Dużo czytam ale prawie wcale nie piszę o książkach. No, może czasem. Ale tym razem, po pobycie w grudniu, w schronisku Zygmuntówka w Karkonoszach, trafiłam na tę serię. I wsiąkłam. Schronisko, schronienie, schron, koliba, bouda, chatta, gołębnik .....
A tak 'a propos', bardzo lubię czytać o miejscach w których byłam. Jak coś jest o Francji i Paryżu, Nicei, Monaco - Włoszech i Rzymie, Wenecji, Toskanii, Ligurii - Hiszpanii i Andaluzji, Katalonii - Maroku i cesarskich miastach - Grecji i Krecie, Cyprze, Egipcie i Synaju, Tunezji .... to czytając widzę w wyobraźni miejsca i sytuacje w których byłam. A jeszcze bardziej lubię najpierw przeczytać książkę a potem tam pobywać z tą książką. A ponieważ ostatnio najbardziej lubię zimę w domu więc i książki dziejące się na północy (Alaska, Syberia i Skandynawia), filmy na ekranie, w TV i na YouTube i takie zimowe klimaty gdy wokół w lutym też u nas zimno i mroźno. Już zdjęte ozdoby świąteczne, bombki i światełka, choinki i łańcuchy. Ale jeszcze zostawione trochę jedliny, lampek i elementów zimowych.
Wtedy najmilej zapaść się w fotelu z dobrą książką, kubaskami w ciepłych skarpetkach z gorącą herbatką i kawką, lampką nad głową i czytać albo zasiąść w fotelu przed laptopem i pisać i oglądać..
I już powtykane żółte elementy przedwiośnia. Taka pora przejścia i przygotowania do pracowitej wiosny.
Ciało rozleniwione aż za bardzo po kąpieli w gongach, misach i masażu dźwiękiem.