poniedziałek, 6 stycznia 2020

Na skraju Starego i Nowego

30 grudnia 2019 roku
Nie ma to jak spędzić przełom roku na skraju czyli blisko różnych możliwości.
Przyjechałam dopiero wieczorem, po załatwieniu spraw miejskich. Szybko się rozpakowałam, przebrałam chattowo,  rozpaliłam w kominku. Zdążyłam ozdobić izbę i taras. Izbę jak corocznie ale na tarasie stanęła nowa, biała choinka na której powiesiłam lampki i łańcuch. I  i dokładałam do północy, podgrzewając izbę i grzanki i mleko.
31 grudnia 2019 roku
Dla wielu ludzi ten dzień, jak wigilia, zaczyna się po zmroku. Ale nie dla mnie, u Starki każdy dzień jest świętem, lub dniem codziennym, czyli "wsio rawno".
Dzień pochmurny od rana ale lekko plusowe temperatury, resztki śniegu się topią. Nie na taki śnieg czekałam cały grudzień ale cóż, biorę co dają i cieszę się tym. Tyle śniegu wystarczy dla zapachu i smaku ale dla oczu i zdjęć to za mało i za krótko. Tylko siedzisko uroczo pobielone. 


Słoneczko się podnosi leniwie, niebo błękitnieje. I choć w izbie ciepło i przytulnie, miło i świątecznie, pełno kącików do czytania, to czas na wyprawę po okolicy. Jak się okazało nie na długo bo wkrótce niebo poszarzało i zaczął padać deszcz.
Wracam wczesnym południem bo zaczyna sypać śniegiem, mokrym ale białym. Niestety krótko, za krótko by okryć ziemię białą pierzynką.

Zabieram się za kulinarną część Sylwestra. Pracy nie ma dużo bo przywiozłam mnóstwo delikatnych, smażonych mielonych i pojemniczek kapusty wigilijnej, więc tylko obieram i gotuję ziemniaczki. I już obiad gotowy. Jem na tarasie bo chociaż tu chłodno i wietrznie, to też dziwnie magicznie. 
Wiatr się zmaga coraz bardziej, zabezpieczam na tarasie to co fruwa, przesuwa się, trzeszczy, zgrzyta, stuka .... Zapalam lampki na tarasie, na choince i wracam do izby bo tu ciepło i zacisznie. 
Do północy sporo czasu więc z biblioteczki wyciągam książkę "Mała, wielka podróż".  I czytam i biegnę i idę dookoła Ziemi z Różą. 5 lat w drodze, pieszkom, przez tysiące prawie bezludnych krain, przez Syberię i Alaskę, przez Polską i Grenlandię. Tylko z plecakiem a później z wózkiem lub saniami. Cóż więc znaczy moja samotnia przez kilka dni, w ciepłej izbie (jak sobie napalę), w wygodnym zaścielonym kołdrami łóżku, zapasach dwóch koszyków jedzenia. I tylko minus 3 na zewnątrz a nie minus 30 czy nawet - 50, jak u Róży momentami. A od czasu do czasu odkładam książkę i marzę i planuję wyprawę wzdłuż wschodnich rubieży, wzdłuż przygranicza. Marzę o pieszej wędrówce z plecakiem lub wózkiem ale planuję wyprawę Kaczorkiem, póki jeszcze dycha. Trzeba sprawdzić ile to kilometrów, wybrać termin (chyba wrzesień bo już upały mniejsze), ekwipunek, zapas lekarstw i forsy, suwenirów ..... Przydałby się internet mobilny by relacjonować rodzinie i znajomym wrażenia z wyprawy Starszej ale szałaputnej Pani.
I nagle jakiś ruch na zewnątrz, jakieś grzmoty i błyski. W pierwszej chwili myślę, że to burza ale spoglądam na zegarek. To prawie północ, o mało co przegapiłabym przejście. Szybko się ubieram ciepło, biorę aparat i lampkę szampana i idą nad wodę, bo tam zaczyna się kolorowy, głośny spektakl.
 

