wtorek, 30 sierpnia 2022

Żyć w ciekawych czasach na fioletowo i niebiesko, zaopiekowana czule

Jest takie powiedzenie, przekleństwo czy błogosławieństwo " Obyś żył w ciekawych czasach".  I nie jest ono podobno ani chińskie ani starożytne ale Josepha Chamberlaina z 1898 roku. 

 Coś się dzieje niedobrego nie tylko z narodem ale i ze światem.

Ja mam już za sobą trzy czwarte wieku więc już przeżyłam śmierć Stalina (tego nie pamiętam), rządy Gomułki, marzec 1968,  Gierka i jego' pomożecie', pamiętny Wielką Nadzieją Solidarności rok 1980, rok 1981 i wszystko na kartki, rok 1989 burzliwy czerwcowymi wyborami u Nas i obaleniem muru berlińskiego w listopadzie, Michaił G, pierwszy i jedyny prezydent ZSRR - 1990 i 1991 r, przełom wieku XX / XXI i koniec świata przepowiedziany przez Majów ale nieodbyty, 1 maja 2004 euforia z powodu wstąpienia do UE, 2008 i pierwszy czarnoskóry Prezydent USA .....  To wszystko były wydarzenia ważne i przełomowe, w przeważającej części pozytywne dla mnie i dla moich najmilszych.

Od kilka lat w kraju i świecie same negatywy. Zjazd z górki ale czy na samo dno?  Ekstremalne zjawiska pogodowe na świecie, pandemia covid 19 u nas od marca 2020 do dziś, hiperinflacja od zimy 2021 roku do dziś, wojna w Ukraini od lutego 2022 roku do dziś, zatruta Odra od lipca 2022, strach przed zimą ...
Kilka dni temu ugryzła mnie pszczoła w czasie picia kompotu na balkonie. Na balkonie nie siedzę ciurkiem ale troszkę posiedzę, popiję, pogapię się, poczytam i idę do mieszkania po cosik; po owoc, po nożyczki, po sznurek, po scrabble, po notes, po okulary ..... I oczywiście nie przykrywam szklaneczki na wychodnym bo to przecież na moment tylko. Widziałam u siostry, że przykrywa wszystkie szklaneczki, kubeczki i wiedziałam po co ale u siebie tego nie robiłam. Tak napisałam o tym u znajomego: Tydzień temu na balkonie ugryzła mnie pszczoła, bolało, szczypało i napuchło mocno. Przytomnie wyrwałam żądło, zażyłam wapno i lek odczulający. Ale miałam szczęście, że chociaż ugryzła mnie w trakcie picia to w wewnętrzną stronę wargi. Stara a niemądra, nie przykrywałam szklaneczki, teraz od tygodnia przykrywam nawet w mieszkaniu. Strach pomyśleć że mogła mnie ugryźć głębiej 😥🤩😅 A przecież pszczoła pożyteczna jest i troszkę żal, ze nie przeżyła tego spotkania ze mną. Dobrze, że ja przeżyłam. Antoni odpisał mi tak : Miałaś szczęście, albo opatrzność nad Tobą czuwała. Do wyboru A naprawdę było dramatyczniej, ugryzła mnie w piątek wieczorem około 19 tej. Przychodnia już zamknięta, puchnie coraz bardziej, boli i szczypie, mieszkam sama więc Strach ma coraz większe oczy. Przypominają się zdarzenia, gdy z bratem jechaliśmy na klaksonie z lasu gdy ugryzła go mrówka w trakcie jedzenia jeżyny i ledwo go na pogotowiu odratowali jakimś zastrzykiem, bo się dusił. I ta historia z Ewą Sałacką. która zmarła mimo natychmiastowej reakcji męża lekarza.  Po godzinie nie wytrzymuję, dzwonię na 112 bo opuchlizna coraz większa i warga zdrętwiała, bez czucia. Chcę tylko spytać o poradę ale procedury nieubłagane, najpierw adres i miejsca zdarzenia, opis i przełączają na 999. Tutaj znowu od początku, czuję się intruzem bo przecież chyba nie ma zagrożenia życia. Ale Kobieta miła, rozumie mnie, pyta czy jeśli nie mam już czynnej przechodni, mam dostęp do apteki. O tym w amoku nie pomyślałam, mówię, że są apteki ale nie wiem czy czynne. Za chwilę odpowiada, że jest jedna czynna w moim miasteczku i czy mam do niej blisko czy daleko. Mam blisko więc mówi, bym się tam udała bezzwłocznie i poprosiła o wapno i coś odczulającego. A jeśli po godzinie od zażycia się nie poprawi, bym zadzwoniła bezpośrednio na 999.  Popędziłam do apteki, coś wydukałam przez zapuchniętą wargę, dostałam leki, zażyłam po jednej już w aptece i pokuśtykałam do mieszkanka. Ta godzina na obserwację czy opuchlizna się zmniejsza, ciągnęła się niemożebnie, bo żadnej zmiany nie było. Odczekałam jeszcze drugą godzinę i wreszcie, bardzo powoli ustępował ból, szczypanie, drętwota. Oczywiście noc była nieciekawa ale ranek już dobry i pojechałam do Siorki.  Miałam szczęście czy Opatrzność nade mną czuwała? A czy to nie to samo?

