sobota, 29 października 2016

Przed Zaduszkami


To koncertowa wersja Dżemu może się wydawać nie z mojej bajki, bo skąd Babci do tak ekspresyjnej, ekspresywnej, patetycznej, mocnej, widowiskowej formy.
Ale Dżem, to jego frontman do '94 roku Rysiek Riedel a dla mnie ostatni 'wolny' Indianin, nierzeczywisty potomek wymyślonego przez Karola Maya Winnetou, Old Shatterhanda i Surehanda, w którego książkach się zaczytywałam jako Młoda, wierząc w realność i autentyczność tych opowieści. I nawet kiedy wyczytałam gdzieś tam, ze wszystko to wymyślił w więzieniu, to jego bohaterowie żyli nadal w moich marzeniach.
Teraz bliższa mi jest TA WERSJA
Tak jakoś ostatnio błąka mi się ta myśl, po raz dziesiąty, setny, tysięczny: przestań się użalać nad sobą, zamartwiać obecnymi kłopotami dzieci i chwilowymi porażkami wnuków. Dziękuj za ich zdrowie, dostatek, miłość, opiekę. Dziękuj Bogu, Ojcu niebieskiemu, Wiekuistemu, Wszechmogącemu, Absolutowi, Kreatorowi, Stwórcy, Twórcy, Energii, Źródłu, Duchowi bożemu .....
Czasem trzeba zejść z Nieba na Ziemię, z Raju do Codzienności. A czasem trzeba wspiąć się z Ziemi do Nieba, z Codzienności do Raju. 
Winko nie buzuje choć kaloryfer w kuchni odkręcony na full, okna aż się proszą o umycie, mieszkanie o odkurzanie, ciuchy o pranie, gary o zmywanie więc by na to nie patrzyć i się nie stresować jadę do chatty, Na skraju lasu, na krawędzi cywilizacji te sprawy nie są ważne. Ważny jest las i cisza wokół, kolorowe i zamglone dookoła, smaki i zapachy, pracowicie i leniwie, deszcze i przebłyski słońca ..... 
A po powrocie przelewam nastaw do szkła i od razu zaczyna buzować, ogarniam z grubsza mieszkanie w dzień i już mam jak co roku, chryzantemę złocistą, złotoblade słońce i ukochanych gości! 

czwartek, 20 października 2016

Dary lasu

Grzybów w tym roku u nas może nie jest dużo ale jak się szuka i drepce i pochyla to pół koszyczka się znajdzie ( Krystyna nawet cały). Dużo przy czyszczeniu wyrzucamy na grządkę leśną, większość zdrowych suszymy, a resztę dodajemy do obiadu, cokolwiek by było przygotowane, bo grzybki podduszone z cebulką pasują do wszystkiego. I do zupy jarzynowej i do leczo i do duszonej fasolki.

Rzadko się wybieram z aparatem do lasu, bo nieporęczny, bo miejsce w koszyku potrzebne na dary lasu. Ale przecież widoki i foty to też dary więc w trzecim dniu pobytu obie wzięłyśmy aparaty choć niebo zachmurzone i żadnej szansy na słońce a więc i na dobre, kolorowe, ciekawe zdjęcia w lesie. Ale to co 'wyszło' i 'zostało' mnie satysfakcjonuje. Pani jest zadowolona! A te młodziutkie samosiejki jodeł i paproci to prawo niespodzianki! A te jesienne liście to oczywistość spodziewana!

Od pewnego czasu coraz mniej wycinam jesienią przekwitłych łętów, łodyg, pnączy .... Z wielu powodów. Bo sił i chęci coraz mniej, bo one malowniczo wyglądają jako przekwitnienia, suszki, omszałe szronem czy posypane śniegiem.
Od pewnego czasu nie odchwaszczam przed zimą. Bo zdrowia i sensu w tym coraz mniej, bo chwasty i tak przemarzną zimą i użyźnią ziemię. Ale fasolę zebrałyśmy z tyczek, świeża pyrkała w rondelku na piecyku z grzybkami, cebulką, ziołami i resztką kiełbasy a podsuszona na tykach dosusza się w przewiewnym koszyku.

"Jak cudny jesienny winobluszcz stracił swą porywającą, zachwycającą urodę w ciągu tygodnia". To mógłby być tytuł bajki dla dzieci.