 Przed pierwszą wróciłam ale nic a nic nie chciało mi się spać, zanadto byłam rozbawiona. Więc wymościłam sobie drewniany fotel na tarasie, przyniosłam szampana, niestety już nie radzieckiego, szklaneczki, książkę, okulary. Jeszcze gdzieś w oddali pojedyncze petardy zakłócały ciszę ale po pierwszej już znowu zimowa cisza na skraju. W niecałkiem wieczorowym stroju wypiłam dwie szklaneczki, poczytałam jak Róża wędruje przez Syberię, jak spotyka wilki i niedźwiedzie, złych i dobrych ludzi, jak łączy wielodniową samotność z obowiązkami intencyjnymi, jak nocuje w lasach i na poboczach, jak robi jedzenie w namiociku ... Po trzeciej zostawiłam wszystko na tarasie wraz z oświetloną choineczką i wróciłam do ciepłej izby. 

To był dłuuugi i urozmaicony dzień.
1 stycznia 2020 roku
Obudziła mnie Władzia, pierwszy gość w Nowym 2020 roku. Na polu szaro i mokro, wypiłyśmy resztę szampana i herbatkę zbójnicką, zakąszając pierniczkami. Zdjęć z pierwszego dnia Nowego roku mam niewiele, bo aparat mi się rozładował. Zresztą połowa zdjęć z wczoraj to właściwie noworoczne bo już po północy. Jeśli prawdą jest to, co powiadają, że jaki pierwszy dzień roku taki cały rok to prognozy na 2020 są dobre. Długie spanie w ciepłym łóżku, życzliwe odwiedziny nie za wcześnie, pełna spiżarnia, ".... roboty nie za wiele, ot by przeleciał czas", kilka radosnych rzeczy do zrobienia ale bez napinki.
Mielone już mi się znudziły, częścią obdarowałam gościa, resztę zmroziłam więc właściwie całe popołudnie robiłam żeberka w kapuście. Zamarynowanie żeberka pokrojone na paski przesmażyłam na patelni, dodałam sporo pokrojonej cebuli, potem skrojonego pora i razem smażyłam pod nieszczelną pokrywką (większa mi się nie mieściła na płytce grzewczej piecyka, bo obok gotowałam słodką kapustę ze startą marchewką, pietruszką, selerem, solą, pieprzem i kminkiem). Potem połączyłam w garnku oba smakowite półprodukty i jeszcze długo podgrzewałam na piecyku podjadając co i raz dla sprawdzenia smaku. Do piecyka podkładam dla ogrzania izby więc smaży, gotuje, dusi się za darmo. I szybko wieczór i ciąg dalszy z Różą przez Alaskę, Kanadę, USA, Grenlandię, Islandię do Walii w Wielkiej Brytanii.

2 stycznia 2020 roku
To dzień szczodraków. Kupiłam dwa szampany, wzięłam podarki i z Władzią idziemy do Ani i Drugiej Władzi, z życzeniami " Na zdrowie, na szczęście na ten Nowy Rok". Kawka, herbatka, szampan, słodkie, pogaduchy i pogwarki, zwiedzanie obejścia i budowy i już prawie zmierzch gdy wracam do wyziębionej chatty. Zanim rozpaliłam, zanim podgrzałam, zanim zjadłam i pozmywałam już ciemno ale niebo rozgwieżdżone i księżyc cudny. Oczywiście mnie zdjęcia księżyca nie wychodzą, w ogóle nocne słabo bo tu trzeba pewnej ręki albo statywu.  Rękę mam niepewną a statyw schowany w szafie. Ale oczy widziały a serce czuło magię i moc księżycową.

