środa, 27 listopada 2019

Zakończenie sezonu 2019

Poprzednio pojechałam zamknąć sezon ale pogoda była tak cudna i obiecująca, że odpuściłam. Ryzyk fizyk, albo mi się uda albo będę wiosną płacić hydraulikowi za zniszczenia mrozowe. Się udało, połowa listopada a temperatury plusowe nocą, żadnych przykrych niespodzianek. Pobyt w miasteczku rodzinnym też słoneczny, ciepły, jesienny i kolorowy.

Ale nie można nadużywać wielkoduszności listopada. Pozałatwiałam pilne i niezbędne sprawy, pogapiłam się w TV do woli, powspominałam na blogu przeszłe listopady (a nawet grudnie bo niektórzy już planują święta) i wiśta wio kaczorkiem na skraj do chatty. Jak się okazało na nie za długo.
Dzień pierwszy
Bo po drodze, jak to w piątek, jeszcze do Zosi G, do banku i do spółdzielni i gdy zajechałam z fasonem na skraj, już było ciemno.  Na zewnątrz 3 stopnie, w chatcie takoż. Więc nawet nieprzebrana rozpaliłam w piecyku jeszcze przed rozpakowaniem. Po godzinie nadal tyle samo ale rozpakowuję ciuchy i jedzenie, na piecyku ustawiam obiadokolację, przebieram się szybciutko i okutana w kołdrę czytam "Amerykanina", bo kilka dni temu obejrzałam końcówkę filmu z George'em Clooneyem. Po trzech godzinach jem kolację, w izbie 10 stopni ( siostrze mówię, że 15 ) ale z zainteresowaniem i ciekawością czytam Martina Bootha, więc czas się nie dłuży. Wokół cicho i ciemno, w izbie jasno i przytulnie, radyjko gra, ogień płonie - odkładam książkę i napawam się tym klimatem.

Dzień drugi
Nazajutrz budzę się wcześnie rano, ogień w piecyku wygasł, w izbie zimno bardzo, jak tu wyjść z ciepłego łóżeczka nawet tylko na siusiu. Ale mus to mus, wkładam stopy w kudłate kapciuszki, na ramiona kocyk. Jak już wstałam to idę na taras, popatrzeć na świat i na termometr (minus 5 stopni) a właściwie przynieść koszyk drewna. Rozpaliłam w piecyku, zjadłam śniadanie z 'Niezwykle skrytym dżentelmenem", wzięłam lekarstwa. przebrałam się leśnie, bo trzeba sprawdzić czy jeszcze są grzyby. Koszyk, nożyk, klucze i ..... na schodach wyczesałam jak długa, bo mrozik nawet lekki i mżawka to niebezpieczne połączenie. Po prostu szklanka. Oj, zabolało! Podwinęłam spodnie, nie wygląda to dobrze. Wróciłam do izby, przeglądnęłam apteczkę w łazience, nie wygląda to źle. Resztka opatrunków jałowych ale na szczęście octenisept ciągle ważny. I resztka keladermu na siniaki. Ale długa na około 5 cm rana na goleniu puchnie i krwawi. Czy leczyć ranę czy krwiaka? Cóż, zmiana planów, zamiast szukania grzybów po lesie, przekopywania grządek czy wyłączanie wody będzie leniuchowanie z niezwykle skrytym Amerykaninem. Keladerm czyni cuda, zatrzymuje puchnięcie i zasinienie, rana przemywana octeniseptem też wygląda coraz lepiej.

