środa, 11 września 2019

Warszawa - 1.09. 2019 - Pokemon Go i go

Dzień trzeci w stolycy a właściwie pół dnia bo się rozjeżdżamy wczesnym popołudniem. Ponieważ dziś opuszczamy apartament, śniadanko jest wypaśne i kąpiele rozpustne, albo odwrotnie. Zbieramy się i pakujemy.
Idziemy z bagażami do mieszkanka wnusia Dżeja, z przygodami i przeszkodami, bo miejscówkę mają zaiste centralną, na tyłach Krakowskiego Przedmieścia, obok pałacu prezydenckiego i pomnika Mickiewicza. A 1 września teren obstawiony mundurowymi i każdy skory do legitymowania, przepytywania i pokazywania na różne sposoby jaki jest ważny.

Wreszcie udaje się dojść. Jakie to urocze gniazdko! Maleńkie ale przytulne, dziś najbardziej zaopiekowane i pilnowane. Agatka jeszcze nie całkiem zdrowa ale dzielna, jest upał więc tylko popijamy, gadamy, rozmawiamy, się nawilżamy i wyglądamy przez balkon na plac Piłsudskiego. A ja focę i zaglądam w każdy kąt, jak to kochająca ale ciekawska Babcia. Czas się zbierać bo południe.

Czasu nie mamy za wiele, właściwie to dwie godziny, na Łazienki za mało. Chcemy ominąć teren państwowych uroczystości 80 lecia rozpoczęcia II wojny światowej więc idziemy tam, gdzie pokemony. Ta gra w moim życiu pojawia się i znika, pierwszy raz chyba jesienią 2016 roku TUTAJ
I podoba mi się hasło przewodnie: Złap je wszystkie w realnym świecie.
Więc najpierw przez Moliera, Senatorską i Miodową w stronę Ogrodu Krasińskich, bo tam czeka szczególny okaz, do złapania którego potrzeba siedmiu członków klubu. Bo gra, oprócz tego że zmusza do chodzenia i spacerowania, potrzebuje też solidarności i współpracy. Po drodze widzimy w oddali pomnik Bohaterów Warszawy Nike i to dla mnie też jest Syrena. Zaraz potem, przy placu Krasińskich, na tle Pałacu Sprawiedliwości, zaskakującej i fascynującej budowli, równie zdumiewający i oszałamiający Pomnik Powstania Warszawskiego.

Wreszcie Ogród Krasińskich. Czekamy na innych uczestników gry w pięknych okolicznościach przyrody. Maro wypatruje ich wirtualnie, ja rozpatruję się w papierowym planie a Asia odpoczywa ale czuwa nad całością. Niestety, uczestnicy zawiedli ale na moment przed naszym odejściem przypłynęły zewsząd kaczki i przyleciały gołębie, czyżby to zdążyli na czas uczestnicy zaklęci w ptaki?

Na nas już czas. W drodze powrotnej przez Świętojerską i Freta, znowu przez Barbakan i Rynek na plac Zamkowy, tym razem pusty i zablokowany.

Wstępujemy po bagaże do Młodych i idziemy przez Krakowskie przedmieście z Dżejem, który jako mieszkaniec Warszawki od roku, odprowadza nas do metra.

Wreszcie jedziemy metrem po raz ostatni. Bardzo miło będę wspominała metro, ani ono jak w Budapeszcie czy Paryżu, tylko dwie linie ale wagoniki czyściutkie, często i szybko podjeżdżają po pasażerów. Tu się przesiadamy na IC - jeden przystanek do dworca Zachodniego skąd się rozjeżdżamy, ja do B a młodzi do Wrocka. Żal, że po trzech dniach się trzeba rozstać ale dobrze, że udało nam się spotkać.
Chyba trochę poplątały mi się zdjęcia z tych trzech dni ale to nieważne, to były takie dni poza czasem, pełne emocji, wrażeń, czułości .... po prostu to były piękne dni .....

6 komentarzy:

  1. Niesamowita podróż, i bycie i chociaż krótko to z rodzinką najlepiej czas spędzony i miło i wesoło :) Jak to się mówi ciasne ale własne, bo mimo maloprzestrzeni to jednak własne gniazdko, a potem może coś większego jak rodzinka większa będzie, bo póki co jest cudny Pan Kot :)Maro fajny chłopak wysoki, szczupły i to Afro na głowie. Po prostu przefajny chłopak a brat też niczego sobie. A mama faktycznie przy chłopakach jak siostra :)W trójkę jak rodzeństwo a nie mama - synowie :)

    Pozdrawiam Agnieszka,
    P.S. Zapraszam do Łodzi na zwiedzanie też jest gdzie pochodzić pozwiedzać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Rodzinką najmilejszą jest miło i radośnie ale też intensywnie i emocjonująco i moje serce mocniej wtedy bije. To gniazdko nie ich własne, oni je wynajmują ale sami i dzielą je tylko z panem Kotem Lukiem, zaborczym ale przytulaśnym. Oba moje wnuki to przystojniaczki, mądre, miłe i serdeczne. A Córeczka, nie chwalący się, śliczna, mądra, interesująca i mam nadzieję szczęśliwa. I niech jej się spełnią marzenia i plany!!!
      Agnieszko, byłam w Łodzi rok temu, trzy dni, na Festiwalu światła (wiesz bo wtedy się poznałyśmy wirtualnie) i wiem, że Łódź ma wiele do zaoferowania turystom i miłośnikom. Ale teraz mam ciasny czas i nie bardzo mogę wybierać gdzie wyjadę.
      Serdeczności przesyłam

      Usuń
    2. No to niec tylko się cieszyć z wnuków ;) Warszawa bardzo ładnym miejscem się zrobiła.

      Usuń
    3. Cieszę się i jestem wdzięczna za nich. Czy ładnym to nie wiem ale ciekawym i interesującym na pewno.

      Usuń
  2. Chłopcy podobni do siebie bardzo:-)
    Mimo dużych odległości spędzacie ze sobą wiele czasu, bo rozstrzał kilometrowy całkiem spory; pogoda dopisała, "stolyca", mimo różnych uroczystości też przyjęła Was przyjaźnie, myślę, że akumulatory naładowane na jesień:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fizycznie podobni ale psychicznie mniej.
      Może dlatego, że potrzeba wysiłku by się spotkać, tak cenimy te spotkania i staramy się, by były czułe, serdeczne i intensywne i by wystarczyły na długo. Stolyca też okazała się łaskawa, my się dostosowaliśmy bez żalu do okoliczności i dlatego było miło.
      Serdeczności Wam ślę.

      Usuń