3 stycznia 2020 roku
O piątej rano odkrywam brak telefonu i już po spaniu. Zapalam wszystkie światła i szukam go. Nie ma w miejscach oczywistych i prawdopodobnych. Biorę latarkę i szukam pod stolikiem, fotelem, łóżkiem, tapczanem, szafkami. Mógł tam spaść ale go nie ma. Szukam w izbie, sieni, łazience, w gospodarczym i gościnnym. O siódmej daję za wygraną, w chatcie go nie ma. Muszę przejść wczorajszą trasą, może u kogoś zostawiłam ale na to jest jeszcze za wcześnie. Spać się nie da, wyciągam z biblioteczki stareńki kryminał wydany w 1963 roku. Te stare kryminały mają wdzięk i czar,  zawiłą intrygę i napięcie, morderstwa są eleganckie, winni sympatyczni, policja grzeczna .... I chociaż go już czytałam i to nie raz, czas mi szybko i przyjemnie mija. A i dzień łaskawy, błękitne niebo, mrozik minus siedem. Ubieram się ciepło i po 9 tej wychodzę powtarzając wczorajszą trasę. Po drodze dumam, jaki ten telefon stał się niezbędny i że to nie dobrze ale to se ne wrati i nie ma co się bić z koniem. U Ani go nie ma chociaż tam go ładowałam i to moje ostatnie z nim wspomnienie. W sklepie go nie ma i gdy Kazia dzwoni, on nie odpowiada. U Władzi i Stasia też go nie ma ale Władzia pamięta, że wczoraj, przed wyjściem, sprawdzałam i był. Obchodzę jeszcze trasę patrząc dokładnie pod nogi i nic. W izbie słonecznie ale chłodno, robię lekkie śniadanie czyli jajecznicę z jaj od Władzi a właściwie to od szczęśliwych kur. Ale nie mam apetytu, troszkę skubnęłam, popiłam ciepłym mlekiem i zaczynam szukać metodycznie. Odsuwam łóżko, tapczan, fotel, stolik. Wyciągam odkurzacz i sięgam nim aż do ścian i w kąty. I nic. Wychodzę na taras i przeszukuję go chociaż od wczoraj tam nie siedziałam. Przeszukałam już wszystko i wszędzie. Mam dość, rezygnuję z szukania.
Ostatnia szansa a potem kupuję nowy. To przecież nie tragedia tylko niewygoda. Biorę w dłoń figurkę Św. Antoniego i proszę go o pomoc. Nawet obiecuję mu, że zrezygnuję z jednej przyjemności. Proszę i rozgrzewam figurkę w dłoniach, z trudem powstrzymuje się od omiatania wzrokiem pomieszczeń. Bo trzeba zawierzyć i zaufać. Wychodzę na taras, pod niebem łatwiej prośbie dostać się gdzie trzeba. I dopiero wtedy, patrząc na leżącą piłę przypominam sobie, że wczoraj, wracając przez las, zobaczyłam suchą gałąź brzozy, przyniosłam ją i pocięłam na 30 cm odcinki. Więc z figurką świętego w dłoni idę do lasu, właściwie bez nadziei na znalezienia maleńkiego telefonu w chaszczach i krzakach. Ale przypominam sobie, jak kiedyś  znalazłam klucze które dałam córeńce do zabawy na kocyku na leśnej polanie i znalazłam okulary Krystyny w dużo większym lesie i jak znalazłam aparat fotograficzny w trawie nad zalewem. Wraca mi wiara i .... znajduję go zawieszonego na smyczy, nisko na gałęzi. Jest zimny i nieobecny ale suchy. Trzymam go w dłoniach razem z figurką, ogrzewam w kieszeni polara. W izbie ledwo się powstrzymuję by go natychmiast ożywić, wytrzymuję z kwadrans i hosanna !!! Ożywa.  Zapalam świecę i lampki dla św. Antoniego.
Reszta dnia radosna i zadziwiona. Na bazie wywaru z jarzyn i żeberek gotuję zupę jarzynową. Jem ją na obiad i na kolację i zostaje jeszcze pół garnka.

4 stycznia 2020 roku
Jestem tu już pięć dni i wcale nie chce mi się wyjeżdżać. Dni tu urozmaicone, słoneczne i mroźne, chmurne i szare, deszczowe i mgliste. I tak blisko Natury.
Ale miasteczko też kusi i nęci, internet czyli kontakt ze światem, wszędzie niechłodno, kąpiel w wannie, wc komfortowe, woda z kranu .....
Czas wracać. Już nie palę w piecyku, nie chcę zostawiać gorącego. Za to rozświetlam ten kąt małymi światełkami, jest to też podziękowanie dla Św Antoniego. Jeszcze tylko pozmywać, odkurzyć, wyrzucić popiół, popakować, pozamykać okiennice, wyłączyć prąd, obiec chattę, pochować bambetle ..... i już południe.
Maro włączył mi w Święta grudniowe datownik, bo już pamięć nie ta i potrzebuję podpowiedzi.

