czwartek, 29 lipca 2021

Lista potrzeb i zachciewajek

Po sprzedaży chatty na skraju zaczęłam robić plany. Wcześniej wydawało mi się, że niczego mi nie brak, niczego więcej nie potrzebuję ponad to co mam. Ale po zbyciu działki na skraju, z jednej strony zrobiła się wyrwa a z drugiej nadmiar. Wyrwa w moich ulubionych miejscach na ziemi a nadmiar w wolnym czasie i forsie. Powoli, na karteluszkach, zapisywałam to co kiedyś mi się kołatało a i sporo nowych potrzeb się pojawiło i przypomniało gdy gotówka na koncie. No i 'winna' rodzinka która na moje zapytanie, kiedy chcą ten kawałek tortu, napisali: " Najpierw ogarnij swoje potrzeby i zachciewajki". Zebrałam karteluszki i zaczęłam robić listę. Lista zaczęła się rozrastać i gdy na niej znalazła się pozycja" fanaberia na temat 90k" czyli zmniejszenie cycków ( to temat na osobny post) zrozumiałam, że przeholowałam i rozhulałam się, że stop. Zaczynam od początku, od pilnych i niezbędnych. 

Więc najpierw klima bo upały tak bardzo dają mi się we znaki, że to pierwsza potrzeba. Zdecydowałam się narazie zakupić mały, kompaktowy, biurkowy klimatyzator. Postawiony na biurku, tuż obok laptopa, doskonale spełnia swą funkcję. Wieje i chłodzi, bawi bo zmienia kolory a jak do zbiornika z wodą włożę kostki lodu to z 28 stopni w gabinecie robi 23. Niedawno się okazało, że przepłaciłam, bo teraz można je kupić za pół ceny. Ale nie rozpaczam, bo mnie życie  nauczyło, że jestem szczęśliwsza gdy łatwo godzę się ze stratą. 

Działkę w RODos odłożyłam na za rok ale wici już poszły i dostałam wiadomość, że jest jedna na sprzedaż. Najpierw obczajenie która to działka, bo to jakaś tajemnica. Po kilku godzinach spaceru po kompleksie prawie czterohektarowym, wreszcie ją namierzyłam. Mocno zarośnięta i niedostępna, choć domek blisko ogrodzenia, nawet za blisko. Ale chyba ma możliwości.

Nazajutrz znowu tam poszłam i udało mi się zaglądnąć do wnętrza działki chociaż domek zamknięty na ciemno i głucho. Działka mocno zaniedbana, wymaga sporo pracy i forsy na początek. Raczej teraz nie dla mnie. Ale intrygująca i jeśli będzie jeszcze w ofercie za rok, to kto wie?

Niespodziewajka od Córeńki. Zadzwoniła, że przesyła mi paczkę do odbioru w paczkomacie. To będzie mój pierwszy raz. Sprawdziłam gdzie jest ten paczkomat, okazało się że blisko. Więc jedna przeszkoda pokonana. Przyszedł sms i mail z kodem i informacją, że po 48 h paczka wróci do nadawcy więc tylko się ubrałam i popędziłam do paczkomatu póki jeszcze upał nie był w apogeum. Wklepałam co trzeba i nic, żadnej informacji w którym schowku jest moja paczka.  Dopiero gdy się rozglądnęłam, zobaczyłam, że jeden schowek, prawie na samym końcu jest otwarty. Popędziłam do niego ale on wysoko, na samej górze i jeszcze paczuszka w głębi schowka. I na palcach i w podskokach nie dostanę się do paczuszki. Pilnuję schowka by się nie zamknął, nie wiem ile jest otwarty, gdy wreszcie wjeżdża jakieś auto. Macham rękami by się zatrzymał ale on pokazuje, że najpierw musi zaparkować. Na szczęście z pobliskiego sklepu wychodzi men i chociaż niewysoki bez trudu  wyciąga i podaje mi paczuszkę. Po drodze macam ją, obracam, dotykam. Owinięta w folię bąbelkową więc chyba cos tłukącego.  Mniemam, że jakiś kubek znad morza lub ze SLOTu. W domu niecierpliwie zrywam opakowanie, są magnesy znad morza i słoiczek ze slotu wypchany karteluszkami. Więc trochę jakby zgadłam. W pierwszej chwili zastanawiam się, po co wypychać papierem słoik od wewnątrz ale gdy wysypuję je, widzę, że są zapisane. Kilkadziesiąt karteluszek z pozdrowieniami, życzeniami i impresjami z tegorocznego SLOTu. Moja cudna, pomysłowa, kreatywna i czuła córeńka chodziła po ludziach i zbierała karteczki do słoika dla Krysi i Babci, która tam bywała przez cztery lata. Od znajomych kilka słów dla mnie a od nieznajomych wrażenia i emocje. Wzruszyłam się i trochę łez uroniłam, chodzi o ten pomysł i gest, że Ona go ma, moja dobra i piękna!  

Balkon jakoś się trzyma chociaż upały, sucho i brak opadów. Ale przed wyjazdami podlewam obficie wieczorem a na podestach zostawiam napełnione wodą wiadro, konewki, pojemniki. 

Słodkie, kolorowe, upalne dni lipcowe w Mielcu, w domu rodzinnym. Róże od Anny, słodkie z cukierni, prezenty spodziewane i niespodziewane a wszystko to na urokliwym tarasie z widokiem.

Na rynku  w Mielcu jest knajpka, droga i wytworna ale klimatyczna, zwie się Antonówka. Jej ściany są inspiracją do mojego gołębnika i przykładem, jak różne faktury można połączyć kolorem. 