Dzień pochmurny i zimny, wiatr i nikogo w zasięgu wzroku i głosu. I już pisałam kiedyś, że w takie dni lubię sobie czytać książki o takich klimatach jak rejs dookoła świata bez zawijania do portów, pół roku samotności na brzegu Bajkału, dwa lata za ścianą odcinającą od znanego świata, zima na Alasce we własnoręcznie zbudowanej chacie .... W ciasnym kokonie mojej ciepłej izby odpoczywam, czytam, przyrządzam pracochłonne i rozpieszczające posiłki bo w takich okolicznościach jedzenie to bardzo ważna czynność. I spanie. I czytanie. Ilość książek ograniczona, ilość produktów spożywczych także, trzeba rozwijać swoją kreatywność. Podkładam do ognia bo to przyjemność, izba się tak nagrzewa, że otwieram drzwi do sieni i łazienki. A gdy potrzeba wyjść na zewnątrz, przynieść drewna, uskubać ziół, naci selera i lubczyku, szczypioru, wynieść garnki i patelnie..... ubieram się i idę bo muszę, choć tak bardzo się nie chce. 
W izbie mam książki, piecyk, łóżko, stół, jedzenie - czyli to wszystko co jest mi potrzebne dla ciała i dla duszy ma kilka dni.
Dzień trzeci
Planowałam jeszcze pobyć klika dni ale rana boli, keladerm się kończy, deszcz pada. Trzeba wracać. A przedtem zamknąć wodę, wykopać resztę jarzyn i ziół, zgrabić i wrzucić liście na kompostownik. Jakoś to wszystko robię ale niestarannie, w deszczu, po łebkach. Dopiero gdy wracam do mieszkania, zastanawiam się, czy spuściłam wodę z WC, czy zostawiłam półotwarte krany, czy wzięłam śmieci? To ważne a ja w pośpiechu robiłam to machinalnie. 
Cóż, trzeba było wrócić nazajutrz i okazało się, że wszystko zrobiłam dobrze ale mimo to popoprawiałam to i owo i w ostatniej chwili zauważyłam wiejską kiełbaskę która się podsuszała nad piecykiem. Więc nie przyjechałam na darmo jak to w syndromie niewyłączonego żelazka, bo kiełbaska mogłaby ściągnąć do chatty myszy lub innych niepożądanych gości. A bobry podchodzą już na plac zabaw. Pogoda też dopisała, całkiem inaczej niż wczoraj.
Sezon 2019 ogłaszam za zamknięty, chociaż to wcale nie znaczy, że już tu, w tym roku, nie przyjadę. A Mikołajki? A przedświątecznie? A przełom roku?

26 komentarzy:

  1. Piękna ta Twoja chatka położona w malowniczym miejscu 🏡
    Pozdrawiam cieplutko 🍵💚🌼🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przytulna i zasobna w to co konieczne. A miejsce zaiste czarowne
      Życzę zdrowia

      Usuń
  2. "Odłóż smartfon i żyj" ... jakże wymowne hasło dzisiejszych czasów, ileż memów z plaż, gór, restauracji, domów z tym urządzeniem w roli głównej:-) tylko, czy to się da? człowiek coraz bardziej uzależniony od kontaktu z tym elektronicznym urządzeniem; ta szklana glazura dopadła wszystkich, a my bez skrobaczki w aucie, otworzyłam szybę, a tam druga szyba z lodu; bałam się, że drogi będą śliskie, na szczęście ziemia jeszcze ciepła, nie pozwoliła zamarznąć; mam jeszcze do wykopania czarną rzodkiew, może zdążę przed zimą, skubię na kanapki rukolę i roszponkę, trafię czasami na zdrową białą rzodkiew, jeszcze można skorzystać z grządek, o! i pietruszka naciowa ładnie rośnie; nie myślę o zimie, jestem już w wiośnie, właśnie zamówiłam spory pakiet nasion bylin, kwiatów więcej mi się zachciewa, wyhoduję sobie:-) dziś słońce się pokazało, zupełnie inny świat; czeka stosik książek z biblioteki, m.in. Czerwona jaskółka i Pałac zdrady J.Matthewsa, zobaczymy, co to; u nas sezon cały rok, ale babcia też już zamknęła domek na cztery spusty i woda też spuszczona z instalacji; ha! bobry to opanowały spory kawał Ziemi, są wszędzie; ależ załatwiłaś sobie goleń, stłuczenie i rana, to bardzo boli; może zmiażdżony liść kapusty trzeba przyłożyć, wyciąga stan zapalny i przynosi ulgę; tak właśnie pomyślałam, że u Ciebie sezon zamknięty, ale tylko jeśli chodzi o wodę w rurkach, odwiedziny chatty przecież będą:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka przypominajka rzucająca się w oczy może uratuje chociaż jedno młode życie!
      Marysiu, podstęp tej szklanki był taki, że ziemia jeszcze ciepła, trawa zielona a schody szare i betonowe szybko wystygły.
      Jeszcze sporo do skubania na grządkach, troszkę wykopałam i wsadziłam do doniczek w miasteczku, narazie na balkonie, potem pójdą na stryszek.
      Ja narazie o wiośnie ani, ani, narazie dumam o ograniczeniu nasadzeń i zasiewów ale jak siebie znam, gdy przygrzeje z wiosną, popędzę i kupię wcale nietanio nasiona i rozsady.
      Zimą więcej pożyczam w bibliotece, poszukam J. Matthewsa.
      Marzy mi się sezon cały rok w chatcie ale ze względu na wiek i sprawy rodzinne to nierealne. Lecz i w tym znajduję pozytywy, mam odmiany choć niestety nadal "w podróży".
      Gdy mi się skończył keladerm w ruch poszły liście kapusty ale chociaż poprawiały zasinienia i zmniejszały ból, to rozmiękczały ranę. Wróciłam do maści i żelów. Ale już coraz lepiej.
      Strumyk mam tuż za drogą więc wyłączenie wody niestraszne. Ile naniosę tyle zużyję. A mam też 'żelazny' zapas w plastikowych bukłakach.
      Serdeczności wysyłam na Pogórze