37 komentarzy:

  1. Krysiu w Nowym 2020 roku życzę Ci tego co najlepsze, aby się szczęściło i słoneczko zawsze świeciło, radości i dumy z wnuków wiem, że jesteś, ale jeszcze większej i bardziej :) Widziałam Krysiu, że spędziłaś Święta rodzinnie, i u mnie takowe były pełne wzruszeń, wspólne kolędowanie, wspominanie tych co już nie ma wśród nas. Po powrocie ze Świąt miałam troszkę do ogarnięcia:) Krysiu widziałam, że i tata chłopaków się zjawił :)
    Ściskam serdecznie P.S. mam nadzieję, że fonik się znalazł :)
    Agnieszka Łódź :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Agnieszko, wnuki to Ostatnia, Wielka, Bezinteresowna Miłość!
      Dobrze mieć rodzinę w Święta, prawda?
      I ja mam sporo do ogarnięcia w Nowym Roku ale damy radę!
      Znalazł się dzięki Św. Antoniemu, to skuteczny Święty.
      Pozdrawiam Cię Agnieszko

      Usuń
    2. Mi też czasami coś zaginie, a niestety Świętego nie posiadam. Po jakimś czasie się odnajduje :) Dobrze mieć rodzinkę, tym bardziej, że tak rzadko można się spotkać i wspólnie pośpiewać i pożyczyć sobie najlepszego :)

      Pozdrawiam Krysiu :)

      Usuń
    3. Agnieszko, to nie musi być figurka ani obrazek, wystarczy serdeczna prośba lub modlitwa. I korzystam ze świętego tylko wtedy, gdy czas jest ważny i nie mogę czekać aż się samo odnajdzie. Nie nadużywam.
      Rodzinka to fajna rzecz, nawet gdy rozrzucona po kraju.

      Usuń
  2. Bardzo lubię Twoje wpisy. Opowieść o św. Antonim piękna i wzruszająca... Tyle już słyszałam opowieści jak Ten święty wspaniale pomaga. Wiara. Twój domek przytulny i zachęcający by się ogrzać by zjeść domowe jadło i by poczytać, książkę o której piszesz już dawno czytałam - wspaniała opowieść. Dobrego Nowego Roku! :) dobranocka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim prawdziwa a Święty skuteczny, polecam szczerze. Bo może to jest tak, że gdy szukamy to sie miotamy a gdy zawierzymy to się harmonizujemy i pstryk, przypominamy.Tę książkę Róży czytam już po raz któryś, w izbie mam tylko książki do których wracam po wielokroć, reszta jest w mieszkaniu, do nich zaglądam rzadziej bo więcej tam pokuszajek.
      Szczęśliwego!

      Usuń
  3. Cudnie wypełniła Pani swoją kilkudniową samotnię swoją energią .Lubię też czasami oderwać się od rzeczywistości..Św.Antoni również wielokrotnie mi pomógł ,co niesamowicie śmieszy moje dorosłe już dzieci.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwiedziłaś mój blog Gabi więc wpadłam z rewizytą. I już pierwsze zdjęcie mnie zachwyciło! Grecja moja ulubiona, dawno nie widziana. A zdjęcie nie takie turystycznie banalne, lukrowane, z Mykonos czy Santorini ale zwyczajne, wspaniale podglądnięta codzienność. Te dachy z tak charakterystyczną dachówką, te balkony z suszącym się praniem, te wpółprzymknięte okiennice, ta bujna zieleń, góry na horyzoncie, kwiaty w siermiężnych by nie rzecz graciarskich pojemnikach, nawet te malownicze trawy i chaszcze. Dla mnie to Grecja właśnie. Wpisuję Cię na listę odwiedzanych i będę czytać i oglądać Twoje relacje z wypraw przeszłych i przyszłych.

      Usuń
  4. Po pierwsze zawsze lubię twoje zdjęcia wnętrza chatty :) Oddają magiczną, ciepłą i przytulną atmosferę miejsca jakie stworzyłaś dla siebie. Co na zewnątrz odbiciem wnętrza jest :)
    Miałaś super sylwestra. A książkę natychmiast nabędę do biblioteki, bo nie mam. Fajny pomysł podróży po kresach :) Super byłoby poczytać też reportaże z podróży. Mając internet mogłabyś nadawać prawie na żywo :)
    Antoni mi też nie raz pomógł, choć ja go jakoś nie darzę nabożnym podziwem.
    Wszystkiego NAJ w nowym, magicznym i dziwnym 2020, bo czuję, że taki będzie.
    Zdrowia i siły przede wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chwalący się mam izbę niestylową i niebanalną. I coś w tym jest, że co w środku to i na zewnątrz.
      A mam do polecenia jeszcze "Dzika droga" i "W syberyjskich lasach" i "Zew Natury" i "Przez Syberię na gapę" - dla zapaleńców marzących o dzikich włóczęgach. Ale czy jeszcze tacy są? I czy tacy czytają?
      Ja żadnego świętego nie darzę podziwem, nabożnym czy nie, ale ten Antoni jest skuteczny, to trzeba mu przyznać.
      Magiczny i dziwny to miód na moje serce ( nawet obarczone wieńcówką) Niech tak się stanie Anju!

