czwartek, 10 października 2024

Baza do marzeń i planów

Przeziębienie trzymało mnie caluśkie trzy dni, namarzyłam sporo bo i okiennice, krąg z traw, wały permakulturowe, zakątek leśny, maliniak ..... Czwartego wychynęłam z izby na krótko bo dzień słoneczny chociaż chłodny. Aż zachłysnęłam się świeżym powietrzem. Ale dopiero w czwartek wybrałam się na działkę bo czas już zmierzyć się z marzeniami i trochę tam posprzątać. Poznosiłam gałęzie i tymi większymi próbowałam zaznaczyć miejsce wałów permakulturowych. Ale skończyło się na tym, że w znalezionych żeleźniakach spalałam w ogniu drobne gałązki i cudze śmieci.

W niedzielę meni z autkiem przyjeżdżają zrobić dobre uczynki. Zawieźć kartony na wały, żółte przydasie dla urody, uruchomić pompę, obmierzyć działkę, ponanosić nieruchomości i stałe nasadzenia. To będzie materiał do przemyśleń, marzeń i planowania. Pomierzone i narysowane szkice ale zdjęć prawie ani ani. 

Dopiero we wtorek tam jadę, na luziku. Ten wyjazd był później pracowity chociaż z początku towarzyski. Dwie działkowiczki po drodze do mojej działki odwiedziły mnie i pomogły zaciągnąć worek ze wschodniej części domku. Sąsiad od południa usztywnił mi kraczkę metrową. Potem zrobiłam dwie grządki wzniesione w warstwach: grube gałęzie, drobne gałązki, słoma z działki, trawa z kompostownika i ziemia z donic. Ale o kartonach na spodzie zapomniałam. No i wdepnęłam na gwoździa, boleśnie bardzo. 

Stopa jeszcze boli, zakwasy też ale jadę w czwartek na działkę, bo w planie wyjazd do Wrocka na weekend. Sąsiad od wschodu zdemontował mi piaskownicę a deski poukładał przy ganku. I sprawdził huśtawkę i jak się spodziewałam rozpadła się na kawałki więc ja też poukładał przy domku. Było tak. A teraz jest tak.
Donosiłam na dwie grządki zbitą trawę z kompostownika, podpalałam ją i kontrolowałam. Przyjechała siostra i uprzątnęłyśmy jedną półkę w magazynku zapełniając cały wielki worek plastików do wyrzucenia. Powtykałyśmy pieczarki łąkowe w miejscu przyszłego leśnego zakątka i poskładałyśmy dwie plandeki. Około 17 tej siostra pojechała a ja zaczęłam gasić grządki. Trzy konewki wylałam, pół wanienki, wiadro i dwie 5 litrowe pojemniki a dym dalej się smuży. Poprosiłam sąsiada z naprzeciwka, napompował dwie konewki i dwa pojemnika a ja to wylewałam na grządki. Wreszcie wszystko ugaszone ale już nie mam czasu czekać bo za kilkanaście minut mam ostatni autobus do Rynku. Na szczęście w nocy zaczęło padać.Jutro jadę do Wrocka, dawno już nie widziałam domu Dziecków.

8 komentarzy:

  1. Pracowicie spędzony czas. Dobrzy sąsiedzi. Chyba będziesz w swoim żywiole.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie sąsiedzi działkowicze, którzy wspomagają. Ale co to za radość moc realizować marzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Działka czyli ciągnie wilka do lasu

    OdpowiedzUsuń
  4. Czas na łonie natury jest najlepszy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale pracowicie spędzony czas, a ja jestem jeszcze w lesie. Pozdrawiam serdecznie:):):)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo pracowity czas miałaś. Podziwiam:)
    M

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo pracowita jesień u Ciebie. Podejrzewam, że wiosna będzie kwietna, przytulna i oczywiście pracowita, ale jak usiedzieć w miejscu, skoro można czas spożytkować na coś, za czym się tęskni, a z czego będzie pożytek. Krysiu życzę zdrówka, pięknych dni i wszystkiego co Ci sprawia radość. 🍂

    OdpowiedzUsuń
  8. Październik mam bardzo intensywny, nie mam za bardzo czasu zaglądać na blogi. Przepraszam💚

    OdpowiedzUsuń