      Usuń
  3. Napis na chodniku bardzo pomysłowy..Ja też już od początku listopada nic nie robię w obejściu,bo nie mam co...Ale tak bardzo tęsknię za wiosną.U mnie jesień praktycznie bez słońca i tylko deszcze...Wyjątkowy mokry rok i jesień.Krysiu uważaj na schodach ,takie upadki w naszym wieku są niebezpieczne..Też mam wszędzie pod górkę i schodków pełno..Jak idę w takie dni gołoledzi ,to suwam nogami ,bo boje sie ,że fiknę.☺☺Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe miasteczko ma takie napisy przy pasach, bardzo mi się taka akcja podoba chociaż sama nie mam smartfona.
      U nas taka pogoda, że się robi porządki w obejściu do końca listopada, zwłaszcza gdy ktoś tak szanuje robotę jak ja, czyli kwadrans pracy, pół godziny odpoczynku. Ale i tak zdążam ze wszystkim a jak nie zdążę to nie żałuję. Za wiosną nie tęsknię nic a nic, bo wiosna to praca i nie w moim tempie.
      Jak już jest prawdziwa zima to uważam, ubieram odpowiednie buty. Najgorsze takie niespodziewane mroźne dni, gdy jeszcze wczoraj ciepło i jesiennie a nazajutrz rankiem zima i mróz. Ale na szczescie nic nie złamane i nie zwichnięte.

      Usuń
  4. Pamiętam i ja ten poranek, gdy przed wejściem do domu powitała mnie szklanka. Ja stanełam tylko w progu, natomiast psy, jak to one, pobiegły na łeb na szyję. Pekałam ze śmiechu patrząc jak sie ślizgają i jakie mają ogłupiałę miny. Jednak co cztery łapy, to cztery - wywrócic się nie tak łatwo jak nam, dmunożnym istotom.
    Ależ się potłukłaś i zraniłaś na dodatek. Tym samym sezon zimowy mozna uznać za otwarty, wszak zimą wywrotki często się zdarzają, choc na szczęście, większosc z nich jest zupełnie niegroźna.Mam nadzieję, że z Twoją nogą juz lepiej, Krystynko.
    Od soboty podobno ma nastać zimna i śniezna zima. Zobaczymy, jak będzie. Już mi się trochę tęskni za bielą i skrzeniem mrozu na drzewach i łąkach.
    Przytulam Cię serdecznie, kochana Krystynko i zdrowia zyczę przede wszystkim!:-)♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, przydałyby się cztery nogi na jesień i zimę życia. I cztery ręce też. Ale ewolucja nie nadąża za cywilizacją a Dobry Pan B nie chce ingerować w wolną wolę ludzkości.
      Właściwie, to źle że się i potłukłam i zraniłam, bo lecząc krwiaka zainfekowałam ranę i po raz drugi w tym tygodniu muszę zaraz iść do lekarza, bo na weekend muszę być w formie.
      Lubię późnojesienne mgły i mżawki, uwielbiam śnieg, szron i szadź więc nastaje dla mnie Dobry Czas.
      Będzie dobrze Oleńko, przytulam Was

