niedziela, 19 kwietnia 2015

Fiołkowy czas

Od poniedziałku do soboty - cały tydzień pracujący na skraju. Do wysycenia duszy i ciała.
 Rytualny obchód pokazał, że straty są, wiosenne a nie zimowe, ludzkie a nie z natury. Ale już się nawet nie złoszczę, może ludzie kradną i niszczą bo ..... muszą. Z zawiści, z biedy, ze skąpstwa, z głupoty ..... Nic to, wobec rozpasania fiołków, które pokropione wiosennym deszczem, pysznią się swoją nietrwałą, niezwykłą urodą.

Jak mam w planie kilka dni w chatcie to dwa pierwsze dni tylko się nacieszam. Tym razem też tak było. Palenie w piecyku, gotowanie bigosu "na winie", spacery po włościach i po okolicy, odwiedziny u znajomych moich znajomych (Władzia narożna, jej kuzynka Marysia i sąsiadka Zosia - wszystkie po 70 - tce to temat na osobny post), palenie ognisk i pieczenie ziemniaczków, czytanie w obu fotelach i w łóżku. 
I tak się zastanawiam, skąd moja miłość do wielofunkcyjnej izby, w której jest wszystko co potrzebne do dobrego życia. Łóżko i fotele, stół i krzesła, szafa pełna ubrań, szafki pełne naczyń, zapasów i książek, piecyk i zapas drewna, półki pełne przydasiów, kuchenka el, wiadra i pojemniki pełne wody. Z każdego miejsca widać wszystko. Living! Pewnie dlatego tak lubię maleńkie chatki, namioty, szałasy, groty, domki myśliwskie, zimownie, domki działkowe, letniskowe ..... Po co ludzie wymyślili to rozróżnienie funkcji. Osobno sypialnia, kuchnia, jadalnia, gabinet, łazienka, pokój gościnny, suszarnia, pralnia, kotłownia, spiżarnia .....  Kiedyś sama tak żyłam, z wiekiem maleją potrzeby bo miało się wszystko i już się wie co ważne.

Dopiero wieczorem dnia drugiego planuję co w gruncie a co na rozsadniku, gdzie to co przywiozłam czyli jodła koreańska i cały pojemnik pospolitych ziaren i nasion. Ciekawe, w zeszłym roku postanowiłam i podzieliłam się tym postanowieniem z przyjaciółką i rodziną, że powoli likwiduję grządki warzywne, zostawiając krzaki owocowe i grządkę z ziołami. A przedwiośniem wykopałam darń i zrobiłam dodatkową grządkę powiększając areał do upraw. Ciekawe? Kto postanawia i kto bojkotuje postanowienia? Kto planuje a kto działa spontanicznie? Wszystko Ja?
Robię plan grządek a nazajutrz zaczynam od znalezienia miejsca na mój jedyny luksus czyli jodłę koreańską a może kaukaską?

I przez następne trzy dni plewię na grządkach, sadzę cebulki, fasolki i pestki, sieję nasiona warzyw i kwiatów, przenoszę złocistą tuję i jałowiec, wiesiołek i pierwiosnki, jagodę kamczacką i poziomki na nowe miejsca. Nawet sadzę skiełkowane ziemniaki otrzymane w darze. Ale nie tak bez przerwy, zdarzają się godziny gdy siedzę w fotelu przy kuchennym oknie, z książką na kolanach i patrzę na swoje grządki, na ptaszki zbierające słomki, na wiatr tarmoszący suchymi trawami ... A przy tym kuchennym, słonecznym oknie jakaś inwazja biedronek, Wiem, że piękne i pożyteczne, zjadają mszyce ale dlaczego tłoczą się wszystkie do mojej chatty. Pojawiają się znikąd, ja zbieram je, wynoszę na taras i wyrzucam a one wracają przez kuchenne okno. Rozłażą się po szybie, parapecie, suficie a wieczorem spadają mi z sufitu na twarz, włosy, szyję, ręce i łaskoczą, giglają, podszczypują. Wkurzam się bo są ich dziesiątki, nie mam worka do odkurzacza więc trudno, albo one albo ja - utwardzam swoje serce - wojna! Wspinam się na stoły, krzesła, łapię je, wrzucam je do garnuszka z wodą i przykrywam talerzykiem. A na drugi dzień przyjaciółka mi uświadamia, że one nie przychodzą do mnie w gości ale tu mieszkają i ciepło je budzi. Wystarczy nie palić w piecyku, temperatura spada poniżej 10 stopni i biedroneczki znikają.

