
Jak ktoś nie ma chatty to pyta, po co Ci ten drugi domek? Trzeba zabezpieczać, remontować, ocieplać, spuszczać wodę z instalacji na zimę i napełniać wiosną, nosić drewno i palić w piecyku, kosić trawę i odchwaszczać grządki, przesadzać i dosadzać i mnóstwo innych kłopotliwych prac właścicielki nieruchomości. Nie lepiej nic nie robić w mieszkanku? A jak bardzo się chce kilka razy w roku wynająć i pomieszkać na łonie Natury?
Nie łatwo odpowiedzieć na takie pytania i wątpliwości bo tyle mam z tego azylu radości, że trudno w słowa ująć. To trzeba widzieć, słyszeć, wiedzieć i czuć. To trzeba kochać bo chattę też można pokochać. I wtedy rozum nie ma tu nic do rzeczy i odpowiedzi nie są ważne. Tu się nie kalkuluje. Się wie i już!
Takie mam widoki z okien w połowie listopada, gdy zimno, pochmurno a w kominku ogień.



Takie na taras a właściwie werandę. Nosiłam się z zamiarem jej naprawy ponad 5 lat ale warta była trudu i pieniędzy. To moja letnia izba, teraz w listopadzie zamiast kanapy drewno do kominka ale nadal jest stół i krzesła do krótkich odpoczynków i młoda wisteria nadal zielona.


Są jeszcze niewielkie barwne akcenty, ważne w listopadzie gdy ogólnie szaro lub beżowo.




A czasem zaświeci słońce choćby popołudniem i od razu chce się ogniska i wieczoru pod gwiazdami. Zdjęć rozgwieżdżonego nieba brak z powodu braku umiejętności.

Poranne słońce rozpala mi okienną latarenkę, w którą wieczorem wkładam tilajtkę i zapalając znowu przywołuję ranek. 'Prawie' nie ma różnicy. A koń w podkowie i chomącie i stajenna lampa pilnują dobytku gdy mnie nie ma.
I chociaż narazie jest też tak jak poniżej to za pół roku pośmiejemy się z tej irytującej przeszkadzajki pluskając się w czystej, błękitnej wodzie. I tylko kaczek żal ale może wrócą.








A jak wracam takie mam widoki, w połowie listopada!!!


Chodzę czasem z nieswoim psem na spacery, ostatnio poranne i wieczorne. Czasem biorę aparat i pstrykam a czasem nie biorę i dumam. Właśnie o tej bezrozumnej miłości. A swoją drogą miło widzieć, że nie tylko ja wychodzę z domu o tak pogańskiej porze i w taką nieludzką pogodę.










Jak ktoś nie ma psa to pyta, po co Ci ten zwierzak? Trzeba wyprowadzać na spacery i wybieganie dwa, trzy razy dziennie w każdą, nawet najgorszą pogodę, sprzątać kupy, pilnować by nie zjadał ma spacerze czego nie trzeba, czyścić zęby, obcinać pazury, wyczesywać sierść i pewnie mnóstwo innych kłopotliwych prac właścicielki psa. Nie lepiej zająć się sobą? A jak bardzo się chce kilka razy w miesiącu być wolontariuszem w schronisku?


Pewnie równie nie łatwo odpowiedzieć na takie pytania i wątpliwości , jak w przypadku chatty. To trzeba widzieć, słyszeć, wiedzieć i czuć. To trzeba kochać bo psa też można pokochać. I wtedy rozum nie ma tu nic do rzeczy i odpowiedzi nie są ważne. Tu się nie kalkuluje. Się wie i już!


Pewnie tak jest z każdą miłością. Do mena i dziecka ..., do psa i kota ..., do chatty i domku...... i do wszystkich obiektów miłości, nawet tych bezrozumnych. Pewnie równie nie łatwo odpowiedzieć na takie pytania i wątpliwości , jak w przypadku chatty i psa. To trzeba widzieć, słyszeć, wiedzieć i czuć. To trzeba kochać. I wtedy rozum nie ma tu nic do rzeczy i odpowiedzi nie są ważne. Tu się nie kalkuluje. Się wie i już!
I chociaż niełatwo rankiem wygrzebać się z ciepłego łóżeczka i ubrać na niespieszny spacer z psem to nigdy nie żałuję, bo widzę detale i fasady.






Jest też miłość toksyczna ale to już temat na inny post.