niedziela, 23 lipca 2023

Remont cz. 3 i Umowa!

U siebie jestem kilka dni, bo w weekend jestem niepotrzebna a od początku tygodnia specjaliści mają obsuwę. Więc całkiem spokojnie przygotowuję się do spotkania z ewentualnymi kupcami i pośredniczką. Najmilejszy sąsiad Jasiu zdejmuje mi dwa żyrandole, jeden zielony trójlampowy z gabinetu bo się przyda do kuchni w Mielcu a drugi kulisty z kuchni bo się przyda może do Mojego pokoju. Trzeba by zacząć dopracować detale, co biorę a co zostawiam, jakie meble, dywany, zasłony, obrazy, bibeloty ...

13.07 - czwartek. Przyjechałam do M popołudniu, po wizycie kupców, pełna nadziei ale i niepokoju bo to może już, tuż. A w M praca wre, zakładanie ogrzewania podłogowego. Najpierw, na zielone płyty  znowu folia a na niej płyty różowe, podobne ale o innych właściwościach. Na te płyty wreszcie panele grzewcze a na nie, co za niespodzianka, znowu folia. Dziś widać było postęp, po wielu dniach przygotowywań. 

14.07 - piątek.  Nareszcie układanie paneli podłogowych, to ten efekt oczekiwany. 
15.07 - sobota. Dziś wykańczanie czyli listwy, wnoszenie mebli, zakładanie żyrandoli i lamp. No i wizyta specjalisty od blatów, która sprawiła, że byłyśmy w szoku!!!. Wszystko gotowe a blaty będą najwczesniej w sierpniu!! Tyle podobno trzeba czekać! A więc jeszcze conajmniej kilka tygodni na dwie kuchnie, dwa salony, niezbędniki w rozsypce, przydasie w magazynach i livingu, Heniu z Alzheimerem i biegunką ...

16.07 - niedziela. Musiała minąć noc, byśmy się pogodziły z nieuniknionym. Więc wreszcie odpoczynek, chociaż dopołudnia jeszcze oprócz podziwiania mieszkania, drobne prace porządkowe i adaptacyjne. Ale popołudniu i wieczorem imprezka za oknem, muzyczka i tańce. Więc i my też wreszcie luzik i relaks! 

W trakcie trwania 1 i  2 części remontu co dzień to puściej, brudniej i roboty przybywa. Trudno sobie wyobrazić i nie widać ani rezultatu ani końca, a nawet wręcz przeciwnie rozpierducha coraz większa. Za to w 3 części co dzień to ładniej, czyściej i zaczyna być widać rezultaty, czuje się, że było warto.  

Jest! Umowa!! Przedwstępna!!! Podpisana 21 lipca 2023 roku. To już jakiś konkretny etap, konkretna cena, konkretny termin. Sama nie wiem dziś czy się cieszyć i radować, czy martwić i niepokoić. 

 Zbieram zielone i zielonawe, by je wysłać do siostry, będą pasować do naszego livingu a mnie będzie przyjemnie wziąć ze sobą cząstkę mojego dawnego, 33 letniego życia na Tkaczowa w B. 

I ogarniam balkon po tygodniowej  nieobecności, który już ledwo dychał ale po dwudniowym nawadnianiu ożył i nawet zaowocował warzywnie, wcale obficie jak na takie traktowanie.  

środa, 12 lipca 2023

Remont w Mielcu część 2 - lipiec

Znowu wyjechałam na kilka dni do mieszkania bo 30 czerwca i Walne i wizyta potencjalnych kupców mieszkania. Dużo się w tym czasie w remoncie nie posunęło bo to był weekend i tylko dwa dni pracy. 

Ale od środy, 5 lipca praca wre. Na deski wyrównywanie posadzki bo różnica ponad 1,5 cm, na to posadzka samopoziomująca która musi schnąć dobę conajmniej więc jak najmniej po niej chodzenia. 