Ja powoli zwijam bloga bo to już niemoja chatta skraja i zastanawiam się nad nowym a moja córeńka zaczyna swój, narazie podróżny : patchworkowe podróżowanie

14 komentarzy:

  1. Fajny ten klimatyzatorek! Nie miałam pojęcia, że takie małe ustrojstwo potrafi tak dobrze chłodzić.I chyba lepsze niż wentylator, bo nie ma strachu przed przewianiem.
    I jeszcze a propos poprzedniego posta i Twojej odpowiedzi dla mnie. Tak, "rzeczywiscie tak jak ksiezyc ludzie znają nas tylko z jednej - jesiennej, słonecznej czy jakiejkolwiek jednej strony" a to my oraz nasi bliscy musimy sobie jakoś radzic z obiema. I niekiedy bywa to trudne...
    Ciekawa jestem jaki nowy blog załozysz. Och, to nowa przygoda - i to za darmo!:-))
    Pozdrawiam Cię serdecznie, Krystynko!:-)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój gabinet jest nieduży, jakieś 15 m kw dlatego ten mały daje radę. I rzeczywiście nie dmucha mocno.
      Tak w realu to ja jestem sobą ale na blogu, który jest do wspomnień, staram się zatrzymywać w pamięci więcej miłych i radosnych chwil, chociaż te kłopotliwe też się pchają pod pióro i je też uwieczniam.
      Sama jeszcze nie wiem jaki będzie tytuł mojego nowego bloga, czekam na znak i trochę się niecierpliwię bo już pora.
      Pozdrawiam i odwiedzę Was, jak tylko obczaję nowe autko.

      Usuń
  2. Czyli chata sprzedana... hmm mam nadzieję że znajdziesz swoje nowe dobre miejsce. Nowy blog? A to ciekawe! Tylko daj koniecznie znać bym wiedziała gdzie teraz pisać i czytać Twoje słowa. Pozdrawiam ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję ale narazie nie wiem, co to miałoby być. Czekając na znaki próbuję realizować listę. Dam znać jak utworzę nowego bloga.

      Usuń
  3. Oj i nadszedł koniec "chatty skraja", ale jak wiadomo przyroda nie znosi próżni, więc lada chwila coś wymyślisz w temacie nowego bloga. Będę czekać niecierpliwie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniec chatty skraja dla mnie ale początek dla nowej właścicielki. Tak działa 'podaj dalej'. Teraz koniec dla kogoś może być początkiem dla mnie. Tez czekam niecierpliwie na to.

      Usuń
  4. Daj koniecznie znać jak cię znaleść na nowym blogu.
    Co za fantastyczna suknia! To ty, czy twoja siostra?
    Ja ci powiem, że mam dośç już tego lata. Mieszkam nad morzem, a powietrze stoi w miejscu. Okropność. Byle do jesieni. 😉 marzę o przyjemnym chłodzie i milutkim sweterku. Najbardziej cierpię nocą. 😣 za ciepło.
    Ta charka na działce bardzo intrygująca. 🤔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suknia jest mojej siostry, to Ona jest tęczulką.
      Też mam dość lata, te upały, parno i duszno, nie chce się ani planować ani realizować zadań z listy. W największe upały kładę się spać pod wilgotnym prześcieradłem a budzę się pod suchym.
      Chatka może i ładna ale otoczenie to busz i dżungla, za dużo pracy.

      Usuń
    2. Ale właściwie dlaczego chcesz przenosić blog? 🤔
      Zostań tutaj, my i tak wiemy, że chatty już nie ma, ale ty jesteś wciąż ta sama. ☺
      Pisz o czym chcesz. Że tytuł nie pasuje? To chyba nie jest zbyt wielkie zmartwienie. 😉

      Usuń
  5. nie zwijaj. albo zostaw tu namiar na ciąg dalszy. znaczy na nową lokalizację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie zostawić ten namiar? W którym miejscu?

      Usuń
    2. gdziekolwiek, gdzie da się znaleźć - tu, czy w poczcie, czy w ostatniej notce - wiesz... bo kobiety zawsze wiedzą, jak to zrobić, żeby facet mógł dołączyć, niechby po wielkiemu cichu. ;)

      Usuń
  6. A wiesz Krystynko, że moi młodzi zostawili sobie w nowym domu taki surowy zupełnie sufit, czysty zaimpregnowany beton:-) a w ogóle to takie dziwne trendy teraz, szaro, czarno, popielato. Ha, ciekawe plany, zmniejszenie biustu:-) zaciekawiłaś mnie wręcz, to chyba żarcik. Upały i na mnie źle działają, nawet nie wychodzę, bo kręci się w głowie, a zatem wychłodzony dom i książka. Nie wiem, czy na Twoim miejscu decydowałabym się na ogródek działkowy, to ogrom pracy ... nie było mnie ponad tydzień na Pogórzu, a tu z każdego kąta wołają potrzeby, że aż mi się odechciewa:-) Może nie zakładaj nowego bloga, pisz tu; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I w Antonówce i w moim gołębniku to jakby konieczność bo to stare mury i metoda najtańsza ale żeby w nowym domu to dla mnie też dziwne. Ale dużo współczesnych trendów nie rozumiem. Nie żarcik Marysiu tylko desperacja, bo trudno nosić takie dwa 90 K, gdy kręgosłup coraz słabszy.
      Marysiu, nie decyduję się na ogródek ale ponieważ dostałam wiadomość o ofercie, poszłam pooglądać a przy okazji dowiedziałam się, ileż tam mam znajomych na tych działkach a więc i miejsc do posiedzenia wśród zieleni.
      Narazie zbieram opinie o tym nowym blogu, jeszcze nic nie zdecydowałam ostatecznie.

      Usuń