      Usuń
    2. My też Cię przytulamy, Krystynko. A nózka niech się ładnie goi, co by weekend z rodziną mógłby być radosny i beztroski!:-))♥

      Usuń
    3. Weekend z siostrą i szwagrem, rodzinka się rozpierzchła po Andrzejkach i baluje radośnie i beztrosko. A ja leczę nóżkę bo robi psikusy, podobno to wina tej kapusty, bo ona dobra na skórę ale na ranę niekoniecznie.

      Usuń
  5. Uważam ,że takie napisy powinny być, ostrzegają zwłaszcza dzieci i młodzież, bo jak widzę dzieciaka ze smartfonem przechodzącego przez pasy to aż mnie mrozi.Oj Krysiu, ale to paskudnie wygląda oby szybko się zagoiło. A koniec sezonu to chyba jeszcze nie, bo są Święta spotkania rodzinne, wyjazdy , serdeczne spotkania i radosne. Ja przez pracę dwa etaty ostatnio w domu rodzinnym byłam z pół roku temu, więc tym bardziej radość, że się spotkamy, przełamiemy opłatkiem i powitamy Nowy Rok. I śnieg, aby był byle nie deszcz i błoto. Pozdrawiam serdecznie i wracaj szybko do zdrowia to tez bardzo ważne :)

    Agnieszka Łódź

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym miasteczku takie napisy są na każdym przejściu i godne to polecenia i rozpowszechnienia, niewielkie koszty a niech uratuje jedno młode życie to warto.
      Zaczęło się ładnie goić ale teraz znowu się zainfekowało, rozpaprało, musiałam zrezygnować z weekendowego spotkania z córcią w Krakowie, zaraz idę do lekarza.
      Agnieszko, czy konieczne te dwa etaty? Pewnie tak ale coś przez to się traci. Ale to się wie dopiero wtedy, gdy się dowie co się traci. Przepraszam za ten moralizatorski ton, to jest wiedza starych ludzi a Ty idź swoją wybraną drogą. Niech ten czas świąteczny i noworoczny wystarczy by ta radość ze spotkania trwała następne pół roku. Bo wiem, że i wakacyjne rodzinne spotkania macie radosne i serdeczne.

      Usuń
    2. Są radosne, szczere i prawdziwe, dwa etaty ważne, bo i doświadczenia więcej, a życie coraz droższe więc dodatkowy grosz też ważny. Mieszkam już samodzielnie muszę porobić opłaty, żyć i się ubrać, a i odłożyć coś na wakacje oj sporo tego :) Kraków piękny ah szkoda że towarzyszyć nie mogłaś, ale zdrowie też ważne.

      Ściskam serdecznie :)

      Usuń
    3. Wiem Agnieszko, życie w metropoliach jest drogie, coraz droższe ale widzę, że umiesz znaleźć pozytywy tego wyboru więc wszystko dobrze. Doświadczenie ważna rzecz a luzik finansowy też cenny.
      Szkoda mi tego andrzejkowego Krakowa ale córcia wybiera się tam z przyjaciółmi więc będzie się dobrze bawić a dla mnie to najważniejsze.