      Usuń
  5. Oj, przekichałam, przekaszlałam i przesmarkałam ten rozkrok nad Starym i Nowym, a żeby nie zarazić wnucząt, większość czasu spędziłam na Pogórzu:-) z okna patrzyłam na świat, albo z chatki, albo z auta, bo przecież nie sposób nigdzie się nie ruszyć; też tak mam, że nie chce mi się wracać do miasta, właśnie przed chwilą mąż mnie zapytał: Naprawdę chcesz zostać w domu? ... zostanę, do czwartku, potem znowu chatka, czeka stosik książek z biblioteki, może zdrowie pozwoli ruszyć na spacer.
    Tytuł książki zanotowałam, poszukam w bibliotece.
    Podobnie jak z telefonem, miałam zdarzenie z aparatem fotograficznym, odnalazłam go zawieszonego na słupku bramy; sporo robotników leśnych przejeżdżało, nie zauważyli:-)
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy powód dobry by się zakotwiczyć w chatkach na kilka dni. A na kichanie i smarkanie nie ma jak chłód i pobyt na powietrzu, to moja sprawdzona metoda. Co nie zaszkodzi to cię wzmocni czy jakoś tak.
      Książka Róży może i nie najlepiej napisana od strony artystycznej, złe miała recenzje ale mnie zachwyca prawda, moc, żar i odwaga bijące z jej kart. Mogę ją czytać co zimę.
      Od zawsze jestem roztrzepaną szałaputką i zawsze gubiłam zegarki, parasole, klucze, okulary, szale, rękawiczki ... więc teraz się pilnuję, ale z wiekiem wcale nie łatwiej. Ale za to teraz mam św. Antoniego i jakoś wespół w zespół dajemy radę.
      Serdeczności na caluśki Nowy Roczek

      Usuń
  6. Witaj w Nowym 2020 Roku!
    Wszelkiej pomyślności życzę, przede wszystkim zdrowia:)
    Moja choroba się nie cofnie, tylko postępuje niestety!
    Audiobooki, dzięki Synowi, wykupił mi aplikację, mam ją w telefonie:)
    Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morgano, życzę szczęścia, bo ono da i zdrowie. I jeśli już musi i inaczej się nie da, niech postępuje powolusieńku.
      Dziękuję za podpowiedź, aplikacja w telefonie to wspaniałe rozwiązanie.
      Pozdrawiam serdeczne.

      Usuń
  7. Krysiu, z wielką przyjemnością i wypiekami na twarzy przeczytałam Twój post. Uwielbiam Cię czytać...po prostu <3
    Święty Antoni pomaga zawsze, bardzo w to wierzę i zawsze w potrzebie proszę o tę pomoc i nigdy się nie zawiodłam <3 Wspaniale, że odnalazłaś telefon, w tych czasach bez niego, jak bez ręki, a tym bardziej na bezludziu, daleko od bliskich.
    Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak spędziłaś noc sylwestrową... na tarasie, na powietrzu, pod gwiazdami, nad wodą... odważnie i cudnie :D
    Zdjęcia piecyka zawsze przyciągają mnie jak magnes, uwielbiam go i marzę o podobnym, niestety nie wiem, czy to kiedyś się spełni, ale pomarzyć można :)))Tak kusząco piszesz o jedzonku, które przyrządzasz, że aż głodna się zrobiłam, idę sobie zrobić kanapkę :)))
    Krysiu pozdrawiam serdecznie i życzę szczęścia w Nowym Roku, uściski serdeczne, Agness<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieto renesansowa! Wspaniale gotujesz, cudnie fotografujesz, robisz doskonałe bransoletki, świetnie piszesz - kiedy znajdujesz na to czas?
      Myślę, że to działa nie tylko Antoni ale zawierzenie, zaufanie, odpuszczenie - wtedy otwieramy się na znaki! Nie uświadomiłam sobie dotąd, jaki to niezbędnik ten fonik. To jednak coś więcej niż niewygoda.
      Od lat tak staram się spędzać ten czas i od kilku lat to mi się udaje. Mam o północy światowy zgiełk, gwar, huk, błysk a po pierwszej ciszę, spokój, równowagę i Naturę na wyciągnięcie ręki.
      Jeśli uwielbiasz i marzysz to się spełni, im większa i mocniejsza siła marzeń tym krótszy czas oczekiwania.
      I wzajemnie Ago, a co znaczy to mniejsze od 3?

