..... ale nie sennie.
Pojechałam na skraj by przemyśleć pożądane, potrzebne, konieczne, niezbędne wiosenne prace na działce, tym bardziej, że będę miała na weekend silną grupę rodzinną do pomocy. Głównie chodzi o miejsce po rujnacji po-kanalizacyjnej i walącą wiatę winną. Przemyślenia muszą być w dwóch wariantach, ten docelowy na wypadek bezdeszczowy i ciepły i tymczasowy na deszczowy lub mroźny dzień. Na wszelki wypadek kupiłam też niezbędne materiały a było tego sporo. No i sprawa już pierwszego dnia się wyjaśniła, ziemia zamrożona pod śniegiem, pazurki dzwonią przy próbie odchwaszczania pierwszych zwiastunów wiosny. Więc wieczorem siadam do konkretyzowania wersji tymczasowej, tym bardziej, że jeszcze nie mam sprecyzowanej wersji całej letniej kuchni. A front robót na weekend już i tak ciasny. Nazajutrz od rana oprócz ptasich treli słychać coraz wyraźniejszy szum. To żeremie bobrów umacnia się bliziutko, szum tamy słyszę wyraźnie z mojego tarasu. Ale robią szkody, podgryzają nawet iglaste, nawet mój żywopłot.
Czas zabrać się za drobne prace. Z pomocą sąsiada wycinamy i wykopujemy sosenkę przed oknem, z żalem ale zaczyna mi zasłaniać widok z zachodniego okna. Na spacerze okazuje się, że sosny są kruche a ich gałęzie łamią się czasem nawet niebezpiecznie, więc utwierdzam się, że dobrze zrobiłam. I podcinamy ostro i zdecydowanie dwie tuje, które się tak rozczapierzyły pod wpływem mokrego śniegu, że utrudniają parkowanie i przechodzenie z tarasu do bramki. Takie zwyczajne pozimowe porządki. A ja pobielam pnie drzew, bo to robota niewielka a efekt widoczny od razu. Już planuję, już podcinam i wycinam, już inwestuję i zapraszam. Jest dobrze, jest Moc.
Wyszłam wczoraj na podwórze, zimno, posypuje śniegiem, porywisty wiatr, a miałam zbierać ziemię z kretowisk i przenosić na grządki ... nie, nie będę się ziębić, zaraz mnie złapią krzyże:-) więc spełniałam się w kuchni, upiekłam blachę pizzerinek z wędliną zmieszaną z ajwarem domowym, jakie smaczne były, mniam!
OdpowiedzUsuńJaki optymistyczny post, rozumiem, że autko naprawione, ale najważniejsze, że opadły lęki, wątpliwości, wiosna choćby najzimniejsza czyni cuda:-) Front robót przygotowany, zwiozłaś sporo materiałów, geokrata będzie chyba na ścieżki albo na cały wjazd. Bobry zasiedlają coraz więcej terenów, u nas każda struga z ich śladami, ale na Roztoczu nie widziałam ich działalności, może kajakarze nie pozwalają na tamy-zatory na szlakach wodnych. Z roku na rok obiecuję sobie pobielenie pni, a farba w domu stoi po malowaniu:-) zając ogryzł mi dwie jabłoneczki, chyba nie do uratowania, a już były opatrywane, przeżyły ... jak zwykle moje zaniedbanie, nie osiatkowałam. Ale to w końcu myśmy przyszli na ich teren, trzeba jakoś podzielić się wpływami:-) Dziś mroźny poranek, jestem zaskoczona, że 0 5-tej rano już jasno, a co ptactwo wyprawia, wręcz hałas w powietrzu:-) pozdrawiam serdecznie.
Jak się da pracować na zewnątrz to o.k ale jak się nie da to zawsze pozostaje gotowanie i pyszności i smakowitości.
UsuńU mnie decyzja zapadła, autko naprawione ostatni raz i niech służy jak najdłużej.
Front robót zależy od przyrody i okoliczności. To narazie materiały na ścieżki, wjazd poczeka. Na bobry się nie gniewam i nie złoszczę, one tu mają większe prawa.
Ja pobielam pnie co roku, właściwie nie ze względu na jakieś anty-grzybowe czy anty-pleśniowe działanie tylko z tego powodu, że pobielone pnie sprawiają wrażenie zadbania i zaopiekowania.
Miło słyszeć, że Moc wróciła. 😊
OdpowiedzUsuńA sosny? Moje ulubione drzewa, ale prawda, że są bardzo wysokie i cienkie. Wiem coś o tym i chyba już ci pisałam, że dwie mi padły po wichurze.
Całe szczęście, że nie uszkodziły domu.
A powiedz mi po co się bieli pnie drzew? I czy tylko drzewa owocowe?
Fajnie, że już robisz porządki u siebie. Ja też chcę jechać. Ale najpierw muszę wrócić. A jak wrócę to jeszcze mnie czeka 10 dni odosobnienia. Dziwnie się zrobiło na tym naszym świecie. 🙄
A w tym małym rondelku to wino podgrzewasz? 😉
Na szczęście mam tych sosen sporo dookoła ale nie za blisko.
