czwartek, 5 czerwca 2014

Fotel z widokiem


Po to mam to sanatorium na skraju, by się tam kurować z desperacji i depresji, z rozterek i rozmemłania. Wygarnęłam z lodówki rondel z duszoną młodą kapustką i słuszny stos mielonych z łopatki i szynki (czasem tak mam że z desperacji dużo gotuję) i pojechałam w deszczu do chatty. Trawa tak urosła, że autko do połowy zanurzone w łące ale nic nie można poradzić bo pada do wieczora. Po obfitym późnym obiedzie poszłam na deszczowy spacer do lokalnego sklepu GS czy PSS, jest tam prawie wszystko, jak to mówią: "miód, mydło i powidło", ale ziemniaków nie ma. A u Liska będzie dyskoteka dzisiaj, dobrze, że to na drugim końcu zalewu.
Nazajutrz budzi mnie nieśmiałe słońce więc z kołdrą, kawką, książką i aparatem moszczę się w tarasowym fotelu. Słońce pokazuje się i znika, wieje swawolny wietrzyk osuszając trawę. Robię fotki na prawo i lewo, nie ruszając się z fotela.
W południe już dość kurowania lenistwem, trzeba ruszyć śmiało ciało. Obchodzę działkę by zaplanować prace na dziś i jutro. Ale za mokro na odchwaszczanie, na sadzenie i sianie, o koszeniu nie ma co marzyć. Więc znowu fotelowanie i tarasowanie, rozmarzanie nierealne i snucie planów. Czasem wstaję by donieść truskawek, twarożku, kromeczki, herbatki, mleka; odebrać telefon, popatrzeć na niebo, skubnąć szczypiorek, szczaw, miętę. I choć tyle wokół do zrobienia nie umniejsza to mojego błogostanu. Wcale a wcale nie myślę o mieszkaniowym remoncie.
Popołudniu jednak ruszyłam się z fotela na dobre, wykopałam wielgaśną kępę jakby dzikich goździków (przyniosłam z lasu kilka niteczek i tak się rozrosła po trzech latach). Rozdzieliłam na kilka kęp, które pojedynczo, z trudem zaniosłam za ogrodzenie i wkopałam pasem o długości prawie 3 m. Skubnęłam wysokie chwasty tu i tam, podcięłam winobluszcz i rozpaliłam ognisko, gdy przyszli w goście tubylcy. Podziwianie działki i chatty, soczek przy siedzisku od wschodu, porady o niechemicznym zwalczaniu niepotrzebnych, i gdy poszły ... ognisko prawie zagasło. Ledwo cieniusieńka smużka dymu sączy się z popiołu. Zaparłam się, że obejdzie się bez zapałek, sypnęłam korą, szyszkami i nic. Ale się zawzięłam, chuchałam i dmuchałam, zamiast wziąć się za koszenie. Podsypałam suchym siankiem, wiórkami i wreszcie się rozpaliło. 
Więc już przy ogniu spędziłam zmierzch i wieczór. Na kratce w żarze upiekłam?, zgrilowałam? podgrzałam? plastry zamarynowanej cukinii, mielonych z domu, pomidorów ze sklepu. A wszystko to na żarze i dymie z podciętego tymianku i szałwii.
W nocy obudził mnie deszcz i już nie mogłam zasnąć, no bo kiedy skoszę trawnik? Wczorajsze plany diabli wzięli. O świcie nadal mży, o poranku pada a cukinia i ogórki nadal w kubeczkach. Jeden dzień leniuchowania fajny i potrzebny, ale dwa to za wiele gdy tyle pilnych spraw czeka. Wczoraj dzień leniwy z wyboru i dlatego piękny i radosny a dziś z konieczności i dlatego szlag mnie trafia. Ale nie tak bardzo, by wyciągnąć farby i pomalować kuchnię albo drzwi. Wyciągnęłam kupioną za niespełna 5 zł niedoskonałą Nepomucką i przypomniały mi się czasy, gdy mama Ewy przywoziła w sobotę z Krakowa któryś z tomów a kilka z nas czytało ją po kolei w ciągu kilku godzin, czasem trafiało się dziennych, a czasem nocnych, bo mama Ewy wracała z książką w niedzielę wieczorem. Połykałyśmy zachwycone te tomy niedoskonałe i doskonałe. Dlaczego więc teraz już mnie tak nie bawi ani nie zachwyca.
Pada prawie cały dzień, dopiero pod wieczór nawet jakby się wypogadza. Wybrałam się na fotospacer czerwcowy, jakiś mało kolorowy mi wyszedł.

