście nie na wszystko mam wpływ. Ale z pomocą google zaczynam wyszukiwać ćwiczenia, testy, metody - żeby mi tylko wystarczyło systematyczności i cierpliwości.
      To jest właściwie winko ze swoich ciemnych winogron, właśnie zlane i zabutelkowane. Nalewki długo się u mnie nie utrzymają bo niech tylko się przemacerują już koją moje smuteczki.
      Ja się nie wściekam i nie krzyczę ale w razie niepowodzenia się rozczulam i roztkliwiam i rozklejam nad sobą i uciekam do łóżka na dzień lub dwa.
      Moje kurzołapki to też po części pamiątki z podróży ale też z miłych chwil z ukochanymi ludźmi, każda cenna nawet bezcenna.
      To dobrze, że jest nas wiele, weselej w takim płaksiwym towarzystwie.

      Usuń
    2. To znaczy masz swoje winogrona? Fajnie. I sama robisz te nalewki? Tak pytam, bo mam sąsiadkę, która mieszka na stałe koło mojej chatki i często mnie częstuje nalewkami i będę szczera. Niektóre są dobre, ale inne okropne. Smakują jak bimber. Nie wiem od czego to zależy - pewnie od ilości cukru i od rodzaju alkoholu. A ty zalewasz je spirytusem czy po prostu same fermentują? Ale wtedy to chyba właśnie bimber powstaje? Ja jestem zupełnym laikiem więc mogę pisać bzdury.

      Usuń
    3. Mam swoje i to tak dużo, że rozdaję i rozdaję a z reszty robię winko. Nalewek nie robię bo spirytus za drogi a do winka tylko trochę cukru potrzeba i sok sam się przerabia na wino w szklanym balonie. Można z wina zrobić dobry bimber ale do tego potrzebna aparatura. Czy Ty nie masz drzew i krzewów owocowych na działce?

      Usuń
  5. Normalne myśli masz. Całkiem normalne. Nikt tak nas nie wystraszy jak my sami :) Kiedy mnie unieruchomiła rwa, najgorsze było prosić innych o pomoc. Zosia Samosia...Ja pomagam, nie mi pomagają. Ja kontroluję, ja działam. Bardzo trudna lekcja. Zgodzić się na to, by być zawalidrogą dla innych. Też nie chcę, ale powoli zaczynam akceptować ten fakt, bo tego nie da się skontrolować i nagiąć do moich standardów. Będzie jak będzie. Ponieważ lęki cię opadły, masz problem z koncentracją. Dlatego brak ci słów. Zresztą, każdemu czasem brakuje. Precyzyjne zakończenie zdania? Nie istnieje. Ale zapewne bardzo chcesz być precyzyjna :) Odpuść, od razu się zrobi lepiej. Nieprecyzyjność to zaleta Krysiu :) Piszesz fajne, przejrzyste posty. Pełne treści, logicznej i spójnej. Wszystko z tobą ok.
    Dla spokojności zrób test zegara. Narysuj zegar z pamięci. Wskazówki, godziny. I poproś kogoś o to, by spojrzał czy dobrze narysowałaś. Ludzie, którzy zaczynają chorować na altzheimera narysują zegar, ale źle. Tylko tego nie zobaczą. Poza tym kiedy zapominasz, to nie wiesz, że zapomniałaś, więc jesteś pewna, że wszystko pamiętasz i jest ok :) Więc nie panikuj, leci z nami pilot, będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze pomyślałam: po co ja robię te ćwiczenia z feldenkraisa :) Otóż, żeby mózg się jarzył, tworzył nowe połączenia, trzeba mu zapodawać nowe ruchy. Co dzień trzeba wymyślić nowy ruch, nowy sposób na zrobienie czegoś. Na przykład: na ile sposobów mogę sięgnąć po jabłko, na ile sposobów je obrać, na ile sposobów mogę się obejrzeć, na ile sposobów mogę usiąść itd. Co dzień nowy ruch, może być drobny, delikatny, tylko jeden ruch palcem (w ilu kierunkach mogę) ze skupieniem na ciele. TU wyobraźnia ma pole do popisu. Nie ma złego ruchu. Wszystko dozwolone. Ja dziś wyszłam tyłem z łazienki :) Po miesiącu zauważysz zmiany. Gwarantuję :)