UsuńJa je bielę dla urody ale tak naprawdę to po to, by nie pękała kora przy dużych wahaniach temperatury w lutym i marcu. I chyba też po to by choróbska nie wspinały się po pniu. I rzeczywiście tylko owocowe ale to już nie wiem dlaczego.
10 dni szybko minie, jak trzeba to trza.
Podgrzewam tam grzaniec galicyjski, czasem dodaję goździki i rodzynki.
To wspaniale Krystynko, ze masz pomocnikow do prac przy domku. Mialam domek w Bieszczadach i wiem, ile trzeba sie natrudzic, aby cieszyc sie pieknym, wioskowym, zielonym, pachnacym otoczeniem. Domek dalam coreczce i jej rodzince, teraz cala czelodka korzysta z tego, co najpiekniejszego moze podarowac czlowiekowi Mateczka Natura. Jest praca, lecz nikt nie pogania i efekty tej pracy ciesza oko i dusze. Tesknie Krysiu za tym spokojem, za widokiem polonin, sarenek i zubrow tam sie pasacych. To byl codzienny widok, gdy o swicie wstawalam i wybiegalam przed dom aby patrzec, patrzec, patrzec. Spiew wilkow - przenigdy tego nie zapomne; to bezcenne :)
OdpowiedzUsuńZycze Ci wiele wytrwalosci, Mocy i ludzi - kochanych i pomocnych :)
Twoja Chatka jest sliczna - nie tylko na zewnatrz :)
Do cięższych prac mam pomocników ale rzadko ich proszę o pomoc, taka ze mnie samosia,no i mam problem z proszeniem, jeszcze go nie przepracowałam mimo wieku. Moje dziecka porozrzucane po Polsce, do Podkarpacia im daleko, rzadko przyjeżdżają do chatty.
UsuńTak, dla tych widoków, zapachów, odgłosów zawsze chce się tam jeździć choć akurat wilków bym się chyba bała. Bożenka ma chaty w Bieszczadzie, zajrzyj do niej na - chatoMania
Dziękuję za życzenia i wzajemnie.
Mnie też się bardzo podoba.
U nas na zewnątrz wygwizdów taki, że tak jak Marysia staram sie za długo jeszcze na dworze nie przebywać. Ot, tylko psie kupki pozbierać i połamane gałązki a potem szu do domu, na gorącą herbatę albo rosół. Zapowiadają wkrótce porządne ocieplenie - wtedy zaczną sie ogrodowe roboty.
OdpowiedzUsuńFajnie, że masz przypływ sił witalnych i duchowych, że tyle sie juz u Ciebie dzieje. Niech trwa!
Pozdrawiam Cię ciepło z naszej zaśnieżonej jeszcze górki!:-))
Oj przeplata ten marzec, zdradliwe te jego pogody. Ja też jeszcze w ziemi nie dłubię, pazurki dzwonią o zmarzniętą ziemię. Takie nagłe ocieplenia tez zdradliwe, łatwo o przeziębienie, bo człek spragniony tej wiosennej pracy nie zna umiaru w te pierwsze ciepłe dni.
UsuńSamych tylko pięknych i szczęśliwych dni Wam życzę.
Dla mnie najlepsze jest planowanie, wymyślanie, co też by można poprawić, udoskonalić. Dobrych dziesięć lat lub więcej, gdy jeszcze żyli moi rodzice właśnie przedwiośnie było takim zabraniem w centrum dowodzenia. Spotykaliśmy się przy kawie, zastanawialiśmy się, jakie roślinki zamówić, co kupić, co w ogrodzie zmienimy. Później we czworo wychodziliśmy na ogród, obserwowaliśmy, przymierzaliśmy plany do realiów i po powrocie do domu, następowała korekta planów. To było cudne, a już się nie wróci. Życzę owocnej pracy i bogatych planów. Serdecznie ozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA ja się martwiłam, że przedwiośnia nie będzie...a tu proszę:-)
UsuńJa też to lubię najbardziej, planowanie, przymierzanie w realu, poprawianie, znowu przymierzanie i czasem nawet zmiana koncepcji. Tyle że ja to od lat robię sama, dziecka mają swoje poletka.
UsuńDziękuję za życzenia i wzajemnie Wam tego życzę. I za serdeczne ozdrawianie również :-))
Przebiśniegi wszędzie ich pełno, białe cuda. Przytulnie tam u Ciebie. Blask świecy i książka i jeszcze bym ciacho dodała i już się tam widzę ;) Pięknych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy życzę.
OdpowiedzUsuńPierwsze wiosenne kwiaty mają jakąś wyjątkową słodycz, przebiśniegi, przylaszczki, zawilce ... Słodkie było w rondelku, grzaniec galicyjski z rodzynkami i goździkami.
OdpowiedzUsuńZdrowych i szczęśliwych.
Najwspanialszych Świąt Wielkanocnych, dużo zdrówka i 'Smacznego jajka', życze Tobie Krysiu i Twoim najbliższym. 💖
OdpowiedzUsuńDziękuję Dag i wzajemnie.
Usuń