Na szczęście czwartego dnia już nie pada, chociaż słońce blade często chowa się za chmury. Normalnie bardzo lubię takie chmurzaste niebo i takie temperatury do 20 stopni ale dziś wolałabym słońce by osuszyło trawę do koszenia. Więc do pracy. Wsadziłam cukinię i ogórki, powtykałam kukurydzę, sypnęłam ziarna kopru. I zabrałam się do koszenia. Zeszło do wieczora 

16 komentarzy:

  1. Witam Droga nocną porą :D. Czy mogę zapytać, co ty robisz z nogami, kiedy już siędziesz na tym swoim wielkim fotelu? Bo jakoś trudno mi to pojąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj o północy! Kładę je na poręczy tarasu lub siedzę w poprzek lub zakładam na kokardkę. Całkiem wygodnie a będzie jeszcze piękniej jak poszerzę taras ale to dopiero za jakiś czas. Ściskam mocno, nocno.

      Usuń
    2. Tak własnie sobie to wyobrażałam he he, a jeśli kiedyś przy tych kokardkach ścierpną giry i tak Ci zostanie?! Ściskam za szyjkę :D

      Usuń
    3. Narazie całkiem dobrze z moimi girami i mam nadzieję się nie zdąży się popieprzyć zanim poszerzę taras. Ale masz rację Cesinko, spieszyć się trzeba :-)

      Usuń
  2. Ojejku, jakie ja mam zaległości na niwie prac gospodarczych, grządki zarosły dokumentnie, a trawa znowu prawie po pas, ale na razie wszystko zostawiam, bo wraca ze szpitala synowa po cięciu cesarskim, i trzeba będzie młodym pomóc; a tak mi się tęskni za chatką, mąż pojedzie sam, podleje co trzeba i jakoś to będzie; fotel bajeczny, mięciutki, tylko siedzieć; serdeczności ślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś pojechałam do wnuków na cały lipiec więc Cię rozumiem, przyroda szybko zagarnia to, co pracowicie oswajamy.
      Wiem, widziałam Juniora, dorodny wnusio :-)))
      Fotel przewygodny i to troszkę minus, bo nie chce się z niego wstawać. Pozdrowienia dla szczęśliwej Babci Marysi!

      Usuń
  3. Fajny taki dzień. Może kiedyś mi się taki trafi? :)
    A gdzie mogę znaleźć rozwiązanie zagadki - tego fioletowego napoju? :))
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się wydawało, że dłuuuugo czekałam na zasłużoną emeryturę ale to nic w porównaniu z tym, co Wam młodym zafundował rząd. Do 67 roku - olaboga!!!
      Rozwiązanie zagadki w ostatnim komentarzu posta Niebo nad miasteczkiem... Bywaj!

      Usuń
  4. Wszystko ładne nawet woda pod rynną

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to mówią, no to co że nie na temat, ładnemu we wszystkim ładnie :-)

      Usuń
  5. Ja też nie cierpię, kiedy moja robota się odkłada, bo a to deszcz, a to coś tam... Brrr... Zaraz znajdę sobie coś innego do roboty :)))

    Jeśli chodzi o wirtualne zwierzątko... trzeba w układzie bloga dodać gadżet kod HTML - i wkleić w okienku kod dla "other sites". Zatwierdzić, przenieść bloczek w dowolne miejsce bloga i gotowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty Iwo znajdziesz coś innego do roboty i to dobre jest, a ja szukam usprawiedliwienia dla nicnierobienia :-(
      Jednak wzięłam kotka bo ślicznie wyskakuje z koszyczka. Dziękuję bardzo za wskazówki,

      Usuń
    2. No i widzę, że kotek jest - cieszę się, że się udało!

      Usuń
    3. Udało się i sprawiło wiele radości mnie i moim gościom. Narazie tylko takie zwierzątko mogę adoptować. Dziękuję !

      Usuń
  6. Ania z Siedliska8 czerwca 2014 07:32

    Przyjemne lenistwo jest bardzo pożadane ale nadmiar wszystkiego nieco męczy. Szczególnie jak w planie sa wieeelkie, ziemne roboty :-). Nie wiem jak, ale ustrzegłam się Nepomuckiej, za to Siesicką czytałam z przyjemnością ( np. "Zapałkę na zakręcie".). Kotek po prostu rozkoszny, bardzo mnie ubawił :-))). Uściski !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Aniu, wszelki nadmiar niewskazany, zwłaszcza jak plany ogromne.
      Nie ma co żałować Nepomuckiej ale "Zapach rumianku" Siesickiej radzę powtórzyć, są tam cudni osiedleńcy na wsi.
      Dobrze kotka kliknąć wtedy wyskakuje z koszyczka. I kliknąć more wtedy dostaje miseczkę. Serdeczności Aniu.

      Usuń