      Usuń
    2. Aniu, zbierałam się chwilę do odpowiedzi bo tyle ciekawych tematów poruszyłaś. Już tylko temat trudności w proszeniu o pomoc i przyjmowaniu pomocy to temat rzeka, jedna z najtrudniejszych lekcji. Niby nic trudnego, ja chętnie pomagam i sprawia mi to radość więc skąd te lęki w proszeniu? Pycha że jak pomagam to jestem lepsza? Duma że jak pomagam to mam czegoś więcej?
      Owszem, opieram się, nie chcę być kulą u nogi dzieci ale zanim się poddam i zaakceptuję, chcę zawalczyć. A jak to mówią, gdy prosisz o coś usilnie Boga nic nie robiąc tylko się modląc on mówi: a dajże mi szansę człowieku i idź do lekarza, przyjmuj lekarstwa, ćwicz umysł, wolę i ciało a ja Ci dam to co potrzebujesz (choć to nie zawsze jest to czego pragniesz)
      To nie to, że pragnę być precyzyjna i doskonała, ja się boję że to sa objawy tej strasznej, 'niemieckiej' choroby.
      Po napisaniu posta i pójściu do neurologa ogarnęłam się i zamiast panikować zaczęłam szukać u Googla, znalazłam test zegara i kilka innych. Przecież nie jesteśmy sami, leci z nami pilot. I uruchomiłam Anioła Stróża, w końcu On ma nie tylko przy mnie stać, niech ruszy w te pędy i pomaga. Już pomógł, dostałam się do neurologa na drugi dzień po dostaniu skierowania!!!
      Oczywiści zaraz popędziłam zobaczyć co to za metoda Feldenkraisa, wygląda obiecująco nie tylko na demencje.
      Dziękuję Anno!

      Usuń
    3. Otóż totóż: Idź i zagraj w totolotka wreszcie ;)
      Ja wiem, że u mnie to po prostu echo z mojego dzieciństwa. Muszę być użyteczna, bo nie będę kochana. Wiem, że gdyby się to przydarzyło moim ukochanym, zaopiekowałabym się bez sekundy wahania, bo kocham. Tylko nie umiem dojrzeć za bardzo, że oni mnie też kochają i zrobiliby to samo. Gdzieś w głębi duszy myślę, że nie zasługuję. Więc na razie, ponieważ tego jeszcze bardzo nie ogarnęłam, to zakładam teoretycznie: jestem kochana, zasługuję. Leci z nami pilot i wszystko będzie dobrze.
      Feldenkraisa ćwiczenia są super. Sama w sobie zauważyłam sporo zmian od czasu kiedy ćwiczę. Bardzo polecam, bardzo. I co dzień nowy ruch ;)

      Usuń
    4. A ja nie mam takiej pewności, że bym się na pewno zaopiekowała. Kiedyś myślałam, że tak, że owszem, że na pewno ale teraz gdy pomagam się takim chorym opiekować już nie jestem taka pewna, to strasznie trudne, tak całą dobę, dzień i noc, światek i piątek, przez długie lata. I absolutnie nie chcę być takim ciężarem i to nie ma nic wspólnego z nie zasługiwaniem. Bo cierpienie wcale nie uszlachetnia.
      Codziennie jeden nowy ruch, ostatnio operowanie lewą ręką.

      Usuń
  6. Hmm... okazuje się, że i ja mam oczy w mokrym miejscu... Jesteśmy sobie potrzebni w całości. Ze wszystkim. Dzięki słabościom dostrzegamy swoją siłę, a dzięki sile widzimy słabości...
    Pozdrawiam ciepło... i przytulam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie to prawda o czym piszesz ale patrząc na problem w chwili słabości trudno dostrzec swoją siłę a wtedy ta wiedza bardzo byłaby potrzebna. A gdy się już wykaraskamy to szybko zapominamy o wdzięczności
      Uściski ślę serdeczne.

