poniedziałek, 29 lipca 2013

37 stopni w cieniu, a może i więcej !!!


Upały rekordowe, w cieniu ponad 35 stopni. Na słońce trudno wyjść bo parzy. Przykrycie basenu zostawione na chwilę na trawniku zostawiło krąg ugotowanej trawy.
 Na obiad placek i mrożona kawa, dzbanki zimnych napoi, lody i owoce. Główny strojem kąpielówki i duże ręczniki, by po wyjściu z basenu za bardzo nie pomoczyć krzeseł i foteli. 
Placek i babeczki to wyczyn najmłodszego, on to ma zdrowie. 
 Ale też najwięcej czasu spędza w basenie. I tak już od trzech dni. 
 Dziś w planie ogórkowa, kwaśna i letnia - ale czy wystarczy siły i ochoty? I żadnej dobrej wiadomości, bo takie temperatury z małymi odchyleniami zapowiadają do połowy sierpnia conajmniej. Dobrze, że dzieci się cieszą ale i im trudno usnąć przed północą w nagrzanych łóżkach.  Ja i kot szukamy chłodnych miejsc na posadzce salonu. Reszta Rodzinki chłodzi się i nawilża na wszelkie sposoby.
 Jak ja nie lubię upałów !!! I gorąca! Bo wszystko ponad 22 stopnie to dla mnie za gorąco. Mój fotoaparat chyba też podziela moje zdanie, bo zacina się co i rusz. 

środa, 24 lipca 2013

"OGRODY DOŚWIADCZEŃ"


 W planie całodniowa wycieczka do Wrocka, jak zwykle okolice Rynku ale też humanitarium na peryferiach. Humanitarium czyli ogrody doświadczeń. Porcja wiedzy może niewielka ale podana w ciekawej, przystępnej formie. Zaliczone, zobaczone, obfotografowane i przetestowane. Szkoda tylko, że na przeciwległym końcu wielkiego Wrocławia. Trzy środki lokomocji, wsiadka i wysiadka i dwie przesiadki, razem dwie godziny tam  ....i dwie spowrotem. Więcej niż trwało zwiedzanie. Ja bym wolała może do botanicznego ale jak się patrzy na radość wnusia to serce rośnie i nie żal niczego !!! 

niedziela, 21 lipca 2013

TRYB DRAMATYCZNY


1. Tydzień bez internetu
Czy to już dramat? Oczywiście że absolutnie nie!
2. Awaria mojego aparatu foto
Także nie, bo używamy aparatu komunijnego wnusia młodszego
3. Więc co?
Mówiąc używamy trochę uprościłam, bo to ja pstrykam jak leci. Dopiero gdy oglądam fotki na ekranie, widzę że są jakieś inne, dziwne, niezwyczajne, niepokojące nawet ale interesujące. A wnusio rozbrajająco mówi, że włączył tryb dramatyczny. 
4. I mnie włącza się rozważanie. 
Czy można nie tylko w aparacie włączyć sobie różne tryby? Np. tryb radosny albo smutny, pozytywny lub melancholijny, czarno-biały lub kolorowy, pokojowy lub wojenny, spokojny lub dramatyczny,  leniwy lub emocjonalny - w zależności od chwili, potrzeby, nastroju ..... Myślę, że można, ale do tego potrzebne bardzo mocne pragnienie, wiedza, doświadczenie, sprzyjające warunki .... I chociaż można, to na krótko - wystarczy emocja, zdarzenie, drugi człowiek i ustawienia pryskają. 
Czy jesteśmy bezbronni wobec uczuć ? 
Przeczytałam taką mądrą mądrość: Nikt nie ma takiej mocy by kazać mi coś czuć, by decydować za mnie. To ja decyduję jeśli tylko jestem świadoma. W ekstremalnej sytuacji mogę być spokojna, w dramatycznej refleksyjna. Byle tylko być tu i teraz.
Ale to wcale nie jest łatwe !!! 

DOM PEŁEN ŚWIATŁA

Od tygodnia jestem na zachodzie i to nie są wczasy tylko wakacje. Czy to jest różnica - narazie sama nie wiem. Dobrze tu śpię, budzę się wyspana - a wierzcie mi, w tym moim późnym wieku to dobrodziejstwo. Poranna kawka w salonie pełnym światła, jedynym  "obowiązkiem" ugotowanie obiadu dla czworga bo starszy wnusio jest "na wyjeździe". Z młodszym chodzimy na spacery z aparatem i na zakupy z koszykiem, trenujemy z piłką, pluskamy się w basenie, szukamy kota, czasem sprzątamy - same przyjemności, jak to na wakacjach. Więcej obrazów niż słów.

piątek, 12 lipca 2013

WCZASY

Dwa tygodnie na skraju lasu, już dawno tyle się nie nabyłam. Mam tam wszystkie żywioły, tyle, że w wersji light, oswojone i zaprzyjaźnione (a może to już nie żywioły?). Mam żywioł ognia czyli cementową, okrągłą misę na ogniska a obok siedziska i stoły pod winogronową wiatą. Mam żywioł wody czyli wielki zlewozmywak przy schodkach obok ujęcia wody, kranu z ogrodowym wężem i kasterem na deszczówkę pod rynną, basenik a obok wielki zalew. Mam żywioł ziemi czyli grządki kwiatowe, warzywne, ziołowe i trawnik i kompostownik a obok łąki. Mam żywioł powietrza czyli posiadłość na skraju lasu i łąk, pod gwiazdami i księżycem a obok mnóstwo ptasząt. I mam ten piaty żywioł, ulotny i niewymowny, zwany duszą, klimatem, bajką, rajem, zrealizowanym marzeniem. To coś, co sprawia, że młodnieję, zdrowieję, nie zamartwiam się celem i sensem życia. Trochę egzaltowanie i infantylnie to zabrzmiało ale tak to już jest jak się wraca z dwutygodniowych wczasów. I chociaż i kłopoty i problemy były to jak pieprz w potrawie tylko dodały smaczku tym wczasom.