      Usuń
    2. To oznacza serduszko, które Ci przesyłam z wyrazami sympatii <3 :))

      Usuń
    3. Dziękuję, ciągle się czegoś uczę! <3
      To znam :-)

      Usuń
  8. Jaka z Ciebie starsza pani??!!
    Potrafisz się dobrze bawić, jesteś energiczna i nie jeden chciałby przebywać z Tobą we wspólnym towarzystwie
    Pięknie przestroiłaś dom
    Jestem pod głębokim wrażeniem❣️♥️❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwiedziłam Cię, odważna i charakterna z Ciebie Kobieta, choć narazie nie mogę się połapać w nowoczesnej formie Twojego bloga. Ale powoli, powoli ....
      Bo ja naprawdę jestem Starka, tylko taka nietypowa.

      Usuń
    2. Starość to stan w uśpieniu umysłu, u Ciebie tego nie zauważam

      Usuń
    3. Jeśli starość to brak ciekawości i wycofanie to rzeczywiście nie jestem jeszcze stara

      Usuń
  9. Krysiu, życzę Ci tego, czego sama sobie byś życzyła w Nowym Roku:-) Wszystkiego Naj, naj, najlepszego! Piękne fotki, pięknie spędzony czas,pięknie opisane:-)
    Powtórzę za 'Zołzą Texa': Jaka z Ciebie starsza pani??!! Dziewczyno♥
    Daglezja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dag, ciepła i wrażliwa Kobieto, przecie Tyś nie anonimowa. A życzę Ci tego co Ty mnie, tylko trzy razy więcej!
      Cóż, ciało Starki a dusza Pellegriny, tak niekiedy, czasem, często bywa. byle tylko się chciało chcieć!

      Usuń
  10. Przepięknie piszesz. Niby takie zwyczajne rzeczy, takie codzienności, takie nic ciekawego. A ja bardzo lubię do ciebie zaglądać i zaglądam już od jakiegoś czasu, ale dopiero dziś się odzywam. Cudnie spędziłaś koniec i początek roku. Ja dzieliłam sylwestrowy czas z dwoma psami i kotem. I też miałam butelkę szampana. Sprawiasz wrażenie osoby zadowolonej, szczęśliwej nawet. Cieszysz się samotnością, naturą i chattą. I to mi się tak podoba, bo ja czasem mam wątpliwości. Zastanawiam się, niby mam to czego chcę i żyję jak chcę, ale czasem nie jestem pewna czy to jest to. A z twoich opisów wieje radością i spełnieniem. Zdjęcia urocze.
    Piękna choinka - czy to z drewna? Starka - świetny eufemizm, kupuję. :)
    Wiesz, że ja też mam taką chatkę, też mam las i taki piecyk, który nazywam kozą. Ale nie próbowałam na niej gotować. Jakoś nie przyszło mi to do głowy. Stawiam na niej cudny, ręcznie malowany czajnik, ale tylko dla ozdoby. Zdejmuję go kiedy robi się gorąca, bo obawiam się, że kwiaty mi spłyną. ;)
    Rzadko jeżdżę tam zimą, ale zdarza się i świetnie znam to uczucie kiedy wchodzę do domu i jest np. 7 stopni. Trzeba przynieść drzewo i napalić.
    Optymistycznie nastrajają mnie twoje opisy, bo czasem wydaje mi się, że ludzie chcą mnie leczyć z mojej przypadłości i nie chcą zrozumieć, że ja lubię być w lesie. I przecież nigdy nie jestem sama. Są drzewa, woda, trzciny, całe mnóstwo owadów, ptaki wodne i leśne, żaby, wiewiórki. Jest pięknie. A tu widzę, że to nie tylko moja przypadłość. Znaczy się - jestem zdrowa. ;) Pozdrawiam cię bardzo serdecznie i podziwiam. Pisz często.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Venus, mnie to wszystko cieszy, ta samotność na skraju, ta bliskość natury, nawet te siermiężne warunki bo to z wyboru a nie z konieczności. I już nie miewam wątpliwości bo w moim, słusznym wieku, szkoda na to czasu. Z twego wpisu mniemam, że ty też masz wybór no bo chatka w lesie nie do codziennego zamieszkiwania. A kozę wykorzystuj, jak sie pali to się gotuje, smaży i podgrzewa za darmo. Taki grzaniec, herbatka zbójnicka, mleko na gorąco rozgrzewają nie tylko ciało.
      Ja nie spotkałam ludzi, którym by to moje zamiłowanie do Natury przeszkadzało albo zadziwiało a bycie samemu to nie bycie samotnym czy osamotnionym.
      Chętnie bym spotkała się z Tobą w Twojej chatce w lesie jeśli to gdzieś niedaleko od Rzeszowa. Nawet zimą.