      Usuń
  7. Pani Krystynko, jaka demencja, jaki alzheimer to nie Pani. Pisze Pani blog,którego tak wielu czyta, jest Pani aktywna nad podziw. Ale mamy czasem kłopoty, o których nie bardzo jest z kim porozmawiać, a to by była najlepsza terapia. Płacz może być objawem nerwicy ukrytej lub depresji, a pora roku sprzyja. Ja do Pani zaglądam systematycznie i o dziwo oglądam zdjęcia i się po prostu wyciszam. Nawet Pani nie wie jak wiele dobrego wnosi do naszego życia, do mojego. Ja Panią podziwiam po prostu. Pogadać z kimś od serca a z lekarzami jak najdalej, najgorzej jak złapią w swoje szpony.Serdeczności zasyłam, Lilka z winnego grodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozmawiam i prawie wszyscy mi mówią, że to nie alzheimer ale strachy i lęki są w innej części mózgu niż umysł a emocje wygrywają z rozumem.
      Dziękuję Ci Lilko za tyle komplementów i miłych słów, to nawet lepsze niż melisa. I masz rację, niech tylko też lekarz stwierdzi, że to nic poważnego, zacznę więcej spacerować i planować wiosenne prace na działce, to najlepsze lekarstwo.
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  8. Krysiu jesteś żywiołowa, energiczna co widać i słychać :-) Ta aura oszalała kiedyś Ferie to mróz, snieg, kuligi wypady z sankami na górki , a teraz. W Łodzi były ferie a aura wiosenna. Krysiu a z Tobą wszystko dobrze nie martw się , ja bym chciała i dożyć i być taka w tym wieku, pełna podróżny i pasji:-) Pozdrawiam Agnieszka, Łódź

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, mój szwagier też był energiczny i aktywny a alzheimer odmienił go w ciągu roku, stąd moje lęki i panika. A pogoda też mi dokłada, kto to widział, żeby w zimie nie widzieć śniegu!
      Dziękuję za miłe słowa, pewnie to tylko niekorzystny biometr i wszystko będzie dobrze z wiosną.
      Serdeczności przesyłam.

      Usuń
  9. Casablanca, jak ja dawno tego filmu nie oglądałam... Przypomniałaś mi, że go lubię. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz prawie wszystko jest w internecie, oglądałam go niedawno. A dodatkowo lubię ten film bo byłam w Casablance. Szkoda, że film czarno biały bo Maroko bardzo kolorowe.

      Usuń
  10. Trochę okrzepłam, nie leję łez, choć gul gardło ściska, to pewnie niedobrze; moja siostra mówi: wszystko stosowne do wieku, i tego się trzymam; ale tak, mam obawy, jeśli chodzi o starość, nie chciałabym być ciężarem dla rodziny, a sprawna do końca na ciele i umyśle; tylko czy tak się uda? my sobie, życie sobie; moja teściowa ma 82 lata, sprawny umysł, chodzi na grzyby, jeździ autem, choć z każdym rokiem widać upływ czasu, trzeba zrobić zakupy, podrzucić coś z kuchni, zawieźć do lekarza; dziękujemy Bogu za to, że mamy trochę czasu dla siebie; masz obawy o swoje zdrowie, bo masz w rodzinie chorego, opiekujesz się, widzisz postępujące zmiany, więc przykładasz to do siebie; każdy wiek ma swoje prawa, już zmysły nie są tak sprawne, ale to wcale nie oznacza choroby, bądź dobrej myśli, jesteś ciekawa życia, dużo czytasz, spotykasz ludzi, masz dobrą rodzinę, oparcie w niej; chyba nie ma człowieka, który nie bałby się niedołężności, choroby, zależności od innych, ale nie ma co martwic się na zapas; życzę pogody ducha, dobrych myśli, wiosna, słońce i prace w ogrodach przyniosą jaśniejsze myśli, mnie też; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wręcz przeciwnie, zamiast okrzepnąć robię się mazgajowata ale przynajmniej przepłukuję oczy. Też chciałabym jak Twoja teściowa po osiemdziesiątce być taka sprawna ale chcieć to za mało, trzeba też troszkę o siebie zadbać a ja tego nie potrafię. Każdy się boi niedołężności a niektórych to dotyka i nie wiadomo dlaczego. Nie ma się co martwić na zapas ale trzeba o tym myśleć, bo może można coś zaradzić. Byle do wiosny Marysiu, dłuższe dni, zapach wiosny i będzie lepiej. Pozdrowienia ślę.

      Usuń
  11. Krystynko, jak miło ogrzać się w Twoich przestrzeniach. Pozdrawiam z Północy:) xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorotko, jak miło z Tobą wędrować po niekomercyjnej Turcji. Pozdrawiam z Kraju :-)

      Usuń
  12. As stated by Stanford Medical, It is really the one and ONLY reason this country's women live 10 years more and weigh on average 42 lbs lighter than us.

    (And really, it really has NOTHING to do with genetics or some secret diet and EVERYTHING about "HOW" they eat.)

    BTW, What I said is "HOW", and not "WHAT"...

    TAP on this link to reveal if this little quiz can help you release your real weight loss potential

    OdpowiedzUsuń