      Usuń
  6. Ja bym z chatty nie wyjeżdżała. Tak masz tam fajnie i klimatycznie. Dobrze znoszę zimno, lubię je. Ale to ja. Rana wcale tak źle nie wygląda. Sucha i zasklepiona. Wietrz, nie zaklejaj, zagoi się w trymiga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też nie chce się stamtąd wyjeżdżać jak już przyjadę. Ale też gdy zimno, pochmurno i mokro nie bardzo mi się chce tam jechać, bo w mieszkaniu cieplutko i przytulnie.
      Wietrzyłam, nie zaklejałam a jednak rana się zakaziła i zamiast coraz lepiej było coraz gorzej. Więc, lekarz, maść z antybiotykiem, rezygnacja ze spotkania z Córeńką w Krakowie ale chyba już z górki.

      Usuń
  7. Widzę w Twoich zbiorach książkę "Mała wielka podróż" czytałam ją kilka lat temu jest moc, wspaniała wyprawa niezwykła kobieta. I ten napis na ulicy mówiący o smartfonie i życiu... to chyba w obecnych czasach napis już dla wszystkich. Pochylam się nad nim do przemyślenia... Dobrego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś trafiłam na tę książkę w bibliotece, zachwyciła mnie i ta Podróż i ta Kobieta. Znalazłam, kupiłam i raz na rok wracam do niej gdy mi się zdaje, że mam trudne życie. Od razu mi się robi lekko i przyjemnie.
      Ja nie mam smartfona ale sobie przemyśliwam, czy w To nie wejść. I choć na pewno już się nie zdążę uzależnić to ta akcja bardzo mi się podoba.

      Usuń
  8. Kochana, jak Cię znam, to życie bez przygód nuda :). Mam nadzieję, że goleń już się goi i nie dokucza. Zuch jesteś pod każdym względem. Wszystkiego co wymarzone i najlepsze, Pellegrino. Posyłam Ci przepiękne niebo zza mojego okna, fiołkowo brzoskwiniowe, i wracam do drugiego Matta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak było do siedemdziesiątki Moni, teraz cenię sobie nudny dzień, dwa, trzy. Niestety, rana się gdzieś zakaziła i boli nawet bardziej ale smaruję trzy razy dziennie jak doktor kazał i łykam raz dziennie.
      Dziękuję za niebo, w moim miasteczku bloki zasłaniają horyzont. Pozdrawiam i niech Ci się dobrze, łatwo i gładko tłumaczy

      Usuń
  9. Ja też nie znoszę deszczowej pogody, szczególnie jesienią, ale paradoksalnie własnie w takie dni mam najwięcej energii i najlepiej pracuje mi się umysłowo i twórczo.
    A Tobie dużo zdrowia życzę, oby ta paskudna rana szybko się zagoiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uwielbiam jesienną, deszczową pogodę, bo wtedy tyle zadziałam w dzień ile w inne dni w tydzień albo więcej.
      Rana goi się wolno ale nieustająco, już prawie nie boli choć nadal wygląda paskudnie.

      Usuń
  10. cudowna taka samotnia. Zima minie szybko. Mam taką cichą nadzieję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadam się, absolutnie cudowne takie schronisko. A zima niech trwa i trwa, tyle ile Naturze potrzeba.

      Usuń
  11. Najserdeczniejsze życzenia urodzinowe.:)
    No tak, koniec sezonu, ale przecież na sylwestra przyjedziesz. I na pewno zajrzysz, żeby sprawdzić czy myszy za blisko nie podeszły.:)))
    Książki - tak, to tygrysy lubią najbardziej.:)))
    Rana ładnie się zagoiła, nie powinna stwarzać problemów, ale się jeszcze trochę porozpieszczaj i uważaj na nogę.
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Grażko za życzenia, szkoda, że ja nie mam pamięci do dat! Na pewno pojadę jak tylko wydobrzeję, bo do Świąt jeszcze ho, ho a i resetowanie mi potrzebne.
      Kilka książek mi już przybyło, do końca grudnia będzie więcej.
      Rana zagojona ale co dziwne, jeszcze boli przy dotykaniu, chociaż to już minęło dwa tygodnie. Ale narazie wszędzie dobrze ale w domciu najlepiej!
      Pozdrawiam Grażko!

      Usuń