W czwartek 6 lipca 
Wreszcie był czas by się zająć balkonem przy gołębniku. Podlewanie, nawożenie, przycinanie, przesadzanie i dopieszczanie pomogło, teraz wygląda ślicznie i perspektywicznie. 
A życie płynie, to kuchenne w magazynie, bo jeść trzeba, chociaż w te upały to raczej pić się chce. 
W piątek, 7 lipca 
- wreszcie czyste prace, wykładanie posadzki folią i płytami izolująco wygłuszającymi, na które położona będzie mata grzewcza a na niej panele. Więc wigilijny, przed urodzinowy luzik.
A wieczorem niespodziewajka niemiła. Przy przebieraniu na noc, mój szwagier Heniu, właściciel Alzhaimera uderzył się w oko. W moment w oku zrobił się krwiak i rósł w takim tempie, że po kilku minutach całe oko zalane było czarną krwią i zaczęło jakby puchnąć. Siostra zadzwoniła po pogotowie i nawet szybko przyjechali. Porobili badania, wywiad, byli mili zwłaszcza lekarz, stwierdzili niebezpieczeństwo i zabrali go na SOR.  Siostra bardzo się bała jak tam sobie poradzą z Heniem ale z oka zaczęła się sączyć jakaś wydzielina i nie było wyjścia. Zapakowali Henia na wózek, okryli kocem i pojechali. Nie kazali jechać z nim bo prawdopodobnie pojedzie do miasta wojewódzkiego na dyżur chirurga okulisty. Lepiej zadzwonić. 
W sobotę 8 lipca.
Byłyśmy tak zdenerwowane, że o północy wyszłyśmy na spacer z psem. O dziwo, sporo młodzieży na spacerach, najwięcej pod sklepem monopolowym. Ale grzeczni i spokojni. Więc całkiem spokojnie kupiłam sobie butelczynę wiśnióweczki i usiadłyśmy na ławeczce a ja popijałam z gwinta dla spokojności. Po godzinie pierwszej siostra zadzwoniła na SOR i powiedzieli, że Henia odwieźli do miasta wojewódzkiego Rzeszowa. Wróciłyśmy położyć się do łóżek, choć spania niewiele było. 
Rano, koło ósmej spotkałyśmy się na tarasie i siostra zadzwoniła na SOR spytać gdzie jest jej mąż Heniu. Pierwszy rozmówca mówi, że Heniu chyba jest w szpitalu w Rzeszowie bo on ma ponad 20 letnie doświadczenie i tak się to  robi ale przekierowuje nas do innej osoby. Ta też mówi, że Heniu jest w Rzeszowie ale prosi by jeszcze poczekać. Zastanawiamy się, jak powiadomić dzieci Henia mieszkające w Rzeszowie, co z Tatą. Halinka mówi, że pojedzie na SOR by dowiedzieć się osobiście ale rozmówczyni mówi, by jeszcze czekać. W tle słychać rozmowy, że nie wiadomo gdzie jest pacjent, wiedzą tylko, że pojechał do Rzeszowa koło pierwszej. Jakiś drugi głos mówi, że jest dokumentacja z TK więc pacjent chyba do nich wrócił. Ratunku, zgubili Henia!!! Halinka znowu mówi, że do nich pojedzie ale znowu proszą by czekać. W tle słychać: " co mam jej powiedzieć?" Jakieś niewyraźne dyskutujące głosy i wreszcie jeden głoś mówi, że pacjent jest wypisany i poszedł do domu. Szok! Jak poszedł do domu jak jest niechodzący i bez kontaktu? Podziwiam Siostrę za opanowanie, mówi stanowczo, że to niemożliwe, znowu szepty, szeleszczenie papierami i mówią, że może przyjechać po pacjenta. Ale jak po niego przyjechać gdy nie mamy auta a Heniu ani nie wsiądzie do taksówki ani z niej nie wysiądzie. Ale siostra jedzie na SOR i okazuje się, że Heniu jest, śpi sobie w pokoiku całkiem nieświadomy zagubienia. Jeszcze tylko problem z załatwieniem karetki transportującej i gdy wracam z porannego spaceru z psem właśnie zajeżdża karetka i właśnie Halinka przybiega zdyszana. Wnoszą go na łóżko i wreszcie wszystko wraca do jakiejś normy. Śmiać się czy płakać!
W urodziny Siostrzyczki 8 lipca, w sobotę,  wyjeżdżam do Siebie dopiero popołudniu, gdy Heniu już odnaleziony, przywieziony do domu i bezpieczny. I z okiem coraz lepiej, na szczęście.