22 komentarze:

  1. Fiołków nigdy dosyć. Nawet moje bidulki przy rowie zakwitły. :)
    A mnie tak ciągnie do drewnianych chat... :) Zazdroszczę Ci tego spokojnego bytowania i niezależności...
    Zięba przeurocza, bardzo lubię te spryciulki. I ślicznie śpiewają. Właściwie to pan zięba, pięknie wystrojony.
    Czyżby herbatka z biedronki...? :)
    Cudnie tam u Ciebie. Chociaż sobie poczytam...
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wdzięczą się fiołkowo wiosną najpiękniej.
      Drewniane tak, najbliższe sercu ale i kamienne mnie zachwycają. Byle były przytulne i klimatyczne. Mam teraz spokojniej ale ja już wychowałam, jak umiałam. Teraz byle tylko zdrowie dopisywało.
      Teraz już wiem, że ten kolorowy podskakiewicz to pan zięba. żebym tylko zapamiętała. Ani herbata ani zupa, szkoda mi ich. Pozdrawiam i zapraszam.

      Usuń
  2. Tak sobie myślę, że z wiekiem znowu instynktownie zaczynamy czuć, co jest w życiu ważne. Młodziezy zostawiamy pęd do kariery, szpan i wysiłki, by pokazać, jacy to wspaniali jestesmy i jaki sukces odnieśliśmy. Nas uszczęśliwia poranna kawka czy herbatka na tarasie, widok z okna, bezpośredni kontakt z przyrodą. Małe, własne miejsce do życia. Cudownie jest mieć wszystko pod ręką, a kuchnio-salono-czytelnio-jadalnia sprawdza się doskonale. Krysiu, jakie my fajne życie mamy ! Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj fajne Aniu mamy życie, wybrańcy losu po prostu. Dziecka już odchowane, najlepiej jak umiałyśmy, domy jako tako urządzone, emeryturka jaka taka wpływa na konto - teraz tylko być wdzięcznym za zdrowie i cieszyć się tym wszystkim jak najdłużej.

      Usuń
  3. Biedrony fuuuu a fijołki u mnie już prawie całkiem przekwitły :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię biedronki ale pojedyncze a nie całe hordy. I na polu a nie w łóżku.
      Tak to jest z fiołkami, u Was wcześniej zakwitły więc i wcześniej już po nich. Zawsze można pooglądać u mnie.

      Usuń
  4. Z tymi gośćmi nieproszonymi to niekoniecznie gdy nas nie ma w chatce. W nocy nas odwiedzili i dobrze , że nic nie słyszeliśmy. Wybacz, ale głośno zaśmiałam się z postanowienia ograniczenia grządek, takie same miałam, a w marcu posadziłam borówkę i to kilka krzaków. A posadzenia jodły gratuluję. Róbmy to co nas cieszy, daje radość. Pozdrawiam serdecznie _Lilka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja już chyba wolę jak w czasie nieobecności grasują, mniej mi się aroganccy i bezczelni wydają, może nawet się wstydzą swej słabości.
      Ach ta niekonsekwencja, głowa jedno a ręce drugie. Ale przecież zawsze można znowu obsiać trawą łąkową. Jodła ma być cudnej urody, igły od dołu srebrzyste a szyszki podobno granatowe. Witaj Lilko !

      Usuń
  5. Słyszałam ostatnio, że te biedrony to szkodliwce, sprowadzone przez naukowców, wcale nie nasze łagodne siedmiokropki, tak się zasadzają na mszyce, że miodu spadziowego nie będzie; tak! gdzie człowiek łapy włoży, od razu napsuje; ja tak ukierunkowana na te miodki z racji mężowskiej pasji, to i mnie w ucho wpadają różne wieści ze świata; znowu przesadzasz rośliny:-) też miałam przez moment zachciankę poszerzenia grządek, ale już mi się odechciało, matko! przecież to wszystko trzeba obrobić, wyplewić; nadmiar fiołków można wykorzystać, do nalewki fiołkowej, albo fiołki w cukrze do zdobienia TORTÓW:-); takie akcje rabunkowo- szkodliwe zdarzają się też i w Radawie, przy takim skupieniu domków ciągnie ludzi do wyciągania ręki po nie swoje; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Mario, po co gmerać butnie w genetyce i uszczęśliwiać na siłę, takie zaburzenia mszczą się wcześniej czy później. Przesadziłam kilka roślinek, to moja słabość, bo one nie bardzo to lubią i odchorują mi rok. Sama nie wiem co mnie podkusiło powiększać grządkę, po tym jak wszem i wobec rozgłosiłam zamiar wręcz przeciwny. Ale nie mam zamiaru za wiele plewić, będę ściółkować słomą i skoszona trawą. Z tą nalewką do cudny pomysł, może jeszcze zdążę przed przekwitnięciem. Wandale i złodzieje są wszędzie, niestety. Lilka pisze, że nawet w czasie ich obecności mieli taką 'niemiłą wizytę'