      Usuń
    2. Pellegrino - Rzeszów ode mnie baaardzo daleko. Mieszkam nad morzem, a chatkę mam na przepięknych Kaszubach. Spadek po rodzicach, włożyłam sporo wysiłku i pieniędzy, żeby odnowić, pozmieniać to co zmian potrzebowało. A marzyło mi się, żebym mogła tam jeździć o każdej porze roku, bo to był tzw. domek letniskowy, nieprzystosowany do innych pór roku. Marzenie się spełniło. Jak mnie dopada chęć ucieczki to wiem, że mam gdzie jechać. Lubię to uczucie jak otwieram furtkę i wchodzę do innego wymiaru. I te siermiężne warunki (zapomniane a przecież ładne słowo) też mi nie przeszkadzają. Lubię tam targać drewno z drewutni i sprawdzać co jakiś czas jak się powoli podnosi temperatura. Ze mną zawsze jest pies. Więc o samotności nie ma mowy. Przywiozłam z lasu dwa koty, bo ludzie karmią je latem, a potem jesienią zamykają swoje domy i myślą, że koty zasypiają na zimę. Jeden gdzieś zaginął a drugiemu mija już 6 lat w tym roku. Jak jadę na dłużej to zabieram go ze sobą, spędza wakacje u siebie. Nazywam tę rasę: kaszubski kot leśny. ;)
      Pomysł podróży ciekawy. Oby ci się spełnił.

      Usuń
    3. Zaiste daleko, drugi koniec Polski. Mniemam, że domek teraz całoroczny i tego Ci niezawistnie zazdraszczam, bo moja chatta sezonowa ale ja i tak tam jeżdżę i zimą nie zważając na niewygody spowodowane tym, że na okres zimowy muszę zamykać wodę, by nie pozamarzały i popękały rury i sanitariaty. I dobrze znam to uczucie gdy otwieram furtkę i bramę i wkraczam do świata przyrody, natury i prostoty. A targanie drewna, piłowanie gałęzi, przynoszenie wody z potoka, pilnowanie ognia w piecyku to to co tygrysy lubią najbardziej. Nie przygarniam zwierząt bo jestem ciągle w podróży i nie mam warunków dla nich. Szkoda, że nie piszesz bloga, z przyjemnością zanurzyłabym się w Twój świat leśny. A jeśli piszesz to daj znak gdzie?

      Usuń
    4. Jeśli piszę to tylko do szuflady.
      Zazdraszczać nie ma co, bo ja też odłączam wodę. Zresztą wydaje mi się, że w naszym klimacie tak trzeba jeśli dom jest niezamieszkany. Chociaż teraz nie ma już prawdziwych zim. Jako nastolatka jeździłam na jeziorze na łyżwach. Teraz bym się nie odważyła, lód, jeśli w ogóle jest, to za cienki.
      Ja bardzo lubię zwierzęta i chętnie spędzam z nimi czas. Często wyjeżdżam, ale na szczęście moje dzieci zajmują się psem i kotem. Kiedyś, jak już przestanę w kółko jeździć chcę przygarnąć kilka kur. Może nawet mi jajka zniosą? ;)
      Takie marzenia starzejącej się kobiety. Muszę jednak przyznać, że sporo ich mi się spełniło w ciągu paru ostatnich lat. Więc i kury będą. :)

      Usuń
    5. Szkoda, taki blog to wspaniały pamiętnik, łatwiej z nim wspominać przeszłe dni, miesiące, lata a i to ile marzeń się spełniło.
      Kurki w obejściu są przyjemne i pożyteczne, tak samo jak kózki. Też miałam kiedyś takie marzenia ale do tego trzeba osiąść w jednym miejscu a u mnie się na to jeszcze długo nie zapowiada. Chociaż, kto wie co los przyniesie?
      Marzenia się spełniają jeśli je połączyć z planami, nie zawsze kiedy chcemy ale w końcu tak.