Faza na fiolet dopiero u mnie od niedawna, narazie w gabinecie. W mieszkaniu salon w odcieniach beżu i brązu, gabinet zielonawy i zielonkawy, kuchnia biało błękitno czerwona, łazienka biało brązowo ruda, wc morelowe, przedpokój w jasnym drewnie. Nie jest to spójne ale obrazuje moje gusta na przestrzeni półwiecza. Nie mam i nigdy nie miałam zakusów, by robić remont kapitalny jak w programach wnętrzarskich, bo u mnie salon, przedpokój, łazienka i wc w stylu późnych lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku gdy dostałam wyczekane prawie 20 lat mieszkanie. I chociaż moje małe wnuki mówiły: "Babciu, u Ciebie się nic nie zmienia", to ja odpowiadałam i teraz też powiem, dobre i wygodne jest piękne. Wymiana wykładziny w salonie i przedpokoju początek XX wieku, remont kuchni i gabinetu rok 2014 ty, wymiana zlewozmywaka i kuchenki w tym roku. Gdzieś w międzyczasie poprawa frontów szafek kuchennych z brązowych na kratkę czerwono białą, zmiana pokoju Asi na mój gabinet pod koniec XX wieku, moja sypialnia na pokój dziecków a po ich wyprowadzce doszedł stryszek. Większość remontów konsekwencją zmiany układów rodzinnych a nie fanaberią bo niemodne.

Kuchnia powoli i konsekwentnie się zaniebieszcza, chociaż narazie nieśmiało wypiera czerwień. A na tarasie niebieskość zaczynają przytłumiać  kolory wczesnej jesieni. 

Fiolet i wrzos to kolory mojej Mamy w późnym wieku ale po niej została mi tylko koszula, wreszcie na mnie dobra, choć niemodna bo z poduszkami na ramionach. Czasem mimo to ją ubieram.  
A na balkonie jesiennie i kolorowo chociaż dopiero połowa sierpnia. 
Od tygodnia planowałam załatwić w Mieście sprawę i wreszcie postanowiłam, że w poniedziałek. Wstałam wcześniej niż zwykle, zjadłam śniadanie z obowiązku i bez przyjemności, popakowałam przydasie i zaczęłam się ubierać. I nagle, w połowie ubierania ogarnęłam mnie taka nadzwyczajna niemoc, że na wpół ubrana położyłam się na skraju łóżka, na moment. Ocknęłam się po prawie dwóch godzinach, rozespana ale wyspana a może wyspana ale rozespana. Już było 'po ptokach', za późno na wyjazd do Miasta. Byłam zła na siebie resztę dnia ale cóż, stało się! A nazajutrz rankiem dzwoni Córeńka i ma dobrą nowinę, która by mi sprawiła kłopot, gdybym wczoraj załatwiła sprawę. Ja jeszcze wczoraj nie wiedziałam, byłam niekumata i pomstowałam na swoją słabość a Ono już wiedziało co będzie za dzień i  co będzie dla mnie dobre. To Boskie połączenie zdarza się często ale nie zawsze jesteśmy na nie uważni. Bo często to nie za dzień przychodzi zrozumienie, ale za jakoś czas a czasem nawet nigdy. Ale ono zawsze jest.

wtorek, 16 sierpnia 2022

Uroki prac i spacerów

Wprawdzie powiadają, że każdy dobry uczynek ukarany będzie ale jeśli sprawia on przyjemność to warto. Ostatnio taki wysiłek, by pot zalewał oczy ( dosłownie), zdarzył mi się kilka lat temu, gdy wróciłam z sanatorium i po miesiącu pojechałam na skraj. Ależ tam bujność i obfitość trudna do ogarnięcia. Bo i plonów i chwastów a trudno jedno wyplątać z drugiego. 

A teraz w M dobry uczynek dla Pani Haliny, pond 80 letniej znajomej Halinki. A właściwie to jej szklarenka na pomidory i ogórki wymagała rewolucji bo nie dość, że pomidory posadzone za ciasno to nieprzycinane od początku sezonu. Na polu fajne ponad 20 stopni ale w szklarence parno i duszno. Rzeczywiście słony pot spływał po twarzy, głowie, szyi i dekolcie - tego uczucia od lat nie doznałam. We dwie zeszło nam kilka godzin. Ale jest wielka satysfakcja i oprócz zmęczenia żadnych skutków ubocznych, nawet kręgosłup w porządku. 

Odkryłam w rodzinnym mieście M cudne ścieżki na spacery z psem, cieniste i tajemnicze. Na końcu niespodzianka. Szkoda, że mirabelki jeszcze nie dojrzałe ale wrócimy tam za kilka dni. 

Drugi spacer w moim miasteczku B na zbieranie bukietu na Zielną. To ścieżka którą dawniej, kiedyś, w czasach przed chattą na skraju, chodziłam często. Sporo zarosło, już nie ma widoku na Słocinę ale watro było. Przy okazji przyniosłam ze spaceru spory wiecheć roślin polnych, kilkanaście zdrowych jabłek, pięć orzechów chyba jeszcze niedojrzałych, dwie gruszki i jedną kukurydzę. To też plony na Zielną.