Ostatni tydzień to trening przed rowerową wyprawą Szymona i Dżeja i moje pożegnanie z Wrockiem w którym towarzyszyła mi Asia i Marek.
A w tym tygodniu wreszcie wszyscy na wschodzie, z Wrocławia do Rzeszowa. I wszyscy swój pierwszy raz !!! Ja z Markiem luksusowym autokarem, Asia z bagażem i przebojami męskim autem, a Szymon i Dżej rowerem w dwa dni a właściwie w niecałe dwie doby z jednym noclegiem. I czy ktoś dotknął jakiejś swojej granicy ryzyka czy tylko poczuł zew przygody - to każdy przeżył coś niezapomnianego.
W mojej Brzózce po miesięcznej nieobecności chwasty olbrzymie a to by znaczyło że ziemia u mnie urodzajna. I to dziwna prawda. Ale tylko obkosiłam działkę, z trudem i przerwami, tępą kosiareczką, bo to przecież czas wakacji dla dzieci. Więc wakacjujemy !!!
Jeśli to pierwsze razy, to na pewno coś niezapomnianego ... tylko dla mnie wyprawa z Wrocławia do Przemyśla otarła by się pewnie o granice ryzyka; alez Ci pięknie wszystko zarosło, zacieniło się, nie do poznania, czasami dobre jest pozostawienie zieleni samopas, bez naszej ingerencji, przycinania, prowadzenia, przyroda poradzi sobie; widok wody, tyle jej w jednym miejscu, czy wiesz, że myślę o zasobnikowaniu jej w jakiś sposób na lato? mamy suszę w studni, w potoku, dowożę z miasta w beczkach, tylko co dalej? pozdrawiam upalnie.
OdpowiedzUsuńDla mnie też taka rowerowa wyprawa ponad 400 km w dwa dni to szaleństwo boże ale dla syna i wnuka to radosne, chociaż męczące wyzwanie. I satysfakcja i duma dla wszystkich.
UsuńZarosło pięknie ale równo a nie tylko tam gdzie trzeba, musiałam obkosić dojścia i dojazdy i miejsce na basenik, fotele, stolik. Na warzywniku i działce leśnej chwasty większe niż plony.
Wody u nas pod dostatkiem, wielki chociaż zamulony zbiornik o powierzchni chyba 3 ha i powolna ale zimna i bystra struga Tarlaki. Tyle, że ja nie podlewam więc i zużywam niewiele. Serdeczności gorące Mario.
Jak widać natura nie próżnuje i wakacji nie ma. Wszystko pięknie, bujnie zarosło, słoneczniki się kłaniają, a słońce otula wszystko niczym kołderka. Ileż bym dała żeby posiedzieć tam u Ciebie na tej ławeczce:) Dla każdego ryzyko oznacza co innego- czasem dreszczyk emocji dodaje wyprawie pikanterii, oczywiście w granicach rozsądku. Tylko czy właśnie ryzyko nie zaczyna się tam, gdzie kończy się rozsądek? Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńI za to kochamy naturę! Ty widzę też, więc zapraszam Cię na ławeczkę zwłaszcza ranną porą bo lipka daje wtedy delikatny cień i kawka smakuje tam znakomicie, nawet gdy listek do niej wpadnie w czasie zagapienia się na kwietne cudeńka.
UsuńJest takie "staroradzieckie" powiedzenie: Nie ma ryzyka - nie ma zabawy. Cosik w tym jest.
Pozdrawiam nadal upalnie Weroniko!
Piękne kadry, te i z poprzednich notek. Same szóstki - to jest dopiero szczęście, Brzóza cała w kwiatach i wijących się pnączach, ach Krystynko, toż to cuda!
OdpowiedzUsuńKadry piękne bo obiekty cudne ale jakość zdjęć marna bo mój aparat znowu fiksuje. I lodówka. I toster. Na szczęście laptop już uporządkowany.
UsuńTen poker z szóstek to myk wnusia, ja to zobaczyłam dopiero na zdjęciu. Ale dzień był szczęśliwy.
Ta letnia bujność to zasługa bliskości zalewu i Tarlaki, która płynie prawie skrajem mojej działki. Cuda i dziwy Dominiko!