      Usuń
  11. Nawet nie wiem który to juz kolejny Nowy Rok witam z Toba Krysiu wirtualnie. Zaluje tylko, ze zabraklo rosyjskiego szampana, dlaczego? czyzby juz nie bylo go w sprzedazy.
    Akacja z telefonem to niczym maly kryminal z watkiem Swietego Antoniego i wyobrazam sobie te poszukiwania. Najwazniejsze, ze zguba sie odnalazla.
    Z calego serca zycze Ci abys spelnila swoje marzenia o podrozy, a ksiazki godne polecenia cztalam je z wypiekami i chetnie do nich wracam.
    Zdrowka przede wszystkim, usciski przesylam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renatko, sporo było tych Nowych Roczków razem. Niestety już nie sprowadzają tych rosyjskich czy radzieckich, teraz produkują w Polsce ale smak gorszy, jak słodziutka oranżada z bąbelkami.
      Nerwy były bo tyle tych kontaktów w telefonie, odkąd są zapisane już nawet nie staramy się ich zapamiętywać.
      Wam też życzę spełnienia marzeń i realizacji planów. Zdrowia i szczęścia.

      Usuń
  12. Co było do przewidzenia.:))) Że Cię tam na sylwestra wyniesie.:)))
    Też bardzo lubię czytać te Twoje opowieści. Niby zwykły opis zwykłych czynności, a wciąga.:) A nie myślałaś, żeby to tak razem zebrać? Taką smakowitą książkę z tego zrobić?:)
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty mnie znasz Grażko, ile to już lat! Sporo!!
      Piszę dla siebie i dla znajomych, niby publicznie ale kameralnie. I chyba nie interesuje mnie wydawanie jakiejś książki, by moje osobiste życie było znane wszystkim co kupią. Ale czasem, gdzieś na granicy snu i dnia, kto wie, nawet mam tytuł. Takie marzenia nie do spełnienia.
      Pozdrawiam Was czule.

      Usuń
  13. Krysiu, stęskniłam się już za Twoimi opowiadaniami o bytowaniu w chatcie, więc z prawdziwą przyjemnością poczytałam co nowego u Ciebie. Ostatnio odrzuciło mnie od komputera. Okres świąteczny nie sprzyjał mi odwiedzinom na blogach, bo zajęcia miałam co niemiara. Teraz troszkę się " odkrzywiłam ". Rozebrałam opadającą choinkę, poprałam po gościach, posprzątałam i mogę odwiedzać przyjaciół i znajomych. Pięknie piszesz o swojej samotności, niesamotności. Muszę przyznać, że potrafisz świętować! I pomyślałam sobie, że właśnie tak trzeba. Trzeba nauczyć się dawać sobie takie miłe prezenty. Trzeba o siebie dbać, trzeba siebie kochać i rozpieszczać. W Nowym Roku życzę Ci wielu okazji do pięknych chwil, wiele zdrowia i radości . Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak jak Ty opisujesz Różę, tak ja czekam na Twoje kolejne dni...i kolejne wpisy. Jesteś tak dzielna i mądra, pogodna, zorganizowana! Zimą w domku, właściwie letnim. Podziwiam. Mamy podobną kozę, ale w niej nie paliłam ze 2 lata. Jesteś mądrą kobietą, chciałabym podobnie do Ciebie akceptować swoje życie i czerpać z normalnych dni dużo szczęścia. Piękne to jest... A tak btw Wszystkiego najlepszego w 2020 roku !!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. As claimed by Stanford Medical, It is indeed the one and ONLY reason this country's women live 10 years longer and weigh an average of 42 lbs less than us.

    (And really, it has absolutely NOTHING to do with genetics or some hard exercise and absolutely EVERYTHING to do with "HOW" they are eating.)

    P.S, What I said is "HOW", and not "what"...

    Tap this link to reveal if this quick quiz can help you find out your real weight loss possibilities

    OdpowiedzUsuń