      Usuń
  6. Wygląda na kaukaską ;)
    Piękne te fiołki! Sama przeniosłam sobie trochę ze starej działki na Skarpę. I zadomowiły się, choć ziemia gliniasta, niedobra...
    Jak czytam o Twojej chacie, przypomina mi się nasz stary domek na wsi w Kobieli i ściska serducho. Szczęśliwe chwile tam były, i groźne i zwykłe, przeplatane niezwykłymi. Eh :)

    Te biedronki to jakaś chińska odmiana, potrafią nieźle ugryźć i podobno wygryzają nasze, rodzime :(

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak pokażą się szyszki ale to dopiero za kilka lat.
      Fiołki nie są wymagające tylko nie lubią deptania. Te na szlaku obok chatty wyginęły ale te w zakamarkach i pod krzewami rozrastają się tak bujnie, że co roku wykopuję wielkie kępy i rozdaję.
      Wielka szkoda, że nie udało się mieć nadal tego domku, znowu byłyby tam chwile szczęśliwe i niezwykłe. Ale w pamięci pozostał i dobrze, że się w nim mieszkało.
      Więc jak się przed nimi bronić?

      Usuń
  7. Biedronek nawała i u nas Krystynko. Fiołków nieco mniej. Tez podoba mi sie idea wielofunkcyjnej izby. Dla jednej czy dwóch osób to idealne rozwiązanie - nie trzeba duzo chodzic, opalać całego domiszcza, jest blisko wszystko, co lubimy miec pod ręką. Tak sie odzwyczaiłam od moich pokoi na górze, że nie wiem po co mi one właściwie. Gdybym raz jeszcze kupowała dom wiedziałabym, że to co mniejsze jest łatwiejsze i tańsze w utrzymaniu, w wyremontowaniu, przytulniejsze po prostu. Ale jest, co jest - trudno. Piekne ostatnio zachody słonca. Idzie na zmianę pogody. Zimny wiatr coraz słabszy a na drzewach juz soczysta zieleń. Kozy mają co obgryzać. My drzewo całymi dniami tniemy na opał. Ledwo sie ruszam a dłonie z przeciążenia jak pobite.Za warzywniak nawet sie jeszcze nie wziełam.
    Zauwazyłam dzisiaj, że sporo gałązek winobluszczu ma zielone pączki. Hurra!:-))
    Oboje ściskamy Cię gorąco Krystynko i uśmiechy serdeczne zasyłamy!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, idealne dla jednej czy dwóch osób o podobnych zainteresowaniach.
      Dlatego mówią: pierwszy dom dla wroga, drugi dla przyjaciela a trzeci dla siebie - bo już się wtedy wie, co ważne. Drewno ważne i trzeba zabezpieczyć zapas na zimę, reszta może poczekać.
      Hurra, miałam nadzieję, że się poprzyjmuje bo dany z serca. I może kozunie go nie obgryzą. Ale jakby co, to wiosną lub jesienią znowu będę ciąć :-)))

      Usuń
  8. Kocham fiołki!
    Moje dzieci zbierają dla mnie bukieciki fiołków w ogrodzie mojej mamy. Potem pływają sobie w jakimś szklanym półmisku (bo zwykle tak są nierówne, że ciężko je do wazonika wsadzić)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie pływające najmilsze, bo trudno znaleźć wazonik by je wyeksponować należycie. Ja kocham fiołki w gruncie i chyba na drugi rok zrobię z nich nalewkę, taka ich u mnie obfitość.

      Usuń
    2. Ten rok chyba wyjątkowo urodzajny we fiołki. U mojej mamy też całe fioletowe morze rozlało się po trawnikach. Nawet u nas na osiedlu można znaleźć kilka kwiatków gdzieś pod krzakami. Nigdy wcześniej ich nie widziałam...

      Usuń
    3. Zmiany, zmiany. Z fiołkami na dobre, z tymi biedronkami trochę mniej. Na mojej działce fiołki się rozbujały a na naszym osiedlu dla odmiany poznikały w tym roku.

      Usuń
  9. Bo na podorędziu wszystko być musi :-) lub powinno :---))) Siedzę sobie teraz przy stole, przy kompie, a kominek, kuchnia, tv, koty, sunia, księżyc, kwiaty w jego poświacie.. wszystko to ogarniam jednym ruchem kręgosłupa szyjnego. Zięba cudna, i jej własnie jet mi brak :-) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dominiko, ale my szczęściary jesteśmy, że to mamy i że to doceniamy.
      Ja nawet nie wiedziałam że zięby u mnie bywają, skakają takie maloty po grządkach, kolorowe i trochę mniej, kiwają główkami i płoszą się na każdy ruch.

      Usuń
  10. Ileż to razy już pisałem
    Ładnie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu oryginalność nie jest wymagana ale możesz napisać np. że za ładnie, będzie inaczej.

      Usuń